Czytam = Komentuje

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na blog z dodatkami o "Otchłani szarości":

http://miejskie-opowiesci.blogspot.com

poniedziałek, 9 listopada 2015

Sezon 1 - Część 16 - Przypadkowe spotkanie przy barze



NATALIA GÓRAL


Marcin dostał tak zwany cynk od matki Roberta, że jest mieszkanie do wynajęcia w okolicy, w której i ona od niedawna mieszka. Marcin pamiętał jak pani Nawrocka się przeprowadzała. To było zaraz po tym jak Robert zaczął pracę na budowie, był ledwie po technikum. Po prostu dzięki jego pracy było ich stać odłożyć na kaucję – taki haracz zbierany od administracji i właścicieli, na wypadek jakby potem delikwent zadłużył się w czynszu, by nie byli stratni pokrywając jego zadłużenie, a jeszcze wzbogacili się na ściąganiu od niego tego co im należne, najlepiej wraz z odsetkami. Tak kręcił się ten świat, obrotów pieniądza, które miały na celu dawać bogatym i jeszcze odejmować biednym.
Cinek w ten oto sposób znalazł się w domu pani Nawrockiej, gdzie oczekiwał na właściciela. Dysputował z nią na temat bezrobocia, otwierania galerii handlowych, których swoją drogą aż tyle nie trzeba było w tak małym mieście, oraz o zarobkach, które jeśli wykraczały ponad najniższą krajową, to była to stawka minimalnie powyżej, a zapierdalać na tak marną wypłatę trzeba było za trzech. Być może to był jeden z powodów, przez który Marcin nie cieszył się, że już niedługo idzie do pracy i przez co wielu młodych pracowało na czarno, na lewo, albo w ogóle jeszcze bardziej nielegalnie. Tacy młodzi nie chcą dużo od świata, im nie chodzi o to by jeździć najnowszym Ferrari, ale by mieć na rachunki, dobre jedzenie, modny ciuch i wyjście od czasu do czasu z dziewczyną lub rodziną. Zarabiając nieco powyżej tysiąca złotych, nie byłoby ich na to wszystko stać. Właściwie to ledwie na egzystencje byłoby ich stać i nie ma co się oszukiwać, że w Polsce przeżyć za najniższą krajową, to jest sztuka. Pani Nawrockiej się to udawało, nie tylko teraz, a przez całe życie. Utrzymywała siebie i syna, na którego nie otrzymywała alimentów. Marcin nie raz się zastanawiał czy Robert w ogóle wie, kto jest jego ojcem, ale nigdy o to nie pytał, bo Rocki zbywał go, gdy tylko wstępował na tak grząski grunt.
Marcin oczekując na przybycie pana z administracji, który opiekował się mieszkaniami w tej kamienicy, jak i kilku pobliskich, zajadał serniczek i popijał go gorzką kawą. Uwielbiał tak – jeść słodkie i mdłe, a zapijać goryczą. Zawsze mu się to kojarzyło ze spirytusem, rozrobionym z wodą, który podkradał Heńkowi i pijał go wraz z Robertem w piwnicy, albo opalając się na dachu drwalnika. Popijali go wtedy przesłodzoną herbatą, albo zagryzali wypiekami Roberta matki, od czasu do czasu, zazwyczaj po świętach, albo gdy któryś z nich miał urodziny, istniała też możliwość zagryzania mandarynkami albo czekoladą. W powszednie dni zazwyczaj nie mieli takich rarytasów, więc musieli zadowolić się herbatką. Pomimo tego jakoś przeżyli, żyli do dziś i nie klęli na los. Starali sami stanąć na własnych nogach i przejść przez to życie. Każdy z nich wybrał inną drogę. Robi po ukończeniu szkoły, pracował od ośmiu do dwunastu godzin, dodatkowo chodząc też na fuchy wykończeniowe u znajomych matki i sąsiadów, którzy polecali go dalej. Tak odłożył pewną sumę pieniędzy, założył firmę, natrzaskał lewych obrotów by móc wykazać zdolność kredytową i w ten sposób zdobyć pieniądze na założenie własnego biznesu, potem był kolejny kredyt, jeszcze jeden i w ten sposób będzie stratny około dwóch tysięcy, co miesiąc i to przez dwadzieścia lat. Marcin poszedł zupełnie inną drogą, nie dążył do stabilizacji, lubił łatwe pieniądze, chętne dziewczyny i szybkie samochody. Nigdy nie był wytrwały, solidny, ani konsekwentny w dążeniu do dalekiego celu, dlatego koncentrował się na tych bliższych, jednodniowych, czyli na zarobić, przepić, zaliczyć, usnąć, obudzić się, zarobić, stracić, potańczyć, zaliczyć... i jakoś tak to się kręciło, zawsze dopóki go nie zawinęli. Choć i w życiu blondyna bywały próby ustatkowania się, jedna taka wyszła mu bokiem na tyle, iż sam wątpił, że kiedykolwiek zechce powtórki z rozrywki.
W końcu przybył właściciel. Starszy, gruby pan z wąsem. Marcin od razu pomyślał, że jego siostrze – Emili, na widok tego właściciela byłoby niedobrze. Pani Nawrocka, pomimo tego, że całe życie ciężko i fizycznie pracowała, to była zadbaną kobietą, lubiącą się umalować, ubrać, pomalować paznokcie. Cinek pamiętał jak wszyscy koledzy zazdrościli Robertowi, że ma tak młodą i wesołą matkę. Najbardziej jednak zazdrościli mu tego, że jego matka nie szukała miłości, nie poświęcała własnego syna dla coraz to nowszych związków i to jej pierworodny i jedyny synek był dla niej najważniejszy. Choć kiedyś, gdy Robert już był dorosły i siedzieli u niej z Marcinem na domowych pyzach drożdżowych, przyznała, że nieraz chciała ułożyć sobie życie, ale po prostu nie miała szczęścia do mężczyzn. Ona szukała takiego, który będzie w miarę ogarnięty i będzie potrafił zasilić jej budżet, oraz jakoś pomoże w domu, a nie kuli u nogi, która usiądzie przed telewizorem, z piwem w łapie. Z racji różnicy poglądów pani Nawrocka, często krytykowała matkę Cinka, choć nigdy nie robiła tego na głos, ani przy chłopcu. Po prostu nie rozumiała jak po śmierci męża, kobieta mogła związać się z kimś takim jak Heniek. Marcin jednak uważał, że ani jego ojciec, ani Henryk nie byli dobrymi ludźmi, godnymi jego rodzicielki. Ten pierwszy co prawda pracował, był policjantem, ale był też despotą i tyranem, drugi natomiast nikogo nie tyranizował, bo w chwilach trzeźwości zajęty był tym, by z nią – trzeźwością – skończyć. Najbardziej jednak Henrykowi jego pasierb zarzucał, nie pociąg do alkoholu, a to, że mężczyzna nie szanował i nie akceptował dzieci z pierwszego związku swojej żony. Podobało mu się, że Emila i Marcin mają rentę po ojcu mundurowym, który poległ na służbie, ale już ubieranie ich, karmienie i patrzenie na nich, ani trochę nie przypadało mu do gustu. Okazywał to niemal na każdym kroku, a jego żona uważała, że kiedyś mu minie, że w końcu się przyzwyczai, i że jakoś się wszyscy zaakceptują. Taki dzień nigdy nie nadszedł, bo Marcin mając dość ojczyma spakował się i wyprowadził do innego miasta, a Emila już wcześniej wynajęła z Jankiem pokój u znajomej babcinki, w zamian za pomoc w zakupach, podawanie leków, prowadzenie do lekarza, gotowanie i ogarnianie mieszkania. Dlaczego nie wprowadzili się wtedy do żadnego z mieszkań, które rodzice Kucharskiego mieli na wynajem? Rodzice Jana jeszcze wtedy nie byli tak wysoko postawieni. Oboje dorabiali za granicą, na zmianę zjeżdżając do Polski, by zawsze któreś z nich miało w opiece ich synów. Poza tym oni nigdy nie zaakceptowali Emili w pełni, a na początku jej związku z Jaśkiem, robili wszystko by ich rozdzielić, ale ciąża dziewiętnastolatki przechyliła szalę i zaraz po przyjściu na świat Mateuszka, państwo Kucharscy naciskali na ślub, najlepiej kościelny, połączony ze chrztem małego. Młodzi z początku się nie zgodzili, bo ostro się wtedy o coś pokłócili. Emila udała się z chłopcem do domu samotnej matki, ale w końcu pogodziła się z chłopakiem i zorganizowali wesele, a w prezencie dostali dwupokojowe mieszkanie i drewnianą chatkę nad jeziorem. Potem Janek, będąc po zawodówce, udał się na kursy przyuczający i zaczął pracować u ojca, z czasem rodziciel mu zaufał i przepisał na niego kilka udziałów, i w ten oto sposób znajdowali się w miejscu w jakim się znajdowali.
Marcin nie wiedział dlaczego Emila tak mocno zaprząta jego myśli, ale zaraz po odwiedzeniu swojego nowego mieszkania, podpisaniu umowy i zapłaceniu kaucji za wynajem, sięgnął po telefon i napisał jej SMS-a, licząc na to, że ciągle będzie miała ten sam numer. Nie przeliczył się, bo odpisała. Umówili się na wieczór, w jednym z nowych klubów, ten nosił nazwę Explozja. Cinkowi przypadła ta nazwa do gustu, więc nie wypytywał o nic więcej. Rozejrzał się po swoich, choć nie do końca własnych, czterech kątach i ocenił fachowym okiem, że bez remontu się nie obejdzie. Z drugiej strony wiedział, że remont może zaczekać, gdyż on w domu bardzo mało bywał, nawet w nim nie jadał, bo jakby nie patrzeć, to jego zdolności kulinarne, nie tylko na to nie pozwalały, ale też stwarzały zagrożenie dla wszystkich sąsiadów. Zadecydował więc, że pierwsze co zrobi, to opłytkuję łazienkę, zamontuje deszczownice, wstawi drzwi i kupi gruby, wygodny materac. Łóżko, stelaże, kanapy, szafki, stoły – to wszystko było dla niego zbędne, bo on w mieszkaniu tylko czasami podnosił ciężary, a poza tym to się w nim jedynie kąpał i spał. Ubrania mógł więc przechowywać w torbie sportowej, gdyż nie miał ich za wiele, jadać w restauracji, a prać u jakiś znajomych, jeszcze najlepiej gdyby to ktoś ze znajomych go w tym wyręczył, bo Cinek nie potrafił uruchomić pralki, szczerze to się nawet trochę bał tego urządzenia, bo jak się zaczynało kręcić, to jemu też się wtedy w głowie kręciło i zbierało na mdłości, a bał się odejść choćby na krok, bo kiedyś w domu jak robił pranie, jako mały, sześcioletni chłopiec i tak odszedł od pralki wirnikowej, to ta zalała całą łazienkę, a ojciec mu wtedy tak dopierdolił, że trzy dni nie chodził do szkoły, by nauczycielka nie nabrała żadnych podejrzeń. Niedługo potem ojciec zginął na służbie.
Zdaza się – mawiał wtedy szczerbaty Marcin, zupełnie bez żalu i łez w oczach. – Był policjantem, psy sybko umielają, nawet sypciej niż gangstesy – opowiadał niemiłosiernie sepleniąc. Opowiadał to wszystkim, a przede wszystkim kumplom w szkole i tym na podwórku.
Marcin nie chcąc dłużej rozmyślać o swoim nieudanym i nieszczęśliwym, pełnym trosk dzieciństwie, zmienił bluzę z popielatej gładkiej, na także popielatą, ale tym razem z żółtym napisem Chwdp na przedzie. Z tyłu natomiast widniał napis w czarnym kolorze: Nie widziałem, nie słyszałem, nie wiem. Marcin nie przepadał za tą modą odnoszenia się do policji z nienawiścią, ale bluzę przesłał mu przed laty do więzienia jego przyjaciel – Piotrek, więc postanowił nosić co jest i nie wybrzydzać. Te kilka lat temu koszulka była na niego luźna, dziś za sprawą przybrania masy i zamieniania jej w mięśnie go opinała. Była znoszona i nieco sprana, ale i tak ją uwielbiał, bo była wygodna.
Cinek wziął dowód i nieco gotówki, nie zrezygnował też z pistoletu. Ukrył go w kaburze zamocowanej nad kostką. Przykrył broń nogawką i wyszedł z mieszkania. Musiał się napić, wytańczyć, wyszaleć... po prostu wyluzować, bo po kopie jaki dostał wczorajszego dnia od Anny, było mu to potrzebne. Przypominając sobie do niej postanowił napisać SMS-a do Roberta, z prośbą by dowiedział się czegoś o swoich sąsiadach – Kamińskich, bo takie nazwisko wyczytał na furtce, gdy odprowadzał Anię pod dom.
Marcin zmierzając do pobliskiego klubu na piechotę, zastanawiał się jakim cudem to miasto tak opustoszało. Kiedyś widywał znajome twarze co chwila, a teraz nawet obcych było niewiele. Młodzież już nie okupowała bram i murków, dzieciaki nie bawiły się w policjantów i złodziei, a matki nie wydzierały się przez otwarte okna:
No cholera jasna, miałeś godzinę temu przyjść do domu!
Uśmiechnął się do swoich wspomnień, do czasów, które zapewne nigdy już nie wrócą i wszedł przez bramkę, a następnie przedarł się przez parkiet wprost do baru. Przełożył daszek swojej czapki do tyłu i zamówił podwójną wódkę razy osiem. W klubie sprzedawali w kieliszkach, ćwierć setowych, tak więc podwójna to jedynie pół szczeniaczka, a on miał bardzo mocną głowę.
Jesteś tu nowy – usłyszał od barmana.
Tak wyszło – odparł nieuprzejmym tonem, nie chcąc się otwierać przed zupełnie obcym mu człowiekiem. Na dodatek wyglądającym na jakiegoś studencika, co tylko zatrudnił się tutaj by dorobić do kasy, którą dawali mu co miesiąc starzy. Marcin wiedział, że ten barman nigdy nie zrozumiałby jego problemów, a nawet w nie nie uwierzył. Tacy ludzie jak ten wyżelowany brunet naprzeciw niego, po prostu nie znali życia, albo znali jedynie własne i to według tamtejszych reali oceniali cały świat.
Twoja wódka. A dla ciebie Nati? – zapytał barman dziewczynę, która dopiero co usiadła obok Cinka.
To samo co dla niego. – Wskazała ruchem głowy, a Marcin spojrzał na nią i zaczął jej się uważnie przyglądać z lekkim, leniwym uśmieszkiem.
Nie zamawiaj, podzielę się – zaproponował.
Nie lubię jak ktoś za mnie płaci – odpowiedziała, a on obserwował jej pomalowane mocną, czerwoną szminką usta i mocne, czarne kreski pod oczami jak i na powiekach.
Szacun. – Naprawdę Cinek uważał, że jeśli chodzi o kobiety to było niespotykane zjawisko, by jakaś nie chciała aby facet za nią płacił. Większość była łasa na kasę. – Tym bardziej się z tobą podzielę, zasługujesz.
Niech ci będzie, ale potem stawiam ja. – Sięgnęła po dwa kieliszki i przysunęła je bliżej siebie. Patrzyła na nie krzywiąc się. Zawsze pierwszy niedobrze jej wchodził, więc miała obawy by ten pierwszy wychylić. Dalej już jakoś szło, z każdym coraz łatwiej i przyjemniej.
Marcin jestem. – Ponownie się do niej uśmiechnął.
Wyciągnęła dłoń, więc Cinek ją uścisnął. Usłyszał od brunetki w prostych jak druty włosach:
Natalia, ale mówią Nejta.
Miło poznać. Stypa tu trochę.
Za godzinę, maks dwie się rozkręci. Za twoje smutki. – Przybiła w kieliszek chłopaka i wypiła bez popity do dna. Tak było jej lepiej, bo jak popijała, to zawsze szybciej się upijała, a potem było jej niedobrze i czuła jak sok podchodzi jej do gardła.
To za moje. – Poszedł w jej ślady, po czym pośpiesznie chwycił za kolejny kieliszek. – To teraz za twoje! – krzyknął, by przekrzyczeć coraz głośniejszą muzykę.
To za moje. – Nastała ponowna przybitka i do dna. – Tańczysz? – zapytała.
Raczej nie – odpowiedział. – Raczej nie na trzeźwo – wyjaśnił przychylając się bliżej niej, by mogła go usłyszeć.
To dwa na szybko i na parkiet – nie pytała, ona zadecydowała.
Ruszyli więc do startu jakby usłyszeli gong. Szybkie dwa bez popity, gorycz w ustach, żołądek odrzucający ciecz, zdławienie w sobie chęci do wymiotów. Jeszcze szybsze chwycenie za dłonie i na środek parkietu. Z tego całego pośpiechu Marcin nawet jej się dobrze nie przyjrzał, a w tańcu też nie było okazji, bo światła jego zdaniem napierdalały jak popierdolone.
Nasze marzenia, plany i pragnienia
Wszystko to jest dzisiaj właśnie do spełnienia
Weź tylko z sobą, proszę dobry humor
A wszystkie bariery dziś po prostu runą
Szkoda dziś czasu, by chować się przy ścianie
Śmiało ruszaj ciałem podejmij to wyzwanie
Wczuj się w muzykę, nie musisz się napinać
I baw się dzisiaj tak, by było co wspominać!
(tekst pochodzi z piosenki: Joaśka – Tańcz)
W pewnym momencie oboje poczuli się wyzwoleni. Marcin nawet na tyle by złapać ją za tyłek, przyciągać do siebie, robić przyniżenia, oraz ocierać się o nią stojąc tyłem. Miała seksowne uda, twarde i mocne. Wywnioskował więc, że z pewnością coś trenowała, albo nadal trenuje.
W końcu zmęczeni tańcem ponownie podbili do baru. Przed nimi postawiono dwa, zimne, gorzkie piwa. Marzenie każdego umierającego z pragnienia. Wypili niczym na wyścigi, jednym duszkiem i do dna.
Znasz tu wszystkich!? – zakrzyknął.
Prawie! – odkrzyknęła. – O tę, tę, widzisz ją!?
Cinek rozpoczął wodzenie wzrokiem za punktem, który pokazywała mu nowo poznana brunetka, sądząc, że zobaczy jakąś sexbombę. Zawiódł się, bo zamiast seksi dziuni w blond włosach i na piętnastociocentymetrowych szpilkach, zobaczył całkiem znajomą dziewczynę.
Co z nią? – dopytywał przychylając się do rozmówczyni z mocnym makijażem. Jej granatowe, brokatowe cienie na powiekach go oszałamiały i zdawały się niemal hipnotyzować, bo nie potrafił od nich oderwać wzroku na dłużej niż kilka sekund.
To żona brata właściciela klubu. Zobacz jak się wszyscy z nią witają. Nosi kiecki za kilka tysięcy.
Za ile? – Zakrztusił się piwem.
Dobrze słyszałeś.
A ten co przyszedł z nią to niby szef, ale mnie to się wydaje, że on tylko widnieje jako właściciel, a ten klub to jakiś gangster w garści trzyma. Ten tutaj to jednak zawsze z nią jest, jakby jej za goryla robił. Dziś wyjątkowo przyszli sami. Zawsze przybywają tu w większej ekipie.
Za goryla, powiadasz? Toż to chuderlak – skomentował znanego mu już od bardzo dawna Adama Kucharskiego.
Nie jest taki najgorszy.
Ze mną nie ma równych.
Gdybyś jeszcze tylko miał broń jak on, to mogłabym się zakochać. – Udała rozmarzoną i rozpływającą się pod wpływem tych marzeń.
Nie gadaj – zakpił blondyn i uśmiechnął się szeroko w stronę Emili.
Wstał by się z nią przywitać. Uścisnęli się ciepło i serdecznie niczym prawdziwe rodzeństwo. Nawet pocałowali w policzki i zmierzyli wzrokiem, z błyskiem łez w oczach.
Kupę lat – powiedziała farbowana brunetka i ponownie przyciągnęła brata do siebie. – Cholernie tęskniłam.
Ja bardziej – wyszeptał wprost w jej szyje, przez co nieco połaskotał ją lekkim, niemal niewidocznym, ale cholernie kłującym zarostem.
W końcu odkleili się od siebie i Marcin trzymając siostrę pod bok wskazał dłonią na Natalię.
To moja nowa kumpela, Nejta! – krzyknął.
Nejta?! – zdziwiła się ksywką dziewczyny Mila. – Dziwnie, ale fajnie. Miło poznać nową zdobycz tego playboya. – Wyciągnęła dłoń w kierunku Natali. – Nie musisz być zazdrosna, to nie mój mąż, ani chłopak, ani nawet nie kochanek. Tylko, albo aż brat. – Po uściśnięciu dłoni poklepała Cinka po klatce piersiowej i zaczęła się rozglądać dookoła.
Adam ci zniknął – zorientował się blondyn.
Pewnie poszedł załatwić loże. Zorganizuje koks i spotkamy się na parkiecie, co nie? – zapytała.
Jasne, jasne.
Cinek pociągnął Nejtę za sobą, gdy z głośników popłynęła znana nuta autorstwa Jamala, o tytule Policman. Zatańczyli, natknęli się na Emilę i ruszyli we wskazanym przez nią kierunku. W loży dla VIP-ów już czekała na nich schłodzona wódka, szklanki, kieliszki, soki i napoje. Do koloru do wyboru. Na szczęście dla palaczy była też popielniczka.
Wyszedłeś z paki i mnie nie odwiedziłeś, jesteś blee – poskarżyła się moja Emi, którą Cinek zawsze nazywał Andzia. Jego zdaniem młodsza siostrzyczka, nic, a nic się nie zmieniła, nadal była tak samo kapryśna i lubiąca się zabawić, dokładnie tak samo jak wcześniej. Wywnioskował to w chwili, gdy wyciągnęła ze stanika samarkę naładowaną białym proszkiem.
Emi, to nie moja wina. Byłem zajęty. – Cinek przycisnął otwartą dłoń do klatki piersiowej i uroczo ukłonił się w jej kierunku.
Siedziałeś, za co? – zainteresowała się Nati.
Ej, ej, ej! Ludziska – wtrącił Adam, który wcześniej był zajęty opalaniem fifki. Podał rozpaloną Emi, by ta wykonała trzy buchy. – Robimy kółeczko zapoznawcze – zakomunikował.
Marcin wiedział o co Młodemu Harskiemu chodzi, więc ochoczo przejął trawkę od Emili i sam wykonał trzy buchy, następnie przekazał fifkę Natalii. Brunetka wiedziała do czego to służy i paliła już wcześniej kilka razy w życiu, dlatego i ten raz nie sprawiał jej kłopotów, choć zioło, którego kosztowała teraz było mocniejsze, od tego, które paliła za czasów gimnazjum, gdy wyrywała się z ostatniej lekcji, na wagary, na pobliski skwerek.
To ja jestem Adam – zaczął Harnaś. – To jest moja szwagierka...
Bratowa – poprawiła go Emila i przewróciła oczami. – Emila jestem, ale my już się witałyśmy. To jest Adasiu Natalka, pseudonim Nejta. Spóźniłeś się, bo gdy my się sobie przedstawiałyśmy, to ty się gdzieś... teleportowałeś.
To naprawdę twój klub? – dopytywała brunetka Adama.
Tak jakby – odpowiedział puszczając do niej oczko i dzieląc biały pył na stole, na cztery, równej długości tak zwane szczurki.
Natalia z początku myślała, że to amfetamina, ale Emila szybko sprowadziła ją na ziemie informując iż to królowa narkotyków, czyli kokaina.
Zaraz, zaraz. Trawa, koks, loża VIP. Kim wy kurwa jesteście? – zapytała nieco podniesionym tonem.
Marcin nachylił się by wyjąć pistolet, ukryty w kaburze za nogawką. Wskazał najpierw na Adama.
To jest młody biznesmen. – Następnie wskazał na Emilę. – To jest wieczna imprezowiczka. – W końcu wskazał na siebie i odkładając pistolet na bordowy blat okrągłego stołu, zaglądał głęboko w oczy brunetki. Wyglądała na nieprzestraszoną, więc w myślach nazwał ją Nieustraszona. – Zgadnij kim ja mogę być.
Nejta położyła dłonie na muskularnym ramieniu Marcina i wyszeptała siląc się na seksowny i uwodzicielski ton:
Kimś z kim byłabym w stanie spędzić noc.
Wsunęła język do jego ucha, następnie je przygryzła. Zrzuciła czapkę z głowy blondyna i chwyciła mocno za jego włosy. Szarpnęła tak by ich usta mogły się odnaleźć, a języki połączyć.

15 komentarzy:

  1. Coraz więcej tych bohaterów, ale łączą się w jakoś calość, nie da się ukryć. Cóż, jestem cały czas rpzekonana. że Marcin jest ojcem Leosia, choć POli być nie może, bo siedział wteyd w więzieniu. Tę Natalię to chyba bym polubiła, gdyby nie końcówka, serio myślałam, że może się nie skusi. Ale widać, że leci na Cinka, ku jej zgubie, ech. CO do ploprzednich rozdziałow, nie spodziewałam się, że T. okaze się poolicjantem, byłam prawie pewna, że chce okraść Szymona albo coś. Zaskoczyleś mnie mocno. Co do środkowego rozdziału - Nie rozumiem zupełnie Emili, no i Janka właściwie też, że pozwala jej robić, co tylko żywnnie jej się podoba, aż dziwne,że nie śpi z jego bratem... Zastanawia mnie, co się stało z ich dzieckiem i czemu Emila jakby w kogóle tego nie przeżywała. No chyba że kluczowe jest własnie to słowo "jakby". Hm... Nie mogę komentować na bieżaco wszytskich rozdziąłow, bo tak często je dodajesz, że aż trudno w to uwierzyć, wszytsko piszesz na bieżaco? Dzis komentuję na kompie, wiec pokazę Ci, z czym m.in. masz problem. Czasem dajesz tak długie zdania, że nie sposób sie połapać, np - "Ubrania mógł więc przechowywać w torbie sportowej, gdyż nie miał ich za wiele, jadać w restauracji, a prać u jakiś znajomych, jeszcze najlepiej gdyby to ktoś ze znajomych go w tym wyręczył, bo Cinek nie potrafił uruchomić pralki, szczerze to się nawet trochę bał tego urządzenia, bo jak się zaczynało kręcić, to jemu też się wtedy w głowie kręciło i zbierało na mdłości, a bał się odejść choćby na krok, bo kiedyś w domu jak robił pranie, jako mały, sześcioletni chłopiec i tak odszedł od pralki wirnikowej, to ta zalała całą łazienkę, a ojciec mu wtedy tak dopierdolił, że trzy dni nie chodził do szkoły, by nauczycielka nie nabrała żadnych podejrzeń." Please, rozdziel je na KILKA zdań!

    OdpowiedzUsuń
  2. Emila widzę ostro imprezuje i o ile alkohol nawet trawę bym zrozumiała o tyle całą reszte to już nie. Jestem ciekawa czy Janek wie, że ona ćpa, bo coś mi się nie wydaje, że by to pochwalał, a wręcz przeciwnie.
    No i pojawia się nam Nejta dość interesująca postać, ale na razie tak naprawdę mało o niej wiemy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedna z moich ulubionych postaci- Nejta. :) Oby jej było jak najwięcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. psst... królowa narkotyków to heroina, nie kokaina

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba polubię panią Nawrocką, kobieta nie miała łatwego życia, sama wychowywała Roberta i można powiedzieć, że jej nawet całkiem dobrze wyszło. Bo przecież nie można winić jej, za to, że syn za często zagląda do butelki. Przez całe życie przeszła sama, bez mężczyzny u boku, ona chciała faceta, który by wspierał i pomagał, a nie darmozjada, któremu trzeba podać piwko jak siedzi przed telewizorem. Wydaje mi się, że Marcin ją podziwia i chciałby, żeby jego matka też taka była. Ale niestety pani Stefaniak jest przeciwieństwem pani Nawrockiej, po prostu inny charakter, nie była na tyle silna, żeby po śmierci męża zostać sama z dziećmi i tak uwikłała się w związek z Heńkiem darmozjadem. Pani Nawrocka natomiast miała na tyle siły i odwagi, żeby samej stawić czoła życiu, była rozsądna, można powiedzieć, że poswięciła się dla dobra swojego syna, a Zofia to raczej poświęciła Marcina i Emi z chęci ułożenia sobie życia.
    Ha ha, tak, też jestem zdania, że Marcin nie powinien ani gotować, ani prać w pralce, bo albo pożar, albo powódź murowane.
    Marcin ma dużo fajnych wspomnień z dzieciństwa, związanych zwłaszcza z Robertem i spirytusem podkradanym Heńkowi, przynajmniej do jednego ojczym mu się przydał.
    Może nie powinnam się śmiać, ale miałam zaciesz, jak sobie wyobraziłam sześcioletniego, szczerbatego chłopca, który opowiada kolegom w szkole o śmierci ojca, "zdaza się", to dosyć smutne i przygnębiające, ale tak naprawdę nie dziwię się, że Marcin nie rozpaczał po jego śmierci, bo jak płakać po kimś, kto leje dziecko do tego stopnia, że przez 3 dni nie może pójść do szkoły, bo pralki nie dopilnowało i woda się wylała.
    Coś mi sie przypomniało, nie wiem czy dobrze, czy przypadkiem nie zmyślam, ale wydaje mi się, że we wcześniejszej wersji była wzmianka, że Robert Nawrocki jest bratem przyrodnim Harskiego, a to by znaczyło, ze ojciec Robiego był bardzo blisko.
    No i pojawiła się wreszcie Natalia, nie powiem, żeby wcześniej była moją ulubienicą, ale może jeszcze zmienię zdanie na jej temat, czas pokaże. Jak na razie niczym nowym mnie nie zaskoczyła, no chyba, że tym, że nie chciała, żeby Marcin za nią płacił, ale to na plus, dzięki temu zainteresowała sobą Cinka i chyba o to jej chodziło.
    To się Marcin zdziwił, jak nowa znajoma chciała mu nieco przybliżyć bywalców klubu, no i oczywiście, kogo wskazała, jako wielką osobistość, Emi i jej przybocznego Adasia. Biedaczek zakrztusił sie piwem, jak usłyszał w jakich drogich kieckach chadza jego własna siostra, chyba nie spodziewał się, że Emilce tak dobrze się powodzi.
    Rozśmieszyła mnie końcówka, jak Nejta zapytała kim oni wszyscy są, Marcinek zgrabnie przedstawił ich, młody biznesmen, wieczna imprezowiczka i Cinuś, no właśnie kim on jest? Dla Nieustraszonej Nejty facetem, z którym chce spędzić noc. Marcinowi udał się wieczór, napił się kawki u pani Nawrockiej, powspominał z nią, ma już mieszkanie, spotkał się z dawno niewidzianą siostrą i na koniec wisienka na torcie, szykuje mu się upojna noc w ramionach Nejty.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oo, mieszkanko znalazł. :) Przynajmniej nie będzie siedział przyjacielowi na głowie. Trochę rozbawiło mnie to z pralką... kurcze no, nauczyć się obsługiwać pralkę to nic trudnego. Hahaha, może to ta jego trauma z dzieciństwa tak działa... nie no, a tak serio, to nie rozumiem, jak można zbić małe dziecko, za takie coś. Przecież logiczne, że jak był taki mały, to nie umiał obsługiwać pralki dobrze i mógł coś źle zrobić. Nie zazdroszczę mu takiego tatulka. Chyba nawet lepiej dla Marcina, gdy ojciec umarł... chociaż jak widać Heniek to też dobry wybór nie był. Szkoda,ze Marcin nie miał takiej matki jak pani Nawrocka.
    Hahaha, Natalia idealnie do niego pasuje. Ale kurcze... serio już ich pierwsze spotkanie ma się skończyć łóżkiem? Śmiałabym się, jakby się okazało, że ona tak go kusi, bo sobie jaja z niego robi. To by w sumie było całkiem zabawne. On by się nakręcił, a tu niiii maaa!
    Nie spodziewałam się, że Em pali takie świństwa. hahah, w poprzedniej części nic nie wskazywało na to, że ma takie upodobania. Ciekawe, czy jej mężulek wie. Pewnie jej teściowie jeszcze bardziej by ją za to znienawidzili. ;d

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie, że Marcin znalazł mieszkanko. Ciekawi mnie czy będzie coś więcej między nim a Natalką. Emila mnie zaskoczyła z tą trawką. Nie spodziewałam się, że ona pali. Ciekawe jakby zareagował na to jej mąż.

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro Marcin ma już swoje mieszkanko, spokojnie mógłby zaprosić Nejtę i trochę się zabawić. Widać, że laska na niego leci i ma ochotę, a Cinek pewnie z tego skorzysta. Chyba że to tylko narkotyki tak zachęcająco na nią podziałały. HEHEH typowe! Bardzo fajna dziewczyna, choć osobiście jestem antynarkotykowa i nie znoszę ćpunów. Nejta natomiast wzbudza we mnie pozytywne emocje i w sumie nic dziwnego, że ciągnie ją do Marcina. Hehe :D
    Może to dziwnie zabrzmi, ale lubię Marcina. Znaczy zaczynam chłopaka naprawdę lubić. Miał swoje upadki, ale teraz chyba powolutku wychodzi na prostą. Powolutku. Dzieciństwo miał dosyć ciekawe, choć bolesne. Był małych chłopcem, kiedy jego ojciec zginął na służbie, a matka znalazła nowego dla nich tatę., ale poradził sobie. Stoczył się, ale żyje.

    Za to Emilia to naprawdę… Brak mi słów. Ćpunka, która na bank zdradza męża z jego bratem. Na bank. Jestem o tym przekonana i za to jej nienawidzę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz, co? Ja naprawdę lubię Marcina. Tak, za całokształt. On jest taką mega pozytywna postacią, że nawet czytając te jego wspominki z dzieciństwa, kiedy to zostawił pralkę bez opieki powodując powódź, to ja miałam dziwny uśmiech an twarzy. Chociaż może nie powinnam, bo w końcu potem mu się biedaczkowi za to oberwało :/
    Natalka... Widać, że dziewczyna lubi się zabawić tylko jeszcze nie do końca wiem, czy nie chce po prostu wpasować się w towarzystwo, chociaż kto by nie chciał? I prawdę powiedziawszy ja ten fragment o piciu a potem o trawce i narkotykach to czytałam z przymrużeniem oka, bo dla mnie to takie trochę sztuczne jest. Nie chodzi o to, jak jest napisane, tylko ogólnie o takie zachowanie. Takie dziecinne. Jakby udawali nie wiadomo, kogo :/ Po prostu dla mnie to taki zwykły szpan, od co. Zwłaszcza w wykonaniu Emilki, bo jak już wcześniej wspomniałam, nie przepadam za nią. A poza tym skoro tak za braciszkiem się stęskniła, to czemu go w pace nie odwiedziła? Ona nawet nie wiedziała, że on wyszedł i pewnie gdyby jej Janek nie uświadomił, albo Cinek sam się przypomniał, to dalej by nie wiedziała :/
    Dobra, lecę do kolejnego :D Podziwiaj mnie, moje zaległości się zmniejszają!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć! Wróciłam :D

    Muszę podzielić komentarz na dwie części, bo jest za długi. Nie złość się :D

    Zacznę od tego, że strasznie nie lubię taki dłuuugich monologów na początku rozdziału. Może dlatego ten rozdział czytałam bite dwa dni – serio, aż tyle mi to zajęło. Kiedy są wypowiedzi to jakoś te wtrącania narracyjne zupełnie inaczej wyglądają, a tutaj się męczyłam czytając rozdział, ale nie martw się Tysiu, to nie Twoja wina. Ja po prostu już tak mam, że jak jest bardzo długi monolog to czytanie idzie mi jak krew z nosa.
    Pani Nawrocka – podoba mi się taki opis jej postaci. Ewidentnie widać, że kobieta nie miała łatwo w życiu ale mimo to nie szukała pocieszenia w ramionach mężczyzn, nie szukała byle kogo do towarzystwa tylko starała się stworzyć normalny dom dla swojego dziecka. Ja zawsze podziwiałam takie matki, które mimo wszystko, poświęcają się i starają dla swoich dzieci i rezygnują z życia prywatnego oraz uczuciowego. Jej podejście jest wręcz nietuzinkowe i zasługuje na medal. Z pewnością nie raz czuła się samotna i brakowało jej bliskiej osoby, ale wiedziała dlaczego to robi, dlaczego skazuje siebie na bycie samotną matką bez żadnego mężczyzny u boku, a wszystko dlatego że na celu miała głównie dobro swojego synka. Bo po co jej facet, który nie będzie dla niej wsparciem? To chyba lepiej zostać samemu.
    Fajne są takie wspomnienia z przeszłości, kiedy było się jeszcze młodym i robiło wiele rzeczy. Myślę, że każdy ma jakieś wspomnienia ze swoich pierwszych większych pijackich libacji, jakieś miejsca, w które często chodziło się wypić kielicha, posiedzieć, pogadać, może zapalić coś nie do końca legalnego. Tak, z perspektywy czasu takie wspomnienia są naprawdę fajne, o ile są dobre i w przeszłości nie wydarzyło się nic przykrego lub tragicznego.
    Już po tytule rozdziału domyśliłam się, że zapewne będzie chodziło o jakiś klub xD – Migotka jasnowidz pozdrawia ^^ I kolejna bomba :D Wiedziałam, że będzie Nati :P Tzn tak naprawdę sądziłam, że Cinek przy barze spotka jakiegoś gangstera z którym ma na pieńku, a gdzieś na parkiecie będzie Nejti, ale podejrzewałam że gdzieś tutaj pojawi się i ona. Pamiętam, że w pierwszej wersji Otchłani bardzo ją polubiłam i mam nadzieję, że tutaj też nie zrazi mnie do siebie. Kurczę, chyba Cię zlinczuję. Przez to czytanie o klubie sama mam ochotę wybrać się na imprezę, a nie mogę bo mnie noc pisania prac kontrolnych czeka. Grrr...

    OdpowiedzUsuń
  11. Część druga:
    O Boże, Joaśka. Jak mnie drażni ta piosenka. Ogólnie nie przepadam za disco polo (ale ze względu na to, że mam w domu miłośnika tejże muzyki) jednak znam kilka kawałków i właśnie ta piosenka doprowadzała mnie do szału. Sama nie wiem czemu, ale zawsze mnie irytowała i kiedyś nawet zwyzywałam biednego DJ-a na imprezie, że taki szajs puszcza. Chłop się na mnie obraził, ale zmienił repertuar xD. A wracając do tematu – loża, alkohol, muzyka, nadal chcę iść na imprezę.
    Zapomniałam dodać, że fajne powitanie miał Cinek z Emilią. Takie prawdziwe, takie jakiego oczekiwałabym od brata i siostry.
    No wiadomo skoro grube szychy w klubie to i musi być jakiś mocniejszy towar :) Nie pochwalam takiej formy zabawy, ale wiadomo – wszystko jest dla ludzi. W sumie nie wyobrażam sobie tej całej paczki, siedzącej grzecznie w loży przy soczku i papierosku, więc połączenie wódki z narkotykami idealnie mi tutaj pasuje. Szkoda tylko, że Emilia staje się taką imprezowiczką. Nadal mam wrażenie, że ona odreagowuje w ten sposób śmierć syna i dlatego tak bardzo ucieka od męża, domu i woli imprezy, koks oraz wódkę. Nie jest to zbyt dobre połączenie i obawiam się, że w jej przypadku nie skończy się dobrze.
    „Kimś z kim byłabym w stanie spędzić noc” hahaha :D Wiedziałam, że Nejti tak zareaguje. Od razu zorientowałam się, że nie jest dziewczynką, którą łatwo jest przestraszyć i zapewne lubi tych „niegrzecznych” chłopców. Nie wyobrażam jej sobie jednak w parze z Cinkiem. Jedna noc – okej, jakoś bym przebolała, ale gdyby zostali parą, chociaż na krótki czas nie byłabym zadowolona. Nejti od razu sprawia wrażenie takiej dziewczyny, która mogłaby bez strachu i mrugnięcia okiem wejść w świat gangsterski, a Anna pochodzi znowu z takiego dobrego domu, nowobogacka i wgl. Tak, zdecydowanie wolę zestawienie Anna-Cinek niż Nejti-Cinek.
    Dobra śmigam pisać moje pierdołki i w poniedziałek postaram się wrócić do Ciebie aby nadrobić resztę.
    Pozdrawiam!
    P.S Ten komentarz zajął całą stronę w OpenOffice xD Się rozpisałam :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Trafił się rozdział, w którym nie ma żadnych bulwersujących mnie zachowań i nie wiem co napisać xD To znaczy wiem, gruba impreza z narkotykami, ale jakoś mnie to specjalnie nie szokuje, Marcin obraca się w takim towarzystwie, że te dragi tam pasują. Ciekawa jestem czy Natalia pojawi się tutaj na dłużej. Sądzę, że ona Marcinowi jakoś specjalnie do gustu nie przypadła, raczej się z nią bawił, żeby po prostu nie siedzieć samemu. To raczej Nati na niego leci. Marcin ją chyba traktuje jako sztukę do zaliczenia. Choć sądzę, że on tak ogólnie nie uznaje stałych związków :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Przydałoby się jakieś drzewko genealogiczne, lub coś w tym stylu;) sporo tych bohaterów, ale fajnie, że się ze sobą łaczą i przeplatają, to na pewno ułatwi mi ich ogarnięcie.
    hmmm Nejta ..jakoś póki co nie przypadła mi do gustu, nie wiem nawet dlaczego..
    Dla Cinka to chyba raczej panienka na jedną noc..

    www.swiatlocienn.blog.pl
    zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  14. Emilia jak imprezowała tak imprezuje nic się nie zmieniła od poprzedniej wersji choć moze jednak.
    Co do Marcinka to przykro mi się zrobiło, że miał takie zepsute dzieciństwo chujowego ojca ale nie jest mi przykro, że ten ojciec zginął. O jednego śmiecia mniej :) jak zaczynałam czytać miejskie to tak strasznie liczyłam na to, że Cinek bd z Nejtą ale niestety napalił sie na Ankę choć chyba mi to juz nie przeszkadza i nawet się cieszę.
    Ja nadal nie mogę pojąć tego dlaczego tak bardzo pokochałam Cinka, przecież on ani jakiś pomocny, specjalnie uroczy, słodki czy jakiś troszczący sie o innych a ja i tak go kocham i czekam aż po mnie kiedys przyjedzie. :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Okej jestem z powrotem na chwilę :D
    Początek bardzo spoko się zapowiadał, Marcin coś tam opowiadał, wciągał w jego dylematy, jego życie. A odnośnie tego jego życia. Nie spodobało mi się to, jak chłopaka zjechał za barem (w myślach). Nadziany niby dzieciak który dorabia i nie wie co to życie. On może wie? Dowiedział się tego po tym, jak wpieprzyli go do paki? To sie kurde nazywa życie!
    Ani Marcin nie wie nic o tamtym barmanie, ani barman o nim, więc nie powinien go oceniać, bo może być to chłopak, który też nie miał łatwo. A jednak Marcin miał pod górkę tylko i wyłącznie z własnej głupoty i niedorobienia mózgowego.
    Nie żebym była jakaś zła, ale tak czekam na moment, aż któreś z tego cudownego ,,gangu" przedawkuje xD Będzie fun ^^

    OdpowiedzUsuń