NATALIA
GÓRAL
Marcin
dostał tak zwany cynk od matki Roberta, że jest mieszkanie do
wynajęcia w okolicy, w której i ona od niedawna mieszka. Marcin
pamiętał jak pani Nawrocka się przeprowadzała. To było zaraz po
tym jak Robert zaczął pracę na budowie, był ledwie po technikum.
Po prostu dzięki jego pracy było ich stać odłożyć na kaucję –
taki haracz zbierany od administracji i właścicieli, na wypadek
jakby potem delikwent zadłużył się w czynszu, by nie byli stratni
pokrywając jego zadłużenie, a jeszcze wzbogacili się na ściąganiu
od niego tego co im należne, najlepiej wraz z odsetkami. Tak kręcił
się ten świat, obrotów pieniądza, które miały na celu dawać
bogatym i jeszcze odejmować biednym.
Cinek
w ten oto sposób znalazł się w domu pani Nawrockiej, gdzie
oczekiwał na właściciela. Dysputował z nią na temat bezrobocia,
otwierania galerii handlowych, których swoją drogą aż tyle nie
trzeba było w tak małym mieście, oraz o zarobkach, które jeśli
wykraczały ponad najniższą krajową, to była to stawka minimalnie
powyżej, a zapierdalać na tak marną wypłatę trzeba było za
trzech. Być może to był jeden z powodów, przez który Marcin nie
cieszył się, że już niedługo idzie do pracy i przez co wielu
młodych pracowało na czarno, na lewo, albo w ogóle jeszcze
bardziej nielegalnie. Tacy młodzi nie chcą dużo od świata, im nie
chodzi o to by jeździć najnowszym Ferrari, ale by mieć na
rachunki, dobre jedzenie, modny ciuch i wyjście od czasu do czasu z
dziewczyną lub rodziną. Zarabiając nieco powyżej tysiąca
złotych, nie byłoby ich na to wszystko stać. Właściwie to ledwie
na egzystencje byłoby ich stać i nie ma co się oszukiwać, że w
Polsce przeżyć za najniższą krajową, to jest sztuka. Pani
Nawrockiej się to udawało, nie tylko teraz, a przez całe życie.
Utrzymywała siebie i syna, na którego nie otrzymywała alimentów.
Marcin nie raz się zastanawiał czy Robert w ogóle wie, kto jest
jego ojcem, ale nigdy o to nie pytał, bo Rocki zbywał go, gdy tylko
wstępował na tak grząski grunt.
Marcin
oczekując na przybycie pana z administracji, który opiekował się
mieszkaniami w tej kamienicy, jak i kilku pobliskich, zajadał
serniczek i popijał go gorzką kawą. Uwielbiał tak – jeść
słodkie i mdłe, a zapijać goryczą. Zawsze mu się to kojarzyło
ze spirytusem, rozrobionym z wodą, który podkradał Heńkowi i
pijał go wraz z Robertem w piwnicy, albo opalając się na dachu
drwalnika. Popijali go wtedy przesłodzoną herbatą, albo zagryzali
wypiekami Roberta matki, od czasu do czasu, zazwyczaj po świętach,
albo gdy któryś z nich miał urodziny, istniała też możliwość
zagryzania mandarynkami albo czekoladą. W powszednie dni zazwyczaj
nie mieli takich rarytasów, więc musieli zadowolić się herbatką.
Pomimo tego jakoś przeżyli, żyli do dziś i nie klęli na los.
Starali sami stanąć na własnych nogach i przejść przez to życie.
Każdy z nich wybrał inną drogę. Robi po ukończeniu szkoły,
pracował od ośmiu do dwunastu godzin, dodatkowo chodząc też na
fuchy wykończeniowe u znajomych matki i sąsiadów, którzy polecali
go dalej. Tak odłożył pewną sumę pieniędzy, założył firmę,
natrzaskał lewych obrotów by móc wykazać zdolność kredytową i
w ten sposób zdobyć pieniądze na założenie własnego biznesu,
potem był kolejny kredyt, jeszcze jeden i w ten sposób będzie
stratny około dwóch tysięcy, co miesiąc i to przez dwadzieścia
lat. Marcin poszedł zupełnie inną drogą, nie dążył do
stabilizacji, lubił łatwe pieniądze, chętne dziewczyny i szybkie
samochody. Nigdy nie był wytrwały, solidny, ani konsekwentny w
dążeniu do dalekiego celu, dlatego koncentrował się na tych
bliższych, jednodniowych, czyli na zarobić, przepić, zaliczyć,
usnąć, obudzić się, zarobić, stracić, potańczyć, zaliczyć...
i jakoś tak to się kręciło, zawsze dopóki go nie zawinęli. Choć
i w życiu blondyna bywały próby ustatkowania się, jedna taka
wyszła mu bokiem na tyle, iż sam wątpił, że kiedykolwiek zechce
powtórki z rozrywki.
W
końcu przybył właściciel. Starszy, gruby pan z wąsem. Marcin od
razu pomyślał, że jego siostrze – Emili, na widok tego
właściciela byłoby niedobrze. Pani Nawrocka, pomimo tego, że całe
życie ciężko i fizycznie pracowała, to była zadbaną kobietą,
lubiącą się umalować, ubrać, pomalować paznokcie. Cinek
pamiętał jak wszyscy koledzy zazdrościli Robertowi, że ma tak
młodą i wesołą matkę. Najbardziej jednak zazdrościli mu tego,
że jego matka nie szukała miłości, nie poświęcała własnego
syna dla coraz to nowszych związków i to jej pierworodny i jedyny
synek był dla niej najważniejszy. Choć kiedyś, gdy Robert już
był dorosły i siedzieli u niej z Marcinem na domowych pyzach
drożdżowych, przyznała, że nieraz chciała ułożyć sobie życie,
ale po prostu nie miała szczęścia do mężczyzn. Ona szukała
takiego, który będzie w miarę ogarnięty i będzie potrafił
zasilić jej budżet, oraz jakoś pomoże w domu, a nie kuli u nogi,
która usiądzie przed telewizorem, z piwem w łapie. Z racji różnicy
poglądów pani Nawrocka, często krytykowała matkę Cinka, choć
nigdy nie robiła tego na głos, ani przy chłopcu. Po prostu nie
rozumiała jak po śmierci męża, kobieta mogła związać się z
kimś takim jak Heniek. Marcin jednak uważał, że ani jego ojciec,
ani Henryk nie byli dobrymi ludźmi, godnymi jego rodzicielki. Ten
pierwszy co prawda pracował, był policjantem, ale był też despotą
i tyranem, drugi natomiast nikogo nie tyranizował, bo w chwilach
trzeźwości zajęty był tym, by z nią – trzeźwością –
skończyć. Najbardziej jednak Henrykowi jego pasierb zarzucał, nie
pociąg do alkoholu, a to, że mężczyzna nie szanował i nie
akceptował dzieci z pierwszego związku swojej żony. Podobało mu
się, że Emila i Marcin mają rentę po ojcu mundurowym, który
poległ na służbie, ale już ubieranie ich, karmienie i patrzenie
na nich, ani trochę nie przypadało mu do gustu. Okazywał to niemal
na każdym kroku, a jego żona uważała, że kiedyś mu minie, że w
końcu się przyzwyczai, i że jakoś się wszyscy zaakceptują. Taki
dzień nigdy nie nadszedł, bo Marcin mając dość ojczyma spakował
się i wyprowadził do innego miasta, a Emila już wcześniej
wynajęła z Jankiem pokój u znajomej babcinki, w zamian za pomoc w
zakupach, podawanie leków, prowadzenie do lekarza, gotowanie i
ogarnianie mieszkania. Dlaczego nie wprowadzili się wtedy do żadnego
z mieszkań, które rodzice Kucharskiego mieli na wynajem? Rodzice
Jana jeszcze wtedy nie byli tak wysoko postawieni. Oboje dorabiali za
granicą, na zmianę zjeżdżając do Polski, by zawsze któreś z
nich miało w opiece ich synów. Poza tym oni nigdy nie zaakceptowali
Emili w pełni, a na początku jej związku z Jaśkiem, robili
wszystko by ich rozdzielić, ale ciąża dziewiętnastolatki
przechyliła szalę i zaraz po przyjściu na świat Mateuszka,
państwo Kucharscy naciskali na ślub, najlepiej kościelny,
połączony ze chrztem małego. Młodzi z początku się nie
zgodzili, bo ostro się wtedy o coś pokłócili. Emila udała się z
chłopcem do domu samotnej matki, ale w końcu pogodziła się z
chłopakiem i zorganizowali wesele, a w prezencie dostali dwupokojowe
mieszkanie i drewnianą chatkę nad jeziorem. Potem Janek, będąc po
zawodówce, udał się na kursy przyuczający i zaczął pracować u
ojca, z czasem rodziciel mu zaufał i przepisał na niego kilka
udziałów, i w ten oto sposób znajdowali się w miejscu w jakim się
znajdowali.
Marcin
nie wiedział dlaczego Emila tak mocno zaprząta jego myśli, ale
zaraz po odwiedzeniu swojego nowego mieszkania, podpisaniu umowy i
zapłaceniu kaucji za wynajem, sięgnął po telefon i napisał jej
SMS-a, licząc na to, że ciągle będzie miała ten sam numer. Nie
przeliczył się, bo odpisała. Umówili się na wieczór, w jednym z
nowych klubów, ten nosił nazwę Explozja. Cinkowi przypadła ta
nazwa do gustu, więc nie wypytywał o nic więcej. Rozejrzał się
po swoich, choć nie do końca własnych, czterech kątach i ocenił
fachowym okiem, że bez remontu się nie obejdzie. Z drugiej strony
wiedział, że remont może zaczekać, gdyż on w domu bardzo mało
bywał, nawet w nim nie jadał, bo jakby nie patrzeć, to jego
zdolności kulinarne, nie tylko na to nie pozwalały, ale też
stwarzały zagrożenie dla wszystkich sąsiadów. Zadecydował więc,
że pierwsze co zrobi, to opłytkuję łazienkę, zamontuje
deszczownice, wstawi drzwi i kupi gruby, wygodny materac. Łóżko,
stelaże, kanapy, szafki, stoły – to wszystko było dla niego
zbędne, bo on w mieszkaniu tylko czasami podnosił ciężary, a poza
tym to się w nim jedynie kąpał i spał. Ubrania mógł więc
przechowywać w torbie sportowej, gdyż nie miał ich za wiele, jadać
w restauracji, a prać u jakiś znajomych, jeszcze najlepiej gdyby to
ktoś ze znajomych go w tym wyręczył, bo Cinek nie potrafił
uruchomić pralki, szczerze to się nawet trochę bał tego
urządzenia, bo jak się zaczynało kręcić, to jemu też się wtedy
w głowie kręciło i zbierało na mdłości, a bał się odejść
choćby na krok, bo kiedyś w domu jak robił pranie, jako mały,
sześcioletni chłopiec i tak odszedł od pralki wirnikowej, to ta
zalała całą łazienkę, a ojciec mu wtedy tak dopierdolił, że
trzy dni nie chodził do szkoły, by nauczycielka nie nabrała
żadnych podejrzeń. Niedługo potem ojciec zginął na służbie.
– Zdaza
się – mawiał wtedy szczerbaty Marcin, zupełnie bez żalu i łez
w oczach. – Był policjantem, psy sybko umielają, nawet sypciej
niż gangstesy – opowiadał niemiłosiernie sepleniąc. Opowiadał
to wszystkim, a przede wszystkim kumplom w szkole i tym na podwórku.
Marcin
nie chcąc dłużej rozmyślać o swoim nieudanym i nieszczęśliwym,
pełnym trosk dzieciństwie, zmienił bluzę z popielatej gładkiej,
na także popielatą, ale tym razem z żółtym napisem Chwdp na
przedzie. Z tyłu natomiast widniał napis w czarnym kolorze: Nie
widziałem, nie słyszałem, nie wiem. Marcin nie
przepadał za tą modą odnoszenia się do policji z nienawiścią,
ale bluzę przesłał mu przed laty do więzienia jego przyjaciel –
Piotrek, więc postanowił nosić co jest i nie wybrzydzać. Te kilka
lat temu koszulka była na niego luźna, dziś za sprawą przybrania
masy i zamieniania jej w mięśnie go opinała. Była znoszona i
nieco sprana, ale i tak ją uwielbiał, bo była wygodna.
Cinek
wziął dowód i nieco gotówki, nie zrezygnował też z pistoletu.
Ukrył go w kaburze zamocowanej nad kostką. Przykrył broń nogawką
i wyszedł z mieszkania. Musiał się napić, wytańczyć,
wyszaleć... po prostu wyluzować, bo po kopie jaki dostał
wczorajszego dnia od Anny, było mu to potrzebne. Przypominając
sobie do niej postanowił napisać SMS-a do Roberta, z prośbą by
dowiedział się czegoś o swoich sąsiadach – Kamińskich, bo
takie nazwisko wyczytał na furtce, gdy odprowadzał Anię pod dom.
Marcin
zmierzając do pobliskiego klubu na piechotę, zastanawiał się
jakim cudem to miasto tak opustoszało. Kiedyś widywał znajome
twarze co chwila, a teraz nawet obcych było niewiele. Młodzież już
nie okupowała bram i murków, dzieciaki nie bawiły się w
policjantów i złodziei, a matki nie wydzierały się przez otwarte
okna:
– No
cholera jasna, miałeś godzinę temu przyjść do domu!
Uśmiechnął
się do swoich wspomnień, do czasów, które zapewne nigdy już nie
wrócą i wszedł przez bramkę, a następnie przedarł się przez
parkiet wprost do baru. Przełożył daszek swojej czapki do tyłu i
zamówił podwójną wódkę razy osiem. W klubie sprzedawali w
kieliszkach, ćwierć setowych, tak więc podwójna to jedynie pół
szczeniaczka, a on miał bardzo mocną głowę.
– Jesteś
tu nowy – usłyszał od barmana.
– Tak
wyszło – odparł nieuprzejmym tonem, nie chcąc się otwierać
przed zupełnie obcym mu człowiekiem. Na dodatek wyglądającym na
jakiegoś studencika, co tylko zatrudnił się tutaj by dorobić do
kasy, którą dawali mu co miesiąc starzy. Marcin wiedział, że ten
barman nigdy nie zrozumiałby jego problemów, a nawet w nie nie
uwierzył. Tacy ludzie jak ten wyżelowany brunet naprzeciw niego, po
prostu nie znali życia, albo znali jedynie własne i to według
tamtejszych reali oceniali cały świat.
– Twoja
wódka. A dla ciebie Nati? – zapytał barman dziewczynę, która
dopiero co usiadła obok Cinka.
– To
samo co dla niego. – Wskazała ruchem głowy, a Marcin spojrzał na
nią i zaczął jej się uważnie przyglądać z lekkim, leniwym
uśmieszkiem.
– Nie
zamawiaj, podzielę się – zaproponował.
– Nie
lubię jak ktoś za mnie płaci – odpowiedziała, a on obserwował
jej pomalowane mocną, czerwoną szminką usta i mocne, czarne kreski
pod oczami jak i na powiekach.
– Szacun.
– Naprawdę Cinek uważał, że jeśli chodzi o kobiety to było
niespotykane zjawisko, by jakaś nie chciała aby facet za nią
płacił. Większość była łasa na kasę. – Tym bardziej się z
tobą podzielę, zasługujesz.
– Niech
ci będzie, ale potem stawiam ja. – Sięgnęła po dwa kieliszki i
przysunęła je bliżej siebie. Patrzyła na nie krzywiąc się.
Zawsze pierwszy niedobrze jej wchodził, więc miała obawy by ten
pierwszy wychylić. Dalej już jakoś szło, z każdym coraz łatwiej
i przyjemniej.
– Marcin
jestem. – Ponownie się do niej uśmiechnął.
Wyciągnęła
dłoń, więc Cinek ją uścisnął. Usłyszał od brunetki w
prostych jak druty włosach:
– Natalia,
ale mówią Nejta.
– Miło
poznać. Stypa tu trochę.
– Za
godzinę, maks dwie się rozkręci. Za twoje smutki. – Przybiła w
kieliszek chłopaka i wypiła bez popity do dna. Tak było jej
lepiej, bo jak popijała, to zawsze szybciej się upijała, a potem
było jej niedobrze i czuła jak sok podchodzi jej do gardła.
– To
za moje. – Poszedł w jej ślady, po czym pośpiesznie chwycił za
kolejny kieliszek. – To teraz za twoje! – krzyknął, by
przekrzyczeć coraz głośniejszą muzykę.
– To
za moje. – Nastała ponowna przybitka i do dna. – Tańczysz? –
zapytała.
– Raczej
nie – odpowiedział. – Raczej nie na trzeźwo – wyjaśnił
przychylając się bliżej niej, by mogła go usłyszeć.
– To
dwa na szybko i na parkiet – nie pytała, ona zadecydowała.
Ruszyli
więc do startu jakby usłyszeli gong. Szybkie dwa bez popity, gorycz
w ustach, żołądek odrzucający ciecz, zdławienie w sobie chęci
do wymiotów. Jeszcze szybsze chwycenie za dłonie i na środek
parkietu. Z tego całego pośpiechu Marcin nawet jej się dobrze nie
przyjrzał, a w tańcu też nie było okazji, bo światła jego
zdaniem napierdalały jak popierdolone.
Nasze
marzenia, plany i pragnienia
Wszystko
to jest dzisiaj właśnie do spełnienia
Weź
tylko z sobą, proszę dobry humor
A
wszystkie bariery dziś po prostu runą
Szkoda
dziś czasu, by chować się przy ścianie
Śmiało
ruszaj ciałem podejmij to wyzwanie
Wczuj
się w muzykę, nie musisz się napinać
I
baw się dzisiaj tak, by było co wspominać!
(tekst
pochodzi z piosenki: Joaśka – Tańcz)
W
pewnym momencie oboje poczuli się wyzwoleni. Marcin nawet na tyle by
złapać ją za tyłek, przyciągać do siebie, robić przyniżenia,
oraz ocierać się o nią stojąc tyłem. Miała seksowne uda, twarde
i mocne. Wywnioskował więc, że z pewnością coś trenowała, albo
nadal trenuje.
W
końcu zmęczeni tańcem ponownie podbili do baru. Przed nimi
postawiono dwa, zimne, gorzkie piwa. Marzenie każdego umierającego
z pragnienia. Wypili niczym na wyścigi, jednym duszkiem i do dna.
– Znasz
tu wszystkich!? – zakrzyknął.
– Prawie!
– odkrzyknęła. – O tę, tę, widzisz ją!?
Cinek
rozpoczął wodzenie wzrokiem za punktem, który pokazywała mu nowo
poznana brunetka, sądząc, że zobaczy jakąś sexbombę. Zawiódł
się, bo zamiast seksi dziuni w blond włosach i na
piętnastociocentymetrowych szpilkach, zobaczył całkiem znajomą
dziewczynę.
– Co
z nią? – dopytywał przychylając się do rozmówczyni z mocnym
makijażem. Jej granatowe, brokatowe cienie na powiekach go
oszałamiały i zdawały się niemal hipnotyzować, bo nie potrafił
od nich oderwać wzroku na dłużej niż kilka sekund.
– To
żona brata właściciela klubu. Zobacz jak się wszyscy z nią
witają. Nosi kiecki za kilka tysięcy.
– Za
ile? – Zakrztusił się piwem.
– Dobrze
słyszałeś.
– A
ten co przyszedł z nią to niby szef, ale mnie to się wydaje, że
on tylko widnieje jako właściciel, a ten klub to jakiś gangster w
garści trzyma. Ten tutaj to jednak zawsze z nią jest, jakby jej za
goryla robił. Dziś wyjątkowo przyszli sami. Zawsze przybywają tu
w większej ekipie.
– Za
goryla, powiadasz? Toż to chuderlak – skomentował znanego mu już
od bardzo dawna Adama Kucharskiego.
– Nie
jest taki najgorszy.
– Ze
mną nie ma równych.
– Gdybyś
jeszcze tylko miał broń jak on, to mogłabym się zakochać. –
Udała rozmarzoną i rozpływającą się pod wpływem tych marzeń.
– Nie
gadaj – zakpił blondyn i uśmiechnął się szeroko w stronę
Emili.
Wstał
by się z nią przywitać. Uścisnęli się ciepło i serdecznie
niczym prawdziwe rodzeństwo. Nawet pocałowali w policzki i
zmierzyli wzrokiem, z błyskiem łez w oczach.
– Kupę
lat – powiedziała farbowana brunetka i ponownie przyciągnęła
brata do siebie. – Cholernie tęskniłam.
– Ja
bardziej – wyszeptał wprost w jej szyje, przez co nieco połaskotał
ją lekkim, niemal niewidocznym, ale cholernie kłującym zarostem.
W
końcu odkleili się od siebie i Marcin trzymając siostrę pod bok
wskazał dłonią na Natalię.
– To
moja nowa kumpela, Nejta! – krzyknął.
– Nejta?!
– zdziwiła się ksywką dziewczyny Mila. – Dziwnie, ale fajnie.
Miło poznać nową zdobycz tego playboya. – Wyciągnęła dłoń w
kierunku Natali. – Nie musisz być zazdrosna, to nie mój mąż,
ani chłopak, ani nawet nie kochanek. Tylko, albo aż brat. – Po
uściśnięciu dłoni poklepała Cinka po klatce piersiowej i zaczęła
się rozglądać dookoła.
– Adam
ci zniknął – zorientował się blondyn.
– Pewnie
poszedł załatwić loże. Zorganizuje koks i spotkamy się na
parkiecie, co nie? – zapytała.
– Jasne,
jasne.
Cinek
pociągnął Nejtę za sobą, gdy z głośników popłynęła znana
nuta autorstwa Jamala, o tytule Policman. Zatańczyli,
natknęli się na Emilę i ruszyli we wskazanym przez nią kierunku.
W loży dla VIP-ów już czekała na nich schłodzona wódka,
szklanki, kieliszki, soki i napoje. Do koloru do wyboru. Na szczęście
dla palaczy była też popielniczka.
– Wyszedłeś
z paki i mnie nie odwiedziłeś, jesteś blee – poskarżyła się
moja Emi, którą Cinek zawsze nazywał Andzia. Jego zdaniem młodsza
siostrzyczka, nic, a nic się nie zmieniła, nadal była tak samo
kapryśna i lubiąca się zabawić, dokładnie tak samo jak
wcześniej. Wywnioskował to w chwili, gdy wyciągnęła ze stanika
samarkę naładowaną białym proszkiem.
– Emi,
to nie moja wina. Byłem zajęty. – Cinek przycisnął otwartą
dłoń do klatki piersiowej i uroczo ukłonił się w jej kierunku.
– Siedziałeś,
za co? – zainteresowała się Nati.
– Ej,
ej, ej! Ludziska – wtrącił Adam, który wcześniej był zajęty
opalaniem fifki. Podał rozpaloną Emi, by ta wykonała trzy buchy. –
Robimy kółeczko zapoznawcze – zakomunikował.
Marcin
wiedział o co Młodemu Harskiemu chodzi, więc ochoczo przejął
trawkę od Emili i sam wykonał trzy buchy, następnie przekazał
fifkę Natalii. Brunetka wiedziała do czego to służy i paliła już
wcześniej kilka razy w życiu, dlatego i ten raz nie sprawiał jej
kłopotów, choć zioło, którego kosztowała teraz było
mocniejsze, od tego, które paliła za czasów gimnazjum, gdy
wyrywała się z ostatniej lekcji, na wagary, na pobliski skwerek.
– To
ja jestem Adam – zaczął Harnaś. – To jest moja szwagierka...
– Bratowa
– poprawiła go Emila i przewróciła oczami. – Emila jestem, ale
my już się witałyśmy. To jest Adasiu Natalka, pseudonim Nejta.
Spóźniłeś się, bo gdy my się sobie przedstawiałyśmy, to ty
się gdzieś... teleportowałeś.
– To
naprawdę twój klub? – dopytywała brunetka Adama.
– Tak
jakby – odpowiedział puszczając do niej oczko i dzieląc biały
pył na stole, na cztery, równej długości tak zwane szczurki.
Natalia
z początku myślała, że to amfetamina, ale Emila szybko
sprowadziła ją na ziemie informując iż to królowa narkotyków,
czyli kokaina.
– Zaraz,
zaraz. Trawa, koks, loża VIP. Kim wy kurwa jesteście? – zapytała
nieco podniesionym tonem.
Marcin
nachylił się by wyjąć pistolet, ukryty w kaburze za nogawką.
Wskazał najpierw na Adama.
– To
jest młody biznesmen. – Następnie wskazał na Emilę. – To jest
wieczna imprezowiczka. – W końcu wskazał na siebie i odkładając
pistolet na bordowy blat okrągłego stołu, zaglądał głęboko w
oczy brunetki. Wyglądała na nieprzestraszoną, więc w myślach
nazwał ją Nieustraszona. – Zgadnij kim ja mogę być.
Nejta
położyła dłonie na muskularnym ramieniu Marcina i wyszeptała
siląc się na seksowny i uwodzicielski ton:
– Kimś
z kim byłabym w stanie spędzić noc.
Wsunęła
język do jego ucha, następnie je przygryzła. Zrzuciła czapkę z
głowy blondyna i chwyciła mocno za jego włosy. Szarpnęła tak by
ich usta mogły się odnaleźć, a języki połączyć.
Coraz więcej tych bohaterów, ale łączą się w jakoś calość, nie da się ukryć. Cóż, jestem cały czas rpzekonana. że Marcin jest ojcem Leosia, choć POli być nie może, bo siedział wteyd w więzieniu. Tę Natalię to chyba bym polubiła, gdyby nie końcówka, serio myślałam, że może się nie skusi. Ale widać, że leci na Cinka, ku jej zgubie, ech. CO do ploprzednich rozdziałow, nie spodziewałam się, że T. okaze się poolicjantem, byłam prawie pewna, że chce okraść Szymona albo coś. Zaskoczyleś mnie mocno. Co do środkowego rozdziału - Nie rozumiem zupełnie Emili, no i Janka właściwie też, że pozwala jej robić, co tylko żywnnie jej się podoba, aż dziwne,że nie śpi z jego bratem... Zastanawia mnie, co się stało z ich dzieckiem i czemu Emila jakby w kogóle tego nie przeżywała. No chyba że kluczowe jest własnie to słowo "jakby". Hm... Nie mogę komentować na bieżaco wszytskich rozdziąłow, bo tak często je dodajesz, że aż trudno w to uwierzyć, wszytsko piszesz na bieżaco? Dzis komentuję na kompie, wiec pokazę Ci, z czym m.in. masz problem. Czasem dajesz tak długie zdania, że nie sposób sie połapać, np - "Ubrania mógł więc przechowywać w torbie sportowej, gdyż nie miał ich za wiele, jadać w restauracji, a prać u jakiś znajomych, jeszcze najlepiej gdyby to ktoś ze znajomych go w tym wyręczył, bo Cinek nie potrafił uruchomić pralki, szczerze to się nawet trochę bał tego urządzenia, bo jak się zaczynało kręcić, to jemu też się wtedy w głowie kręciło i zbierało na mdłości, a bał się odejść choćby na krok, bo kiedyś w domu jak robił pranie, jako mały, sześcioletni chłopiec i tak odszedł od pralki wirnikowej, to ta zalała całą łazienkę, a ojciec mu wtedy tak dopierdolił, że trzy dni nie chodził do szkoły, by nauczycielka nie nabrała żadnych podejrzeń." Please, rozdziel je na KILKA zdań!
OdpowiedzUsuńEmila widzę ostro imprezuje i o ile alkohol nawet trawę bym zrozumiała o tyle całą reszte to już nie. Jestem ciekawa czy Janek wie, że ona ćpa, bo coś mi się nie wydaje, że by to pochwalał, a wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńNo i pojawia się nam Nejta dość interesująca postać, ale na razie tak naprawdę mało o niej wiemy.
Jedna z moich ulubionych postaci- Nejta. :) Oby jej było jak najwięcej.
OdpowiedzUsuńpsst... królowa narkotyków to heroina, nie kokaina
OdpowiedzUsuńChyba polubię panią Nawrocką, kobieta nie miała łatwego życia, sama wychowywała Roberta i można powiedzieć, że jej nawet całkiem dobrze wyszło. Bo przecież nie można winić jej, za to, że syn za często zagląda do butelki. Przez całe życie przeszła sama, bez mężczyzny u boku, ona chciała faceta, który by wspierał i pomagał, a nie darmozjada, któremu trzeba podać piwko jak siedzi przed telewizorem. Wydaje mi się, że Marcin ją podziwia i chciałby, żeby jego matka też taka była. Ale niestety pani Stefaniak jest przeciwieństwem pani Nawrockiej, po prostu inny charakter, nie była na tyle silna, żeby po śmierci męża zostać sama z dziećmi i tak uwikłała się w związek z Heńkiem darmozjadem. Pani Nawrocka natomiast miała na tyle siły i odwagi, żeby samej stawić czoła życiu, była rozsądna, można powiedzieć, że poswięciła się dla dobra swojego syna, a Zofia to raczej poświęciła Marcina i Emi z chęci ułożenia sobie życia.
OdpowiedzUsuńHa ha, tak, też jestem zdania, że Marcin nie powinien ani gotować, ani prać w pralce, bo albo pożar, albo powódź murowane.
Marcin ma dużo fajnych wspomnień z dzieciństwa, związanych zwłaszcza z Robertem i spirytusem podkradanym Heńkowi, przynajmniej do jednego ojczym mu się przydał.
Może nie powinnam się śmiać, ale miałam zaciesz, jak sobie wyobraziłam sześcioletniego, szczerbatego chłopca, który opowiada kolegom w szkole o śmierci ojca, "zdaza się", to dosyć smutne i przygnębiające, ale tak naprawdę nie dziwię się, że Marcin nie rozpaczał po jego śmierci, bo jak płakać po kimś, kto leje dziecko do tego stopnia, że przez 3 dni nie może pójść do szkoły, bo pralki nie dopilnowało i woda się wylała.
Coś mi sie przypomniało, nie wiem czy dobrze, czy przypadkiem nie zmyślam, ale wydaje mi się, że we wcześniejszej wersji była wzmianka, że Robert Nawrocki jest bratem przyrodnim Harskiego, a to by znaczyło, ze ojciec Robiego był bardzo blisko.
No i pojawiła się wreszcie Natalia, nie powiem, żeby wcześniej była moją ulubienicą, ale może jeszcze zmienię zdanie na jej temat, czas pokaże. Jak na razie niczym nowym mnie nie zaskoczyła, no chyba, że tym, że nie chciała, żeby Marcin za nią płacił, ale to na plus, dzięki temu zainteresowała sobą Cinka i chyba o to jej chodziło.
To się Marcin zdziwił, jak nowa znajoma chciała mu nieco przybliżyć bywalców klubu, no i oczywiście, kogo wskazała, jako wielką osobistość, Emi i jej przybocznego Adasia. Biedaczek zakrztusił sie piwem, jak usłyszał w jakich drogich kieckach chadza jego własna siostra, chyba nie spodziewał się, że Emilce tak dobrze się powodzi.
Rozśmieszyła mnie końcówka, jak Nejta zapytała kim oni wszyscy są, Marcinek zgrabnie przedstawił ich, młody biznesmen, wieczna imprezowiczka i Cinuś, no właśnie kim on jest? Dla Nieustraszonej Nejty facetem, z którym chce spędzić noc. Marcinowi udał się wieczór, napił się kawki u pani Nawrockiej, powspominał z nią, ma już mieszkanie, spotkał się z dawno niewidzianą siostrą i na koniec wisienka na torcie, szykuje mu się upojna noc w ramionach Nejty.
Oo, mieszkanko znalazł. :) Przynajmniej nie będzie siedział przyjacielowi na głowie. Trochę rozbawiło mnie to z pralką... kurcze no, nauczyć się obsługiwać pralkę to nic trudnego. Hahaha, może to ta jego trauma z dzieciństwa tak działa... nie no, a tak serio, to nie rozumiem, jak można zbić małe dziecko, za takie coś. Przecież logiczne, że jak był taki mały, to nie umiał obsługiwać pralki dobrze i mógł coś źle zrobić. Nie zazdroszczę mu takiego tatulka. Chyba nawet lepiej dla Marcina, gdy ojciec umarł... chociaż jak widać Heniek to też dobry wybór nie był. Szkoda,ze Marcin nie miał takiej matki jak pani Nawrocka.
OdpowiedzUsuńHahaha, Natalia idealnie do niego pasuje. Ale kurcze... serio już ich pierwsze spotkanie ma się skończyć łóżkiem? Śmiałabym się, jakby się okazało, że ona tak go kusi, bo sobie jaja z niego robi. To by w sumie było całkiem zabawne. On by się nakręcił, a tu niiii maaa!
Nie spodziewałam się, że Em pali takie świństwa. hahah, w poprzedniej części nic nie wskazywało na to, że ma takie upodobania. Ciekawe, czy jej mężulek wie. Pewnie jej teściowie jeszcze bardziej by ją za to znienawidzili. ;d
Fajnie, że Marcin znalazł mieszkanko. Ciekawi mnie czy będzie coś więcej między nim a Natalką. Emila mnie zaskoczyła z tą trawką. Nie spodziewałam się, że ona pali. Ciekawe jakby zareagował na to jej mąż.
OdpowiedzUsuńSkoro Marcin ma już swoje mieszkanko, spokojnie mógłby zaprosić Nejtę i trochę się zabawić. Widać, że laska na niego leci i ma ochotę, a Cinek pewnie z tego skorzysta. Chyba że to tylko narkotyki tak zachęcająco na nią podziałały. HEHEH typowe! Bardzo fajna dziewczyna, choć osobiście jestem antynarkotykowa i nie znoszę ćpunów. Nejta natomiast wzbudza we mnie pozytywne emocje i w sumie nic dziwnego, że ciągnie ją do Marcina. Hehe :D
OdpowiedzUsuńMoże to dziwnie zabrzmi, ale lubię Marcina. Znaczy zaczynam chłopaka naprawdę lubić. Miał swoje upadki, ale teraz chyba powolutku wychodzi na prostą. Powolutku. Dzieciństwo miał dosyć ciekawe, choć bolesne. Był małych chłopcem, kiedy jego ojciec zginął na służbie, a matka znalazła nowego dla nich tatę., ale poradził sobie. Stoczył się, ale żyje.
Za to Emilia to naprawdę… Brak mi słów. Ćpunka, która na bank zdradza męża z jego bratem. Na bank. Jestem o tym przekonana i za to jej nienawidzę.
Wiesz, co? Ja naprawdę lubię Marcina. Tak, za całokształt. On jest taką mega pozytywna postacią, że nawet czytając te jego wspominki z dzieciństwa, kiedy to zostawił pralkę bez opieki powodując powódź, to ja miałam dziwny uśmiech an twarzy. Chociaż może nie powinnam, bo w końcu potem mu się biedaczkowi za to oberwało :/
OdpowiedzUsuńNatalka... Widać, że dziewczyna lubi się zabawić tylko jeszcze nie do końca wiem, czy nie chce po prostu wpasować się w towarzystwo, chociaż kto by nie chciał? I prawdę powiedziawszy ja ten fragment o piciu a potem o trawce i narkotykach to czytałam z przymrużeniem oka, bo dla mnie to takie trochę sztuczne jest. Nie chodzi o to, jak jest napisane, tylko ogólnie o takie zachowanie. Takie dziecinne. Jakby udawali nie wiadomo, kogo :/ Po prostu dla mnie to taki zwykły szpan, od co. Zwłaszcza w wykonaniu Emilki, bo jak już wcześniej wspomniałam, nie przepadam za nią. A poza tym skoro tak za braciszkiem się stęskniła, to czemu go w pace nie odwiedziła? Ona nawet nie wiedziała, że on wyszedł i pewnie gdyby jej Janek nie uświadomił, albo Cinek sam się przypomniał, to dalej by nie wiedziała :/
Dobra, lecę do kolejnego :D Podziwiaj mnie, moje zaległości się zmniejszają!
Cześć! Wróciłam :D
OdpowiedzUsuńMuszę podzielić komentarz na dwie części, bo jest za długi. Nie złość się :D
Zacznę od tego, że strasznie nie lubię taki dłuuugich monologów na początku rozdziału. Może dlatego ten rozdział czytałam bite dwa dni – serio, aż tyle mi to zajęło. Kiedy są wypowiedzi to jakoś te wtrącania narracyjne zupełnie inaczej wyglądają, a tutaj się męczyłam czytając rozdział, ale nie martw się Tysiu, to nie Twoja wina. Ja po prostu już tak mam, że jak jest bardzo długi monolog to czytanie idzie mi jak krew z nosa.
Pani Nawrocka – podoba mi się taki opis jej postaci. Ewidentnie widać, że kobieta nie miała łatwo w życiu ale mimo to nie szukała pocieszenia w ramionach mężczyzn, nie szukała byle kogo do towarzystwa tylko starała się stworzyć normalny dom dla swojego dziecka. Ja zawsze podziwiałam takie matki, które mimo wszystko, poświęcają się i starają dla swoich dzieci i rezygnują z życia prywatnego oraz uczuciowego. Jej podejście jest wręcz nietuzinkowe i zasługuje na medal. Z pewnością nie raz czuła się samotna i brakowało jej bliskiej osoby, ale wiedziała dlaczego to robi, dlaczego skazuje siebie na bycie samotną matką bez żadnego mężczyzny u boku, a wszystko dlatego że na celu miała głównie dobro swojego synka. Bo po co jej facet, który nie będzie dla niej wsparciem? To chyba lepiej zostać samemu.
Fajne są takie wspomnienia z przeszłości, kiedy było się jeszcze młodym i robiło wiele rzeczy. Myślę, że każdy ma jakieś wspomnienia ze swoich pierwszych większych pijackich libacji, jakieś miejsca, w które często chodziło się wypić kielicha, posiedzieć, pogadać, może zapalić coś nie do końca legalnego. Tak, z perspektywy czasu takie wspomnienia są naprawdę fajne, o ile są dobre i w przeszłości nie wydarzyło się nic przykrego lub tragicznego.
Już po tytule rozdziału domyśliłam się, że zapewne będzie chodziło o jakiś klub xD – Migotka jasnowidz pozdrawia ^^ I kolejna bomba :D Wiedziałam, że będzie Nati :P Tzn tak naprawdę sądziłam, że Cinek przy barze spotka jakiegoś gangstera z którym ma na pieńku, a gdzieś na parkiecie będzie Nejti, ale podejrzewałam że gdzieś tutaj pojawi się i ona. Pamiętam, że w pierwszej wersji Otchłani bardzo ją polubiłam i mam nadzieję, że tutaj też nie zrazi mnie do siebie. Kurczę, chyba Cię zlinczuję. Przez to czytanie o klubie sama mam ochotę wybrać się na imprezę, a nie mogę bo mnie noc pisania prac kontrolnych czeka. Grrr...
Część druga:
OdpowiedzUsuńO Boże, Joaśka. Jak mnie drażni ta piosenka. Ogólnie nie przepadam za disco polo (ale ze względu na to, że mam w domu miłośnika tejże muzyki) jednak znam kilka kawałków i właśnie ta piosenka doprowadzała mnie do szału. Sama nie wiem czemu, ale zawsze mnie irytowała i kiedyś nawet zwyzywałam biednego DJ-a na imprezie, że taki szajs puszcza. Chłop się na mnie obraził, ale zmienił repertuar xD. A wracając do tematu – loża, alkohol, muzyka, nadal chcę iść na imprezę.
Zapomniałam dodać, że fajne powitanie miał Cinek z Emilią. Takie prawdziwe, takie jakiego oczekiwałabym od brata i siostry.
No wiadomo skoro grube szychy w klubie to i musi być jakiś mocniejszy towar :) Nie pochwalam takiej formy zabawy, ale wiadomo – wszystko jest dla ludzi. W sumie nie wyobrażam sobie tej całej paczki, siedzącej grzecznie w loży przy soczku i papierosku, więc połączenie wódki z narkotykami idealnie mi tutaj pasuje. Szkoda tylko, że Emilia staje się taką imprezowiczką. Nadal mam wrażenie, że ona odreagowuje w ten sposób śmierć syna i dlatego tak bardzo ucieka od męża, domu i woli imprezy, koks oraz wódkę. Nie jest to zbyt dobre połączenie i obawiam się, że w jej przypadku nie skończy się dobrze.
„Kimś z kim byłabym w stanie spędzić noc” hahaha :D Wiedziałam, że Nejti tak zareaguje. Od razu zorientowałam się, że nie jest dziewczynką, którą łatwo jest przestraszyć i zapewne lubi tych „niegrzecznych” chłopców. Nie wyobrażam jej sobie jednak w parze z Cinkiem. Jedna noc – okej, jakoś bym przebolała, ale gdyby zostali parą, chociaż na krótki czas nie byłabym zadowolona. Nejti od razu sprawia wrażenie takiej dziewczyny, która mogłaby bez strachu i mrugnięcia okiem wejść w świat gangsterski, a Anna pochodzi znowu z takiego dobrego domu, nowobogacka i wgl. Tak, zdecydowanie wolę zestawienie Anna-Cinek niż Nejti-Cinek.
Dobra śmigam pisać moje pierdołki i w poniedziałek postaram się wrócić do Ciebie aby nadrobić resztę.
Pozdrawiam!
P.S Ten komentarz zajął całą stronę w OpenOffice xD Się rozpisałam :P
Trafił się rozdział, w którym nie ma żadnych bulwersujących mnie zachowań i nie wiem co napisać xD To znaczy wiem, gruba impreza z narkotykami, ale jakoś mnie to specjalnie nie szokuje, Marcin obraca się w takim towarzystwie, że te dragi tam pasują. Ciekawa jestem czy Natalia pojawi się tutaj na dłużej. Sądzę, że ona Marcinowi jakoś specjalnie do gustu nie przypadła, raczej się z nią bawił, żeby po prostu nie siedzieć samemu. To raczej Nati na niego leci. Marcin ją chyba traktuje jako sztukę do zaliczenia. Choć sądzę, że on tak ogólnie nie uznaje stałych związków :P
OdpowiedzUsuńPrzydałoby się jakieś drzewko genealogiczne, lub coś w tym stylu;) sporo tych bohaterów, ale fajnie, że się ze sobą łaczą i przeplatają, to na pewno ułatwi mi ich ogarnięcie.
OdpowiedzUsuńhmmm Nejta ..jakoś póki co nie przypadła mi do gustu, nie wiem nawet dlaczego..
Dla Cinka to chyba raczej panienka na jedną noc..
www.swiatlocienn.blog.pl
zapraszam
Emilia jak imprezowała tak imprezuje nic się nie zmieniła od poprzedniej wersji choć moze jednak.
OdpowiedzUsuńCo do Marcinka to przykro mi się zrobiło, że miał takie zepsute dzieciństwo chujowego ojca ale nie jest mi przykro, że ten ojciec zginął. O jednego śmiecia mniej :) jak zaczynałam czytać miejskie to tak strasznie liczyłam na to, że Cinek bd z Nejtą ale niestety napalił sie na Ankę choć chyba mi to juz nie przeszkadza i nawet się cieszę.
Ja nadal nie mogę pojąć tego dlaczego tak bardzo pokochałam Cinka, przecież on ani jakiś pomocny, specjalnie uroczy, słodki czy jakiś troszczący sie o innych a ja i tak go kocham i czekam aż po mnie kiedys przyjedzie. :D
Okej jestem z powrotem na chwilę :D
OdpowiedzUsuńPoczątek bardzo spoko się zapowiadał, Marcin coś tam opowiadał, wciągał w jego dylematy, jego życie. A odnośnie tego jego życia. Nie spodobało mi się to, jak chłopaka zjechał za barem (w myślach). Nadziany niby dzieciak który dorabia i nie wie co to życie. On może wie? Dowiedział się tego po tym, jak wpieprzyli go do paki? To sie kurde nazywa życie!
Ani Marcin nie wie nic o tamtym barmanie, ani barman o nim, więc nie powinien go oceniać, bo może być to chłopak, który też nie miał łatwo. A jednak Marcin miał pod górkę tylko i wyłącznie z własnej głupoty i niedorobienia mózgowego.
Nie żebym była jakaś zła, ale tak czekam na moment, aż któreś z tego cudownego ,,gangu" przedawkuje xD Będzie fun ^^