MAGDALENA
I SZYMON
Maksym
Tomaszewski, postąpił dokładnie tak jak był umówiony z Magdą
SMS-em. Odebrał jej samochód spod galerii sztuki Szymona i
przyjechał nim pod posiadłość Ignaszaków. Zatrąbił nie chcąc
już wchodzić do środka. Lena słyszała odgłos klaksonu, ale była
jeszcze w tak zwanym proszku, dlatego w pierwszej chwili zastanawiała
się czy od razu pognać do sypialni i się ubrać, czy jeszcze
schrupać jednego tosta. Zdecydowała się na tosta, a ponieważ jej
apetyt rósł w miarę jedzenia, to po zjedzeniu jednego z ketchupem,
zdecydowała się zjeść kolejny, tym razem z majonezem.
– Mój
ma uśmieszek – pochwalił się Leon i pokazał mamie swoje dzieło.
Pokazałby jeszcze babci, ale ta obrażona na cały świat opuściła
dom zięcia, uznając, że skoro jest taki mądry, to niech sam sobie
z dziećmi radzi, gdy Magdy nie będzie.
– Śliczny
– pochwaliła blondynka oblizując dwa palce, oczywiście po kolei
i niemal z uczuciem celebrowania tej chwili. Postępowała tak,
ponieważ miała świadomość, że jej mąż ją widzi. Z daleka
bowiem słyszała:
– Ja
tes chce śmieszek!
– Papuga!
– odkrzyknął Leon, a Szymon najpierw posadził Polę na krześle,
a potem zaszedł żonę od tyłu i zamknął w objęciach.
– Twój
przyjaciel na ciebie wyczekuje – wyszeptał wprost do jej ucha.
– Który?
– zapytała, znacząco zerkając na rozporek szatyna.
Szymon
z początku oniemiał, a chwilę potem się zaśmiał.
– Jesteś
niemożliwa – oznajmił wymijając żonę i zajmując swoje stałe
miejsce.
– Ce
uśmieska! – krzyknęła Pola i podała ojcu tosta.
– Co
chcesz?
– Mordkę
namaluj uśmiechniętą czymś z tych. – Magda postawiła przed
mężem ketchup i majonez, a ten się skrzywił na samą myśl, że
miałby czynić takie głupoty.
– Jedzenie
to nie zabawki – skwitował, gdy był już z dziećmi sam w kuchni.
Oczywiście
małej brunetce ani trochę nie spodobał się fakt, że Szymon nie
rysuje po jej toście, dlatego uderzyła otwartą dłonią o stół i
po raz kolejny zażądała:
– Lysuj!
Szymon
postanowił ją zignorować i zajął się rozmową z pięciolatkiem
o wyścigach na konsole. Dyskutowali o tym, który wybierze jaki
pojazd. Szymek nawet nie domyślał się, że Pola dotknięta jego
ignorancją i brakiem buźki na swoim trójkątnym toście, wywoła
taki alarm iż jej płacz będzie słychać nawet na górze.
– Co
ci się stało? – zapytał zszokowany.
– Ce,
chce, ce! – wykrzykiwała niewyraźnie poprzez łzy.
– Ja
też wiele rzeczy chcę, a nie mam. Rysuje się po kartce nie po
jedzeniu. I nie rycz – wyraźnie się uniósł przy ostatnich dwóch
słowach.
– Aje
Jeon i... – Dziewczynka rozpłakała się już na dobre, a więc
dalsze jej pretensje stały się dla uszu trzydziestopięcioletniego
mężczyzny całkiem niezrozumiały. Nawet Leon nic, a nic nie
rozumiał swojej siostry. Widział jedynie jak ta lamentuje, uderza
rączkami o stół i pociąga noskiem.
– Pola
przestań – stanowczo warknął Szymon, ale po chwili odpuścił,
bo zrozumiał, że mała nawet nie słucha tego co on do niej mówi.
– Beksa,
beksa! – wykrzykiwał Leoś wbijając widelec w środek tosta i
krojąc go nożem na małe kawałki. Średnio mu to wychodziło, choć
umiał się posługiwać sztućcami i to jak na pięcioletniego
chłopca bardzo dobrze. Po prostu krojenie tostów w taki sposób
nawet dla dorosłych nie stanowiłoby najprostszego zadania, dlatego
już po chwili jedzenie wylądowało na podłodze.
– A
ty co też cudujesz?!
– Nico,
tylko upadnęło mi! – odpowiedział zdenerwowany blondynek,
nachylił się po tosta, podmuchał na niego mocno z każdej strony,
przerzucając przy tym ciepłe wciąż jedzenie z dłoni na dłoń i
z powrotem położył na talerzu. – Już wrócił na miejsce. –
Uśmiechnął się szeroko, od ucha do ucha.
– Będziesz
jadł z podłogi? – zdziwił się szatyn.
– Przecież
czysta jest. Aż lśni. Czystsza niż stół – skomentował
zdolności w szorowaniu powierzchni płaskich swojej matki, choć
nawet nie zdawał sobie sprawy, że Magda dwa dni wcześniej
specjalnie zerwała się o świcie, by przed koniecznością
odwiezienia dzieci do przedszkola i szkoły móc jeszcze zetrzeć
wszystkie kurze i zmyć podłogi.
– Faktycznie
– odparł Szymon przyglądając się jasnym, przypominającym
grafitowe drewno płytkach. Nawet dwa razy zamrugał oczami, nie
dowierzając w to zjawisko. W salonie zazwyczaj było czysto, ale do
kuchni zdarzało im się często wchodzić w butach, a nie mieli
czasu by przecierać podłogę za każdym razem po takim wejściu.
Pola
natomiast zdając sobie sprawę, że nikt nie zwraca na nią uwagi
zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej, a przy tym zmiotła swoją
małą rączką talerz, który się przed nią znajdował.
Jak
mamusia – przeszło przez myśl Szymkowi. – Ona rzuca szklankami,
a ty talerzami.
Na
głos jednak ryknął:
– Uspokój
się, natychmiast!
– Ale
ja ce! Ce, ce!
– Przez
kolano i na dupę? – zapytał śmiertelnie poważnie.
Przez
moment nawet żałował, że na samym początku nie nasmarował tego
przeklętego uśmieszku na toście, ale z drugiej strony od zawsze
uważał iż jedzenie służy do jedzenia, a nie zabawy i nie miał
zamiaru łamać swoich prywatnych przekonań i zasad, tylko dlatego,
że smarkula miała jakiś kaprys i była jego zdaniem po prostu
rozpuszczona. Wiedział iż on w tym rozpuszczeniu zapewne też miał
swój udział, ale z racji tego, że mało przebywał w domu, a
częściej był w pracy, usprawiedliwił sam siebie przed sobą
samym, że jego wkład w kaprysy trzylatki jest najmniejszy.
Szymon
nie mógł już dłużej znieść zachowania córki przy stole. Nie
chodziło mu nawet o płacz i krzyk, bo pewnie, gdyby tak
histeryzowała w swoim pokoju, podczas jakieś zabawy, czy nawet na
podwórku, to nie stanowiłoby to dla niego żadnego problemu.
Jedzenie, kuchnia, stół przy którym się jada posiłki, były
jednak dla niego swojego rodzaju świętością. Miejscem, którego
nie należy plamić kłótniami, wygłupami, histeriami i głupimi
zabawami. Dlatego kiedy ponownie zobaczył jak Leon wkuwa widelec w
środek tostu i zaczyna wbijać obok tył łyżeczki, to po prostu
wyrwał mu sztućce z rąk i zabrał talerz. Odstawił go na blat i
oznajmił:
– Już
skończyłeś.
– Wcale
że nie – postawił się Leoś, zszedł z krzesełka i wziął z
powrotem swój talerz. Postawił tam gdzie znajdował się poprzednio
i usiadł na krześle, łypiąc na ojczyma nienawistnym spojrzeniem.
– Nie
rób takich min, tylko jedz normalnie.
– Nieważne
jak jem, ważne bym się najadł!
– Tak
to mówi twoja babcia, a ja uważam trochę inaczej.
– Głupio
uważasz! – Wgryzł się w tosta, a potem jakby na złość
Szymonowi chwycił za łyżeczkę i zaczął wbijać ją w pozostały
kawałek. W końcu doszło do tego, że tost ciągle przytrzymywany
był jego zębami, a łyżeczka dyndała sobie i trącała o jego
brodę oraz nos.
Pola
natomiast tym razem pochwyciła za kubek, ale zanim upuściła go na
ziemie, to Szymek znalazł się przy niej i pochwycił dziewczynkę
jedną ręką za nadgarstek, a drugą usiłował zabrać naczynie z
jej dłoni. Trzymała za ucho bardzo mocno i nie chciała puścić.
– Co
tu się dzieje?! – Magda miała wrażenie, że wkroczyła do
istnego chaosu.
Leon
zachowywał się niczym pies, który kręci głową jednocześnie
trzymając w zębach nowego tosta, bo ze starego już nic nie
zostało. Pola siedziała na krześle i krzyczała wniebogłosy, a
Szymon pochylony szarpał się z trzylatką.
– Oszalałeś?!
Co ty jej robisz? – zareagowała natychmiast i wcisnęła się
między męża i swoją córkę.
– Nic
jej nie robię. – Odszedł na bok, a kubek, który trzymała w
rączce Pola w końcu rozbił się o płytki, wcześniej wylewając
na nie już końcówkę mleka. Cała reszta rozlała się wcześniej
we wszystkich kierunkach. – Im po prostu dyscypliny brakuje, obojgu
– dodał wściekły. Oparł się o pobliską ścianę i wcisnął
dłonie do kieszeni.
– Tobie
brakuje, nie powiem czego – syknęła i przykucnęła. Pozwoliła
by córka objęła jej szyje rączkami i się wtuliła.
– Ubrudzi
cię – rzucił Szymon jakby od niechcenia.
– Trudno.
To akurat teraz jest najmniej ważne – skwitowała wstając i tuląc
trzylatkę do siebie. – Już dobrze, mamusia jest przy tobie.
Powiesz co się stało? – pytała przeczesując palcami jej ciemne
i gęste włosy.
– Ce
buśke – wychlipała.
– Buźkę?
– zdziwiła się. Szybko posadziła Polę na krześle, chwyciła za
nowy tost, położyła go na stole nawet nie trudząc się by
podstawić nowy talerzyk. Szymon oczywiście odwrócił wzrok, gdy
tylko to zobaczył. – Co ci się stało? – zapytała
nieuprzejmie, niemal chamowatym tonem, gdy zauważyła jego reakcje.
– Nic,
po prostu patrzę jak się wszyscy świetnie bawicie. Kup im chleb
tostowy zamiast klocków lego i niech sobie jeszcze z niego domki
budują. A ty usiądź razem z nimi i też się pobaw.
Magda
nic nie odpowiedziała na zarzut męża, tylko utworzyła oczy,
uśmiech i nos na toście. Ucałowała Polę w skroń i przyuważyła
jak Leon zaczyna układać dwa kawałki chleba w taki sposób jak
ustawia się domek z kart. Szymon zazgrzytał zębami i rzucił
kolejną mądrością:
– Gdyby
tak około dwa dni nie dostały nic do jedzenia i żyły na samej
wodzie, to by się nauczyły szanować to co mają, oraz przy okazji
odpowiedniego zachowania przy stole.
Magdę,
na krótki moment wmurowało w podłogę i stała się niczym posąg,
ale po chwili wyprostowała się i zapytała:
– O
czym ty do mnie mówisz? Oni mają po trzy i pięć lat, a ty robisz
aferę, bo wielki pan artysta nie zniży się do poziomu mazania po
kanapkach?
– Nie,
po prostu jedzenie służy do jedzenia, a nie zabawy, a dzieci chyba
mogą spełniać jakieś minimum kindersztuby, prawda? – zapytał z
wyższością. – Gdy się będą tak zachowywały, to ich do
restauracji raczej nie zabierzesz, bo dzieci przenoszą zachowania z
domu w inne miejsca. Nie chcę się potem musieć za nich wstydzić.
– Teraz
rozumiem – odparła siląc się na pewny ton, ale smutek i tak się
do niego przedarł. – Pan Ignaszak chciał mieć rodzinę, a kiedy
już ją zdobył, to nagle okazało się, że nie pasujemy do jego
idealnego świata.
– Tego
nie powiedziałem! – uniósł się, ale po chwili wziął głęboki
wdech i samego siebie przywołał do porządku. – Po prostu mam
jakieś zasady i dzieci mają je przestrzegać. Nie może być tak,
że ja czegoś wymagam lub zabraniam, a ty im ustępujesz, byleby nie
płakały. Dawniej nikt dzieciakom nie usługiwał, nie tańcował
wokół nich i jakoś na tym się tyle pokoleń wychowało, bez
konieczności mazania po kanapkach. Jadło co podali, nie jadło,
było głodne i nikt się tym nie przejmował.
– Skończ
się pogrążać – szepnęła.
– Zwróć
uwagę na Leona i zobacz co on robi, i zareaguj w końcu. Choć raz
zareaguj.
Magda
dopiero wtedy zerknęła na blondyna, który ustawiał ketchup na
majonezie, a na tym jeszcze słoik musztardy.
– Piramidkę
robiem – pochwalił się.
– Leoś,
synku, a mógłbyś...
– Mógłbyś
– powtórzył po niej z drwiną Szymon. – Pochowaj to do lodówki,
Leon – rozkazał.
– Za
momencik! – odkrzyknął szczęśliwy, że na słoik musztardy
udało mu się jeszcze położyć mały, deserowy talerzyk z
ciasteczkami, który wcześniej sięgnął z blatu kuchennego.
Szymon
zazgrzytał zębami i ruszył do przodu, ale wyminięcie żony nie
okazało się być wcale takie łatwe, bo ta pochwyciła go za nagi
nadgarstek i przytrzymała.
Przed
oczami szatyna stanął obraz wspomnień, moment, gdy jego była żona
wykonała niemal identyczny gest jak teraz Magda. Tylko, że Marlena
odpuściła, zawsze odpuszczała, to on rządził w domu i to według
jego zasad wychowywane były dzieci w nim przebywające. Blondynka, z
którą obecnie związane było jego życie, była zupełnie inna.
– To
moje dzieci, więc będą...
– Dobrze
– przerwał jej. – W takim razie ja ograniczę się do słuchania
wierszyków, koncertów i finansowania ich edukacji, oraz rozrywek,
ale na nic więcej z mojej strony nie licz. – Przemierzył dwa
kroki w tył i spojrzał na żonę z taką wyższością, jakby się
znajdował na Monte Everest.
– Co
to znaczy?
– To
co chciałaś. Wychowuj ich sobie po swojemu i ze swoich zarobionych
pieniędzy płać za opiekunkę.
– Nie
zostaniesz z nimi? – zdziwiła się.
Pokręcił
głową na boki.
– Skoro
to twoje dzieci, to... wybacz. – Uśmiechnął się w taki sposób
iż byłby w stanie pokryć za pomocą tego uśmiechu trzy czwarte terenów
pustynnych kutym lodem. – Albo mam coś w temacie ich wychowania do
powiedzenia, albo nie będę ich wychowywał wcale, a ty sobie dalej
je rozpuszczaj. Decyzja należy do ciebie, możesz je zostawić ze
mną, ale licz się z tym, że pierwsze co zrobię, to wyciągnę
konsekwencję z tego poranka.
Szymon
wycofywał się do salonu, a Magda wyjęła z kieszeni telefon by
wybrać numer swojej matki. W tym właśnie momencie piramida Leosia
się zburzyła przez jeden nieostrożny ruch z jego strony. Nadszedł
huk tłuczonego szkła, a zaraz po nim rozdzierający płacz
trzylatki.
Migotka przeczytała w nocy, ale była już zbyt zmęczona aby komentować więc wraca teraz i swoją opinię dodaje :D
OdpowiedzUsuńMoże dzisiaj dla odmiany zacznę od Poli. W tym rozdziale mała sprawiła wrażenie normalnego, upartego dziecka, ale jednocześnie strasznie mnie zirytowała. Dlaczego? A dlatego, że ze względu na tą cholerną buźkę zrobiła aferę godną wybuchu kolejnej wojny światowej. Tutaj jej zachowanie naprawdę mnie zdenerwowało i gdybym ją miała pod sobą... uh działo by się, działo xD A Leon... Leon zachował się raczej typowo dla pięcioletniego chłopca.
A teraz przejdę do mojej ulubionej postaci:
Mimo całej sympatii do Szymusia, mimo tego jak bardzo go uwielbiam to tutaj chętnie bym go trzepnęła w czuprynę. Nie chodzi tutaj o traktowanie Poli, a o to głupie przekonanie, że jedzeniem się nie bawi. Moim zdaniem namalowanie buźki na toście, kanapce czy na czym tam jeszcze wcale nie jest żadną formą zabawy. Czy jeżeli Szymon pójdzie do restauracji, dostanie na talerzu obiad, na którym kucharz ułoży, np. z owoców, jakąś buźkę to też uzna, że to jest zabawa jedzeniem? Wątpię.
A dzieci jak to dzieci, lubią mieć jakieś urozmaicenie, a kanapki z taką buźką o wiele lepiej smakują ^^ A Szymuś gupi, bo Szymuś nie próbował i nie wie co traci.
Magda tutaj zachowała się jak typowa matka, która zaraz tuli i cacka córeczkę, byleby ta nie płakała. Nawet jeśli nie popierała argumentów Szymona powinna wyegzekwować jakieś konsekwencje chociażby za zachowanie Poli. W końcu dziewczynka narobiła trochę bałaganu. Oczywiście argumenty Szymka są tutaj bez sensu. Dwa dni o samej wodzie? Obawiam się, że to nawet u Ignaszaków by nie przeszło.
Zauważyłam jednak, że mimo wszystko Leon albo nie przepada za ojczymem, albo celowo mu się przeciwstawia i robi na złość. Wiem, że chłopiec uważa iż Szymek na niego wiecznie krzyczy, a Polę tuli, ale wszyscy wiemy, że to są bzdury wyssane z palca. Leoś musi zrozumieć, że jest starszy niż jego siostrzyczka, dojrzalszy i wymaga się od niego trochę więcej niż od takiej trzylatki.
Fajnie, że zastosowałeś taką różnicę poglądów między małżonkami. Dla Szymona jedzenie, jadalnia i ogólnie posiłki są bardzo ważne i jego zdaniem nie wolno się bawić, wygłupiać ani odstawiać cyrków podczas jedzenia. Magda natomiast jest typową matką, która namaluje buźkę, pozwoli dziecku robić domki z tostów, a jak trzeba to i w tym pomoże. Uważam jednak że wszystko ma swoje granice i zostały one przekroczone w momencie, w którym kobieta pozwoliła, aby Leon budował tą piramidę z tego ketchupu czy co tam jeszcze było. Nie powinna też "wypominać" Szymkowi, że Pola i Leoś są JEJ dziećmi. Bo skoro jest w związku małżeńskim, skoro Szymon się stara, wychowuje, zapewnia godne, radosne życie dzieciom, to pociechy nie są tylko jej, ale ich wspólne. I zgodziła się na to, w momencie w którym wyszła za mąż za Szymona.
Jego obrażenie się trochę mi się skojarzyło z taką rozpuszczoną panienką, która walnęła focha i wyszła xD Chyba wolałabym aby tutaj Szymon potrząsnął Magdą, powiedział swoje i zajął się dziećmi. Tak, tak bym wolała :D
Nie czytałam Miejskich (Boże, powtarzam to któryś raz z rzędu) ale chciałabym się więcej dowiedzieć o byłej żonie Szymona. Jak wyglądało ich małżeństwo i co się z nią stało.
A tak wgl... Czy zamierzasz w historii umieszczać jakieś wspomnienia bohaterów z okresów kiedy się poznawali itp? Bo w sumie wątek tej pary bardzo mnie interesuje i bardzo go lubię, więc chętnie poznałbym ich od samego początku. Od momentu, w którym zobaczyli się po raz pierwszy do momentu ślubu :)
Dobra, uciekam skrobać Bestię.
Pozdrawiam! ;*
Ja też jestem zdania, że jedzeniem nie powinno się bawić. Tylko, że narysowanie głupiego uśmiechu na kanapce dla 3 latki to nie jest żonglowanie kotletami. Sama często jak robię kanapki, to lubię je urozmaicić jakimś miłym akcentem jak np. uśmiech, czy serduszko. Szymon na siłę szukał problemu i dzięki niemu wyszła taka sytuacja.
OdpowiedzUsuńGabriela zła na Szymona? To jakaś nowość ;) Szymon miał rację tylko w tym,że albo razem wychowują albo powinien ograniczyć się do minimum,bo Magda jak coś nie pp jej myśli to zawsze "moje dzieci" ale już do opłacania szkół,zostawiają z dziećmi,zajmowania się nimi to już są dzieci wspólne. Pola straszns histerie urządzila za brak tej Buzki na kanapce,Szymon i tak był cierpliwy ale nie potrzebnie to zaczął w ogóle, przecież to tylko Buzka z ketchupu, czasem zachowuje się jak stara dewotka ��
OdpowiedzUsuńLenka jest niemożliwa, wykorzystuje każdą nadarzającą sie okazję, żeby prowokować męża, te jej słowa, gesty, wręcz ociekają seksem. Wie kobieta jak podkręcić atmosferę, można by powiedzieć, że jest perfekcjonistką w tej dziedzinie.
OdpowiedzUsuńJeszcze śniadania dobrze nie zjedli, a już rozpętała się awantura na czterdzieści fajerek. Ja wiem, że jak dziecko wymusza i histeryzuje, jak nie chcemy zrobić lub dać mu tego co ono chce, to najlepiej takiego dzieciaczka ignorować, ale w tym przypadku to Szymon mógłby odpuścić, Pola chciała tylko uśmiech na kanapce, przecież to nic złego. Rozumiem, że on ma swoje zasady, że dla niego stół, jedzenie, posiłek to świętość, ale przesadza z tą zasadniczością, to tylko trzylatka i nie chciała nie wiadomo czego, więc mógłby się złamać. A tak to Pola postanowiła pokazać na co ją stać i to nie prawda, że Szymon ma mały udział w jej rozpuszczaniu, to jego ulubienica, pieszczoszka, sytauacja moim zdaniem wygląda tak, że on mało przebywa tak naprawdę w jej towarzystwie, a jak już z nią jest to ją rozpieszcza, a później są efekty, że księżniczka tatusia postanowiła nie tylko na mamie i babci potrenować talenty, a także na ojcu. Teraz jeden raz, od wielkiego święta został z dzieciakami sam i jest wielki problem, bo go denerwują. Nie dziwię się, że nie podobało mu się, jak Pola zrzuciła talerz, mi też by się nie podobało, bo to z jej strony było działanie celowe i rozumiem, że chciał to zakończyć, tylko, że młoda to już była w takim stanie, że nic do niej nie docierało. Do tego wszystkiego Leon dołożył swoje, z początku bawiło mnie jak próbował kroić tosta nożem i widelcem, to była tylko zabawa, nie robił nic złego. Szymon za sztywno do tego wszystkiego podszedł, zaczął warczeć, że młody cuduje, a Leon jak to Leon, nie spodobało mu się, że mu ojciec czegoś zabrania, mądrala jeden i zrobił na przekór.
Magda zachowała się moim zdaniem jak typowa matka, zostawiła na chwilę dzieci z mężem, wraca, a tam pobojowisko i ryk dziecka, to zrobiła to co większość matek zrobiłoby na jej miejscu. Sprawdziła o co tak, ta Pola wyje i nie dziwię się, że miała pretensje do męża, tak było najłatwiej, bo zrobiłby tą głupią buźkę na kanapce i nie byłoby tego całego zamieszania.
Tak naprawdę, to dla mnie i Magda i Szymon nie zachowali sie jak trzeba. Lenka jak zwykle wytoczyła argument, że to jej dzieci, a tak nie jest, dzieci są wspólne, odkąd Szymon traktuje je jak własne, a Szymek bo się obraził, rzucił fochem i niech sobie żona robi co chce, bo się z nim nie zgadza. Zamiast się obrażać powinni spróbować się dogadać, oni nigdy nie będą w 100% zgodni, jeśli chodzi o wychowanie dzieci, ale to normalne, niech każde z nich ma swoje zdanie, tylko niech znajdą kompromis, niech się dogadają, niech każde troche odpuści.
I tak na koniec, uważam, że Szymon miał rację, że Magda powinna zareagować i zabronić, podkreślam, zabronić i to natychmiast, Leonowi, budowania piramidy z ketchupu, majonezu, musztardy i czego jeszcze tam sobie wymyślił, a nie pytać, czy syneczek mógłby tego nie robić. To był właśnie ten moment w którym powinni trzymać wspólny front, zakazać ostro i tyle, bo to już wszystko za daleko zaszło. Bachory odesłać do pokoi, Polę, żeby się wyciszyła po tym całym wyciu, Leona żeby już nie robił głupot, a sami ochłonąć. Mam nadzieję, że nie będzie poszkodowanych w tej katastrofie piramidowej.
Szymon i te jego głupie zasady to przez niego wyszła cała ta afera, bo serio co to za problem narysować buźkę? Dziecku się wtedy przyjemniej je i zjada z większą ochotą, a o to chyba w tym wszystki chodzi. On też chyba woli ładnie podany obiad, a nie jakąś breje rzuconą na talerz. Efekty wizualne mają duże znaczenie i on jako taki wykształcony i zajmujący się sztuką powinien o tym wiedzieć. I to całe posuwanie się do szantażu tym jego ja mam pieniądze, więc ja rządze było poniżej wszelkiej krytyki.
OdpowiedzUsuńMagda powinna zareagować na zachowanie Leona, bo faktycznie budowanie wieży z artykułów spożywczych to nie jest dobry pomysł tym bardziej, że zrobił to ewidentnie na złość Szymonowi.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSzymon tutaj mocno mnie wkurzył. To tylko buźka, nic by mu nie szkodziło ją narysować. Pola jest dzieckiem, nic dziwnego, że cieszą ją takie drobne rzeczy. Mógłby okazać jej odrobinę serca i narysować buźkę. Jego zasady w ogóle do mnie nie przemawiają. Dzieciom nalezy się odrobina przyjemności.
OdpowiedzUsuńHm, problem polega głównie na tym, że para ma inne spojrzenie na to, jak wychowywać dzieci. skoro Magda już zrobiła te buźki,l to faktycznie drugie dziecko też powinno dostać. A sprawy, czy robić tak następnym razem, powinii omóic na spokojnie bez dzieci. Też nie jestem za zabawą ejdzeniemm, ale czterolatka z pewnością nie zrozumie takiej niesprawiedliwości. Szymon jest za bardzo desptyczny, choć ma rację, twierdząc, że Magda traktuje go bardzo... przedmiotowo, w pewnym sensie. Ale cieszę sie, ze przynajmniej Gabriela się postawiła xD. czekam na cd i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZapewniam cię, że poglądy na wychowywanie dzieci nie będą u nich jedyne, ale wszystko po kolei i póki co tak to właśnie wygląda.
UsuńMagda nie namalowała buźki na toście Leona. On sam sobie namalował.
Pola ma trzylatka, ale trzy, a cztery, to właściwie prawie nie ma różnicy i możliwie, że gdzieś ja się omsknąłem w ilości lat Poli. Potem to sprawdzę.
w sumie to trochę się cieszę, że Gabriela obraziła się na Szymona. Nie lubię jej. Natomiast jeśli chodzi o dzieci, to Szymon ma rację, że jedzenie nie służy do zabawy, i że Magda nie powinna ich rozpieszczać. Nie rozumiem tylko dlaczego Magda uważa,że to są jej dzieci, przecież wychowuje je razem z Szymonem, a jego traktuje trochę jak sponsora, który ma za wszystko płacić, ale się nie wtrącać.
OdpowiedzUsuńNie no Szymon to chyba nigdy dzieckiem nie był. Urodzil sie taki wielki poukładany o gderliwy. Też jestem zdania, że dzieci musza mieć wytyczone pewne zasady a jedzeniem nie powinno sie bawić, ale coż. Szymek popelnia błąd za błedem.
OdpowiedzUsuńpo pierwsze co w buźkach jest złego? to forma dekoracji i urozmajcenia a nie zabawy. Torty z wzorkami też są zle?
dalej...
Leoś faktycznie przesadzał. ale Szymon źle sie do tego zabral. powiniem wytlumaczyć dziecku czemu źle robi, a jeśli sie nie poprawi to zabrać tak, zeby sam nie dosięgnął. Bo to jego zachowanie bez składu i ladu, najlepiej przez kolano, a co tam....
www.swiatlocienn.blog.pl
Nie chciałabym mieć takiego ojca jak Szymon. Gbur i nadęty pajac, to wszystko co mogę powiedzieć na jego temat. Nie znoszę go. I uważam, że w pewnych kwestiach jest po prostu zbyt surowy. Owszem, dzieciom należy się jakaś dyscyplina, wychowanie i nauczenie kultury. Ale nie mogę pojąć, co jest takiego mega złego w narysowaniu ketchupem na kanapce buźki?????? Czy to aż taka ogromna zbrodnia??????? Jeśli tak, to nie wiem jak nazwać to, czym zajmuje się Szymon (mam na myśli te "interesy" z Maksymem i tym drugim)... Masakra!!!
OdpowiedzUsuńBoże! Przecież to są tylko dzieci! Narysowanie takiej buźki na toście, to tylko frajda! Co by mu szkodziło narysowanie tej głupiej buźki, no co?!
I wcale nie uważam, że Magda rozpieszcza Leona i Polę. Tak sądzi tylko Szymon. Dzieciom potrzebna jest odrobina radości z życia, odrobinka szaleństwa i wesołego dzieciństwa, a nie rygoru! (dobra, rygor też jest dobry, ale Szymon już na maxa przesadza). Ta cała kłótnia była tak niepotrzebna, że aż żal tych biednych dzieci. Trafiły na ojczyma palanta...
A tak sobie myślę... może Szymon miał ojca tyrana i wychowany w rodzinnym terroru, stosuje te same metody na swoich dzieciach? Na bank. Gdyby był wychowany normalnie, to miałby inne podejście do dzieci... Właściwie nie wiem co zrobiłby Poli, gdyby nie wkroczyła Magda.
Dobra, tutaj to ja Szymona nie rozumiem kompletnie. To, że dziecko chce buźkę na toście, nie znaczy, ze nie szanuje jedzenia, poza tym to dziecko ma trzy lata, więc ono tak na dobrą sprawę nawet nie do końca wie, czym jest szacunek. A Szymon zrobił taką awanturę, jakby co najmniej chleb do śmietnika wyrzucała.
OdpowiedzUsuńMagdy niby też do końca nie pochwalam, bo całkiem obojętnym na takie rzeczy, na przykład jak ona na tą piramidę Leosia, to nie można być. Ale to w końcu matka jest, nie dziwne, że za swoimi dziećmi obstaje. Poza tym Szymek się sam zachowuje jak taki duży dzieciaki w niczym od takiego leona się nie różni. Mały dokucza siostrze jak może, a ojciec dokucza im obojgu bo w końcu może. A prawda jest taka, że jeśli chodzi o wychowanie, to w tym akurat nie ma czegoś takiego, że 'za moich czasów...” bo teraz nie są czasy jego wychowania, a wychowywania przez niego kolejnego pokolenia, a to już zupełnie co innego. Nie ogarniam takiego myślenia.
Co prawda końcówka nie nastawia optymistycznie, ale buźka na toście, to jedno. To jest moim zdaniem coś, na co dziecku powinno się pozwolić. A robienie piramidy z majonezów i talerzyków, to co innego. To chyba logiczne, że z tego komuś może stać się krzywda :/
Dobra, lecę dalej.
Szymon jest tak głupi że aż mi brak słów, bo opisać jak się na niego zdenerwowałam. Naprawdę, to taki wielki problem, żeby zrobić dziecku przyjemność i narysować buźkę na toście? Matko jedyna, co to w ogóle za argument, że jedzenie nie jest do zabawy. To są małe dzieci i lepiej im smakuje z namalowanymi jakimiś wzorkami. Ta piramida Leona to rzeczywiście przesada, ale według mnie winny temu jest tylko i wyłącznie Szymon, który zaczął prawić swoje mądrości z dupy. Leon na przekór zaczął wymyślać jeszcze bardziej, takie są dzieci. Gdyby wzorek został namalowany od razu, nie byłoby całej tej akcji. Szymon jest idiotą, nie będę się więcej nad nim pastwić.
OdpowiedzUsuńTo znowu ja ;) Pojawię się dziś prawdopodobnie z trzema komentarzami, ale standardowo (niestety) znowu nie będą długie. Częstotliwość z jaką się pojawiają sprawia, że trochę nie bardzo wyrabiam się w czasie, a nie zapowiada się, żeby było inaczej. także zwrócę uwagę tylko na to, co najbardziej we mnie uderzyło.
OdpowiedzUsuńSzymon znowu na minus w moim odczuciu. Zachowuje się jakby chciał te dzieci uwiązać na łańcuchu i odebrać im całą radość z życia. Jedna głupia minka na kanapce i koniec sprawy, a on zrobił z tego nie wiadomo co. Jasne, trzeba ich uczyć dyscypliny, nie wolno na wszystko pozwalać, bo w końcu wejdą na głowę. Ale bez kurde przesady. A potem ta rozmowa z Magdą... U nich albo seks, albo kłótnie o dzieci, albo gadka o JEGO pieniądzach. I zastanawia mnie dlaczego w ogóle nie reagują na to jak Leon bardzo nienawidzi siostry, nie starają się tego zmieniać...
I jak ja mam go polubić? Ja sama nie wiem. Też nie podoba mi sie bawienie jedzeniem, ale nawet jesli dla niego narysowanie głupiej buśki na kanapce jest zabawą to niech będzie dopóki wyląduje to w jej żołądku. Sam pewnie niedojadając obiadu czy kiedys coś przekracza termin przydatności to wyrzuca to. Wiec to takie śmieszne jest nie uwierzę, ze nic u niego w domu do jedzenia sie nie marnuje, a on pan z kołkiem w dupie ma problem zrobić przyjemność dziecku i narysować uśmiech. Wcale sie nie dziwię, że zrobiła awanturę. Pewnie mi jako matce też by się to nie spodobało ale kurczę ona ma 3 lata zakładam, ze polowa populacji w jej wieku tak robiła. Mam nadzieję, że w tym dniu miał wyjątkowo za małe majtki i go bardzo uwierały bo jk on ma takie podejscie do wszystkiego to ja go naprawdę nie polubię.
OdpowiedzUsuńO mój boże! Czy ja zawsze stoję nie po tej stronie co reszta? XD
OdpowiedzUsuńNa początek, to rzeczywiście głupie, że Szymon nie zrobił takiego czegoś jak namalowanie ketchupem buźki na toście, ale z drugiej strony, bachory są rzeczywiście rozpuszczone! Nie ma buźki, młoda już drze japę, a gówniarz rozwala wszystko jak leci, robi nie tak jak trzeba i w ogóle. Faktycznie trochę poważniejszej dyscypliny by im się przydało, bo takie cholerne rozpuszczanie jest złe. Nie dostanie taki bachor czegoś i drze się i drze i drze i i drze i drze. To jest przesada! Dzieci nie powinny wchodzić na głowę rodzicom i nie drzeć mordy o byle jebniętą buźkę na zasranym toście, którą mogą sobie sami namalować skoro potrafią żreć! Ponoszą mnie emocję, ale dalej murem stoję za Szymonem. AAaaa! i jeszcze coś dodam. Takie związki z dużą różnicą wieku są z góry przesądzone. Żaden zdrowy na umyśle facet po trzydziestce, który jest ustawiony i wie czego od życia chce, nie będzie ustępował w niczym gówniarze, zwanej żoną, a tym bardziej powinna mieć pewność, że niestety to on rządzi w tym domu. Może to brzmi szowinistycznie, ale jednak biedulka jest na jego utrzymaniu... ups!