EMILA
I JAN
Jan
Kucharski był typowym pracoholikiem. Człowiekiem, który nawet po
imprezie rodzinnej, zostawił matkę ze sprzątaniem, a z ojcem udał
się do fabryki, by pokwitować odbiór dostawy. Nocne przyjazdy
dostawczaków nie były tam niczym dziwnym, można by nawet rzec, że
były na porządku dziennym, w końcu nie wszystko dało się
przemielić, zapakować i wywieź w blasku dnia.
Teraz
też panowie liczyli puszki, które nigdy nie powinny były trafić
na paletę. Musieli dołożyć wszelkich starań by nie pomylić ich
z innymi.
– Powinniśmy
podpisać umowę z jakąś działalnością charytatywną –
powiedział starszy z mężczyzn.
– Tobie
zależy na uldze podatkowej z tego tytułu, mnie nieco na wyższych
celach, bo ja naprawdę, tato, lubię pomagać i już się nieco
rozejrzałem. Wszyscy teraz inwestują w nowotwory, znaczy... –
zaśmiał się. – Głupio to zabrzmiało. Chodziło mi o to, że
wszyscy teraz... – Napiął mięśnie by wtaszczyć kolejne pudło
na paletę. – Wszyscy chcą pomagać chorym, a ja nie lubię
inwestować w śmierć, która jeśli nie znajdzie się przeszczep i
tak ich sięgnie. Lepiej pomagać żywym i tym mającym szanse
przeżyć. Trzeba tylko dać im możliwości, poprawić byt.
– Dom
dziecka? – zgadywał.
– Dom
samotnej matki i osoby objęte opieką CIK-ów.
– CIK?
– Centrum
interwencji kryzysowej. Moglibyśmy się w to bardziej zaangażować
niż tylko dawać pieniądze. Znajdować miejsca pracy, poprzez nasze
znajomości, albo dawać tym kobietą pracować w naszej fabryce, w
takich godzinach, które nie kolidowałyby z macierzyństwem. Gdy
patrzę na większość tych kobiet, to one utknęły, między
samotną biedą, a nieco mniejszą biedą u boku faceta, poza tym
większość z nich jest przekonana, że nawet najcięższą biedę
prościej dzielić na dwoje. Matka Emi jest takim przykładem, a ja
nie chciałbym by którekolwiek z dzieci w Polsce przechodziło przez
takie piekło, przez jakie przeszła moja żona ze swoim bratem, z
Marcinem.
– Jaki
masz plan?
– Dodać
na opakowaniach naszych produktów logo, prywatne logo fundacji, z
informacją dla klienta, że kupując ten produkt pewien procent
trafia do potrzebujących zamiast do kieszeni państwa, bo my sobie
zniżymy podatek o ten procent. Nic na tym nie tracimy, a urzędy
przez pewną ustawę cą zmuszone na to przystać.
– Sprawdzałeś?
– Tak.
– Ale
założenie fundacji wiąże się z kosztami – przypomniał
siadając na jednym z pełnych kartonów.
– Nie
musimy jej zakładać. – Janek się uśmiechnął. – Weźmiemy
taką, która już istnieje i się pod nią podepniemy. To pomoże
też nam prać pieniądze z tych nielegalnych dostaw.
– I
znasz fundacje synu, która na to przystanie?
– Nie
wiem, ale można by spróbować taką znaleźć. Najlepiej, gdzie
właścicielkami są kobiety, młode, ambitne, z pasją, ale nieco
ciemne masy jeśli chodzi o biurokrację, albo takie co przeważają
dobro innych, ponad nasze niecne, drobne machlojki.
– Masz
jakąś na oku?
– Jasne.
– Janek po władowaniu wszystkiego na pakę, zeskoczył z niej
bardzo zadowolony. – Można by spróbować z gdańską... chyba
Mimo wszystko, współwłaścicielką jest niejaka Magdalena
Ignaszak. O, tu jest nawet jej zdjęcie. – Po chwili szperania w
telefonie znalazł interesujący go artykuł i podstawił przed nos
rodziciela.
– Ja
byłbym przeciwny, bo lubię dmuchać na zimne i jestem przesądny, a
znałem kiedyś jednego Ignaszaka.
– Wykiwał
cię?
– Mniejsza
o to, bo ja z nim większych zatargów nie miałem. Zmarł lata temu,
a wiesz jak to jest, taki trup to się ścieli gęsto.
– Taki
trup? Był wyjątkowy? – podłapał i dostawił sobie taboret
naprzeciw ojca, by móc wysłuchać tej jego zdaniem zapowiadającej
się na ciekawą historii.
– Był
wojskowym, zajmował się bronią, bo miał do niej dostęp, podobnie
jak do nielegalnych naboi. Pozornie był szanowanym obywatelem,
udzielał się charytatywnie, pomagał.
– Jak
umarł?
– Wtedy
mawiali, że wystąpił konflikt interesów. Ponoć swoi go
zestrzelili. Wybrali ku temu najgorszą z możliwych okazji.
– A
to jest dobra okazja by dostać kulkę w łeb?
– W
serce. Trafiono go w samo serce, w lesie, gdzie znajdowała się
szkółka jeździecka. – Starszy Kucharski poklepał się po lewej
stronie klatki piersiowej. – Facet tam jeździł w każdy wtorek po
rannej zmianie. Zabierał wtedy dzieciaki swojej żony. Jeździły z
nim. Z tego chłopca straszny skurwiel potem wyrósł.
– Mocne
słowa. Był obecny przy śmierci ojczyma, więc...
– Ojca.
Wojtek był mu jak ojciec. Zresztą, ja wtedy szczyl byłem, za
granicę jechałem, na ślub chciałem odkładać. Nie byłem obecny,
gdy miasto runęło, by się podnieść.
– Miasto
runęło. Jeszcze mocniejsze słowa. Wróćmy do chłopca skurwiela,
bo ci powiem, tato, zaciekawiłeś mnie. Zawsze lubiłem poznawać
takie kroniki rodzinne niecelebrytów.
– Seba
chyba, albo nie... Sajmon, tak, Wojtek na niego mówił Sajmon.
Szymon, miał na imię. Nie za bardzo wiem jak wyglądał jego los
po śmierci ojczyma, bo tak jak mówię, nie było mnie wtedy w tym
parszywym kraju, ale doszły mnie słuchy, że wywalił własną
siostrę z domu, na mróz, z trójką malutkich dzieci.
Janek
po usłyszeniu takich rewelacji nieco się zasępił, następnie
westchnął i odparł:
– Faktycznie,
straszny skurwiel z niego wyrósł.
– Nie
ma co się dziwić – szepnął ktoś z tyłu.
Janek
z ojcem odwrócili głowy, ale uspokoili się, gdy zobaczyli
mężczyznę w niebieskiej koszuli. Był im znany, choć nigdy nie
przedstawił się z imienia i nazwiska. Przywoził do fabryki jedynie
trupy, na przemielenie i zapuszkowanie. Wykonywali dla niego te
zlecenia, bo wiedzieli, że gdyby się nie zgodzili, to zgodziłby
się ktoś inny, a oni nie tylko poszliby z torbami, ale na dno
jakieś rzeki.
– Szymon
Ignaszak miał ciężkie życie. Syn cygana.
– Cygana?
Taka ksywka? – dopytywał Janek.
– Prawdziwego
cygana, tak mówili, choć kto ich tam wie. Jego matka się z każdym
puszczała. Taka była... otwarta na nowe znajomości. Po urodzeniu
chłopca wylądowała na ulicy, szlajała się z dzieckiem po różnych
melinach, koleżankach, w końcu przy jednej nieco się ustatkowała.
Był dla niej ważny. Myślę, że na swój sposób kochała
chłopaka. Może, może, gdyby nie zechciało jej się związków,
to... to dalej ciągałaby go na tyły sklepu, w którym pracowała.
Dzieciak tam naklejał ceny, ona sprzedawała. Pojawił się jednak
klient, który zaproponował jej lepszą pracę. W nocnym klubie.
Tańczyła, chyba też rozkładała uda. Praktycznie wszystko
odbywało się na oczach tego dziecka. Pijaństwo, prochy, dawanie w
żyłę, okładanie prostytutek czym popadnie, gdy podpadły.
– Przejebane
miał – skomentował Jan, a potem poczuł coś w rodzaju
współczucia, którego nie umiał z siebie wyplenić.
– Trafił
się facet co się z nią związał, miał mieszkanie, ale to tylko
pogorszyło sytuację. Pojawiło się kolejne dziecko, gdy on nie
akceptował pierwszego. Zdecydowała się więc oddać chłopca
matce. Podrzuciła go, jak niechcianego kundla. Zawsze do niej
wracał. Być może był z nią tak silnie związany przez
przeszłość, przynajmniej psycholodzy pewnie tak by to tłumaczyli.
Zajmował się nią gdy piła, kradł by miał z siostrą co jeść,
pomimo że był wtedy jeszcze mały, bo więcej niż dziesięć lat
nie miał.
– Co
było dalej?
– Zabrali
ich do domu dziecka. Szymona i Karolinkę. Z początku chciała ich
odzyskać, starała się... może nie starała, ale próbowała, w
końcu zaczęła odwiedzać ich coraz rzadziej aż przestała.
Poznała Wojtka, wyszła za mąż, powiedziała mu o dzieciach chyba
po ślubie. Wkurwił się, sprał ją, poszedł wypić, ale w końcu
pogodził się z tym faktem, że wraz ze ślubem dorobił się syna i
córki. Odzyskał ich i zaczęli stanowić normalną rodzinę.
– Słowa
sprał ją wskazują na to, że był bardzo normalny –
zadrwił Jasiek.
– Był,
był. Nie bił jej za nic. Tylko jak zaczynała pić, albo mocno mu
się zasłużyła. O dzieci dbał jak o swoje, o ich edukację też.
To dzięki niemu i temu co po sobie zostawił, żona Ignaszaka teraz
może prowadzić te fundację, co ją oglądałeś.
– To
ona? – Jan nie dowierzał. – Ona jest żoną tego co siostrę z
dziećmi na mróz wygonił? I prowadzi fundację? Świat staje na
głowie.
– Staje,
staje, a historia koło zatacza. – Mężczyzna położył dłoń na
ramieniu Jana i lekko je kilkakrotnie ścisnął. Wyminął chłopaka,
stanął obok i wsparł się o pobliski filar. – Historia też jak
nic na tym świecie kocha powtórki. Niegdyś Wojtek wyciągnął z
dna matkę Szymona, bo czuł wyrzuty sumienia spowodowane innym
zajściem. Po latach, Szymon powtórzył jego błąd i po prostu się
poddał, spisał Karolinę na straty, gdy wróciła do niego z
czwartym dzieckiem. On wtedy jeszcze nie miał kasy, bo nie miał
dostępu do kont ojczyma, dopóki nie ukończył pewnego wieku. Sam
ledwie wiązał koniec z końcem, a ona tylko przysparzała
problemów. Zamiast pomagać mu się zajmować najmłodszym, Tomkiem,
synkiem Wojtka, to się szlajała z takimi różnymi, bo była jak
matka, bo niedaleko pada jabłko od jabłoni. Znosiła mu tylko
dzieciaki, pierw jedno, potem bliźniaki, potem przyszła znowu z
brzuchem, a on zamknął jej drzwi przed nosem. Miała dwie szanse,
trzeciej już nie otrzymała, a być może ta trzecie okazała by się
być zbawienna.
– Żałował?
– zapytał z nutką powątpiewania, ale blaskiem nadziei w oczach.
– Magdalena,
jego żona, ma dwoje dzieci z pierwszych związków. Była na dnie.
Dał jej trzecią szanse, okazała się zbawienna. Jak widzisz ona
robi coś dobrego, nie neguję też tego, że jest dobrą matką i
stara się być dobrą żoną. W życiu jednak każdy, za wszystko,
musi zapłacić cenę, każdy inną, dostosowaną do swych potrzeb i
możliwości.
– Jaką
płaci ona?
– Pan
Szymon, przejął niektóre nawyki po swym ojczymie. To surowy
człowiek. Myślę, że nie raz poczuła... poczuła i na tym
zakończmy. Biorę samochód, do zobaczenia za jakieś pół roku. –
Mężczyzna uśmiechnął się i zaczął iść przed siebie.
– Dlaczego
pan nam to opowiedział?! – krzyknął za nim Janek.
– Bo
sądziłem, że chcielibyście w końcu się dowiedzieć dla kogo tak
naprawdę pracujecie.
– Dla
Szymona?
– Nie
– odpowiedział z lekkim uśmiechem, który przy świetle
iskrzących się żarówek fabrycznych lamp, zdawał się przerażać,
niczym wampir z horrorów. – Dla zabójcy jego ojca. Mam nadzieję,
że miło było wam go poznać.
Janek
już miał krzyknąć za nieznanym z imienia i nazwiska znajomym Ale
przecież my go nie znamy, gdy zdał sobie sprawę, że właśnie
z nikim innym, jak z nim, jak z zabójcą Wojciecha Ignaszaka miał
do czynienia.
Kucharski
pożegnał się z ojcem i wrócił do pustego domu. Zdążył się
już do tego przyzwyczaić, często wracał do pustego, ale zazwyczaj
wracał w dzień, gdy Emi była na zakupach, albo w knajpie z
koleżankami. Teraz była noc, a podświetlona wieża zegarowa
znajdująca się za oknem, przypominała o nieubłaganie nadchodzącym
poranku.
Jasiek
wykonał telefon do Adama, ale ten nawet nie raczył odebrać,
podobnie jak Emila przepadł niczym kamfora. Usiadł i zaczął się
zastanawiać. Wykluczać po kolei miejsca i wybierać te z
najbardziej prawdopodobnych. Miał zamiar oczywiście je odwiedzić i
w efekcie odnaleźć żonę zanim ta napyta sobie biedy. Tu już
nawet nie chodziło o brak odpowiedzialności czy szacunku do niego i
kłamstw jakie wypowiadała patrząc mu prosto w twarz, choć musiał
przyznać, że głupio się czuł, gdy większość osób była na
jego żądanie, a własna żona nawet nie raczyła odebrać komórki.
Chciał rzucić telefonem o ziemie i go roztrzaskać, ale nie uczynił
tego, bo zaraz przyszło na myśl, że gdyby Emi popadła w tarapaty
i chciała jego pomocy, to nie mogłaby się dodzwonić. Musiał
myśleć o wszystkim, bo za bardzo ją kochał, by móc myśleć
tylko o sobie. Cholernie się o nią bał i to nawet gdy była o krok
od niego, a teraz, gdy nie miał pojęcia, gdzie ona się znajduje,
strach osiągnął apogeum. Już miał jechać w ciemno i objeżdżać
wszystkie kluby, ale zadzwonił domofon.
Czekał
przy drzwiach. Patrzył jak Adam wchodzi i sadza jego żonę na
otomanie. Była w strasznym stanie. Janek przysiadł przy niej i
podtrzymał jej głowę. Była jak bezwiedna roślina. Pijana niemal
w trupa. W pewnym momencie zaczęła się śmiać. Jasiek nie
wiedział z czego, ale nie podzielał jej dobrego nastroju. Chwycił
za podbródek i brutalnie odwrócił jej twarz w swoją stronę.
Patrzył intensywnie w jej oczy, była naćpana. Zmiął w ustach
przekleństwo, otworzył prawą dłoń jakby szykował się do
uderzenia, ale przecież jakby jej przywalił z dołu, to by jej
szczęka odleciała. Zacisnął dłoń w pięść i się powstrzymał.
Emi przestała się śmiać.
– Jestem
zmęczona – wyznała opierając swoją głowę na ramieniu męża.
Nie
zabronił jej, nawet bezpieczniej się czuł, gdy był dla niej
wsparciem. Wolał, by opierała się o niego niż tkwiła gdzieś w
samotności. Taki objaw miłości – nieważne co zrobi ukochana
osoba, to czuje się, że musi się przy niej być. Inna sprawa, że
niektóre pomysły powinno się wybić ukochanej osobie z głowy, ale
Jasiek miał do tego stanowczo za miękkie serce i Adam o tym
wiedział, i choć z jednej strony pragnął, by brat dał żonce
nauczkę, to cieszył się, że może opuścić ich mieszkanie bez
zbędnych wyrzutów sumienia.
Janek
zamknął za bratem drzwi, a potem szybko podbiegł do Emi, by móc
ją pochwycić za ramiona i podnieść.
– Jak
ty wyglądasz? – zapytał przez zęby. Nie miał zamiaru nie
okazywać swojej wściekłości, a nawet jakby miał taki zamiar, to
stan w jaki wprawiła go ukochana nie ułatwiłby mu tego i brak
okazywania negatywnych odczuć, nagle, okazałby się być
niemożliwym do ziszczenia planem
– Jasiek,
zbastuj. Niedobrze mi. Daj mi wody – wybełkotała.
– Wody!
Kurwa wody! A co ja twoja pokojówka?! – Potrząsnął energicznie,
a potem dalej prowadził ją w stronę sypialni.
– Jak
tak pacze, to nawet byś się do roli nadał. – Uśmiechnęła się
bezczelnie.
– Do
roli to się, kurwa nadaje rolnik. Nie trafiłaś na wieśniaka,
skarbie. – Przyśpieszył, więc nie była w stanie dotrzymywać mu
kroku. Potknęła się o własne nogi i gdyby jej nie trzymał, to
pewnie by się nieźle poobijała. Nie przejął się tym jednak
zbytnio. Nadal ją ciągnął przez salon aż do sypialni.
– Janek!
Kurwa, prestań.
– Prestań?
Naprawdę, kochanie? – Zaczął się w głos śmiać, stojąc przed
nią. Potarł nos z niedowierzania, pokręcił głową. Był bierny
na jej wyczyny, nie mógł nic zrobić siłą, bo była kobietą, a
nie umiał na nią wpłynąć w żaden inny sposób. – Ty jesteś
kurwa naćpana jak te pedały przy dworcu! – wybuchnął.
– Przesadasz.
– Nie,
nie przesadam! – Specjalnie mówił z jej błędami, by choć tak
nieco wyładować gniew. – Ja ci pokaże jak przesadzam! –
Chwycił za jej włosy przy samym karku i szarpnął. Doszarpał w
akompaniamencie jej krzyków aż do toaletki. – Spójrz, kurwa, na
siebie! Spójrz, kurwa, jak wyglądasz. – Przytrzymał jej twarz. –
Widzisz?! Widzisz?! Pytam się kurwa czy widzisz!
– Zostaw
mnie, proszę! – Niewyraźne błaganie wypowiedziane po przez łzy,
na które było o wiele za późno.
– Przepraszam
– szepnął. – Ale nie chcę cię, kurwa, takiej oglądać, nigdy
więcej – dokończył, wypuścił jej włosy. Chwycił za ramie i
rzucił na łóżko. Wyszedł z sypialni, po to by się przebrać i
wyjść z domu, do pracy.
Ciekawa historia Szymona. Dobrze jest co nieco o nim wiedzieć. Może łatwiej będzie mi go zrozumieć. Chociaż to mało prawdopodobne.
OdpowiedzUsuńZa to Janek trochę mnie zawiódł. Wiadomo przecież, że jak ktoś jest naćpany i pijany to nie ma co z nim gadać, ani się ciskać. Powinien położyć żonę spać, a rozmowę i wymówki zostawić na drugi dzień.
Tego o Szymonie to nie wiedziałam w sumie jeżeli ta historia o jego przeszłości jest prawdziwa to i tak całkiem nieźle sobie chłopak poradził i nie jest aż takim gnojkiem jakim mógłby być po takim dzieciństwie. Nie atakowałabym go też aż tak bardzo za wywalenie siostry, bo ile można naprawiać czyjeś błędy. Potknąć się raz drugi, ale trzeci raz popełnić ten sam błąd i liczyć, że ktoś go za ciebie rozwiąże chyba każdy by miał dosyć.
OdpowiedzUsuńJanka zapamiętałam trochę bardziej stanowczego, ale może to takie tylko wrażenie. Ja tam się w sumie nie dziwie, że jest wściekły on haruje, a ona nie dość, że nic nie robi to jeszcze takie numery odwala.
Podobał mi sie ten rozdział, był inny niz wszystkie. Mroczniejszy, z opowieścią. Dobrze Ci wyszedł. Rozumiem, ze w tej fabryce prócz jakichś normalnych rzeczy Jan i jego ojciec maja także prochy zmarłych? To sie wszystko aż z bardzo ze sobą łączy i trochę sie martwię tymi wszystkimi zależnościami. Z jednej strony szlachetne wydaje sie, ze ojciec i syn chcą pomoc jakiejś organizacji charytatywnej,z drugiej jednak widać, ze dbają o własne korzyści, No a dodatkowo te czarne interesy... Zastanawia mnie jak cholera, kto zabił ojca Szymona i dlaczego przyznaje sie dk tego ni stad ni zowad Jankowi i jego ojcu. Morderca bardzo dużo wie o Szymonie i jego losach, ale przecież to nie jest chyba sam zainteresowany? Choc wlasciwie.:: to byłoby najlepsze rozwiazanie chyba. Ciekawe, co sie dzieje z Karolina i czy Szymon koniec końców sie z nią pogodzić. Nie tylko jego siostra naśladuje pewne schematy, on niestety tez to robi... A Jankowi współczuje emili juz nieco mniej, bo tkwi w nim jakas obłuda. Choc przynajmniej nie byl dla emili miły. Ale ciekawe, czy jej nagasa, jak dziewczyna juz otrzeźwieje. Powinien. Bo zdecydowanie przesadziła. W ogole nie rozumiem tez jego brata, nie jest mu cholernie głupio? Ech. Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwoscią i zapraszam na nowy rozdział nr osiem do mnie :) zapiski-Condawiramurs.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJanek ma dalekosiężne plany, chce pomagać wyjść potrzebującym ludzikom na prostą, to super, że chce coś dla innych zrobić, należy mu się pochwała za to. Ale niestety należy mu się nagana za nadmierny pracoholizm, co skutkuje tym, że Emi robi co chce. Ja naprawdę uważam, że to dobrze, że chce pomagać, ale moim zdaniem, to on powinien zacząć od własnego podwórka, od własnej rodziny, powinien pomóc żonie. Tylko próba rozmowy z Emi kiedy jest pijana i naćpana jak messerschmitt to raczej na nic się nie zda, lepiej by było poczekać, aż dojdzie do siebie i wtedy z nią poważnie porozmawiać, ja nie wiem, czy ona będzie pamiętała tą icyh nocną szarpaninę. Z drugiej strony, to nie ma sie co dziwić, że miał ohotę rozszarpać żonkę, emocje wzięły górę nad rozsądkiem.
OdpowiedzUsuńI zaraz, co obaj panowie Kucharscy mieli na myśli, że mielą trupy i puszkują, jakie trupy?
Zastanawiam się, kim jest ten facet, który opowiedział im historię Szymona. Swoją drogą faktycznie Szymek przejął od ojczyma niektóre zwyczaje, bije Magdę tylko czasem i nie za byle co, jak mu już naprawdę podpadnie, wrr, to brzmi jakby mówić o nim, to dobry, poczciwy facet, tylko czasem żonie przyleje i nigdy za nic, nienormalne jest takie myślenie.
Szymon wyrzucił Karolinę, bo już nie dał po raz kolejny rady zaczynać z nią przygody pt:"Karolinka wraca po raz kolejny pod opiekuńcze skrzydła starszego brata z kolejnym prezentem w postaci dziecka". Nie mogę go tak do końca potępić, zwyczajnie miał już dość i dlatego wystawił ją za drzwi, pomagał wiele razy, aż w końcu uznał, że już dłuzej nie może. Tylko nie wiem, czy ja byłabym w stanie postapić tak jak on, to jednak siostra. On dlatego tak zaopiekował się Magdą i dzieciakami, bo to miało byc takie jego odkupienie za Karolinę, siostra nie umiała przyjąć jego pomocy, a Magda tak.
Dobra jak już nadrabiam to nadrobię do końca xD
OdpowiedzUsuńCzęść pierwsza:
Janek to pracoholik z krwi i kości. Ten człowiek chyba nie przeżyje jeżeli chociaż jednego dnia nie pójdzie do pracy, nawet w nocy i nie pobawi się paletami. Nigdy nie rozumiałam takich ludzi – jak można wiecznie siedzieć w pracy i nawet nie myśleć o powrocie do domu? Jednak ja nadal mam wrażenie, że to wszystko przez śmierć Mateuszka. Mogę się mylić, ale dla mnie wygląda to tak, jakby Jasiek uciekał w wir pracy, obowiązków, papierów i rozmyślania nad kolejnymi biznesowymi krokami, a Emilia w imprezy, alkohol i dragi. To naprawdę smutne, a nawet przykre że dorośli ludzie, małżeństwo nie mogą usiąść i tak poważnie, szczerze ze sobą porozmawiać. Takie życie jest bardzo ciężkie i bardzo bolesne, bo obie osoby ukrywają swoje prawdziwe odczucia gdzieś głęboko, tłamszą je, zabijają, a później przychodzi taki moment że wybuchają i dochodzi do tragedii.
Historia Szymona – już wcześniej podejrzewałam, że nie miał łatwego dzieciństwa i szczerze mu współczuję. Tak naprawdę to przecież przeżycia i doświadczenia z dzieciństwa kształtują nas na takie osoby jakimi jesteśmy dlatego nie dziwię się, że Szymon momentami jest taki zaborczy i tak bardzo chce aby wszystko odbywało się według jego zasad. On jako dziecko nie miał żadnych reguł, nikt mu nie mówił co ma robić a co nie. Widział tylko zło pod postacią matki, która puszczała się na prawo i lewo, piła i nie była w stanie zapewnić dobrego bytu swoim dzieciom. Ja osobiście uważam, że Szymon nie jest jakimś mega złym człowiekiem, którego trzeba by zamknąć w zakładzie zamkniętym i resocjalizować. On jest po prostu doświadczony przez los, wiele przeszedł i to sprawiło że jest taki a nie inny.
Widzieć jak ktoś umiera w łóżku ze starości lub w wyniku długotrwałej, przewlekłej choroby jest zupełnie czym innym jak bycie światkiem nagłej, niespodziewanej śmierci. Szymek bardzo zżył się z ojczymem, traktował go jak ojca którego nigdy nie miał, potem pojawił się facet, który zabrał mu to, co niedawno udało mu się zyskać. To był niewątpliwie cios dla chłopca i zapewne niełatwo było mu się z tym uporać. Kiedy ktoś umiera przez dłuższy czas to człowiek jakoś tak myśli o tym, przygotowuje się i wie, że niedługo ten moment może nadejść. Ale Szymon nie mógł być gotowy, nie mógł wiedzieć, że akurat tego dnia, w tym lesie zginie jego ojczym, człowiek który pod pewnymi względami był dla niego wzorem, autorytetem i takim solidnym fundamentem w jego życiu. Wiadomo że każde dziecko, bez względu na płeć zawsze będzie patrzyło na ojca jak na takiego bohatera, takie rycerza, który zawsze jest, zawsze się stara, broni, uczy i sprawiedliwie krocz przez życie, dając dzieciom dobry przykład. Ojciec jest zawsze ojcem, nie ważne czy biologicznym czy nie, ale Szymon na pewno też chciał go mieć. I kiedy w końcu go zdobył, stracił zanim tak naprawdę zdążył się nim nacieszyć.
Część druga:
OdpowiedzUsuńZdziwiłam się, że ten facet tyle wie o Szymku, ale teraz już wszystko jasne. Skoro jest mordercą ojczyma Ignasiaka to zapewne wie o wiele więcej niż powiedział. Kto wie? Może on teraz poluje również na Szymona i dlatego pojawił się w firmie Janka? Węszę spisek xD
A nie mówiłam, że Jasiek i Emilka się kochają? No przecież od razu widać, że facet zaraz z butów wyskoczy z tego niepokoju o żonę. Mówię, gdyby oni tylko zechcieli jakoś się do siebie zbliży, nie wiem może poszliby na terapię małżeńską, albo porozmawiali tak szczerze i od serca, to jakoś to życie nabrałoby barw i takiego domowego, rodzinnego ciepła. Janek powinien był przywalić Adamowi za to, że ten przyprowadza jego żonę w takim stanie, a nie wypuścił go spokojnie z domu. Zgadzam się, że jeżeli się kogoś kocha to się przy nim trwa bez względu na wszystko, ale jednak trzeba też umieć odciągać ukochaną osobę od złych rzeczy, tych które mogą doprowadzić ją do zguby. W sytuacjach takich jak ta – kiedy Emilka wraca pijana i naćpana nie ma miejsca na dobre serce, współczucie i rozczulanie się. Janek powinien poczekać aż żona dojdzie do siebie i pogadać z nią na temat tych imprez. I to jak najszybciej.
WTF? Wyszedł do pracy? Ar u kidding me?! Jak on mógł tak po prostu wyjść do pracy?! Przecież dopiero co z niej wrócił, dopiero pchnął naćpaną żonę na łóżko! Powinien zostać, poczekać aż Emilka wytrzeźwieje do cholery! Nie, Janek jesteś kompletnym inwalidą uczuciowym. Bez dwóch zdań.
Okej tak więc nadrobiłam wszystkie rozdziały i znów muszę dzielić komentarz. Naprawdę odwalasz świetną robotę i nie przestawaj pisać, bo robisz to wspaniale :)
Pozdrawiam i lecę do moich protokołów powypadkowych, bo mnie zlinczują jutro xD
Skąd w Janku takie pokłady dobroci dla biednych kobiet? Z tą fundacją może mu się udać. Magda kiedyś sama była biedna, więc może przystanie na jego pomysł.
OdpowiedzUsuńPrzeraziła mnie opowieść o dzieciństwie Szymona. Najpierw musiał widzieć, jak jego matka się puszcza, potem trafił do domu dziecka... Miał szczęście, że chociaż Wojtek się napatoczył. Ale mimo wszystko jego dzieciństwo na pewno jakoś odbiło mu się na psychice. Może dlatego teraz taki jest. Na koniec jeszcze zabójstwo Wojtka... kurcze no, takich rzeczy nie da się wymazać z pamięci i żyć jakby nic się nie stało. Mimo wszystko Szymon i tak sobie dobrze radzi.
Hahahaha, myślałam, że Janek to wiecznie taki spokojny, a ta końcówka nieźle mnie zaskoczyła. Musiało już w nim coś wybuchnąć na widok naćpanej żony. Ale nic dziwnego, chyba żaden facet nie chciałby, żeby jego partnerka wracała w takim stanie do domu. Teraz powinno się oberwać jeszcze Adamowi, że jej na to pozwolił.
Najdziwniejszy to jednak był ten facet. Czemu tak po prostu opowiedział im o wszystkim? I skąd tak dokładnie znał historię Szymona?? A najważniejsze: dlaczego zabił Wojtka? Ale kurde... i jeszcze im to powiedział... Przecież jakby to nagrali czy coś, to mieliby dowód na niego i mógłby iść siedzieć. Bo w końcu przyznał się do zabójstwa.
A tej Karoliny nie jest mi szkoda. W sumie powód jest jeden: imię kojarzy mi się z kimś, kogo znam i teraz jakoś do każdej Karoliny czuję lekką niechęć. :D
Dobra, ja nie jestem za znęcaniem się nad kobieta, czy nawet podnoszeniem na nią ręki, ale Emilce, to by się chyba porządny policzek przydał. Ja sobie nie wyobrażam, jak Janek z nią wytrzymuje, serio. Nie dość, że idzie do klubu sama (bo w końcu jej mąż to taki nudziarz i wolał iść do rodziców) to jeszcze nie odbiera telefonu i wraca uchlana w trzy dupy, wyglądając jakby dopiero z jakichś krzaków ją wyciągnęli. Więc to, że trochę nią potrząsnął – to było jak najbardziej wskazane.
OdpowiedzUsuńA co do historii Szymona, to chyba powoli zaczynam rozumieć, dlaczego jest taki a nie inny. Rzeczywiście z taką matką musiał mieć trudne dzieciństwo, skoro nawet nie ukrywała przed synem, że się nie szanuje. Ja rozumiem biedę, i tak dalej, ale nie ogarniam jak można tak nie szanować samej siebie. Bo co do samego ojca, to przyznam, ze nie wiele ogarnęłam. Trochę to wszystko zamotane było xD tak czy owak jeśli miał tak ciężko, to nie dziwne, że niektóre nawyki przejął.
Właśnie tak coś podejrzewałam, że i Janek nie jest taki do końca czysty. Firma firmą, ale coś tam na boku się dzieje, nie koniecznie legalnie. W sumie z tą fundacją to nieźle wpadł na pomysł, tylko wątpię, czy by się rzeczywiście Magda do tego nadawała. Tym bardziej, jakby Szymon nabrał podejrzeń.
Dobra, lecę, jestem na bieżąco (w końcu, tak, wiem xD ).
Pozdrawiam!
Po tym rozdziale trochę bardziej rozumiem dlaczego Szymon jest taki, jaki jest. Jego ojczym traktował go tak samo jak on Magdę. Wyniósł z domu wzorce pewnych zachowań i wykorzystuje je w życiu dorosłym. To tylko pokazuje jak wiele zalezy od wychowania i od czasu dzieciństwa. Trudno się dziwić Szymonowi, że zachowuje się w taki a nie inny sposób,. choć to oczywiście nie sprawia, że lubię go bardziej. Mój stosunek do niego się nie zmienił ani o jotę.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że jestem zaskoczona, że Janek też się obraca w przestępczym półświatku. Może już powinnam się ogarnąć, bo tutaj chyba każdy ma jakieś brudy na sumieniu. Poza tym, muszę Ci powiedzieć, że Twoje opowiadanie jest dla mnie prawdziwym podręcznikiem przestępczości, nawet nie wiedziałam, że panstwo można kantować na tyle sposobów. Nie wiem czy to ja jestem taka naiwna, czy Ty dobrze poinformowany xD (nic nie sugeruję!) Nie wiem jednak czy włączanie w te interesy fundacji akurat Magdy jest dobrym pomysłem, mam wrażenie, że Szymon wszystko przejrzy i rozpracuje i dziwię się, że zabójca jego ojca podejmuje takie ryzyko. Choć przyznaję, ze będę miała mściwą satysfakcję, jeśli Szymon nie będzie miał o niczym pojęcia ;] W ogóle nie wiedziałam, że Magda prowadzi jakąś fundację :O Czy mi to umknęło, czy po prostu jeszcze o tym nie wspominałeś? Ciekawi mnie czym ona się zajmuje.
Aha, a to, że Szymon wyrzucił z domu siostrę z małymi dziećmi jest dla mnie tylko potwierdzeniem jego egoizmu, głupoty i nie wiem jak jeszcze inaczej opisać jego charakter, ale nie wiem co musiałoby się stać, żeby mój negatywny stosunek do tego bohatera się zmienił.
No tak właśnie podejrzewałam, że Szymon miał mega kiepski żywot zanim pobrał się z Magdaleną. On nie mógł być taki z własnego wyboru, on te wszystkie złe cechy po prostu odziedziczył... Mówi się, że jaki ojciec taki syn i to się tu właśnie sprawdza.
OdpowiedzUsuńKurde, a już miałam pisać, że szkoda mi Janka, bo żona ćpa, baluje z jego bratem i pewnie niedługo będzie go zdradzać. Chciałam napisać, że jest mi go żal itd, ale nie. Właściwie nie jest mi go żal wcale. Myślę właśnie, że Jan jest głupi! Po pierwsze: jak cała reszta Twoich bohaterów obraca się w przestępczym świecie, oszukuje, coś kombinuje i prowadzi jakieś brudne interesy. Po drugie: nadal tkwi w związku z tą ćpunką. Czemu on się z nią nie rozwiedzie? Jak on z nią wytrzymuje? I jakoś nie chce mi się wierzyć, że to małżeństwo się kocha. Dla mnie oni są obaj mega toksyczni i nie rozumiem tego małżeństwa, kompletnie nie rozumiem!
Właściwie powinnam się już przyzwyczaić, że każdy bohater tej historii ma pochowane trupy w szafach, ale wciąż wierzę, że znajdzie się chociaż jeden (prócz dzieci), który będzie uczciwy, nie będzie bił żony, nie będzie przestępcą. Doczekam się?
Nie lubię Emilii. Jest jakaś dziwna. taka, jakby wszystkk jej bylo wolno. pije, ćpa. No i wydaje sie, jakby ją nie obchodzilo ze niedawno stracila dziecko. To jest dla mnie najbardziej nie do pomyślenia. Nurtuje mnie to, jak wlasciwie wybuchł ten pozar.... i dlaczego ona tak lekko do tego podchodzi...
OdpowiedzUsuńW sumie to rozumiem Szymona czemu ma taki podejscie do rodziny. Napatrzył się, zobaczył,że przez tyle czasu tylko przez takie traktowanie jego matka się ogarnęła on tez wyszedł jakos na ludzi no i postanowił tak swoją żonkę wychować.
OdpowiedzUsuńCo do Janka to on taki biedny jest. Jest kochany jakos tam die stara dla Emi dba o nią a ona takie rzeczy odpierdala. Dziwię się, że jeszcze krzywdy jej albo Adamowi nie zrobił. Mam nadzieję, że nastanie taki moment jak ona wszystko zrozumie.
Uwielbiam Janka <3 niebawem wrócę z komentarzem.
OdpowiedzUsuń