SZYMON
IGNASZAK
Dziennie,
każdy z nas, zadaje samemu sobie setki, albo nawet i tysiące pytań.
Rozmawiamy sami ze sobą w myślach i często nawet nie zdajemy sobie
z tego sprawy, bo po latach przestaliśmy zwracać na to uwagę.
Każdy plan, który wyszedł spod naszej ręki, najpierw zrodził się
w głowie, a każda praca jaką wykonaliśmy, także miała swoje
zapoczątkowanie w umyśle lub w sercu – tutaj różnie ludzie
uważali, ale zawsze byli zgodni, że większość działań zostawia
po sobie ślad – na duszy, sercu lub pamięci – w zależności od
tego, kto w co wierzył. Ja byłem człowiekiem umysłu, ale nigdy
nie chciałem wyzbyć się serca, dlatego nie wyrzekałem się swych
uczuć i przyznawałem do nich, z mniejszą lub większą chęcią,
ale nie spychałem ich na drugi plan, a przynajmniej sam pragnąłem
w to wierzyć. W duszę nie wierzyłem. Ojciec... właściwie to
ojczym, ale dla mnie zawsze tata, był człowiekiem niewierzącym,
stąd i brak wiary w religie w moim życiu. Mnie nie interesował
kolor skóry przyjaciela, nie uznawałem za nic ważnego wyznania
swojego pracownika, ani nie obchodziło mnie jakie obywatelstwo miał
mój wróg. Dla mnie człowiek zawsze był równy człowiekowi, choć
ludzie między sobą mieli inne szanse, inne możliwości, inne
pochodzenia, to tak naprawdę dawno temu, zaszczepiłem w samym sobie
wiarę, iż nieważne jest skąd pochodzisz, ale kim byłeś, nie
ważne gdzie się znajdziesz, ale kim będziesz... czym się
staniesz... jakim pozostaniesz.
Zdejmowałem
złoty zegarek z lewego nadgarstka i odkładałem go na jedną...
właściwie to jedyną komodę jaką mieliśmy w sypialni. Stały na
niej dwa laptopy, a dokładnie nad nią, na ścinie, zawieszone było
duże, wysokie i szerokie lustro w złotej, zdobionej ramie.
– Jeśli
ci przeszkadza to ją przeniosę – usłyszałem dobrze mi znany
głos.
Należał
do mojej żony i dopiero wtedy zwróciłem uwagę na to, iż nie
jestem w pomieszczeniu sam. Niby zdawałem sobie z tego sprawę
wcześniej, ale to było tak jak z rozmowami z samym sobą – wie
się, że są, ale się o nich zapomina. Jak często zapominałem o
Magdzie? Łapałem się na tym, iż czasami gnając po coś lub za
czymś, nierzadko ważnym też dla niej, zapominałem o niej.
Paradoks. Zabawne, ale coraz częściej doznawałem uczucia i
przekonania, że to właśnie w znacznej mierze z paradoksów
zbudowane jest nasze życie, a z przypadków, wypadków i zbiegów
okoliczności składa się cała nasza egzystencja.
Zerknąłem
w stronę żony i córki. Prawidłowo mogłem spojrzeć w odbicie
lustrzane i w nim bym je dostrzegł. Wtedy byłoby łatwiej. Nie
musiałbym uciekać wzrokiem zaraz po rzuceniu okiem w kierunku
łóżka, bo to na nim Magda leżała i głaskała po głowie
najprawdopodobniej śpiącą, naszą trzylatkę.
– Skąd
pomysł, że mi przeszkadza? – zapytałem, choć czułem, że
powinienem powiedzieć coś innego. W tamtej chwili jednak chciałem
powiedzieć cokolwiek, w myśl zasady, iż to milczenie jest
największą udręką i to nie tylko dla milczącego, ale przede
wszystkim dla tego kto zadał pytanie.
– Zawsze
byłeś przeciwny dzieciom w sypialni, zwłaszcza w łóżku.
– Faktycznie,
to ma sens – szepnąłem jakby do siebie, ale usłyszała.
– Mówisz
do mnie? To mam ją przenieść czy nie? – Słychać było
zniecierpliwienie w jej głosie.
Wyczuwałem
zawsze takie stany w barwie i tonie, i to nie tyczyło się tylko
Magdy, ale też większości ludzi, z którymi miałem styczność.
Inna sprawa, to taka, iż Lena naprawdę rzadko kryła się ze swymi
uczuciami.
Odwróciłem
się całkiem w stronę żony. Teraz stałem na wprost niej, bez
górnej części ubrania, w samych dżinsach i na bosaka. Pokręciłem
głową.
– Szymon,
ja zadałam pytanie. Jestem zmęczona i nie mam czasu, ani ochoty do
marnowania go na rozczytywanie twojej mimiki – warknęła
zirytowana.
– Nie
przenoś jej – odpowiedziałem w końcu pełnym, choć krótkim
zdaniem. Poczułem, że powinienem powiedzieć coś jeszcze, bo
inaczej sumienie mnie zeżre od środka. – Jak ona się czuje?
– Myślę,
że już dobrze. – Pogładziła wierzchem dłoni po policzku
trzylatki, a mnie w oczy rzucił się plaster, przykrywający klamry
łuku brwiowego. Na szczęście lekarz stwierdził, że spięcie
klamrami wystarczy i szycie uznał za zbędne robienie bólu dziecku.
Zgadzałem się z nim.
– Magda...
wiesz... wiesz, że nie chciałem, prawda? To nie miało się tak
potoczyć. Ja nie chciałem, by doszło...
– Przestań
– syknęła. – Mam dość.
– Mnie?
Dzieci? Dzisiejszego dnia? Jesteś zmęczona małżeństwem,
dorosłością, czy po prostu chcesz już iść spać?
– Sama
nie wiem – przyznała, gdy do niej podszedłem.
Patrzyłem
jak przewraca się na plecy, pomimo tego, że wciąż jest w ubraniu.
Obserwowałem jak przykłada dłoń do czoła i jak przeciera
zmęczoną twarz dla odmiany nie jedną, a obiema dłońmi, nie
przejmując się, iż tym zabiegiem rozmazała niemal perfekcyjny
makijaż.
– Brak
ci cierpliwości – wyznała w końcu.
– To
zabawne, bo zawsze uważałem siebie za cierpliwego. – Przysiadłem
na pufie jej toaletki i obserwowałem jak mała Pola wkłada palec
wskazujący między zęby, a jednocześnie nie przerywa snu.
– Opanowanego,
ja uważam ciebie za opanowanego, ale cierpliwości masz w sobie
jedynie namiastkę. Nie ma dla ciebie drugich szans, nie ma błędów
bez konsekwencji, nie ma wyskoków bez kary.
– W
życiu tak jest.
– Czy
musi być w naszym?! – uniosła się. – Przepraszam, nie chciałam
krzyczeć. – Podniosła się na tyle, by móc się oprzeć plecami
o złotą ramę łóżka z baldachimem. – Nie zrozum mnie źle.
Zawsze będę ci wdzięczna...
– Wdzięczność
to chyba nie to co żona powinna czuć do męża.
– Przerwałeś
mi, nie dając dokończyć. Nigdy nie powiedziałam, że to jedyne co
czuję. Po prostu ja się zgodziłam, ja wiedziałam na co się piszę
i znałam konsekwencje swoich wyborów. Ja tak, ale nie moje dzieci.
– Nasze
– wtrąciłem sprostowanie, ale ona zupełnie nie zwróciła na to
uwagi.
– Póki
twoje surowe zasady dotykały tylko mnie, było okay... znaczy
bolało, ale dobra, spoko, sama tego chciałam.
– Chciałaś?
– Zły
dobór słów. Zaakceptowałam to, tak brzmi o wiele lepiej. Po
prostu ja wiedziałam przed ślubem, ale teraz to wszystko dotyka też
moich dzieci, a Leon i Pola nie wyrazili zgody na to byś ich tak
traktował.
– Magda...
kocham je... ich jakby byli moi. To dzieci, nie mogą o wszystkim
decydować.
– Ty
możesz?
– Zastanów
się, proszę, czy rozmawiamy o nas, o mnie i o tobie, czy o nas w
sensie o dzieciach, bo to są dwie zupełnie różne, odrębne sprawy
i mam do nich zupełnie inne podejście. – Wstałem i przez chwilę
się zawiesiłem nad tym co miałem wcześniej zrobić. W końcu
jednak udałem się do garderoby, gdzie zdjąłem dżinsy i
zamieniłem je na długie spodnie od piżamy.
– Jeśli
cię uraziłam to przepraszam! – krzyknęła, gdy ja już wyszedłem
z garderoby i kierowałem się w stronę drzwi. – Nie miałam nic
złego na myśli – dodała, kiedy już miałem rękę na klamce. –
Nigdy nie powiedziałam, że jesteś złym ojcem, ani że się nie
starasz. Chce ci tylko dać do zrozumienia, że to są jeszcze bardzo
małe dzieci.
– Nie
opuszczam sypialni, chciałem tylko iść po coś do picia, do
kuchni, ale jeśli powiedziałaś to w obliczu mojego wyjścia, to za
takie słowa, mogę zrezygnować z jednej nocy z własną żoną.
– Własną
– syknęła i mlasnęła z niezadowolenia. – Nie ma nic zimnego,
skończyło się – uprzedziła.
– Zatem
skoczę na stację.
– Kiedy
już będziesz tak skakał, to przy okazji kup mi tampony.
– Jakie?
– Obojętne,
jeśli z Rossmana, to...
– Magda,
ja idę na stację – przypomniałem – a nie do drogerii –
dodałem, zanim zapędziła się dalej z zakupami i zaczęła tworzyć
listę począwszy od płatków kosmetycznych, na jakiś papierach
nawilżających skończywszy.
– A,
no tak. Na stacjach, to pewnie tylko OB mają. Mogą być te.
– Wychyliła się do szafki nocnej, tylko po to by wydobyć z niej
pudełko, którym we mnie rzuciła.
– Dobrze,
myślę, że zapamiętam. – Odrzuciłem opakowanie na łóżko, tuż
przy jej nogach. – Coś jeszcze?
– Batonik,
najlepiej takie te dwie pałeczki... albo nie, nie pałeczki. Kup mi
duże ptasie mleczko, ale duże, takie big, a nie tak jak ostatnio
cztery sztuki na krzyż.
Ledwo
wróciłem się do sypialni, by ponownie wciągnąć dżinsy na
tyłek, gdy usłyszałem:
– I
jakbyś mógł to jeszcze jakąś czekoladę mleczną do tego, albo z
orzechami, albo i mleczną i z orzechami, myślę, że tak by było
najlepiej. Delicje też by się przydały.
– Czekaj,
czekaj. Tampony, napój, delicję, czekolada... – wymieniałem
zapinając popielatą bluzę na gołe ciało. – Czekaj, czekaj, nie
przypominaj mi.
– Nie
mam zamiaru. Jak cię skleroza na starość dopada, to musisz
trenować pamięć. Nie będę cię wyręczała i ci tym szkodziła.
– To
było wredne!
– Zapomnienie
o moim ptasim mleczku też nie było miłe – odcięła się,
uśmiechnęła krzywo, a ja wyszedłem z pokoju, ponownie ją
zapewniając, że zapamiętam całą listę.
Kiedy
ja szedłem na pobliską stację, Magda zapewne już wyjmowała z
szafki nocnej jakiś smakołyk i się nim zapychała. To była taka
jej rutyna przed snem. Czasami zastanawiałem się po co ta kobieta
myje na noc zęby, skoro i tak zaraz będzie wpieprzała coś co tym
zębom szkodzi, a potem oczywiście będzie łykała tabletki
przeciwbólowe garściami, byleby możliwie jak najbardziej przesunąć
w czasie wizytę u stomatologa.
Wróciłem
i oczywiście się nie myliłem. Przywitała mnie kobieta jedząca
czekoladę jakby była batonikiem, czyli gryząc, bez dzielenia na
kostki. Westchnąłem głośno na ten widok i nawet nie
odpowiedziałem na propozycję:
– Chcesz
odrobinkę?
Najważniejsze
w tym zdaniu było owe słowo odrobinka, mówiące o tym bym
czasami nie ugryzł za dużo, gdyby mi przyszło do głowy skorzystać
z jej propozycji.
Położyłem
dwie reklamówki na łóżku, z jednej wyjmując małą Colę
w butelce i wypijając połowę jednym duszkiem.
– Kurwa,
szkoda, że ci nie powiedziałam byś papierosy kupił. Dwa mi
zostały – poskarżyła się Lena i zaczęła przeglądać zakupy
jakby z nadzieją, że znajdzie tam paczkę miętowych LD.
Pola
w tym czasie się przebudziła i wyciągnęła rączkę do góry
mówiąc:
– Ce
Colki.
Zerknąłem
na Magdę pytająco, ale ta nic nie powiedziała, nawet nie zwróciła
uwagi na moje spojrzenie, bo ewidentnie całą jej głowę zajmował
problem, którym był brak fajek. Podałem więc odkręconą butelkę
Poli, wcześniej szepcząc:
– Uważaj,
nie wylej.
– Cemu?
– zapytała, siadając i oczywiście rozlewając nieco na podłogę.
Starłem
skarpetką, bo miałem świadomość, że za chwilę i tak ją będę
zdejmował. Przy okazji uśmiechnąłem się do małej i puściłem
do niej oczko.
Mała
się zaśmiała radośnie, czym i mnie wprawiła w lepszy nastrój.
– Szymon,
a nie skończyłbyś jeszcze raz na tę stację, nie? – dopytywała
Lena z wyraźną nadzieją.
Pokręciłem
głową.
– Nie
kupię ci fajek. Wszystko, ale nie papierosy.
Mlasnęła
niezadowolona.
– Ale
ja ci dam pieniądze.
– Zapomnij,
nie będę latał jak osioł, po to byś ty się mogła dalej truć.
Poza tym chciałaś dzieci. Jak chcesz zachodzić w ciąże i palić
jednocześnie?
– Z
Leonem paliłam całą ciąże i spójrz jaki jest bystry, i zaradny.
– Całe
szczęście, że nie głosiłaś takich mądrości przy pani z
MOPS-u, bo wcale bym się nie zdziwił, jakby nam go po tym odebrali
– wypowiedziałem, a dopiero potem zdałem sobie sprawę z tego jak
brzmiały moje słowa. – Przepraszam, nie chciałem by... Nie
chciałem ci niczego wypominać, po prostu...
– Dobra
– warknęła, jakby chciała zakończyć dyskusję w tym temacie
jak najszybciej. – Powiedziałeś, trudno, nic się nie stało, ale
mógłbyś w ramach zadośćuczynienia skoczyć jeszcze raz na stację
i...
– Zapomnij,
już mówiłem. – Dla potwierdzenia swoich słów poszedłem się
przebrać ponownie w piżamę, a właściwie tylko w jej dół.
– No
ale mam tylko dwa i... Szymek, to jest nałóg, tego się nie da
rzucić od tak. Powinieneś mnie rozumieć! – nawoływała, podczas
gdy mała kręciła się po naszej sypialni i nawet robiła mi a
kuku.
– Masz
pecha, nie rozumiem cię. – Wyszedłem z garderoby, zważając na
to by Poli nie przytrzasnąć paluszków zasuwanymi drzwiami.
Usiadłem na łóżku nieopodal klęczącej na nim żony i
kontynuowałem o tych nieszczęsnych fajkach. – Ja nie wierzę w
nałogi. Wszystkiego można się zarówno nauczyć, jak i oduczyć.
To tylko przyzwyczajenie, a nie jakaś potrzeba, bez której nie da
się żyć.
– Ta,
jasne, mówisz tak bo palisz raz na ruski rok. Ja próbowałam rzucić
nie raz i nie dwa, i...
– Kilka
pasów na dupę załatwiłoby sprawę. Rzuciłabyś od razu, po co
najwyżej trzech seriach – zaproponowałem z lekkim, złośliwym
uśmieszkiem.
– Wiesz
co, tak właściwie to właśnie do mnie dotarło, że ja nie mam
żadnego problemy, a po prostu lubię palić.
– Skoro
tak uważasz. – Oparłem się wygodniej i obserwowałem poczynania
trzylatki, która wspinała się na pufę od toaletki, a następnie
grzebała w szufladach, gdzie Magda przechowywała kredki do oczów,
lakiery i inne malowidła.
– Tak,
właśnie tak, i uważam też, że dwa papieroski na noc mi spokojnie
wystarczą. – Wstała by zabrać córkę od swoich zabaweczek,
postawić ją na łóżku i wcisnąć w jej małą dłoń pozostałość
czekolady.
– Bardzo
zdrowa kolacja dla trzyletniego dziecka – skomentowałem.
– Widzę
tak ci mojej matki brakuję, że postanowiłeś się w nią zamienić.
Hops, zrób rączki do góry, zmienimy bluzeczkę i pójdziesz spać.
– Oczywiście to drugie zdanie skierowała do dziecka, a nie do
mnie.
– Glać.
– Nie,
nie grać, a spać.
– Cemu
nie glać?
– Bo
musisz spać.
– Cemu?
– Bo
jest noc – odpowiadała cierpliwie, ale już przy pytaniu.
– I
co z tego?
– A
to, że mama musi mieć chwilę dla siebie i seksu... i Szymona –
poprawiła się szybko.
– Widzę
już postanowiłaś? – zauważyłem, gdy wyprowadzała z pokoju
dziewczynkę w samych legginsach.
– Oczywiście,
że tak i ani się waż mi odmówić. To był tak kurwesko...
– Magda
– warknąłem przez zaciśnięte zęby.
W
odpowiedzi przewróciła oczami, mocno i głośno westchnęła, a
potem wyszła, tylko po to, by po piętnastu minutach wrócić z bitą
śmietaną w spreju, odłożyć zakupy na parapet i wysunąć spod
łóżka pudełko z zabawkami.
– No
co się tak patrzysz?! – wrzasnęła na mnie. – Chcę nam
osłodzić zakończenie tego dnia. Należy się nam.
– Skoro
tak uważasz. – Udawałem obojętnego, ale wychyliłem się, by móc
sięgnąć do podłogi, otworzyć pudełko z akcesoriami i wyjąć z
niego kajdanki.
Włożyłem
sprzęt między swoje zęby. Nie miały futerka, więc nie było to
szczególnie nieprzyjemne doznanie. Usiadłem na łóżku i
wyciągnąłem ręce po żonę. Zacisnąłem dłonie na jej biodrach
i szybko przyciągnąłem do siebie. Uniosłem, co nie było trudne,
bo ważyła tyle co piórko i rzuciłem na łóżko. Zanim się
zorientowała, że leży, do naszych uszu dobiegł szczęk
zaciskanych kajdanek.
Kiedy
zasypialiśmy, ona odwrócona do mnie tyłem, a ja ją obejmujący...
w takich chwilach najwyraźniej czułem, że ją kocham. Kochałem ją
całym sobą i każdą częścią mnie z osobna, w każdej minucie
swego istnienia, od dnia, gdy lepiej się poznaliśmy, aż po grób,
oczywiście nasz wspólny, bo nie wyobrażałem sobie bez niej, ani
sekundy swojej dalszej egzystencji, ale to nie przeszkadzało mi w
byciu konsekwentnym. Oczywiście nigdy nie chciałem jej krzywdy, ani
tego, by spotkało ją coś złego, ale Magda po prostu była typem
kobiety, której nie można było dać za dużo wolności. Ona
potrzebowała pewnych granic, bez uchybień i możliwości ich
przekraczania. Gdy ich nie było, albo były elastyczne czy ruchome,
to po prostu wchodziła na głowę i się na niej panoszyła. Takim
przykładem były choćby jej wypady z koleżankami na miasto. Nigdy
nie miałem nic przeciwko nim. Była młoda, to normalne, że chciała
się jeszcze bawić, wychodzić na drinka, piwo, czy babskie seanse w
kinie. Była matką i żoną, ale nadal była młodą kobietą,
której nie wyobrażałem sobie zamknąć w domu i uczynić z niej
kury domowej. Tak więc do jej wypadów i wychodnych nie miałem
niczego, żadnych zastrzeżeń, bo lubiła po prostu to samo co ja,
bo ja też czasami potrzebowałem wyjść sam, bez niej, tylko i
wyłącznie w męskim gronie. Inna sprawa, że ja byłem zazwyczaj
punktualny, a gdy zamierzałem się spóźnić, to informowałem o
tym telefonicznie i pod żadnym pozorem nie zezwalałem mojej komórce
na rozładowanie się w takim momencie. Magda podchodziła do tego
inaczej, choć może podchodziła podobnie, ale zwyczajnie jej nie
wychodziło. Moim zdaniem było to jednak jawne lekceważenie. Takie
coś się mogło zdarzyć raz czy dwa na kilka lat, ale nie trzeci
raz w ciągu kilku miesięcy. Tak czy inaczej trzeci raz był
ostatnim. Czy czułem się winny z tego powodu? Nie, choć w pewien
sposób było mi jej szkoda, ale z drugiej strony patrząc, to sama
sobie była winna, w końcu dokładnie słyszała moją zapowiedź,
mało tego wiedziała, że mam ciężką rękę. Mogła się po
prostu pilnować, to nie byłoby ani uderzeń, ani bólu, ani łez.
– O
czym myślisz? – zapytała.
Wystraszyłem
się jej głosu. Nie spodziewałem się iż nie śpi, a już tym
bardziej tego, że wie, że ja nie śpię, bo niby skąd to
wiedziała, gdy była do mnie odwrócona tyłem?
– O
niczym – skłamałem i sięgnąłem po brzeg kołdry, by ją
mocniej okryć i tym samym zakryć dwie wyraźne, choć już blednące
pręgi na prawym udzie.
Zmieniłeś styl, teraz rozdziały będą pisane z perspektywy danego bohatera, tak? Ok!
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział odniosłam wrażenie, że w Szymonie są jednak resztki dobroci. No dobra, nie mówię, że jest pozbawiony jakichkolwiek uczuć, bo nie jest. Ma swoje bardzo surowe zasady, jest nieugięty jeśli chodzi o złamanie jakichkolwiek z nich, ale czasem potrafi zastanowić się nad sobą i swoim życiem. Podoba mi się to. Chociaż wiem, że niedługo Szymon zrobi coś, za co będę chciała obciąć mu jaja, to muszę przyznać, że w tym rozdziale mi się podobał. To był chyba jeden nieliczny rozdział, w którym muszę poprzeć Szymona. Również jestem przeciwniczką nałogów i chyba nigdy nie zrozumiem jak strasznym nałogiem są papierosy. Na jego miejscu też nie poleciałabym drugi raz specjalnie po fajki. Poza tym Magda miała jeszcze dwie, a to spokojnie wystarczy jej do rana, więc trochę nie rozumiałam jej upartości. Hmmm... pierwsze o czym pomyślałam, to, że jest w ciąży, bo zajada się tak słodkim i to jeszcze w nocy (a to niezdrowe podobno!), ale zaraz postukałam się w głowę: przecież Szymek specjalnie skoczył jej na stacje po tampony, więc chyba nie jest w ciąży. Cieszę się, że Szymon naprawdę kocha Magdę. Za to wszystko co ją spotkało, należy jej się jakieś dobre dalsze życie.
Szymonowi chyba się włączył jakiś melancholijny nastrój dużo analizuje i myśli. I wydaje się, że czuje jakieś tam minimalne wyrzuty sumienia, ale jednocześnie twardo trzyma się swoich zasad i próbuje uzsadnić swoje decyzje sam przed sobą.
OdpowiedzUsuńMagda widzę lubi sobie podjeść na noc, ale kto nie lubi XD
Sama nie wiem co napisać pod tym rozdziałem, zgodzę sie z Kari, że Szymon faktycznie w jakiś melancholijny nastrój popadł. Wydaje mi się, że on jednak ma maluśkie wyrzuty sumienia, przynajmniej w trakcie tych jego przemyśleń, były dwa momenty, kiedy się conajmniej nieswojo i źle sam ze sobą poczuł. Kiedy Magda leżała z Polą na ich łóżku, była chwila, gdy uciekł wzrokiem od żony i córki, jakby czuł się winny tego wszystkiego , tej całej awantury, nawet próbował się jakoś tłumaczyć. A później kiedy już byli sami i po udanym seksie zasypiał przytulony do żony i w głowie miał jedną myśl, jak bardzo ją kocha, a z drugiej, że nie przeszkadza mu to w byciu konsekwentnym i w wymierzaniu jej kar gdy mu podpadnie. I ten moment kiedy nakrył ją szybko kołdrą, żeby nie widzieć śladów jakie jej zrobił na udzie. Odniosłam wrażenie, że on gdzieś tam w skrytości ducha, pomimo tych swoich surowych zasad, to jednak odczuwa jakieś wyrzuty, tylko szkoda, że zaraz sam siebie rozgrzesza szybciutko. Ale dobrze, że przynajmniej myśli o tym, zastanawia się, że pomimo wszystko ma uczucia, że widok pręgi na udzie żony chociaż na chwilę go zabolał.
OdpowiedzUsuńJa tam się Madzi wcale nie dziwię, też lubię czekoladę i uroczyście oświadczam, że jest dobra na wszystko, zwłaszcza na stres i smuteczki. I jestem zdania, że czasem trzeba na śniadanie zjeść sobie pizzę, czy na kolacje wielki kawał tortu czekoladowego i popić colą, zaświadczam, że od tego się nie umiera, a jak miło się człowiekowi robi, więc myślę, że Poli ic nie będzie od kawałka czekolady i kilku łyków coli w środku nocy.
Rozbawiła mnie Magda tym w jakim tempie córki z sypialni się pozbyła i jak warczała na Szymona, żeby nawet nie śmiał jej odmawiać seksu.
Dobrze, że z malutką wszystko okey :) To najważniejsze.
OdpowiedzUsuńMagda mnie rozbawiła z listą zakupów. Hehe, ona to wszystko zjada przed snem? Przecież po takiej kolacji źle się spi i to chyba wcale nie jest dobre dla zdrowia. No ale co kto lubi ;)
W tym rozdziale nawet Szymon mnie nie wkurzył. Jakiś taki za spokojny się zrobił. Zero jakichś wkurzających wywodów. No może trochę z tymi fajkami. Jak ktoś nie był uzależniony, to nie wie jak trudno jest rzucić. Nie wiem czy kilka pasów to skuteczna metoda. Podejrzewam, że nie.
Słodycze <33 W ogóle myślałam, że Magda ma okres, bo to jej parcie na słodycze... i tampony chciała. Ale skoro potem chciała seksu, to chyba jest jeszcze w fazie przed, hahah xd Dużo rozważań w tym rozdziale. :) Jakoś tak Szymon nie wydawał się tutaj taki nieprzyjemny jak zwykle. Chociaż te jego rozmyślania o ciężkiej ręce mi się nie spodobały. Nieważne, jak bardzo byłaby wina, on nie ma prawa podnosić na nią ręki! xd I bardzo dobrze, że nie kupił jej tych cholernych papierosów!! Grrr.. jak mogła w cjąży palić???!!
OdpowiedzUsuńCześć! Wpadłam na momencik i śladzik po sobie zostawiam :D
OdpowiedzUsuńO zmiana perspektywy O_o. Wydawało mi się, że wszystkie poprzednie rozdziały (nawet te z Szymonem) były pisane narracją, a teraz mamy osobę pierwszą. Nieco mnie to zdziwiło, bo ja jestem jednak zwolenniczką jak już się bohatera od początku piszę albo narracją, albo w osobie pierwszej to już tak powinno być do końca opowiadania. Tak jak na Belfrze, Charlotte zawsze była w osobie pisana, a np. Sara czy Robert już narracją.
Fajnie, że Szymon ma takie podejście do życia i nie traktuje ludzi z wyższością. Zgadzam się, że kolor skóry, wiara czy pochodzenie mają naprawdę niewielkie znaczenie w porównaniu z wartościami jakie cenimy i jakie wprowadzamy w swoje życie. Bo przecież ktoś wierzący, silnie praktykujący może być okrutnikiem, tyranem, który znęca się nad własną rodziną, jakimś mordercą albo gwałcicielem, a ten niewierzący może wieść przykładne życie, być pełen dobroci i zawsze skory do pomocy.
Według mnie Szymon tutaj popadł w taki jakiś dziwny, może nawet melancholijny nastrój skoro nawet zapomina o własnej żonie, a przecież znajduje się z nią w sypialni, więc paradoksalnie o jej obecności zapominać nie powinien. Wydaje mi się że to wina nie tyle co wieku ile tego całego ganiania za pieniędzmi, zachciankami żony oraz dzieci. Po prostu w całym tym szumie zapomina o rodzinie i to rzeczywiście taki paradoks, bo wszystko robi dla nich i o nich, a zwłaszcza o żonie zdarza mu się zapomnieć xD
Rzeczywiście z Szymkiem coś jest nie tak, skoro pozwala by Pola z nim spała. Może poczucie winy tak bardzo nim targa? Sama nie wiem.
Magda jak zwykle broni dzieci i poniekąd to rozumiem. Jest matką i chce dla dzieci jak najlepiej, ona wychodząc za Szymona wiedziała jaki on jest, wiedziała co ją może spotkać za różne ekscesy jakie wyprawia, ale dzieci nie dokonywały żadnego wyboru. One były wraz z matką i według Leny mogą się nie zgadzać na klapsy czy krzyki ze strony ojczyma. Ja nie uważam, by Szymon robił dzieciom jakąś krzywdę. Przecież on się mimo wszystko stara, dba o całą rodzinę i chce by było dobrze. A normalnym jest fakt, że na dziecko się krzyknie raz czy drugi, przecież to normalna kolej wychowywania.
Lena jest obżartuchem. No bez dwóch zdań. Ona ma krowi żołądek, czy jak? Ja ogólnie w nocy nie umiem jeść słodyczy. Ja w ogóle w nocy nie umiem jeść, bo mi najzwyczajniej w świecie nie smakuje i jakoś tak dziwnie mi się je, dlatego nawet jeżeli jestem głodna, to nie nic nie jadam i czekam do rana, by zjeść śniadanie.
Gdybym ja pochłonęła taką górę jedzenia, w dodatku w nocy to bym chyba z tydzień na siłowni musiała siedzieć żeby to wszystko zgubić xD A jeżeli chodzi o karmienie Poli colą i czekoladą... znam ludzi którzy gorzej karmią swoje dzieci, więc nie mam zastrzeżeń :D
Widać, że mimo wszystko Szymek kocha Magdę. Mu naprawdę zależy nie tylko na niej, ale także na dzieciach, a że jest facetem z zasadami to chce by jego żona tych zasad przestrzegała. Ja pewnie też bym się denerwowała, gdyby mój mężczyzna wyszedł gdzieś z kumplami, powiedział że wróci o danej godzinie, a tymczasem nie byłoby z nim żadnego kontaktu ani nic. W takich sytuacjach człowiek najzwyczajniej w świecie się martwi i Szymek na pewno też nie chciał dla Magdy źle.
Tak, teraz mogę potwierdzić, że facet wpadł w jakiś melancholijny nastrój i chyba wolę jak jest taki normalny... znaczy taki kiedy bawi się z Polą i żartuje z Leną. Ten zamyślony Szymek jest jakiś inny. Jak nie on po prostu.
Pozdrawiam!
Szymon w tej części, taki fajny, spokojny facet ;) jak by Magda o tych tamponach nie powiedziała to bym pomyślała,że jest w ciąży :) dobrze,że u Poli zakończyło się tylko na delikatnym rozcięcie,ale Leon W tej wcześniejszej części to Przeszedł swego siebie, to już nie jest kłótnia rodzeństwa, on jak by mógł to by ją utopił w łyżce wody.
OdpowiedzUsuńWooow! Czyli Szymek jest jednak zdolny do przeprosin? Serio? No ja bym nie powiedziała, ale spoko, mi tam się to podoba!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Magdzie, ze ona jest tym wszystkim zmęczona. Może i pozornie nic nie robi, a jej zadaniem jest jedynie ładnie wyglądać, ale dwójka dzieci, dom, studia, a do tego taki mąż... Domyślam się, że to też jest sporo roboty. A po ostatnim incydencie to już w ogóle. Choć to dobrze, że obyło się bez szwów. Mała by się tylko niepotrzebnie nacierpiała i to przez taką głupotę.
A co do tego palenia, to tu akurat muszę Szymkowi rację przyznać, bo od wszystkiego się idzie odzwyczaić. Ja na przykład od dzieciństwa obgryzałam paznokcie i dziesiątki razy próbowałam się oduczyć (wbrew temu, co się mówi, to jest nałóg. I to całkiem silny) aż w końcu, stosunkowo niedawno mi się udało. I myślę, że jakby Magda tak nie dramatyzowała a zawzięła się porządnie, to też jakoś, na pewno nie bez potknięć, ale by się jej udało. A tak swoja drogą to zazdroszczę jej, że tak się może słodyczami na noc obżerać. Ja bym po kilku takich wieczorach pięć kilo bogatsza była xD
Lecę do kolejnego, może jeszcze zdążę dzisiaj skomentować!
Nie wiem co mam myślec o Szymonie. Nie lubie go jakoś tak od zawsze chyba, ale to raczej za to jego skurwysyństwo niż za jego podejście do zycia. Nie wiem do jakiej grupy mam do wrzucić bo momentami brzmi jak prawdziwy damski bokser, ale widać, że kocha Lenke. I tak myślę czy on serio taki zły dla niej jest? W końcu ona sie w sumie na taki styl zycia zgodIła, niektórzy ludzi tak żyją i ponoć im to odpowiada. Dla dzieci jest dobry, choć ma jakies dziwne momenty tak jak ostatnio to jednak je kocha jak swoje. Nie moge, jeszcze zrozumieć jego. Mówi, ze kocha aż po grób nie wyobraża sobie bez niej zycia a ja zdradza. Przecież jakby ona sie chociażby z kimś pocałowała to on by zatłukł i go i ją a on robi co chce.
OdpowiedzUsuń