MARLENA
IGNASZAK
NICOLA
IGNASZAK
Mała
Pola wydzierała się wniebogłosy, trzymając obie dłonie na swojej
twarzy. Drobinki krwi ciekły jej przez palce i po policzku, a
Magdzie nie trzęsły się jedynie ręce, a całe ciało drżało pod
wpływem nagłego, silnego zdenerwowania i takiej wszechogarniającej
bezsilności. Nie wiedziała co robić, choć usilnie chciała móc
zrobić cokolwiek.
Szymon
okazał się być tym bardziej opanowanym, choć i jemu serce na parę
sekund zaprzestało bić. Stało się tak w chwili, gdy stanął w
progu kuchni połączonej z jadalnią i dostrzegł płaczącą
dziewczynkę, pochylającą się nad nią kobietę i chłopca
chowającego się pod stół.
Oczywiście
wszystkiemu winna była piramida Leona, na której szczycie znajdował
się talerz, którym było dane oberwać jego młodszej siostrze.
Leoś bardzo nie lubił Poli, na każdym kroku podkładał jej nogi,
albo popychał. Nawet teraz cieszył się, że to w nią trafił
talerzyk deserowy, a nie w kogoś innego, najbardziej jednak cieszył
się, że żaden z przedmiotów nie uderzył jego. Co prawda choć
zazwyczaj śmiał się gdy Pola płakała, to tym razem postanowił
tego nie obserwować, tylko przejść pod stołem i się ulotnić,
zanim rodzice staną mu na drodze i skrzyczą. Uciekając słyszał
jeszcze podniesiony ton Szymona, z groźbami kierowanymi w jego
kierunku.
– Nie
krzycz teraz na niego! – jak zwykle broniła go matka.
– Nie
mów mi co mam robić. Taksówkę wezwij – warknął.
– Ale
co jej jest? Ma oko? – dopytywała, gdy drżącymi dłońmi
wystukiwała numer na komórce męża, którą ten wcisnął jej do
rąk.
– Ma
nawet dwa – odpowiedział siląc się na dobrotliwy uśmiech i
zwyczajny ton. Wziął córkę na ręce i skierował się z nią do
blatu kuchennego. – Przemyjemy, nie będzie tak bolało. Weźmiesz
rączkę? – dopytywał namaczając czystą ściereczkę z
mikrofibry w wodzie. – Tatuś prosi. – Delikatnie pochwycił
trzylatkę za nadgarstek i odsłonił krwawiący łuk brwiowy.
– Nie
tleniona, nie tnienona, nie, nie? – dopytywała szybko i niezwykle
niewyraźnie, poprzez pociąganie noskiem. Kręciła też przy tym
nieporadnie główką i miała tak mocno przestraszone ciemne oczka,
że nawet Szymon, przez wpatrywanie się w nie dłuższą chwilę,
złagodniał.
– Nie,
normalna, z kranu. – Nawet jej pokazał jak namacza. – Widzisz?
– Tak,
tak – odpowiedziała tak samo szybko i niewyraźnie co za pierwszym
razem. Tym razem przytaknęła ruchem głowy i pozwoliła ojcu by
zbliżył namoczoną szmatkę do jej twarzy, mokrych od łez i krwi
policzków, ale też do łuku brwiowego, z którego ciągle toczyła
się szkarłatna ciecz. – Boji, boji! – krzyczała.
– Taksówka
będzie za jakieś trzy minuty – oznajmiła Magda.
Blondynka
wejrzała na swoją córeczkę i była szczęśliwa, że sytuacja nie
jest aż tak poważna, jak jej się z początku wydawało.
– Ty
z nią pojedziesz, czy ja? – zapytał szatyn, ale Lena nie zwracała
na to uwagi. Przyglądała się uważniej twarzy swojej trzylatki. –
Magda, ja o coś pytam?! – uniósł się.
– O
co?
– To
trzeba pojechać szyć. Jedziesz ty czy ja?
Magda
się zastanawiała z rozdziawionymi ustami niczym ryba nabierająca
powietrza. Z jednej strony pragnęła pojechać z córką, z drugiej
jednak wolałaby w takiej chwili nie zostawiać Leona samego z
Szymonem.
Pola
podłapała wyraz szyć i zaczęła mówić:
– Nie
syć, nie, nie, nie. – Znowu kręciła głową i miała przerażenie
wymalowane w ciemnych tęczówkach.
– Jadę
z wami – zadecydowała.
– Jak
to z nami? A Leon?
– Tomaszewski
z nim zostanie – odpowiedziała i wzięła ponownie telefon męża
by zadzwonić do blondyna, który ciągle siedział w samochodzie
przed domem Ignaszaków i wyczekiwał by ta w końcu wylazła i by
mógł ją odwieźć do pracy, a potem załatwić swoje sprawy z
użyciem jej samochodu.
– Mogłaś
powiedzieć wcześniej, to nie wzywalibyśmy taksówki tylko ja bym
prowadził. – Nawet jeśli chciał powiedzieć coś więcej to
zamilkł, bo taksówka właśnie podjeżdżała przed furtkę ich
posiadłości, a Maks wezwany przez Madzie wchodził do ich domu.
Wziął więc córkę na ręce i udał się do wyjścia.
Zostawienie
Maksyma samego z pięciolatkiem może i nie było najgorszym pomysłem
w Leny życiu, ale z pewnością nie było do końca przemyślanym,
zwłaszcza przez Szymona, który się tak po prostu na to zgodził.
Tomaszewskiego znali bowiem bardzo krótko i niewiele o tym
wiedzieli. Znali bowiem jego podejście do dzieci i tego, że
nieszczególnie za nimi przepada. Konkretnie to on bardzo nie lubił
małych ludzi i jedynie karły były tego wyjątkiem, który
sprawiał, że całe jego nielubienie rozciągało się właśnie
tylko na dzieciaki.
W
chwili gdy Tomaszek, bo i tak na niego mówiono, przekroczył pokój
Leona i znalazł chłopca ukrytego w dużej, narożnikowej szafie,
wpadł na pomysł by nieco go rozweselić zabawą w chowanego.
Zaproponował taką zabawę jednak zupełnie nie po to by poprawić
humor chłopcu, bo samopoczucie pięciolatka zupełnie go nie
obchodziło. Maksym chciał się po prostu rozejrzeć po domu
Ignaszaków, pogrzebać w Szymona dokumentach i innych tego typu
rzeczach. Ukryty Leon by mu w tym nie przeszkadzał, a taki, który
łaziłby za nim krok w krok, był niebezpieczny, bo mógł potem
wszystko wypaplać ojcu albo matce.
W
ten oto sposób Leon ukrył się w spiżarni pełnej takiej ilości
różnych produktów, iż spokojnie dałyby one radę zapełnić
półki niewielkiego, osiedlowego sklepiku. Maks w tym czasie na
paluszkach przedostał się do sypialni Ignaszaków. Zdziwił się,
że ta była specyficznie otwierana. Trzeba było kciukiem wcisnąć
przycisk na środku klamki i dopiero wtedy dało się ją przekręcić,
a drzwi otworzyć.
Jakieś
zabezpieczenie przed dziećmi czy co? – zapytał samego siebie
w myślach i sam postanowił z owego zabezpieczenia skorzystać i
zamknąć za sobą drzwi.
Tomaszewski
najpierw otworzył garderobę narożnikową, bardzo podobną do tej,
którą miał w pokoju Leon. Ta jednak była dużo, dużo większa.
Przyszło mu na myśl, że to pomieszczenie ma tyle samo metrów
kwadratowych co jego kawalerka, ale szybko przeszedł do
przeszukiwania kolorowych kartonów. Nic ciekawego w nich nie
znalazł. W tych po stronie, która należała do Szymona były same
skarpetki i majtki, oraz trzy krawaty, których mężczyzna bardzo
nie lubił, a w Magdy ozdobnych kartonikach, poza tym wszystkim co
było także u Szymona znalazł kilka z arafatkami, szalami,
chustami. Westchnął zirytowany i chwilę zawiesił się na damskiej
bieliźnie, która niewiele zasłaniała, jego uwagę przykuła także
opaska na oczy.
Zamknął
garderobę i przeszukał szafki nocne. Ponownie nie natrafił na nic
ciekawego. W końcu zajrzał pod łóżko, gdzie oprócz kapci
przypominających łapy tygrysa, natrafił jeszcze na pudełko z
gadżetami. Wziął w dłonie dwie kulki połączone sznureczkiem z
delikatnego tworzywa i przez chwilę zastanawiał się do czego oni
mogą to używać. Pewnie myślałby dalej, ale nie miał na
przeglądanie życia erotycznego Ignaszaków czasu, zwłaszcza teraz,
gdy blokada przed dziećmi okazała się nieskuteczna i Leoś stał w
progu krzycząc:
– To
ty miałeś szukać mnie! Czemu schowałeś się pod łóżkiem?!
– Nigdzie
się nie schowałem, ja ciebie tam szukałem – wyjaśnił i chwycił
małego pod pachami, podniósł i wystawił na korytarz. – W co
chcesz się teraz bawić? – dopytywał.
– Chciałbym
zobaczyć węża, ale tata ma w gabinecie klucz, a tam nie można
wchodzić.
– Węża?
– zdziwił się Maksym, bo szczerze nie przepadał za gadami i
całkowicie nie widział ich w roli domowych pupilów, ale Szymek
jako człowiek o dziwnym guście i jeszcze dziwniejszych guścikach,
trzymał w sporych rozmiarów terrarium, na samym poddaszu jednego z
dusicieli. – Może tam wejdziemy, ale nic nie powiemy nikomu o tym,
co? To by była taka nasza tajemnica? – zagadywał i podpuszczał
pięciolatka.
Leoś
się zgodził i już chwile później Tomaszewski znalazł, w na
szczęście tego dnia niezamkniętym gabinecie Ignaszaka, biurko, w
nim klucz, a ten idealnie pasował do zamka, umiejscowionego w
drzwiach, prowadzących na strych.
Leon
natychmiast po przekroczeniu progu, przykleił nos do szyby i
podziwiał oświetloną imitacje naturalnego środowiska Niuńka, bo
właśnie tak nazwał Szymon swojego ulubieńca. Mężczyzna był
zmuszony odtransportować stworzenie na poddasze, bo Magda zaraz po
wprowadzeniu się do Szymona, nie godziła się by ten, jak zwykła
go nazywać – potwór – zamieszkiwał wraz z nimi sypialnie.
Maksym
wykorzystał okazję gdy blondynek podziwiał gadzisko i sam
zamawiając się szukaniem jakiegoś pożywienia dla stworzonka
zaczął przeszukiwać strych. Natrafił na stertę jego zdaniem
zbędnej makulatury, bo do jej rozszyfrowania potrzebował więcej
niż kilku minut, ale w stercie tych papierzysk odnalazł też
testament, z którego jasno wynikało, że zabezpieczył Lenkę i
dzieciaki, oraz swojego brata. Na Magdalenę był dom i pieniądze,
które Tomek miał jej wypłacać co miesiąc, Pola i Leon mieli
pieniądze na studia i start w dorosłość, a Tomek odziedziczył
dwa bloki, w których mieszkania były przeznaczone na wynajem albo
sprzedaż. Wszystko pozostałe, czyli jachty, inwestycje, brudne
interesy, galeria obrazów, szkoła muzyczna, lokaty i wiele, wiele
innych zostało zapisane niejakiej Nicoli Ignaszak. Maksym
Tomaszewski szybko wykonał zdjęcie telefonem tego dokumentu i
zaczął zachodzić w myśl – kim do diabła jest Nicola
Ignaszak?
W
końcu jednak musiał zaprzestać się tym interesować, przynajmniej
na krótki moment, bo usłyszał piknięcie otwieranej bramy. Czym
prędzej wyniósł więc Leona z poddasza, przypomniał o tajemnicy i
zszedł z chłopcem na dół, trzymając go za rączkę.
W
przedpokoju stali Marta z Tomaszem, oboje z kaskami w dłoni. Leoś
od razu to podłapał i zaczął skakać wkoło wujka, by ten
przewiózł go swoim motocyklem. Tomek się zgodził, uspakajając
jednocześnie swoją dziewczynę słowami:
– Tylko
przed domem, powoli, bezpiecznie.
Tomaszewski
został więc zwolniony z konieczności opieki nad chłopcem i mógł
udać się do swoich zaplanowanych dużo wcześniej zajęć. Uczaplił
tyłek w wygodnym fotelu, samochodu z klimatyzacją i ruszył na
Wielkopolskę. Trwając w korku wysłał e-mailem fotografie, które
wykonał na strychu Ignaszaka. Po kilku godzinach w końcu zaparkował
przed komendą stołeczną policji.
Dwójka
starszych mężczyzn, z których jeden siedział na parapecie, a
drugi opierał się o ten sam parapet łokciami, jednocześnie paląc
papierosa, żywo dyskutowali o parkującym przed budynkiem ich pracy
Land Roverze.
– Pewno
jakiś miastowy się pomylił – rzucił ten bardziej siwy do tego z
wąsem.
– Albo
jaki informator, ale nie... czekaj, czekaj. – Oddalił się na
krótki moment do komputera, wpisał numery rejestracyjne i nim
odczytał na kogo zarejestrowana jest bordowa bryka, to już
usłyszał:
– Nasz
Tomaszek! Nie uwierzysz, no Tomaszek z tego cacka wysiada.
– Ja
mu kurwa dam, brykę jakieś szmaty miastowej mi parkować na
policyjnym... on rozumu za grosz nie ma! – warknął zdenerwowany
pan z wąsem. – Nie, jego całkiem, już do reszty popierdykało.
Od siedzenia z tymi gangsterami mu się we łbie przewróciło, jak w
żołądku Lewiatana.
Maksym
Tomaszewski zupełnie nieświadomy tego, że koledzy po fachu, a
nawet sporo dłużej będący w fachu obrabiają mu dupę, zamknął
pilotem samochód Magdaleny Ignaszak i ruszył do wejścia na
komendę. Przywitał się ze wszystkimi mijanymi uśmiechem i
skinieniem głowy. Pozbył się ciemnych, przeciwsłonecznych
okularów, których oprawki były wąskie i metalowe. Wszedł do
gabinetu kolegów i usłyszał:
– Ty
weź przeparkuj ten kurewski wóz spod tych okien.
– Jaki
on tam kurewski – zbagatelizował całą sprawę i rozsiadł się
wygodnie na jednym z obrotowych foteli. Nogi postawił na biurku i
odpalił papierosa.
– A
do kogo należy? Do dziwki Ignasia, tak?
– Do
jego żony – sprostował.
– W
gangsterskim półświatku to synonim, chłopcze.
– A
w mafijnym? – dopytywał Maksym.
– To
wygląda tak samo, tylko że kobieta nagle na salonach jest damą, a
za drzwiami sypialni znów staje się kurwą – wtrącił siwy pan
dalej palący papierosa.
– Tylko
Szymek to nie gangster. To też nie do końca mafiozo. On ma wszędzie
dojścia i zna takich ludzi, których ja to tylko w telewizji widzę
jak przypadkowo na posiedzenia sejmu włączę. Poza tym ma wynajmy,
haracze, klubu z prostytutkami i kilka innych biznesów. Jest wysoko
postawiony i o takiego kogoś nam chodziło.
– Miałeś
się zająć Peterwasem, a nie...
– Cisza!
– warknął Tomaszewski i wstał na równe nogi. – Z początku
myślałem, że Szymon Ignaszak to nikt ważny i ciekawy. Ot taki
sobie człek po ASP, co odziedziczył majątek po rodzicach i go
sobie mnoży, czasami układając się przy tym z gangusami.
Myślałem, że to przeciętny biznesmen spod szarej gwiazdy, któremu
zależy na pozorach. Sądziłem, że to taki typek, co to pójdzie z
dziećmi na spacer, regularnie wychodzi do pracy, żonę zabierze do
teatru i na kolację do restauracji, przyłoży jej raz na dwa czy
trzy tygodnie, ale okazało się, że nie.
– Że
jej nie przyłoży? – dopytywał uśmiechając się skrycie pod
siwiejącym wąsem.
– Tego
nie wiem – odpowiedział szczerze Maksym.
– To
co ty, kurwa, o nim wiesz, że przychodzisz i zmieniasz cały plan?
– Od
początku nie było żadnego planu i szukaliśmy diamentu w popiele.
– I
Ignaszak jest diamencikiem?
– Być
może. Jemu chociaż zależy na rodzinie, ma zasady, ale to Magda i
dzieci są dla niego wszystkim. I ma coś przed nią do ukrycia.
– Każdy
z tych ludzi ma coś do ukrycia przed żoną, w ogóle każdy mąż
ma coś do ukrycia przed żoną, niezależnie od tego, czy rozbija
cegły, czy podpisuje lewe umowy.
– On
kocha Magdę i dzieciaków, a my możemy to wykorzystać.
– Gówno
o nim wiesz – warknął drugi z mężczyzn, zamykający okno,
wcześniej wywalający za nie papierosa. – Mówisz, że on kocha
żonę?
– Tak.
– Którą?
– zapytał spokojnie i pokazał kopie aktów ślubów. – No którą
się pytam? Tę, tę, czy może tę jak jej tam... Marlena? –
Mężczyzna popukiwał w kartki palcem wskazującym, a następnie
rozłożył je na biurku przed oczami Maksa, tak by ten mógł je
dokładnie widzieć.
Tomaszewski
się zamyślił i wtedy przypomniały mu się słowa Peterwasa, gdy
razem z Ignaszakiem popili, podczas obstawiania kolorów w ruletce.
Odważył się nawet teraz wypowiedzieć te słowa na głos.
Brzmiały:
– Łowca
posagów.
– Chcesz
go odwrócić, dobrze – przytaknął nagle wąsaty. – Najwięcej
o nim dowiesz się zapewne od jednej z jego żon.
– Magda
nic nie wie.
– Ona
będzie wiedzieć. – Odwrócił ekran monitora i pokazał Maksymowi
zgrabną brunetkę w ciemnych okularach, która wypłacała pieniądze
z bankomatu, a potem jak wsiadała do taksówki i jechała pod
pralnie chemiczną.
– Pralnia?
– zdziwił się.
– Mało
istotny wątek, ale przyznaje, że Igaś ma poczucie humoru, by
urządzić pralnie brudnych pieniędzy w pralni chemicznej.
– Należy
do jego żony?
– Byłej.
Rozwiedli się jakąś dekadę temu, w międzyczasie miał jeszcze
dwie inne żony.
– Co
z nimi?
– Jedna
nie żyję, a drugiej nie możemy namierzyć. Raczej nie utrzymuje z
nią kontaktów.
– A
z tą utrzymuje? – wskazał brodą na ekran komputera.
– Tak,
odwiedza ją regularnie, mają razem córkę, nastoletnią.
– Nicolę
– wywnioskował i zaczął zachodzić w myśl czy ta mała jest
jego biologicznym dzieckiem, skoro w testamencie zapisał jej
większość swojego majątku.
No to się zdziwiłam. A miałam Szymona za takiego poważnego, porządnego faceta. A tu się okazuję że wcale taki nie jest. Miał trzy żony i ma nastoletnią córkę o której zapewne Magda nie wie. Fajnie, że zabezpieczył rodzinę na przyszłość w testamencie, ale co to da? Dostaną kasę po jego śmierci ale stracą ojca a Magda męża. Zastanawia mnie czy on uczestniczy w życiu tej Nicoli czy jest tylko na papierku. No cóż tego zapewne dowiem się później.
OdpowiedzUsuńO tym, że Szymon to gangster to akurat wiedziałam z poprzedniej wersji, więc to mnie nie zaskoczyło, ale jakoś nie było, albo nie pamiętam, że miał wcześniej dwie żony. O Nicoli też już wiedziałam, ale, że przepisał jej cały majątek to całkiem nieźle dziewczyne ustawił.
OdpowiedzUsuńSerio trzymać w domu, w którym są dzieci takiego potwora? Do tego nazwać go Niuniek? Okropność.
Tego, że Maksym to tajniak to ja się kurcze nie spodziewałam i w sumie jestem zaskoczona, że Szymon go już nie przejrzał. Do tego dość kiepski z niego tajniak, no bo serio pożyczyć samochód żony gangstera i pojechać z nim pod komende? To przecież jest tak głupie, że szok.
Leoś jest okropny dla Poli i to się powoli robi naprawdę problematyczne, a nawet niebezpieczne. Ten dzieciak nie ma w sobie w ogóle współczucia dla innych i martwi się tylko i wyłącznie o siebie.
Biedna Pola, przez wygłupy brata została poszkodowana. Leon zaczyna mnie przerażać, jego młodszej siostrze stała się krzywda i to z jego winy, a ten myśli tylko o tym, że to dobrze, że ona jest ranna, a nie on. Ta jego zazdrość i mściwość względem Poli zaczyna być niebezpieczna, zastanawiam się, czy Magda nie widzi tego jak on nie lubi siostry, czy bagatelizuje sprawę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Szymon wkroczył do akcji, bo Madzia tak się przeraziła krzykiem Poli i cieknącą krwią, że raczej nie byłaby w stanie udzielić córeczce pomocy. A Szymon świetnie sobie poradził, widać było, że żal mu małej, ale nie mógł się przecież rozczulać, bo by jej nie pomógł.
W pierwszej chwili pomyślałam, że Magda jest tak przerażona tym co się przydażyło córce, że nie jest w stanie o niczym innym myśleć, ale nie, ma na tyle przytomności, że nie chciała dopuścić, żeby Szymon został sam z Leonem. Przyzanam szczerze, że ja raczej w takiej sytuacji, nie pomyślałabym o gówniarzu i o tym, że mu Szymon wleje, jak tylko zostanie z nim sam, jedyne o czym bym była w stanier myśleć, to to jak szybko dojechać z małą do szpitala.
Lenka i Szymon stworzyli Maksymowi rewelacyjną okazję do przejrzenia domu, Madzia nie widziała w tym nic złego, ale wydaje mi się, że Szymon musiał być nieźle poruszony wypadkiem Poli, że się na to zgodził, że popełnił taką nieostrożność.
Dzięki Leosiowi i jego miłości do Niuńka Maksym mógł spokojnie powęszyć w całym domu. Z poprzedniej wersji wiem, że Szymon jest gangsterem i to nie byle jakim, poza tym ma wysoko postawionych przyjaciół i znajomych, dzięki czemu spokojnie prowadzi swoje nielegalne imteresy. O żonach o ile mnie pamięć nie myli, też już było wcześniej, Magda jest chyba czwartą z kolei, bo jedna nie żyje i to chyba ta po której odziedziczył pokaźny majątek, jedna gdzieś wsiąkła, Marlena z którą ma Nicę, no i Madzia.
Po poprzedniej części zastanawiałam się, komu on zapisał większość majątku, bo twierdził, że Lenka po nim nie dziedziczy wszystkiego, to teraz dzięki Maksymowi i jego odkryciu, już wiem, że to Nicola jest głównym spadkobiercą Szyma.
Tomaszek ma fantazję, podjechał samochodem żony gangstera pod komendę i zaparkował jakby nigdy nic na policyjnym parkingu, niezły jest. Po jego rozmowie z kolegami wynika, że on miał rozpracować Huberta, a nie Ignaszaka i w trakcie zdecydował, ze to Szymka należy rozpracowąć, ze jest ważniejszy i groźniejszy od Peterwasa, ciekawe, czy Maksymowi wyjdzie to na zdrowie, bo wydaje mi sie, z ewcześniej, czy później Szymon sie zorientuje, że Maksym to tajniak.
Faktycznie Szymek ma poczucie humoru, wykorzystuje pralnię jako pralnię brudnych pieniędzy, ha ha. Zastanawiam się tylko, czy Marlena wie o specjalnym przeznaczeniu interesu, bo o ile się nie mylę, to ona była na zdjęciach zrobionych pod pralnia, myślę, ze ona zdaje sobie sprawę jakie interesy prowadzi jej były mąż.
A i jeszcze jedno, Szymon naprawdę kocha Magdę, bo jej nie wtajemniczył, ona nie zna prawdy, nie zdaje sobie sprawy, ze mąż prowadzi nielegalne interesy i przez to jest bezpieczna. Natomiast Marlena pewnie wie, jak nie o wszystkim, to wie wystarczająco dużo, żeby Maksym sie nia zainteresował. Coś mi się zdaje, ze Tomaszek spróbuje poderwać Marlenę i w ten sposób dowiedzieć się więcej o Szymonie.
Zdziwiłam się. :) Nie przypuszczałam, że Maksym to jakaś wtyka, tajniaj czy jak się to tam nazywa. ;d A tak się zastanwaiałam, po co on przeszukuje ten dom, to teraz już wiem. Ojoj... Szymon ma córeczkę. Ciekawe, czy Magda wie. Domyślam się, że raczej nie. Ciekawe, jak zareaguje, gdy się dowie... o ile się dowie. Jejku... biedna Pola. A Leon tak po prostu uciekł... co za dzieciak. Ale jak mógł się cieszyć, że trafił Polę? No oka, nie lubi jej, ale kurcze... cieszyć się z takiego powodu? hahah, w ogóle rozwalil mnie tekst: "Ale co jej jest? Ma oko?" Na miejscu Szymona specjealnie powiedziałabym, że nie. Pewnie Magda jeszcze bardziej by wtedy spanikowała. W ogóle dobrze, że chociaż Szymon zachował się racjonalnie, bo Magda całkiem straciła głowę. Ciekawe, co by zrobiła, jakby akurat była sama z dziećmi, bez Szymona. Ale Poli to się raczej nic poważnego nie stało... rozcięty łók brwiowy, nawet nie boli tak bardzo (wiem, bo kiedyś pięknie przydzwoniłam w próg przy drzwiach i rozcięłam sobie, hahahaha)
OdpowiedzUsuńMA WĘŻA? Oo fuu... grrr, nie chciałabym mieć w domu takiego gada. Przerażają mnie węże.
łuk*
OdpowiedzUsuńłuk*
OdpowiedzUsuńLeon jest okropnie rozpieszczony....i moze jeszcze mały ale jego podejscie do Poli jest niepokojące. Moja,trzylatka bardziej by sie przejęla, gdyby cos stalp sie jej braciszkowi....
OdpowiedzUsuńDalsza zaś część tylko mnie utwierdzila w tym,ze z Szymona to zaden autorytet a. raczej gbur i kryminalista z masa tajemnic...
www.swiatlocienn.blog.pl
I się wkurzyłam no! Miałam taki długi komentarz i mi się usunął cham i od nowa muszę pisać! :< Podłe urządzenia elektroniczne! Grrr
OdpowiedzUsuńTo od początku. Leon jest rozpieszczony bez dwóch zdań, a Magda nie powinna była pozwalać mu budować tej piramidy. Jako matka powinna przewidzieć, że może coś się stać tym bardziej że w kuchni przebywała też mała Pola, a wiadomo że takie dziecko jest najbardziej narażone na różnego rodzaju wypadku. Taki maluch wszędzie chodzi, wszystkiego jest ciekawe i raz podejdzie tam gdzie nie powinno i już tragedia gotowa. Ja wiem, że Lena kocha dzieci i chce dla nich jak najlepiej, ale przecież jeżeli raz czy dwa da burę dzieciakom to nic im nie będzie a zwłaszcza Leosiowi.
Bardzo podobało mi się zachowanie Szymona. Potrafił zachować zdrowy rozsądek i zimną krew, wiedział jak uspokoić dziewczynkę i jakoś namówić do przemycia ran. Zrobił to czego oczekiwałabym od Magdy, bo przecież ona jako matka powinna była zrobić coś więcej niż tylko wypytywać o oko córeczki. Tak się zastanawiam co by zrobiła gdyby np. Szymona nie było w domu? Jakby sobie poradziła, co by zrobiła i jak załatwiła całą sprawę? Jestem ciekawa czy byłaby zdolna jakoś uspokoić Polę.
Jeżeli chodzi o Leosia to już mówiłam – jest rozpieszczony, Lena na zbyt dużo mu pozwala i dlatego chłopiec kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że Pola została ranna przez jego głupie wybryki i pomysły. I znów wszystko sprowadza się do Magdy, bo nie pozwala Szymonowi małego ustawić do pionu. A przecież Szymek nie chce źle ani dla żony ani dla dzieci. On chce aby pociechy miały wpojone jakieś wzorce, aby znały pewne zasady i umiały ponosić konsekwencje za swoje czyny. Sądzę, że Lena nie powinna tak bronić Leona, przecież jeżeli chłopiec dostanie burę nic mu nie będzie. A Magda gadaniem „to są moje dzieci” może jedynie doprowadzić do wybuchu awantury i niepotrzebnych porozumień. Już pisałam chyba pod poprzednim rozdziałem, że skoro wyszła za mąż za Szymka to jej dzieci automatycznie stały się jego dziećmi tym bardziej że o nie dba i stara się by niczego im nie zabrakło.
Teraz co do Maksyma. Na początku wgl nie wiedziałam o co biega kiedy przyjechał na tą komendę czy gdzie tam dojechał. Dopiero potem się zorientowałam, ale nie wiem czy dobrze sądzę. Maksym jest gliną? Było już jakaś wzmianka w poprzednich rozdziałach, bo się chyba trochę pogubiłam i już sama nie wiem czy to z moją pamięcią tak kiepsko czy po prostu dopiero teraz taka zależność wyszła na jaw. Kiedy zaczął przeszukiwać dom Szymona, wkurzyłam się. Pomyślałam sobie „koleś, co ty do cholery wyprawiasz? Pogięło?!”, ale kiedy dojechał na ten komisariat wszystko mi minęło. Zrozumiałam, że szukał jakiś cennych informacji i podejrzewam, że Szymon może być mu do czegoś potrzebny, albo zwyczajnie chce go zdemaskować i wsadzić za kratki.
Co do tych żon – kompletnie mnie nie dziwi fakt, że Szymon jakąś tam żonę miał i być może jakąś jeszcze ma, będąc w związku z Magdą. Ewidentnie myśli o swojej rodzinie i zabezpieczył zarówno Magdę, jej dzieci jak i tą całą Nicolę. Ciekawi mnie jednak pochodzenie tej nastolatki, skoro Szymon ponoć nie może mieć dzieci. No chyba, że kiedyś był płodny i urodziła mu się Nicola, dlatego też dla niej przeznaczył większą część swojego majątku. Tak, ten wątek ewidentnie mnie zaintrygował.
Dobra jeden nadrobiłam, została reszta ale to już nie dzisiaj :)
Pozdrawiam i jutro zapraszam na ostatni rozdział, a raczej epilog Belfra! ^^
Chyba nie musze pisać, że jestem w szoku, jeśli chodzi o życie osobiste naszego Pana Palanta Biznesmena? Niezłe ziółko z Szymonka… Trzy żony, nastoletnia córka, powiązania z gangsterką… Idealny. Z rozdziału jasno wynika, że Magdalena nic nie wie o Marlenie, ani Nikoli… Hmm… a podobno Szymon nie może mieć biologicznych dzieci? Nie powiem, bo trochę się sytuacja teraz skomplikowała co do Ignasiaka, jednak nadal gościa nie znoszę. Teraz doszły mi jeszcze dwa kolejne powody, by go nie lubić. Jestem ciekawa co powie i jak zareaguje Magda, kiedy się dowie, że jej UKOCHANY mąż regularnie odwiedza byłą żonę i córkę…
OdpowiedzUsuńNie, ja nie napiszę, że Leon jest rozpieszczony. Może trochę jest, ale nadal będę twardo upierać się przy tym, że to jest tylko dziecko! Leoś ma jedynie 5 lat i to normalne, że broi… To normalne, że zaczepia siostrę, bo między rodzeństwem często właśnie tak jest. Wyrośnie z tego.
Natomiast jestem w szoku Maksyma. Nie przypuszczałabym, że jest gliną… WOW, naprawdę mnie zaskoczyłeś. No i dobrze, bo kiedy losy bohaterów są mocno skomplikowane, to cała historia jest bardziej ciekawa. Przynajmniej się coś dzieje, a my poznajemy najskrytsze tajemnice. Oby tylko Maksym nie zdradził się w żaden sposób, bo Szymuś to agresor, gotów zrobić komukolwiek jakąkolwiek krzywdę.
Dobra, czyli jednak trochę się narobiło. I w sumie Lena ma racje, też bym Leosia teraz nie chciała samego z Szymkiem zostawiać. Chociaż może by się przydało, bo jakby mu raz Szymek skórę przetrzepał, to może następnym razem dwa razy by się zastanowił, jakby coś takiego zrobił. Poza tym on się realnie cieszył, że zrobił młodszej siostrze krzywdę. Ja nie rozumiem, jak takie małe dziecko może być tak wrogo nastawione do młodszego rodzeństwa. Jeszcze bym zrozumiała, gdyby między nimi był większy odstęp czasu, sześć czy siedem lat, ale tutaj praktycznie od zawsze są razem, a Leoś chyba najbardziej by się cieszył, jakby mała prze okno wypadła. To jest już chorobliwe.
OdpowiedzUsuńW ogóle to szkoda mi Poli. Wiem z doświadczenia, że takie szkła w skórze to bolą jak cholera. A szycie też nie należy do przyjemności :/
A co do do Maksa, to naprawdę się nie spodziewałam, że zrobisz z niego szpiega. Wydawał mi się takim tak chłopcem na posyłki, a wychodzi na to, że to glina xD Ale fajnie się zabawił z Leosiem, w sumie zabawa w chowanego wydaje się być niezłą wymówką, żeby zwiedzić czyjś dom i przy okazji porozglądać się po kątach. Na początku trochę mnie rozśmieszyło, że Szymek tak szybko spisał testament, ale przecież on swoje za uszami ma i pewnie nie jeden chciałby go sprzątnąć.
Się zastanawiam, czy Szymek się dowie, że maks jest szpiegiem, czy raczej nie. Właściwie, to bym chciała widzieć, jak ktoś Szymka zdradza i to wszystko się mu sypie. Naprawdę, bardzo bym chciała. I chociaż pewnie nie dojdzie do tego zbyt prędko, to liczę na to xD
Osz kur...!
OdpowiedzUsuńNa początku byłam zniesmaczona, że Maks przeszukuje dom Ignaszaków. Myślałam, ze to takie gangi wewnątrz gangów i podkładanie sobie nawzajem świń. Potem się jednak okazało, ze Maks jest tajniakiem! Przyznam, że tego się nie spodziewałam i udało Ci się mnie zaskoczyć :D Choć ja bym na jego miejscu nie podjeżdżała tak na legalu pod komendę policji, co jeśli Magda by zauważyła swoje auto? Na pewno byłaby tym zaciekawiona i pewnie chciałaby dojść prawdy. Dla mnie mimo wszystko trochę nierozsądne żeby przeszukiwać gabinet Szymona w obecności jego syna. Nie zdziwię się, jeśli Leon wszystko przypadkowo wygada albo zapomni o tajemnicy. Choć wolałabym żeby Szymona sprawy zostały zdemaskowane ;] Trzymam kciuki za pracę Maksa, ale liczę, że stanie się trochę ostrożniejszy.
Kolejnym zaskoczeniem to te byłe żony Szymona. Przyznam, ze tego też się nie spodziewałam. Sądzę, że Magda o nich nie wie. Tak samo jak o Nicoli. Mam nadzieję, że uda się do nich dotrzeć. A tak w ogóle to mam przeczucie, że Szymon własnoręcznie posłał żony do grobu, ale może po prostu jestem do niego uprzedzona.
Magda nie jest najodważniejsza, gdy coś zaczyna się dziać i nie bardzo wiem czym to jest spowodowane. Może taki typ po prostu. No cóz, dobrze, że był Szymon, bo akurat jemu zimnej krwi nie brakuje i za to należy się pochwała. Zachowanie Maksa początkowo mnie zaszokowało, bo myślałam, że to jakiś gangster z przeciwnej grupy/mafii czy czegoś tam innego;D A tu proszę, tajniak! Szczerze powiedziawszy mam nadzieję, że uda mu się coś znaleźć;D Nie miałabym nic przeciwko, żeby narobił mu problemów ;D
OdpowiedzUsuńSzymek się troche tu zrehabilitował. Calkiem przyjemny był i taki opiekuńczy a miał zostac przy tym mniej angażującym sie zajęciem dzieci.
OdpowiedzUsuńJakos nie wpadłabym na pomysł, że Tomaszek jest giną. Mam nadzieję, że Szymuś cos podejrzewa albo jest ostrożny bo wolałabym, żeby go nie wsadzili. A może go zwerbują do siebie i będzie robił za kabelek.
I wyjątkowo bardzo ciekawi mnie czemu Nicola dostała, aż tyle?
COOOOOOOOO? : O Co to za harem?! Nie wiem czemu, ale początkowo myślałam, że pan wielce Szymon jest bezpłodny, że dzieci nie może mieć, a tu prosze! Cztery żony, jedna strupiała (może ją ten tego, skoro lubi nekrofilię, gdy jeszcze ciepła była? xD). No ja w tym facecie niczego się nie doszukuję, ale taki co ma kilka kobiet za sobą raczej długo przy następnej nie zostanie. Poza tym, cudowne mi małżeństwo! Z jedną się rozwiódł, z ostatnią trzy lata jest i wiecznie się drą na siebie o wszystko, a łagodzą to jedynie seksem... pogratulować.
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że jestem strasznie staromodna xD Nie akceptuję tych współczesnych małżeństw xD
Poza tym ten cały Tomaszewski to niezłe ziółko jest xD