Czytam = Komentuje

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na blog z dodatkami o "Otchłani szarości":

http://miejskie-opowiesci.blogspot.com

niedziela, 27 grudnia 2015

Sezon 1 - Część 33 - Życie nas pokaleczyło


MARCIN ANDRZEJAK

Siedząc w samochodzie, na miejscu pasażera i mając Szymona po swojej lewicy, wspominałem. Nie, jeszcze nie umierałem! Było mi słabo, bo nie lubiłem czuć bólu i cieczy krwi na swych dłoniach, ale nie mdlałem, ani nie było ze mną szczególnie źle. Przed oczami miałem obraz Magdy. Moment, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Zakładała wtedy ręce na kark opalonego bruneta. On siedział w loży. Zbliżała usta do jego ust, okraczała jego uda tak, by usiąść na nim okrakiem. Pocałunek z niewinnego, stawał się namiętny i pełen żądzy. Tydzień później dowiedziałem się też, że był pełen brudu i wyuzdania... pełen grzechu. Tak, zapewne grzechem określiłoby go starsze pokolenie. Ja jednak wtedy nie byłem i nadal nie jestem zbyt religijny. Miałem w dupie co oni robią, w jaki sposób i jak długo. Ważne, że miałem tak zwaną metę, szamę i czym się uchlać.
O czym myślisz? – zapytał Szymon, parkując pod nowoczesnym blokiem.
O niczym – szepnąłem. W głowie jednak miałem zupełnie inne słowa. Przyszło mi na myśl, że gdyby Szymon wiedział o czym myślę, to nigdy w życiu więcej nie tknąłby własnej żony, nawet kijem.
On wysiadł pierwszy, a ja podążyłem za nim. Weszliśmy na jaskrawozieloną klatkę schodową, a następnie do srebrnej windy. Dojechaliśmy na piąte piętro, gdzie drzwi otworzyła nam drobna, rudowłosa kobieta.
Cześć – przywitał się Ignaszak i nie czekając na zaproszenie pchnął dziewczynę tak, by móc się dostać do jej mieszkania, a mnie pociągnął za sobą. Zanim zamknął drzwi, jeszcze dokładnie rozejrzał się po korytarzu, w taki sposób, jakby się czegoś bał.
Miałeś nie przychodzić bez uprzedzenia i pozwolenia! – wypaliła pełna pretensji.
Pozwolenia? – powtórzył po rudej Szymek i w niezwykle odrażający sposób się zaśmiał. – Mieszkasz u mnie, gdyby nie ja skończyłabyś na ulicy. W zamian oczekują tylko drobnej przysługi. – Wskazał na mnie dłonią, konkretnie to na moje krwawiące udo.
Ruda zamknęła oczy, przeklęła pod nosem i zniknęła za drzwiami korytarza, prosząc byśmy chwilkę poczekali.
Kto to? – zapytałem Szymona szeptem.
Dziwka.
Twoja?
Jak one wszystkie. – Spojrzał się na mnie wzrokiem bez wyrazu, a ja mimiką dałem mu do zrozumienia, że nie rozumiem. – Ten blok wynajmuję tylko takim kobietom. Mieszkają tu za darmo, za nic nie płacą. Ani za czynsz, ani za prąd, ani nawet za media.
Zarabiasz na nich?
Przytaknął ruchem głowy.
Nagabuje im klientelę. Dostaję kasę na anonimowe konto, potem się z nimi rozliczam. – Uśmiechnął się w taki sposób jakby się brzydził samego siebie, ale pomimo tego, kurze łapki uwidoczniły się przy jego oczach. Pociągnął nosem, przetarł go dwoma palcami i otworzył drzwi prowadzące do pokoju. – Ta jest najostrzejsza ze wszystkich. Najmniej miła, ale nie przejmuj się tym, miała ciężkie życie – wyjaśnił, jakby chciał ją usprawiedliwić.
I ma mnie szyć? Nie mogliśmy udać się do milszej? – dopytywałem szeptem.
Mogliśmy, ale tylko ta ma nici chirurgiczne. Kończy pielęgniarstwo. – Puścił do mnie oczko, a ja od razu się rozmarzyłem i szepnąłem:
Pani doktor?
Jak widzisz, od czasu do czasu także. – Szymon wskazał dłonią na strój zawieszony na klamce nowoczesnej, narożnikowej szafy.
Klepnąłem go w ramie i z szerokimi jak pięć złotych oczami, zapytałem:
Cinusia na nią stać, czy nie stać? Ty mów no mi tutaj to od razu?
Ona ma ci zszyć nogę, a nie zrobić laskę – warknął.
A nie mogłaby tak... wiesz... przy okazji? Najlepiej na twój koszt.
Nie do wiary. – Zaśmiał się. – Załatwiłem ci opiekę medyczną, a ty mi każesz jeszcze bym płacił za... brak mi słów po prostu – dodał, gdy ta Ruda przylazła do salonu, najprawdopodobniej z sypialni i powiedziała, że tylko znajdzie coś do odkażenia i wróci.
Zniknęła tym razem w łazience, a ja ciągle byłem pod wrażeniem jej kształtnej pupci, wciśniętej w kwieciste legginsy.
To będzie bolało?
Szymek wzruszył ramionami.
Czyli pewnie będzie – szeptałem, nachylając się do jego ucha. – Musi mi obrobić pałę, jesteś mi to winny. Taka rekompensata za doznane krzywdy.
Przecież ty nigdy nie lubiłeś dziwek. Zawsze byłeś przeciwny szukania miłości w burdelach.
Bo pieprzenie się w takich miejscach nie ma niczego wspólnego z miłością. Jednak to nie burdel, to mieszkanie. – Uśmiechnąłem się uroczo i zachęcałem w ten sposób do ofiarowania mi takiego drobnego prezentu.
Niech ci będzie – powiedział cicho, przewrócił oczami i wstał. Wszedł do łazienki za rudowłosą, ale nie zamknął za sobą drzwi. Usłyszałem jakieś półszepty, a potem Szym wyszedł zostawiając mnie samego z tą pięknością. Poinformował, że będzie piętro wyżej u jakieś Luśki, i że nikt ma mu nie przeszkadzać, dopóki z nią nie skończy.
Zastanawiałem się czy Szymon poszedł się z tą Lucyną rozprawić, w sensie dać jej za coś wpierdol, czy po prostu udał się do niej, by w nią powkładać, bo Madzia nie spisywała się jako żonka. Długo jednak nie miałem czasu nad tym gdybać, bo usłyszałem subtelny głosik mojej pielęgniareczki:
Zdejmij spodnie.
A majteczki od razu też? – zapytałem uradowany. Wstałem i zanim ona pojawiła się w salonie ja już byłem zupełnie nagi i z zacieszem na twarzy.
Nie wiem czemu, ale z taką dezaprobatą się na mnie spojrzała, a ja przecież niczego złego nie zrobiłem.
Siadaj! – warknęła i wskazała na fotel.
Zająłem miejsce, a ona położyła jakąś miskę na podłodze, była w niej nić nasączona chyba spirytusem, albo czymś innym. W dłoni Rudej szybko znalazło się dziwne narzędzie – wyglądające jak igła, ale nie do końca, bo było tak dziwnie zaokrąglone, takie krzywe i ona mi tą igłę wkuła w udo, przeciągnęła na drugi brzeg i znowu wbiła. Bolało jak skurwysyn, ale ja już marzeniami byłem przed drzwiami raju, którego się spodziewałem z nią dosięgnąć, za sprawą doznań penisowych. Jednak nic z tego. Ledwie po przemyciu rany przeszliśmy do sypialni, ja dałem się zbałamucić i zamydlić swoje oczka namiętnymi pocałunkami, a kajdanki zacisnęły się na moich nadgarstkach. Potem... potem to się działy takie rzeczy, które mi się dotychczas nawet w koszmarach nie śniły.
Wyszedłem stamtąd taki obolały i kulawy, a Szymon siedząc na schodkach, obracał telefon w dłoni i się ze mnie naigrywał. On się jawnie śmiał!
Sukiczu ty! – skomentowałem, czym wprawiłem go w jeszcze mocniejsze rozbawienie.
Szymek jednak szybko się opanował. Udało mu się przybrać kamienną twarz i poważnie zapytać:
Czyżby się nie podobało?
Odetchnąłem kilkakrotnie. Czułem się jak taki byk na torze dla torreadorów i podobnie jak jemu, zapewne i z mojego nosa oraz uszu kipiała para. Szymek jednak nic sobie z tego nie robił. Wyminąłem go, stawiając kroki z szeroko rozkraczonymi nogami.
To taka żyleta – rzucił radośnie. – Do niej chodzą zazwyczaj masochiści. Kiedy sam się zdecydowałeś, to myślałem, że masz takie skłonności. Dla mnie bardzo dziwne i jednoznacznie chore, ale starałem się nie oceniać – dodał, przybierając wyraz twarzy istnego niewiniątka. Wstał ze schodów i zaczął iść powoli, za mną.
Powinienem cię zatłuc, gdy miałem okazję! – krzyknąłem ze łzami w oczach.
Płacę za twoje fantazje i jeszcze źle – rzekł uskarżającym tonem.
Ani już słowa o tej kurwie! – wrzasnąłem chyba na całą klatkę schodową. Czułem jakby się we mnie zagotowało.
Ignaszak posmutniał, ale było to tak sztuczne, jak wszystkie teatrzyki odgrywane przez przedszkolaków.
Dobrze, dobrze, ani słowem.
Ty nawet nie wiesz co ona mi robiła – poskarżyłem się, nadal chodzą jakbym miał beczkę między nogami, czyli będący rozkraczony niczym cyrkiel.
I chyba nawet nie chcę wiedzieć. – Otworzył przede mną drzwi, a potem klepnął w plecy.
Wzdrygnąłem się, otworzyłem usta, wciągnąłem przez nie powietrze i poczułem jakbym miał się zaraz rozpłakać.
Ona mi biczowała te plecy – szepnąłem.
Naprawdę? – Otworzył szeroko oczy. – Masz na nich pajęczynkę?
Spierdalaj! – warknąłem. – Oby ci Magda też taką pałkę w dupę wsadzała!
Czyli, że masaż prostaty? – dopytywał, starając się powściągnąć ubaw, który niewątpliwie miał. – Bez obaw o mój tyłek. Madzia nie ma takich skłonności. – Puścił do mnie oczko.
Nic o niej nie wiesz – warknąłem szeptem, ale nie usłyszał. Był zajęty otwieraniem samochodu. – Nie masz pojęcia o jej skłonnościach – dodałem bezgłośnie.
Dasz radę wsiąść czy trzeba ci noszy? – dopytywał zapraszając mnie do pojazdu.
Trzeba mi nowych spodni, bo jakiś czub wbił mi nóż w nogę – przypomniałem przymierzając się do zajęcia miejsca pasażera.
Zapłaciłem już za usługi prostytutki, które się tobie wymarzyły. Nie jestem milionerem, by ci jeszcze łachy fundować.
Jesteś milionerem – syknąłem ze złośliwym uśmiechem i z trudem wgramoliłem się do samochodu, a nawet zapiąłem pasy.
Szymon podwiózł mnie do kawiarni nieopodal parku. Nie chciałem mu zdradzić z kim się umówiłem, a tym bardziej w jakim celu.
Nie miej urazy – rzucił na odchodne, nawet nie wysiadając z samochodu. Tylko się wychylał przez otwarte drzwi. – Tak naprawdę to nie chciałem, by aż tak... – Całą jego powagę szlag trafił.
Ja zrobiłem nieprzychylną, wściekłą minę, a on się starał powstrzymać śmiech.
Gorsze rzeczy w życiu przeżyłem niż wyruchanie w dupę przez sexbombę – powiedział. – Wpadnij wieczorem do nas na drinka. Nie zatrzymuj się w hotelu, nie musisz, masz tu przyjaciół, możesz nocować u nas. – Nie czekał na moją odpowiedź. Trzasnął drzwiami od swojej Mazdy i odjechał.
Sukicz – cisnąłem przez zaciśnięte zęby i wszedłem do kawiarni. Zamówiłem dwie kawy w kubku na wynos, zapłaciłem drobnymi, ani myślałem o daniu napiwku, bo pan sprzedawca nie był dla mnie szczególnie miły.
Wyszedłem na powietrze i skręciłem w prawo, potem minąłem fontannę, w której Leon lata temu się pluskał. Wtedy ledwie stał na patyczkowatych nogach. Dopiero potem zaczął przybierać na wadze. Czy Magda głodziła dziecko? W życiu się nad tym nie zastanawiałem. Wtedy brakowało kasy na wszystko, na rachunki, czynsz, prąd, alkohol, papierosy, a mleko, kaszki i soczki, były tylko kolejnymi wydatkami, na które najzwyczajniej w świecie nie mieliśmy ani grosza. Nie mieliśmy ani grosza, bo... bo nie byliśmy odpowiedzialni, ani dorośli, ani rozsądni. Gdy przybieraliśmy na gotówce za sprawami kradzieży, to wydawaliśmy wszystko w kilka dni, a potem pożyczaliśmy po sąsiadach mąkę, mąciliśmy z wodą i staraliśmy się zapchać pusty żołądek. Czasami też znieczulaliśmy się spirytusem zmieszanym z wodą, kupionym na jednej z met, za jakieś buchnięte fanty. Wtedy nikt się nami nie interesował, a opieka społeczna dawała nam pieniądze. Wtedy mieli w dupie Leona i jego los, a gdy Magda zaczęła się starać i stawać na nogi, to zabrano jej dzieciaka i to za co? Nie za alkohol, kradzieże i narkotyki, a za kiepskie warunki i brak stałej pracy. Leona nie zabrali, gdy grzązł w patologii, a w chwili, gdy patoli w domu nie było wcale, ale bieda pozostała i to bieda była powodem. Brak kasy i przyszłości były też powodem naszych frustracji. Sfrustrowani byliśmy wszyscy, ale na swój sposób, wszyscy w trójkę zajmowaliśmy się tym dzieckiem, choć nie raz mieliśmy takie dni, że mówiliśmy iż lepiej byłoby się Leona pozbyć, a potem targnąć się na własne życia, by po prostu mieć z głowy – ot takie gadanie pijanego, naćpanego i zmęczonego człowieka, z którego Leoś nie zdawał sobie sprawy, bo był na to zwyczajnie za mały. Chłopczyk zachowywał się więc jak typowe dziecko. Z Piotrem jeździł rowerem, w takim koszyku zamontowanym na kierownicy, z Magdą puszczał latawce z folii, a ja kupiłem mu pierwszą piłkę do nogi i nauczyłem ją kopać.
Teraz gdy zobaczyłem Leona byłem zszokowany. Mały był zupełnie inny. Miał jasne blond włosy, ciemne paczadełka, może nie opaloną, ale też nie bladą cerę. Stał przy ławce, na której Magda siedziała. Poprawiała mu koszulkę. Podszedłem bliżej i nie mówiłem zupełnie nic. Po prostu słuchałem.
Co ci się stało? – zapytała, chwytając małego za ramiona i odwracając twarzą do siebie. – Leon, musisz mi powiedzieć co się stało?! – uniosła się, a ja dostrzegłem siniaki na rączkach pięciolatka.
Wywaliłem się – odparł, przecierając nosek dłonią, a następnie podrapał się po szyi.
Na pewno? – dopytywała. – Nie stało się nic więcej? Szymon nie kazał ci mówić? Leon, cholera jasna, czemu ty nic nie mówisz?! – wrzasnęła i nim potrząsnęła.
Spokojnie, zbastuj, bastuj – powiedziałem szybko i chwyciłem chłopca za nadgarstek, jego matkę też. Uczyniłem tak tylko po to, by ich rozłączyć. – Uspokój się – poleciłem jej.
Byłem na pistoletach – przemówił niespodziewanie blondynek. – Z tatą, po wspinaczce.
Jakich pistoletach? – zainteresowałem się zajmując miejsce obok Magdy. Syknąłem boleśnie, gdy moja pupa zetknęła się z twardą ławką.
Cinek? – szepnął pytająco Leon. – Cinek – odpowiedział sam sobie i zaczął się uśmiechać od ucha do ucha. – Pójdziemy na kokarty?! – dopytywał. – Tak jak wtedy!
Jasne, że pójdziemy – odpowiedziałem, walcząc z oniemieniem. – Pójdziemy na pewno, ale najpierw powiedz na jakich pistoletach byłeś z Szymonem i co ci się stało, dobrze?
Eche, ale nic mi się nie stało. Strzelaliśmy sobie takimi kulkami i mam siniaki.
Szymon w ciebie strzelał? – nie dowierzała Magda.
Nie. – Mały zagryzł dolną wargę zębami. – Tata łatwił biznes in biznes i teraz mamy tę strzelnicę, jest nasza!
Leon... – szepnęła przez zaciśnięte mocno zęby.
Bawiłem się tylko. Strzelałem z innymi dziećmi, w takim specjalnym ubraniu. Taką farbą.
Oparłem się wygodnie i odetchnąłem z ulgą.
Był na pinballu – wyjaśniłem Magdzie. – O co podejrzewałaś Szymona? – dopytywałem, gdy Leon pobiegł na plac zabaw, by wspinać się na drabince. – I dlaczego on nie jest w szkole?
Nauczycielka do mnie zadzwoniła. Zauważyła u niego siniaki. Prosiła bym z nim porozmawiała. Chyba widzi w nim ofiarę przemocy – wyznała z załamaniem wspierając głowę na dłoniach. Potem się wyprostowała, nadal siedząc i zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu papierosów. Już po chwili jednego wsunęła do ust. Poczęstowała mnie.
Dzięki – syknąłem. – Rzuciłem – dodałem.
Wszystko się zmienia – szepnęła.
Dlaczego podejrzewałaś Szymona? On... czy on kiedykolwiek...
Nie... znaczy tak... znaczy daj mi spokój – motała się.
Chętnie, ale to ty po mnie zadzwoniłaś i nalegałaś na spotkanie, a nie ja. Przychodzę tu i widzę posiniaczone dziecko, a ty wypytujesz je czy Szymon zabronił mu coś mówić. Magda to nie jest normalne! – uniosłem się.
Wiem, że nie, ale mam wrażenie, że moje życie od kilku ładnych lat nie jest normalne. Znalazłam ostatnio jakieś dziwne kwity.
Kwity? – zdziwiłem się.
Nieważne. Sama to ogarnę.
Może lepiej tego nie ruszaj – podpowiedziałem. – Myślałaś, że Szymon bije dzieci?
Nie wiem co myślałam. Zmartwiłam się po prostu. Nie jest ich ojcem, ostatnio chodzi zestresowany, pomyślałam, że...
Że?
Że może puściły mu nerwy. Poza tym, Leon... – Miała łzy w oczach, gdy zaczynała ten temat.
Leon? – dopytywałem i nakazywałem jej gestami przyspieszyć, w sensie się streszczać, bo nie miałem za dużo czasu.
To nie pierwszy raz, gdy...
Gdy co?
Nie pierwszy raz widzę u niego siniaki – powiedziała w końcu. – Ostatnio, gdy go kąpałam miał całe łydki w pręgach. To było po tym jak został sam z Szymonem.
Nie ufasz własnemu mężowi – zauważyłem.
Dziwi cię to? Ufałam tobie i patrz jak skończyłam. – Wyraźnie słyszalna była pretensja w jej głosie.
Okay, zostawmy na moment przeszłość. Co powiedział Leon na te pręgi? Chyba go zapytałaś, prawda?
Że uczył się skakać na skakance.
Może powiedział prawdę.
Może tak, ale... to były za duże ślady jak na... Innymi razy miał całe udo fioletowe, powiedział, że spadł z roweru, gdy uczył się jeździć.
Jesteś przewrażliwiona przez swoją prace. Przez nią wszędzie widzisz sadystów i katów rodzinnych – zauważyłem. – Ja nie widzę w tym niczego złego. Bardziej bym się zdziwił, gdyby dziecko nie miało siniaków. Każdy, zdrowy maluch je ma. Ja jako dziecko co chwila miałem obdarte kolana.
Tylko on nie ma obdartych kolan. Ma ślady jakby go ktoś bił i nie chce mi nic powiedzieć! Może przesadzam, może to faktycznie nie Szymon, przynajmniej nie widać, by Leon się go bał, ale... wygląda to tak jakby ktoś znęcał się nad moim dzieckiem. Jeśli nie robię tego ja i nie Szymon, to zostaje jeszcze tylko ktoś w szkole, na dodatkowych zajęciach, albo moja matka lub mój brat!
Albo koledzy w szkole. Może mają jakieś męskie zabawy na wytrzymałość – podpowiedziałem. – Życie nas cholernie pokaleczyło, dlatego wszędzie widzisz rany. Nie przejmuj się tym tak – dodałem otaczając ją ramieniem.
Właśnie – spuściła wzrok na moje podziurawione i zakrwawione na udzie spodnie. – Co ci się stało?
To nieważne. – Uśmiechnąłem się uroczo. – Mów lepiej co u ciebie? Zapytałem. – Szymon jest dla ciebie dobry?
Magda wyraźnie zmieszała się tym pytaniem i starała się zamaskować swoje odczucia lekkim, dziewczęcym uśmiechem.
Tak – przytaknęła.
Nie wyklina, nie szarpie, nie ogranicza i nie bije?
Oczywiście, że nie – zapewniła.
To co się stało, że do mnie zadzwoniłaś?
Był dziś w fundacji pewien facet, pytał o Leona, więc się zmartwiłam.
Dlaczego pytał o Leona? – dopytywałem.
Nie wiem. Mówił, że zginęło mu dziecko. – Spojrzała na mnie znacząco. – Może chce zemsty.
Jakiej zemsty? Magda o czym ty mówisz? – Patrząc na nią starałem się wniknąć w nią i prześwietlić na wylot. Nie udawało mi się, to więc zareagowałem agresją. Złapałem ją za twarz, ścisnąłem za policzki i krzyknąłem – co ty kurwa zrobiłaś?!
Puść mnie – wrzasnęła i odepchnęła moją dłoń z taką siłą, że odpuściłem trzymania jej za twarz. – Kiedy cię zamknęli, to musiałam sobie jakoś radzić! – Wstała i wymierzyła mi siarczysty policzek.
I? – zapytałem także wstając. – No bij! Miałaś jaja uderzyć raz, to uderz teraz gdy stoję! – Pchnąłem ją na tyle, że odleciała nieco w tył, ale utrzymała równowagę. – No co? Brakuje odwagi? – ledwie dokończyłem to pytanie, a ona pociągnęła mi drugi raz z liścia. Zaniosłem się, ale cios nie spadł, bo Piotrek zjawił się między nami.
Jeszcze raz podniesiesz na nią rękę, a cię zabiję – zagroził przez zęby.
Dostrzegłem błysk ostrza. Nożem dotykał mojej klatki piersiowej, splotu słonecznego, ale szybko zniżył go do brzucha, a potem do mojego rozporka. Przez myśl przeszło mi, że ta rodzinka to pieprzeni nożownicy, ale powstrzymałem się przed wypowiedzeniem tego na głos.
Zostaw go – poleciła Magda słabo i zaczęła odciągać brata w tył, a przynajmniej usiłowała to zrobić, ale z marnym skutkiem jej to wychodziło. – Piotrek – dodała natarczywym tonem. – Piotrek, proszę, zostaw go! – krzyknęła. – Nie przy Leonie!
Zamknij się – wysyczał przez zęby. – Nadal cię pieprzy? – zapytał wprost, ciągle dotykając ostrzem noża mojego ubrania.
Iwan – zacząłem...
Nie z tobą rozmawiam! – ryknął i trzymając mnie na takiej prowizorycznej muszce odwrócił się bokiem, by móc spojrzeć na siostrę. – Zadałem ci, kurwa, pytanie!
Nawet jeśli, to to nie twoja...! – zaczęła zbulwersowana, ale nie dokończyła, bo dłoń Piotra dosłownie zmiotła ją z nóg, jednym policzkiem wymierzonym na odlew.
Leon krzyknął i podbiegł do nas. Piotr nie schował noża, a dziecko klęknęło przy zanoszącej się płaczem, trzymającej za obolały policzek kobiecie.
Mama! Mama! Nic ci nie jest? – pytał przerażony pięciolatek.
Nic jej nie będzie – warknął Piotrek. – Za błędy się po prostu płaci. Podrośniesz, to też to zrozumiesz. – Przełożył nóż do drugiej dłoni, schował do kieszeni i chwycił dziecko za ramie. Podniósł i wcisnął w moje ręce. – Uspokój go i zabierz go na stąd, na parking.
Co? – zapytałem zszokowany. – Nie zostawię cię...
Nic jej nie zrobię! – uniósł się. – Z resztą chcesz, to stój. Wszystko mi jedno! – dodał i nachylił się nad Magdą. Zmusił ją, by zabrała rękę z twarzy, a następnie by na niego spojrzała. – A ty, siostro, wracaj do męża – syknął do przestraszonej. – To najlepsze co możesz teraz zrobić, zanim zorientuje się gdzie jesteś i z kim, i że nie powiedziałaś mu o tym ani słowa.
Skąd wiedziałeś, gdzie... – zaczęła pytać przerażona, głos jej niemiłosiernie drżał.
Skąd? – Iwan się zaśmiał. – Masz GPRS w telefonie. Twój własny mąż cię śledzi, nie wiem czemu i po co, i w to nie wnikam. Ja cię tylko ostrzegam, bo rzekomo miałaś mu dawać znać, jak zmienisz miejsce pobytu. – Pomógł jej wstać i zabrał cichutko płaczącego pięciolatka z moich rąk. – Nie masz się Leon – zaczął do niego mówić, stawiając go na ławce. – No, dzieciaku – dodał chwytając obiema dłońmi delikatnie za policzki i patrząc w ciemne oczy chłopca. – Jesteś mężczyzną nie? Mały ale silny, tak to było? Tak pisało na twojej koszulce? – zagadywał.
Mały, ale niebezpieczny – powiedział cicho, pociągając przy tym nosem.
Właśnie man, hard man. – Puścił do niego oczko. Wziął bluzę z brzegu ławki i zaczął go ubierać, a następnie zapinać zamek.
Ja w tym czasie podałem Magdzie dłoń, ale nie chciała. Sama się podniosła z podłogi i stanęła na równe nogi. Dałem jej też chusteczkę higieniczną by się wytarła. Warga jej krwawiła. Z tej pomocy skorzystała, ale ledwie przyłożyła chusteczkę do ust, a już ją wywaliła do kosza. Pchnęła Piotra, odtrącając go tym samym od swojego dziecka.
Nie dotykaj go! Oboje go nie dotykajcie! Oboje jesteście równie popierdoleni! – wrzasnęła, stawiając Leona na ziemi. Chwyciła za jego małą dłoń i szarpnęła by zaczął za nią podążać.
Co ja zrobiłem? – zapytałem samego siebie, ale to Piotrek udzielił mi odpowiedzi.
Nic – przyznał, siadając na ławce i biorąc Magdy torebkę na kolana. – Oddam jej zaś – wyjaśnił.
Dlaczego jest na mnie zła? – dopytywałem, trzymając się od niego na dystans.
Bo jej nie pomogłeś, nie uderzyłeś mnie, nie skopałeś, tylko stałeś jak pierwszy z gorszych cieci. Czyli tak jak zawsze, gdy to mnie puszczały nerwy. Zupełnie inaczej było gdy puszczały one tobie – wspomniał. Wstał i podszedł bliżej mnie. – Dlatego zawsze wolała mnie niż ciebie, bo to ja zawsze stawałem w jej obronie – dodał uderzając mnie palcem w klatkę piersiową.
Cofnąłem się o krok, a on kontynuował:
To ja nigdy nie zostawiłem jej samej sobie i to ja zawsze byłem przy niej i dzieciach, a ty? Ty się tylko pojawiałeś, siałeś zamęt, przynosiłeś problemy, je porzucałeś nam, a sam dawałeś nogę.
Nie dawałem nogi! – krzyknąłem.
A jak było lata temu? Jak gdy się dowiedziałeś? Co wtedy powiedziałeś?
Brzydzę się tobą i brzydzę się nami – brzmiało w moich uszach, jakby to było dziś, ale pomimo że pamiętałem, to powiedziałem tego teraz na głos, nie przy Piotrze.
Załamała się – wspomniał. – Zaczęła więcej pić, brała narkotyki, miała dość i gdy już zaczęło się w miarę układać, ty znów wróciłeś, z kolejnym cudownym pomysłem. Nie mogę, kurwa na ciebie patrzeć, Marcin! Byliśmy przyjaciółmi, a ty... – Spojrzał w ziemie i z otwartą jadaczką szukał odpowiednich słów. – Takich rzeczy się nie wybacza.
A twoje czyny się wybacza? – zapytałem. – Tak, jasne, dla ciebie to było prostsze, bo od początku wiedziałeś i...
To nie ma znaczenia! – krzyknął. – Byliśmy młodzi, głupi, szaleni i dziś to nie ma znaczenia!
Byliście, tak jak i jesteście, rodzeństwem – przypomniałem. – Każde szaleństwo ma swoje granice, wasze nie miało, a moje... ja mam granice – dodałem odwracając się plecami do rozmówcy.
Ja też i... zrozum, człowieku, że ty to problem! – wrzasnął za mną. – Magda ma być z Szymonem, sam tak mówiłeś. Ty miałeś wybór i dokonałeś go – przypomniał.
Usłyszałem jego kroki za sobą, więc się odwróciłem i spojrzałem mu w jasne oczy.
Zostawiłeś ją i dzieci. Z własnej woli, zostawiłeś ją jemu, choć nadal nie wiem czemu tak bardzo ci na tym zależało, by to był akurat on, ale zrobiłeś to, więc bądź teraz facetem i trzymaj się konsekwentnie swojej decyzji. Nie mąć jej znowu w głowie – dokończył, wyminął mnie i odszedł.
Przeproś ją! – krzyknąłem na odchodne, nawet się do niego nie odwracając. – Przeproś za nas oboje – szepnąłem na tyle cicho, iż tylko ja byłem w stanie to usłyszeć.
Poszedłem w zupełnie innym kierunku. Włóczyłem się po parku, tak długo aż zaczął padać deszcz. Nie przeszkadzało mi, że mokłem, ani że wszystko nadal mnie bolało, po tych doznaniach u tej kurwy. Myślałem o Magdzie, o dniu gdy nasze drogi się przecięły i momencie, gdy je rozłączaliśmy. Szczególnie o tym drugim, ale i ten pierwszy nie był mi obojętny.
Pamiętałem ją młodą, o wiele młodszą niż teraz, bardziej szaloną i bez zahamowań. Moment w klubie, w loży, gdy siadała okrakiem na własnym bracie, na Piotrze i wsadzała mu język głęboko do gardła, a potem to samo czyniła ze mną. Dopiero potem... dużo potem dowiedziałem się, że są rodzeństwem Jeszcze później wszyscy znaleźliśmy się u Szymona, za moja sprawą, choć być może z mojej winy. To tam się pożegnaliśmy. Przyszła do mnie nocą, położyła się obok i poprosiła, bym przytulił ją ostatni raz, że chce ze mną spać ostatni raz.
Nie mogę – szepnąłem ze łzami w oczach. – To nie fair i nie dlatego, że masz już prawie męża. Po prostu...
Spać z tobą, obok ciebie, a nie... wiem,że nie możemy. – Przymknęła oczy i jedna łza stoczyła się po jej twarzy. – Mam po dziurki w nosie powtarzania tych samych błędów i chcę w końcu normalnie żyć.
I z nim masz możliwość – wyznałem biorąc jej twarz w objęcia. Musnąłem wargami jej aksamitne usta i poczułem sól na języku. – Wiem, że się dziwisz, że to mówię, ale... ale to on, a nie ja jest dobrym człowiekiem, i to z nim zostań, z nim wychowuj dzieci, a o mnie po prostu zapomnij.
Nie potrafię – wyłkała i usiłowała mnie całego objąć. – Mów co chcesz, ale... nigdy o tobie nie zapomnę, ani o tym co złączyło, ani o tym co będzie zawsze nas dzielić.
Dzielić i łączyć – wyszeptałem wprost do jej ucha, czując jak bardzo moknie w strugach łez moja twarz. – Dzielić i łączyć – dodałem i ostatni raz ją pocałowałem, najpierw w czoło, następnie w skroń, wciągnąłem zapach jej włosów, tak zachłannie jakbym chciał zachować jego wspomnienie na zawsze i połączyłem nasze usta. Języki namiętnie zatańczyły, krew w żyłach zawrzała, poczucie winy i wyrzuty sumienia się wzmogły, ale nie miały szans z namiętnością.
Wtedy przerwało nam pukanie i pytanie:
Marcin, jest u ciebie Magda?
Jestem – odparła, wcześniej wycierając twarz dłońmi i wypełzając z mojego łóżka.
Ona otworzyła Szymonowi drzwi, założyła ręce na jego kark i pocałowała nim zdążył o cokolwiek zapytać.
Cieszę się, że jesteś – wyszeptała tak, że i ja to słyszałem.
To cudownie, kochanie, ale dlaczego płaczesz? – dopytywał ciągnąc ją za sobą na korytarz. Mnie puścił oczko, rzucił na odchodne – jutro odwiozę cię do więzienia, nie będziesz się tłukł pociągiem. Dobrej nocy. – Przymknął drzwi i ponownie zapytał przyszłą żonę, dlaczego płacze.
Ta go skłamała, że tęskni za dziećmi
Po drodze wezmę Leona z rodziny zastępczej, przywiozę go do nas. Mam już zgodę na to, by spędził z nami tydzień. Tylko posprzątaj dom, by się kurator do niczego nie doczepił, dobrze?
Tak – szepnęła.
Tamtego dnia rano jej nie widziałem. Szymon powiedział, że śpi. Pewnie nie chciała się żegnać... pragnęła uniknąć kolejnych ran na sercu, bo życie nas już za mocno pokaleczyło, wszystkich, całą naszą czwórkę – mnie, Piotra, Magdę i Szymona. Nasza przeszłość była taka wyuzdana i tak niesamowicie brudna, że gdyby znalazł się ktoś kto umie wymazywać wspomnienia, to ja pierwszy ustawiłbym się do niego w kolejce. Szybko jednak pięść zacisnęłaby moje serce i uciekłbym z tej kolejki, bo tak bardzo jak pragnąłem zapomnieć, tak samo mocno chciałem to wszystko pamiętać.

19 komentarzy:

  1. Tak mi przyszło do głowy, że może Madzia i Emi dogadaly się w trakcie wspolnego pobytu w Domu Samotnej Matki i Magda pomogla Emi sprzedac Mateuszka

    OdpowiedzUsuń
  2. A może to Leonowi coś się stało,Emi postanowiła pozbyć się Dziecka i podmienily dziecu :) wiem,że przesadziłam,ale strasznie mnie ciekawi,dlaczego Magda nie chciała pokazać Jankowi zdjęcia jak by się czegoś bala. A może nic takiego nie zrobiła, tylko poprostu Jan zobaczył by na zdjęciu podobieństwo Marcina i Leona, przestraszyła się i strasznie nerwowo zareagowała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie do tej części, ja w innej sprawie.
    Co roku prosiłam o świąteczne części, masz może coś uchowane? :)
    Pozdrawiam i Wesołych Świąt życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę właśnie czy dać części świąteczne tutaj, czy na Jiś, bo tam akurat wypadają święta, a ja w końcu muszę tam tę całość opublikować, czy np przepisać jakieś świąteczne miniaturki. Jak już postanowię, to dam znać :)
      Pozdrawiam i przede wszystkim szczęścia i zdrowia życzę, bo to najważniejsze ;-)

      Usuń
  4. Magda romansowała ze swoim własnym bratem? Tego zaakceptować nie potrafię no chyba, że są jakimś przyrodnim rodzeństwem? Nadal zżera mnie ciekawość co też Magda zrobiła w tym Domu Samotnej Matki i na razie chyba skłaniam się do pomysłu oli, że coś się Leonowi stało i podmieniły dzieci.
    Szymon nieźle się urządził ma cały blok pełen prostytutek do swojego użytku, bo że od czasu do czasu sobie skorzysta to jakoś nie wątpie. Chociaż z drugiej strony skoro Magda do ostatniej chwili jeszcze go zdradzała to widać ona też taka święta nie jest. Coraz częściej obawiam się, że finał będzie taki, że przy tajemnicach Magdy to ta gangsterka Szymona to będzie mały pikuś.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hoho. Własciwie było coś w tym rozdziale, w tej dawnej więzi między Magdą a Marcinem, comnie jakoś wzruszyło. Ale nie spodziewałam się, że jest tam aż taka patologia. Dlaczego, na Boga, Magda spała z własnym bratem? NIe wiedzieli? nie sądzę... chore. Kompletnie chore. Ponadto Szymon i te jegp pratyki... nie spodziewałabym się. Jakoś w ogóle nie wygląda na rpzejętego, że ma cały budynek z dziwkami. A swoje morały i tak prawi i będzie prawić, ech. Ciekawe, czy z tą Luśką się przespał czu nie, podejrzewam, że pewnie jednak nie. A Marcin się może oduczy wreszcie z seksu z kim popadnie, o, przydałoby mu się. Magda niestety znów straciła sporo w moich oczach... A Szymon może nie wie wszystkiego, ale chyba zdaje sobie sprawę, że Magda była kiedyś w związku z Marcinem?
    Czekam niecierpliwie na nowość i zapraszam do mnie na kolejny, świeżo dodany rozdział. Życzę także Szczęśliwego Nowego Roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Magda i Piotr? To jakiś obłęd... Oni nie wiedzieli, że są rodzeństwem? jeśli wiedzieli to pp co ze sobą sypiali? Może Pola to dziecko Piotra? Ta część mnie zamurowala

    OdpowiedzUsuń
  7. Penisowe doznania? Haha dobre :) W ogóle Cinek to tu taki biedny. Szymon ładnie go załatwiła,
    Ta sytuacja z Magdą, Piotrkiem i Cinem jest niesmaczna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahahahaha. Wiem, że wyjdę na sadystkę, ale to co Cinowi zrobiła ta Ruda...genialne, choć nawet mi trochę było szkoda Cinusia, tak się nastawił a tu go tak zmaltretowali. Prawdziwa wredna z tego Szymona, że go tak wkręcił.
    Magda przelizała Piotrka? Byli aż tak pijani? Bo ja tak bardziej na trzeźwo to...obrzydliwe trochę by tak własnego brata... Szczerze wątpię by nie wiedzieli, że są rodzeństwem.
    Jestem ciekawa skąd Leon ma te siniaki. Nie zdziwiłabym się gdyby Szymon mu przylał jednak myślę, że by tego nie ukrywał przed Magdą, zresztą Leonek też by się raczej poskarżył.
    Po co Szymon śledzi gdzie jest Magda?
    Jestem cholernie ciekawa co Lena odwaliła, w tym domu samotnej matki.
    Piotrek jak dla mnie za bardzo się wtrąca w życie Madzi, chociaż może to i dobrze gdyby nie on pewnie miałaby dwa razy więcej kłopotów,on owszem za dużo się wtrąca, ale z drugiej strony tak trochę czuwa nad wszystkim, jest blisko Szymona, więc wie dużo więcej niż Magda i Cin.

    OdpowiedzUsuń
  9. O jejuś, co ta Madzia wyprawiała, z Cinkiem była, spłodzili Leona, ale o tym, że Marcin jest jej bratem przyrodnim dowiedziała sie później, już po fakcie, ale Piotrek, tego że ona z nim,jakoś nie mogę spokojnie przyjąć. Nie wiem, może oni oboje naćpani byli, bo innego wytłumaczenia chyba nie ma.Jeszcze zaraz się okaże, że ona tak nie chce mówić o ojcu Poli, bo jest nim Piotrek. Normalnie masakra, ma dwóch przyrodnich braci, jednego za sprawą wspólnego ojca, drugiego za sprawą wspólnej matki i co z każdym z nich ma dziecko? Łatwiej zaakceptować fakt, że ma Leona z Marcinem, bo o Andrzejaku nie wiedziała, ale z Piotrkiem się wychowała, nie normalnie nie chcę w to wierzyć.
    Niby dobrze, że Piotrek dba o Magdę, że jej broni, jest przy niej, ale z drugiej strony, to kto mu dał prawo, żeby podnosić na nią rękę. W jednym ma rację, ze Madzia wściekła się na Cinka, bo jej nie obronił, nie ujął się za nią, zachował się jak jakiś obserwator, który stoi z boku i tylko się przygląda, jakby wcale go to nie dotyczyło.
    Nadal się zastanawiam, co ta Magda zrobiła w tym Domu Samotnej Matki, co ukrywa, czemu tak bardzo przestraszyła się pytań Janka.
    I bardzo ciekawe, jakie kwity Madzia znalazła, czyżby jednak przestawała wierzyć we wszystko co jej mąż opowiada?
    Rozumiem zdenerwowanie Lenki, po tym jak nauczycielka ją wezwała, bo Leon miał siniaki, ale jakoś ciężko mi uwierzyć, żeby Szymon do tego stopnia zbił dziecko, myślę, że mógłby kilka solidnych klapsów strzelić jakby mu mały się czymś zasłużył, ale nie aż tak, wydaje mi sie, ze Leon mówił prawdę, że nabił sobie siniaki w czasie zabawy. A Magda jest w takim stanie emocjonalnym, że juz sama nie wie co ma myśleć, co jest prawdą, a co tylko wyobraźnią.
    To się Cinek zabawił na koszt Szymona, nie ma co. Ale sam chciał, tak się domagał rozrywki i się doczekał. Szymon zabawił się jego kosztem, specjalnie nastawił tą rudą diablicę, żeby w szczególny sposób zajęła się Cinusiem, ostra jazda była, masaż prostaty, haha.
    Z tym śledzeniem Madzi to Szymek przesadził, tak to można dziecko kontrolować, a nie żonę. Rozumiem, że on tak z troski o jej bezpieczeństwo, bo innego powodu nie potrafię znaleźć, ale wszystko ma swoje granice.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten rozdział tak mnie zaskoczył, że nawet nie wiem, co mam napisać... Masakra, ile się tutaj działo. Dobra, może od początku zacznę. ;d
    Szymon macza palce w prostytucji? Wiadome było,że ma jakieś ciemne interesy, ale kurde... serio? Prostytucja? Feee, jak on może? A tamta kobieta, skoro zna się na pielęgniarstwie, to czemu nie znajdzie sobie normalnej pracy? Serio woli puszczać się z facetami? Idiotka. ;d hahha, biedny Marcin, przez co on u niej przeszedł. ;d Szymon wiedział, gdzie go zaprowadzić. Ale ciekawi mnie, czemu poszedł do jakieś innej wtedy. Mam nadzieję, że to tylko interesy i że on nie zdradza Magdy, bo jeśli zdradza, to automatycznie staje się dla mnie NIKIM xd
    Jejku, co się stało biednemu Leonowi? Te jego siniaki to faktycznie dziwna sprawa. Nigdy nie sądziłam, że Szymon mógłby go bić, tym bardziej, że Leon go lubi. Gdyby Szymon go krzywdził, Leon nie lgnąłby tak do niego. Może to ktoś inny? Bo tyle siniaków w czasie zabawy? No nie wiem... podejrzana sprawa. :D
    Co to za zachowanie ze strony Piotrka? Przy dziecku? Kretyn. ;/ Jakby się nie dało normalnie porozmawiać. Przecież Marcin nic nie robił.. nie no, pchnął ją, kłócili się, ale czemu Piotrek tak zachował się wobec Magdy? Yh. ;/
    Ale fakt, że Magda wkładała Piotrkowi język do gardła pobił wszystko. FUUUUUj, jak ona się nie brzydziła, skoro są rodzeństwem? To chore. ;/ Nie sądziłam, że Magda ma aż taką bujną przeszłość.
    Cały czas zastanawiam się, o co chodzi z tym Leonem i zemstą. Co Magda takiego zrobiła w przeszłości? Marcin to chyba trochę za ostro zareagował.

    OdpowiedzUsuń
  11. SKoda mi ich wszystkich nawet Szymona kaZdy z nich miał przejebane w życiu i kiedy zaczęło sie jakoś układać to znowu jakoś sie to chce psuć.
    Piotrk troche za agresywnie do tej całej sprawy podszedł i jestem przez niego ciekawa co ta Magda nawydziwiala i czy ona wgl wiedziała ze Emi to siostra Cinka?

    OdpowiedzUsuń
  12. Moj cinuś to taki biedny człowieczek nie dość ze ten debil Szymon tak złe go potraktował to jeszcze załatwił mu najgorsza kurwe i sam poszedł zdradzać zonkę

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy tylko ja uważam, że Szymon był świetny z tym wrobieniem Marcina? Serio, to było genialne, bo Cinuś się tak nastawił, że będzie miło i przyjemnie i to jeszcze za darmo, a tu się okazało, ze to bezduszna sadystka, co to się nad Cinusiem znęcała, bo jego w ogóle takie klimaty nie jarają. I to jeszcze z tym biednym, pozszywanym udem. I jak tak potem go sobie wyobraziłam, jak taką kupkę nieszczęścia, niczym tego kotka, co to go przygarnął (no właśnie mam nadzieję, że go jeszcze nie zamęczył!) to mi się jego tak cholernie szkoda zrobiło jakoś :(
    A potem, ta cała sytuacja z Magdą, gdzie jeszcze wkroczył Piotrek i ją uderzył... Nie rozumiem, jak Szymek może to robić, choć moim zdaniem ma do tego na pewno większe prawo, niż taki Piotr, który tam wlazł i ją potraktował jak najgorszą szmatę.
    A co do samej rozmowy, to ja zaczynam czegoś nie rozumieć. Nie wyobrażam sobie, żeby tak Szymek nałogowo bił Leosia. Jeszcze raz czy dwa, tak na tyłek za coś, to tak, bo to by było w jego stylu, ale tak bez pojęcia, po łydkach czy po rączkach, to już nie bardzo. Dlatego też uważam, że Magda trochę dramatyzuje. Chociaż nie wydaje mi się, żeby dzieciak sobie mógł łydki posiniaczyć ucząc się jeździć na rowerze. Bardziej kolana poobdzierać, bo komu się to nie zdarzyło, ale łydki to jakoś nie bardzo. Więc nie wiem, ale mam szczerą nadzieję, że to nie sprawka Szymona.
    Natomiast jak chodzi o to, ze szpieguje Magdę, to w to akurat jestem w stenie uwierzyć. I sobie tego nie wyobrażam, żeby mógł ją aż tak kontrolować. I zaczynam się tak zastanawiać, czy ona w ogóle jakieś prawa ma? On ją nadzoruje praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie dziwię się jej, że mu się przeciwstawia, serio.
    Dobra, nie rozwodzę się więcej, chcę jeszcze kolejny nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tychonie... z całego serca przepraszam, ale to za dużo dla mnie.
    "Otchłań szarości" to niewyobrażalna patologia, a ja mam chyba za słabe nerwy. Nie dam rady dłużej tego czytać. Z całym szacunkiem dla Ciebie, ale ja tu wysiadam. Nie jadę dalej. Zionę wściekłością czytając każde kolejne poczynania Szymona i jestem wstrząśnięta tym, co przeczytałam w tym rozdziale. Granica moich nerwów została tak brutalnie przekroczona, że niestety kończę tą przygodę. W głowie mi się nie mieści co tu się wyrabia. Gruba przesada. Boję się co będzie dalej z bohaterami. Wiem, że to tylko powieść, że to twórczość literacka, wyobraźnia, ale... nie dla mnie.

    Dziękuję, że mogłam poznać szczyptę Twojej wspaniałej twórczości i przechodzę rozpocząć "Skradzione dziecko". Mam nadzieję, że opowiadanie będzie delikatniejsze. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie masz za co przepraszać, ja się nie gniewam i rozumiem, że nie każdy jest w stanie przeczytać wszystko. Ja nie umiem czytać mangi, nie rozumiem jej i podobnie mam z wątkami gejowskimi, gdy są pierwszoplanowe i mocno wyostrzone.
      Proponuje byś zajrzała właśnie na "Skradzione dziecko", bo tam jest nieco inny temat i choć nie jest różowo, to nie jest aż tak patologicznie. Ewentualnie możesz spróbować ze "Spróbuj", bo też jest znacznie lżejsze od "Otchłani..."
      Jednak uprzedzam, że z takich stricte delikatnych opowiadań to ja nie słynę, nie umiem pisać bajkowo.

      Usuń
  15. "cieczy krwi" - Krew jest cieczą, więc to takie masło maślane. Może lepkiej krwi, mokrej krwi (bo nie każda jest mokra, mogą być też zaschnięte xD).
    " Nie masz się Leon" - maż, od mazać

    Cholera zastanawiam się czy tu są jakieś granice. Patologia patologią, gangsterka gangsterką, ale wydaje mi się, że twoim bohaterowie są do cna perwersyjni i... trochę mnie to zaczyna odpychać. No bo rozumiem wątek, męża bijącego żone, rozumiem dragi, alkohol, dziwki... ale nie rozumiem czemu dokładasz do tego jeszcze kazirodztwo. Myślę, że wystarczy im już tego wyuzdania. Sam fakt, że Magda siedziała okrakiem na jakimś facecie w klubie i tak namiętnie się z nim całowała świadczy na jej niekorzyść. Nie musiałeś dodawać, że z bratem. Kurde, ohyda no! No nic, czytam dalej. Jeszcze mam nerwy, aczkolwiek powiem szczerze, że nie wiem czy wytrwam. Bo podobnie jak Ninę powoli zaczyna mnie to przerastać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo to opowiadanie jak wiele innych mojego autorstwa ma w sobie coś co boli, przeraża i jest patologiczne, tylko, że Otchłań szarości jest pod tym względem najgorsza i nawet w opisie dwukrotnie o tym uprzedzałem, jednak zawsze rozumiem kiedy ludzie od tej opowieści odchodzą, bo ona stanowczo nie jest dla każdego i niektórych, szczególnie tych wrażliwych może nie tylko razić, ale nawet obrażać. W innych moich opowiadaniach jest jeden taki wątek, maksimum dwa, a tu jest apogeum przemocy, patologi i poniekąd też perwersji. Wyprzedzę jednak czas i powiem, że Magdę z Piotrem nic nie łączyło, oni tylko udawali, by kogoś spłoszyć. Jednak wątek kazirodczy jest, tylko trzeba się go doszukiwać gdzie indziej.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  16. Magda i Marcin idealny przykład,że kochać to także pozwolić odejść. Strasznie mi szkoda Cinka, ale doceniam to, co zrobił dla dzieciaków. Mam nadzieję na więcej scen Magdy i Cinka. M.

    OdpowiedzUsuń