Czytam = Komentuje

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na blog z dodatkami o "Otchłani szarości":

http://miejskie-opowiesci.blogspot.com

czwartek, 3 grudnia 2015

Sezon 1 - Część 25 - Doskonały plan nigdy niepoddającego się Cinka


MARCIN ANDRZEJAK


W końcu wybiła godzina, gdy w drzwiach mojego skromnego mieszkanka stanęła pani Iwona. Weszła z uśmiechem, przesiąkniętym niezwykłą pewnością siebie, ale pozwoliła na odwieszenie płaszcza.
Szczerze to myślałam, że deweloper mieszka lepiej. Znacznie lepiej – rzuciła od wejścia.
Przechyliłem głowę i wybrałem najbardziej zabójczy z moich zabójczych uśmiechów. Podziałało, bo zmieniła minę na przychylniejszą, ale ja i tak poczułem, że muszę jej to jakoś wyjaśnić, bron Boże nie odkręcić. Zawód deweloper bardzo mi się podobał, pomimo że tak właściwie go nie posiadałem.
Dopiero się urządzam, ciągłe kontrakty, wyjazdy… sama pani rozumie – przymrużyłem oczy i odpiąłem dwa górne guziki mojej czarnej koszuli. Seksownie mnie opinała, a przynajmniej tak powiedziała pewna szprycha w sklepie, którą bym najchętniej na tyłach tego sklepu... no ee, bym ją.
Dlaczego nie mieszka pan w jednym z mieszkań, które pańska firma…?
Moja firma działała nad morzem. Tam też został mój wspólnik. Tam budowaliśmy domy, nie bloki. Tu połączyłem siły z kolegą z dzieciństwa. Poznała go już pani, to ten brunet taki zaspany, zupełnie nieciekawy w porównaniu ze mną, na dodatek żonaty i na zabój zakochany w swojej żonie, co mnie cholernie dziwi, bo z niej straszna zołza jest. A tak w ogóle to mam zamiłowanie do starych kamienic. Chciałbym takie kupować i odnawiać na stary styl. Kamienice mają duszę. – Uczyniłem gest zapraszający ją do pokoju. – Nie rozmawiajmy w progu. – Ruszyłem za nią. – A tak między innymi tu czynsz tani jak barszcz, a jak już znajdę tę jedyną, to chciałbym postawić dom, ale… wszystko w swoim czasie.
Pizza i wino? Nie mieliśmy gotować? – zdziwiła się.
Nie wypada tak, zarzucać kobietę babską robotą na pierwszym spotkaniu. – Odsunąłem jej krzesło, poczekałem jak usiądzie i zasunąłem je. – Dlaczego pani przyjęła moje zaproszenie? – zapytałem wprost, podczas gdy ona rozglądała się po nieumeblowanym mieszkaniu, z którym beton królował na podłodze, dwuosobowy materac leżał na drewnianych paletach po napojach, a stół i krzesła były jeszcze zapakowane w folie, bo zakupiłem je specjalnie na to spotkanie.
Byliśmy na ty – przypomniała otrząsając się z letargu, czyli z wrażenia jakie na nią wywarły moje... no nie do końca moje, ale wciąż cztery kąty.
Fakt, więc dlaczego przyjęłaś moje zaproszenie?
Wydawałeś się uroczy, a ja… zresztą nie mówmy o mnie.
Zatem nie mówmy – przytaknąłem z dobrotliwym uśmiechem i zabrałem się za otwieranie wina. – Nie wiedziałem jaką pizzę lubisz, zdecydowałem się więc na klasykę. Pomyślałem, że możesz być wegetarianką, więc…
Wegetarianką jest moja córka – rzuciła szybko.
Naprawdę? – Uniosłem brwi w geście zdziwienia.
Tak.
To hobby, kaprys, czy zadecydowały o tym jakieś wyższe cele?
Wyższe cele. Ona wszystko robi z myślą o wyższości. Podobnie jak mój mąż.
Przy słowie mąż wyraźnie pani posmutniała.
To nie jest łatwy temat.
Z zemsty chcesz byśmy zrobili mu konkurencje. Kopiesz dołki sama pod sobą – stwierdziłem.
Mój mąż teraz wyjechał, pracuje za granicą. Głownie Niemcy. Skąd wiesz, czym się zajmuje mój mąż?
Wiem więcej niż sądzisz. – Napełniłem kieliszki winem i uśmiechnąłem się po raz kolejny. – Nie martw się, nic ci przy mnie nie grozi. Dostrzegłem strach w twoich oczach. Po prostu jak na ciebie czekaliśmy, to sąsiedzi w kamienicy, gdzie będziemy wynajmowali z Robertem powiedzieli nam, że wcześniej było tam biuro twojego męża. Bankrutujecie?
Powiedzmy, że córka skutecznie utrudniła nam życie.
Skutecznie?
Nie odpowiedziała, przytaknęła jedynie delikatnym ruchem głowy i zamaskowała wyraźną złość uśmiechem. Czyli coś było na rzeczy, a ona nie chciała powiedzieć co, a do mnie zaczęło docierać, że idealna córeczka ma wady.
Przyjęłaś moje zaproszenie z nudy. – Zrobiłem gryzka pizzy i wyczekiwałem na jej słowa.
Trochę tak. Kiedyś przynajmniej mogliśmy się o pilot pokłócić, a teraz jak wraca, to…
Nie oglądacie telewizji? – dopytywałem.
Oglądamy, tylko każde w innym pokoju. – Jej palce zaczęły toczyć okręgi po mojej dłoni, która spoczywała na blacie stołu. – Jesteś bardzo przystojny – wypaliła nagle, a ja o mało się nie udusiłem fragmentem pizzy. To wszystko zaczęło się toczyć w złym kierunku.
Nie możesz się ze mną przespać ! – uniosłem się szybko. – Nie chcę być rozweselaczem na twe nieudane małżeństwo, tym bardziej, że nie chcę zaszkodzić twojemu mężowi, ani jako biznesmen, ani jako twój kochanek.
O co więc tobie chodzi? – Zabrała dłoń i się tak... nastroszyła, jak to tylko odrzucone kobiety potrafią.
Zagram w otwarte karty. Chodzi mi o twoją córkę.
Znasz ją? – Szok w oczach kobiety był wyraźniejszy niż pełnia księżyca w bezchmurną noc.
Znam, ale może najpierw się napijmy. Oczywiście sprawa twojego męża zostanie między nami. Nawet ta kolacja, niech lepiej zostanie między nami. Nie będę wnikał w twoje intencje, zawierz że moje są czyste niczym łza.
Przejdziesz do rzeczy chłopcze? – warknęła.
No proszę, niedawno byłem taki przystojny, a teraz jestem jakiś chłopcze. Kobieta, to kurwa naprawdę zmienną istotą jest.
Tak. Ania nie za bardzo jest mną zainteresowana. Właściwie jest, ale się tego wypiera – sprowadziłem temat na główne tory.
Skąd wiesz, że jest?
Wierzę, że ma gust po matce – rzuciłem z cynicznym uśmieszkiem.
To było bezczelne.
Przepraszam za szczerość.
Pyskaty jesteś.
Twoja córka nie mniej. – Odetchnąłem, Iwona także. – Skończmy potyczkę słowną, jest bez sensu. Nie chcę z ciebie uczynić swatki, ale pomóż mi ją lepiej poznać i daj jej poznać mnie.
Czuję, że będę tego żałowała – stwierdziła.
Impreza na otwarcie firmy. Zaproszę cię, mąż pewnie za granicą, namów córkę. Proszę.
Co ci tak zależy?
Wiesz… taki… taki błysk to był gdy ją poznałem.
Marcin… ona jest od ciebie dużo młodsza.
Obiecuje o siebie dbać, za kilka lat, to ją będą uważali za starszą – zażartowałem.
A jeśli się nie zgodzę? – zapytała i przystawiła brzeg kielicha do ust.
Nie będę cię szantażował. Nie zagrożę ci mężem, bo jesteśmy koleżeństwem, prawda? A kumpelowie muszę sobie pomagać.
Uśmiech odkleił się z jej twarzy, a ja się zaśmiałem w duchu na myśl, że łatwiej mi było uwieść zamężną matkę, niż wolną córunię.
Zawsze radziłam Ani, by od takich cwaniaków jak ty uciekała.
Uuu, to niedobrze, bardzo niedobrze. Popełniłaś niewybaczalny błąd. Narzekasz na nudę w związku, a chcesz zapobiec, by twoja córka się nie nudziła.
Sens?
Chcesz by miała życie jak ty? Ze mną przynajmniej nuda jej nie grozi.
Nie wybiegasz trochę za bardzo myślami w przód? – zauważyła.
Nie poświęcę już ani minuty na kobietę z którą nie wyobrażam sobie spędzić całego życia, bo jeśli kobieta nie jest warta całego życia przy moim boku, to nie jest warta ani minuty mojego czasu.
Jesteś bardzo pewny siebie.
W takim razie za pewność siebie. – Stuknąłem swoim kieliszkiem o kieliszek Iwony Kamińskiej. Dobrałem kolejny z zabójczych uśmiechów idealnie pasujący do chwili. Kobieta spuściła głowę, chyba ją zawstydziłem, albo skrępowałem. – Nie musisz nic robić, po prostu ją zaproś. Niech przyjdzie z tobą, a resztą sam się zajmę – zapewniłem.
No cóż, teraz pozostało mi już tylko poinformowanie Roberta o tym, że właśnie zostaliśmy wspólnikami. Ciekawe czy się ucieszy? Powinien, w końcu kumpelowie muszę sobie pomagać. A tak w temacie pomagania, to była jeszcze Nejta, którą chyba powinienem odwiedzić, bo miała moje rzeczy, a te pewnie już wyschły, tak więc... tak więc zaraz po tym jak Iwona opuściła moje mieszkanie udałem się do brunetki. Otworzyła w samej bluzce na ramiączkach i damskich bokserkach. Wyglądała na taką co miała kaca.
Marcin – syknęła i przewróciła oczami.
Cześć piękna. – Uśmiechnąłem się uroczo, ale średnio to na nią zadziałało.
Wejdź – zaproponowała i zrobiła mi miejsce, bym mógł się dostać do środka. Ona w tym czasie piła wodę wprost ze szklanki. Chyba gazowaną. Nagle poczułem pragnienie i wskazałem palcem na ten bezalkoholowy trunek. – Co? Też chcesz?
Eche, eche – przytaknąłem i zrobiłem minkę słodkiego, wyrzuconego na deszcz szczeniaczka.
Zaraz ci naleję. A tak w ogóle to jak było na randce? Ostatnio jak dzwoniłeś, czy możesz odebrać rzeczy, to wspominałeś o randce?! – krzyczała z kuchni.
Przez moment zastanawiałem się, o którą randkę jej chodzi, ale szybko ogarnąłem, że o tę z Anią.
Szkoda gadać – rzuciłem.
Dlaczego? – zapytała podając mi szklankę, a potem wkładając smukłą dłoń pod moją koszulę.
Poczułem ciepło rozchodzące się po mojej klatce piersiowej i nie potrafiłem wykonać kroku w tył, ani jej przegonić, a chyba powinienem, skoro nie miałem zamiaru z nią się bawić w związki.
Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi – zauważyła, co chyba było komentarzem na moją nietęgą minę.
Byłem twoim pierwszym – przypomniałem, zabierając jej rękę spod mojego ubrania.
I jak na razie jedynym.
Dlaczego ja? – syknąłem.
Marcin, Boże, jak ty się nad tym rozwodzisz. Po prostu zawsze byłam zdania, że jak uprawiać seks, to z kimś ciekawym, godnym uwagi. Byłeś pierwszym, z którym moim zdaniem było warto iść do łóżka. Oto cała tajemnica.
I nie chcesz…
Nie, nie chcę z tobą być. Nawet sobie tego nie wyobrażam. Moim zdaniem seks to sport, a by z kimś biegać czy pływać nie trzeba obrączki na palcu i zmarnowanych godzin na łażenie po parku za rączkę bez celu.
Może ci się kiedyś odmienić.
Dotknęła mojego czoła opuszkiem, przejechała po nosie aż do brody.
Być może, ale wtedy to nie będziesz ty – skomentowała muskając moje wargi.
I co wtedy, gdy ja albo ty…?
Wyjdziemy z łóżka i pozostaniemy przyjaciółmi gawędzącymi przy ciepłej herbatce i ciasteczku, z dzieciakami biegającymi po całym mieszkaniu jak oszalałe. Ty z moim mężem będziesz chodził na ryby, a ja z twoją żonką na zakupy do galerii handlowych. Pasuje?
I potrafiłabyś tak, bo jednak jesteś…
Potrafiłabym. Nie martw się już tym. Nie jesteś mi nic winien. A już na pewno nie musisz przepraszać. Sama wiedziałam co czynie, gdy szłam do łóżka z facetem poznanym na imprezie i to po kilkugodzinnej znajomości. Znam realia, Marcin i od lat nie wierzę już w baśnie i bajki. – Ponownie dotknęła wargami moich ust, tym razem wsuwając między nie swój język. Szklanka z wodą wypadła mi z dłoni i potłukła się, a ja bojąc się o to by Natalia się nie pokaleczyła, podniosłem ją do góry, w taki sposób, że założyła nogi na moje biodra i splotła je.
Ruszyłem w kierunku jej pokoju, gdzie rzuciłem ją na łóżko i zamierzałem poprawić mój wynik, bo wtedy nie oszukujmy się, nie mogłem jej zadowolić. Wtedy byłem spragniony kobiety i o wiele za szybko skończyłem.
Tym razem było inaczej, tym razem było lepiej, a już moment, gdy wzięła mojego penisa do ust, był najlepszym ze wszystkich, takim mega i mistik.
Dużo książek – zacząłem temat wskazując na ścianę naprzeciw nas, w chwili, gdy leżeliśmy na jej kanapie, przytuleni do siebie.
Przyglądałem się z zainteresowaniem temu jak od podłogi aż po sufit, wielki regał, o długości około pięć metrów, był zapełniony różnej wielkości książkami, a kilkadziesiąt z nich i tak się nie mieściło i stało na komodzie, oraz na podłodze niedaleko łóżka.
Dużo czytam – wyznała.
Poważnie? – uśmiechnąłem się do niej z niedowierzaniem.
Tak, wiem, nie wyglądam. – Przetoczyła się, położyła na brzuchu i sięgnęła po moją marynarkę by wyjąć z niej paczkę papierosów. – Chcesz też?
Przytaknąłem głową. Odpaliła i włożyła mi ustnik do ust. Sama też się poczęstowała, a popielniczkę wprost z parapetu postawiła na mojej klatce piersiowej.
Tylko mnie nie sparz.
Zgaszę na tobie, pójdę na całość. – Puściła do mnie oczko.
Ale bym ci dopierdolił wtedy – warknąłem zaciągając się dymem.
Zobaczymy. – Uśmiechnęła się do mnie łobuzersko.
Studiujesz coś? – dopytywałem, bo taka ilość książek robiła wrażenie i przywoływała przed moje oczy obrazy zabieganej studentki.
Nie, nawet nie mam matury.
Dlaczego? – Teraz to już naprawdę byłem w szoku.
Jestem za bardzo indywiduum. Nie nadaje się do szkolnej ramki tego chorego systemu edukacyjnego. – Wyjęła gumę z ust i zaciągnęła się papierosem.
Ej, to moja. Oddawaj – zawołałem.
Posłuchała i podała mi moją miętową, ale już bezsmakową Orbitkę wprost do buzi. Lubiłem żuć gumę i praktycznie tylko gdy spałem to nie żułem, chociaż zdarzało mi się zasnąć z gumą.
A poważnie, to tak naprawdę rzuciłam szkołę, gdy ojciec nas zostawił. Co prawda byłam wtedy nieletnia i, i tak do niej chodziłam, bo musiałam, ale tylko po to by się prześlizgnąć, a tak to zajmowałam się pracą. Matka ledwie wiązała koniec z końcem, do dziś jest zasłużona po same uszy, bo ten sukinsyn, uznał, że skoro on pracował, to wszystko należy się jemu, więc uściślając jego zachowanie do dwóch słów, po prostu nas okradł.
Sąd się na to zgodził? – zdziwiłem się.
Sąd się zgodzi na wszystko, jeśli masz znajomości i wiesz, gdzie posmarować, a mój ojciec jest prawnikiem.
Zapowietrzyłem się na takie wyznanie, dosłownie wciągnąłem powietrze i nie mogłem go wypuścić.
No to... to zmienia postać rzeczy, faktycznie. O czym są te książki? – zapytałem dla zmiany tematu.
Różnie. Są o historii, podręczniki z matematyki, o genetyce, romanse, kryminały, młodzieżowe, sensacje. Zależy na co mam ochotę, ale jak przez tydzień czasu nie przeczytam żadnej książki, to czuje się głupia i od razu wydaje mi się, że mam mniejszy zasób słów. A ty czytasz coś?
Wolę filmy.
Typowa odpowiedź większości osób w naszym wieku.
Jesteśmy w innym wieku – zauważyłem.
Chodziło mi o przedział.
No chyba, że kurwa, tak – odparowałem i zgasiłem papierosa, bo już wypaliłem.
Co poszło z tą randką nie tak? – dalej drążyła temat.
Powiedzmy, że jestem dla niej niewystarczająco dobry.
Dlaczego?
Za głupi.
Bo?
Bo nie mam matury, generalnie do tego się wszystko sprowadziło.
Spraw by zmieniła zdanie. – Nejta zrobiła kilka kółek, wypuszczając dym z płuc. – Poznałam w życiu wielu ludzi. Studencików mówiących umisz i rozumisz, oraz ludzi co ledwie wyszli z podstawówki, którzy potrafili wymienić wszystkie nurty filozoficzne i tak ciekawie o nich opowiadać, że nie sposób było przestać ich słuchać. Dziś na studiach jest tylu niedojrzałych debili, że naprawdę, mierzenie ludzi miarą wykształcenia jest zakłamane, bo żadne wykształcenie nie jest odbiciem tego co ma się w głowie, każde można kupić, ściągnąć, albo wykuć się na blachę, ewentualnie mieć znajomości. Popatrz na tych co wyszli z liceów i zdali maturę. Ilu z nich tak naprawdę niczego nie potrafi? Zapewniam cię, że większość i to wszystko się sprowadza do naszego chorego systemu edukacji, który nie uczy logicznego myślenia, a uczy uczenia się na pamięć.
Ona nie zmieni zdania. Ma je mocno wyrobione. – Podałem Nejcie popielniczkę. – By cię nie kusiło to ugaszenie kiepa na moim torsie.
Natalia przewróciła oczami, skończyła palić, odstawiła popielniczkę i usiadła na mnie okrakiem.
Pokaż jej, że się myli.
Nie da się.
Da. Wszystko się da – zapewniała, sunąc dłońmi po mojej klacie.
Ona myśli, że każdy facet co siedział i nie ma szkoły, to kurwa prostak.
Przypomnij sobie co ty myślałeś o kobietach, że każda poluje na chłopaka, że każda chce by za nią płacić. Poznałeś mnie bliżej i zmieniłeś zdanie, tak?
Ale to co innego. – Ze wkurwienia aż wbiłem się w poduszki i przetarłem twarz dłońmi.
To samo i nie masz nic do stracenia tak naprawdę. Ja ci pomogę. O czym ona lubi rozmawiać? – dopytywała zsuwając moją koszulę z barków, bo ciągle miałem ją na sobie, pomimo że była rozpięta.
Lubi mi pokazywać, że jestem nikim. Czepiła się tatuaża…
Tatuażu – poprawiła mnie Natalia.
Nie wkurwiaj mnie jeszcze ty! – warknąłem i już miałem ją z siebie zrzucić, ale się wczepiła oplatając mnie wkoło szyi swoimi rękoma.
Ale Marcin, spokojnie. Trochę pracy nad sobą i wszystko można osiągnąć.
A może ja wcale nie chcę nad sobą pracować?
Ale chcesz ją – wypowiedziała wprost do moich ust. Pocałowała. – I możesz ją zdobyć – szepnęła pomiędzy pocałunkiem.
Ja w tym czasie wprowadzałem w nią swojego penisa i kto by pomyślał, że taki piękny seksik, po przebudzeniu zmieni się w koszmar? Była szósta wieczorem, gdy jakaś cegła wylądowała na kanapie, obok mnie i omal mnie nie uderzyła.
Sekrety? – przeczytałem i spojrzałem na Nejtę pytająco.
Dalej, dalej – poleciła zapinając stanik.
Sekrety najbardziej niezwykłych miejsc na świecie.
To zainteresuje każdą kobietę – stwierdziła pewnie.
Tylko mi nie mów, że mam to przeczytać.
Wybierz sobie trzy najbardziej podobające ci się miejsca i naucz się kilku faktów o nich, a potem nauczę cię to ładnie opowiedzieć.
Czyli mam to przeczytać? – zapytałem z przerażeniem w głosie.
Marcin, ta książka ma dużo obrazków.
Otworzyłem na pierwszej lepszej stronie.
Ma też dużo napisów – wyznałem.
Poradzisz sobie, wierzę w ciebie. Dziś masz wolne, wrócę o dwudziestej pierwszej, to mi opowiesz. – Zapięła kolczyki, była już w pełni ubrana. Pośpiesznie cmoknęła mnie w policzek. – Mama wróci koło dwunastej to zrobi ci obiadokolacje. Jakbyś był głodny, to kanapki sobie zrób. Czuj się jak u siebie.
Opadłem ze zmęczeniem na łóżko i miałem zamiar spać dalej, ale zmusiłem się do wzięcia tej przeklętej książki do rąk. Przewracałem strony i oglądałem zdjęcia. Czekałem aż trafię na coś ciekawego. Czas jakoś mi wyjątkowo zleciał. Mama Natalii – Luiza, wróciła wraz z Oktawianem do domu. Oktawian to mały, czteroletni chłopiec, był siostrzeńcem Nati, ale to jej mama i ona się nim zajmowały. Nie wnikałem dlaczego.
Czytasz? – zdziwiła się.
Pani córka ubzdurała sobie, że zrobi ze mnie inteligenta – rzuciłem z uśmiechem.
Jesteś na stronie o Shibam – zauważyła.
Tak, drapacze chmur pośrodku pustyni. Ponoć jedyne takie miejsce.
Uśmiechnęła się do mnie, więc odwzajemniłem uśmiech.
Bo jest jedyne. Czas tam zdaje się zatrzymał wieki temu. Miasto było dwa razy odnawiane po katastrofalnych przypływach. Jak się nie mylę to w 1298 roku i 1523, albo 1532 roku. Zawsze mi się to myli.
Zerknąłem do książki i odszukałem datę.
1532 roku – powiedziałem i zająłem miejsce przy stole.
Oktaw wdrapał się na moje kolana i zechciał przybić mi piątkę. Kilka razy pytał się mnie jak mam na imię. Nie mógł biedaczek spamiętać. Uznał, że dziwne mam imię, a ja zachodziłem w myśl, że skoro moje pospolite Marcin jest takie dziwne, to co można powiedzieć o jego nowatorskim Oktawian? Chłopiec chciał by zrobić mu samolot, więc odłożyłem książkę na stół i wyrzuciłem go kilka razy do góry, pod niemal sam sufit. Pani Luiza zrobiła obiad i zjawiła się Nati, by mnie gnębić.
Przeczytałeś? – zapytała.
Może – odpowiedziałem mocując się z widelcem.
Jakbyś używał noża byłoby łatwiej – rzuciła jakby od niechcenia, karmiąc też tego małego szczyla, o ciemnych włosach, który siedział na jej kolanach i co jakiś czas rozdziawiał buzie. Nagle przyszło mi do głowy, że on jest mniej więcej we wieku... zresztą nieważne. Ja momentalnie posmutniałem, a panie dalej toczyły dyskusję.
Będziesz go tak strofowała cały dzień? – stanęła w mojej obronie matka Nejty.
Oczywiście, że tak.
Wziąłem nóż do prawej dłoni, a widelec do lewej.
Zadowolona? – zapytałem gniewnie.
Od razu lepiej. Tylko łokcie ze stołu i opowiadaj co tam przeczytałeś.
Nie jestem gotowy.
W takim razie ja ci coś opowiem. Lubisz żółty kolor?
Nie przepadam.
Pierwszy park narodowy jaki utworzono na świecie nosi nazwę Yellowstone, co znaczy Żółty Kamień.
Dlaczego akurat tak?
Ponieważ skały tej barwy widać niemal na każdym kroku. Ten niecodzienny kolor jest wynikiem domieszek rozmaitych tlenków, oraz pokrywającego je osadu siarki.
Do tego rozdziału nie dotarłem. – Uśmiechnąłem się do niej złowieszczo.
Szkoda, na pewno by cię zainteresował, bo tam jest wzmianka o Kipiącej Ziemi.
O czym?
Po całym tym parku narodowym, po całym Yellowstone są rozrzucone gejzery. W tym jednym miejscu znajduje ich się aż blisko czterysta, a to liczba niemal dwóch trzecich wszystkich gejzerów na całym świecie.
One buchają?
Tak. Są tam największą turystyczną atrakcją. Jeden gejzer noszący imię Old Faithful, wyrzuca gorącą fontannę wody na wysokość czterdziestu metrów.
Prawie pół kilometra?
Nie, bo kilometr to tysiąc nie sto, bo samo kilo znaczy tysiąc, ale przy tym się większość osób myli, więc spoko. Warto zapamiętać, że jeden metr, to jedna tysięczna kilometra.

Szczerze to się zagubiłem i już nie miałem pojęcia o czym w końcu mówimy o przyrodzie, geografii czy matematyce.
Często ten gejzer tak wyrzuca tę wodę? – dopytywałem.
A jak myślisz?
Raz na kilkadziesiąt lat?
Co pięćdziesiąt do dziewięćdziesięciu minut.
Chce zobacyć te wulkany – odezwał się Oktawian.
Marcin ci potem przyniesie książkę i sam je znajdzie.
Jak jesteś taka mądra, to czemu nie skończyłaś liceum choćby w trybie zaocznym? – zapytałem.
Bo uznała, że woli tysiące kursów i prace, niż iść na studia i potem zmywać gary na wyspach, bo przez brak znajomości nie uda ci się dojść na stanowisko kierownicze – wyjaśniła mi pani Luiza. – Oczywiście zawsze można mieć szczęście i są wyjątki, ale...
Ale ja uważam, że nie jetem wyjątkiem – dokończyła Natalia. – Mnie jest dobrze bez szkoły. Marcin, człowiek inteligentny nie musi mieć dyplomów i tytułów, ani zmarnowanych lat w ławce szkolnej. Wystarczy, by na każdy temat miał coś do powiedzenia i o każdym temacie potrafił wyrobić sobie zdanie, oraz trafnie argumentować swoje stanowisko.
Ile ci zajmie nauczenie mnie tego?
Jeśli będziesz pilnym uczniem i będziesz pracował w domu, to podstawy załapiesz już po tygodniu, maksymalnie dwóch, bo masz dobrą pamięć.
Czyli kilka ciekawostek i będę kurwa zdolny?
Po pierwsze ograniczysz przekleństwa, po drugie nauczysz się poprawnie budować zdania, jakbyś ważył każde słowo, a nie mówił co tobie ślina na język niesie, po trzecie sprawne liczenie jako rozrywka, by wygimnastykować umysł i przede wszystkim kilka ciekawostek. Musisz opowiadać ciekawie. Kobiety kochają słuchać mężczyzn, którzy mają coś do powiedzenia, którzy potrafią zaciekawić. Dziś większość z was to takie niemowy, co tylko o sporcie mogą pogadać i swojej nieciekawej pracy. Ilu mężczyzn rozmawia z żoną czy z dziewczyną, choćby o historii sztuki?
Tylko nie historia sztuki. Znam takiego jednego, co mnie zamęczał tym tematem. Historyk sztuki właśnie, ale opowiedział mi o filiżankach, europejskich, z Japonii chyba były. No ale mów dalej.
Uśmiechnęła się i kontynuowała:
Jest jeszcze coś.
Co takiego?
Widoczne tatuaże, mięśnie, zbyt przesadny strój, to nie musi by odebrane jako pozytyw. Inteligentne kobiety odbierają to jako pseudo męskość.
Dlaczego?
Tatuaż nie czyni cię facetem. Facetem czyni dopiero dojrzałość, odpowiedzialność, stateczność, punktualność, klasa i nutka szaleństwa. Mięśnie jednoznacznie kojarzą się z pustakami z siłowni, co całe dnie piją piwo w bramach. Strój często mówi o kasie i szpanerstwie, zamiast o stylu i klasie.
Oparłem policzek na lewej dłoni z załamaniem.
To żeś mnie, kurwa podsumowała.
Wszystko jest do nadrobienia, prawda mama? Pomożemy mu?
Jasne.
To w takim razie jutro ja robię śniadanie.
Robisz? – zdziwiła się Luiza, którą nie dziwiło iż zamierza zostać na noc, a jedynie to, że zamierzam przygotowywać śniadanie.
Zrobi tak jak ostatnio ten twój kolega. Przyniesie kawę ze stacji benzynowej, a drożdżówki i pączki kupi w sklepie na dole.
Doble były – przypomniał Oktawian.
Szczerze to mnie prześwietliły, bo konkretnie taki miałem pomysł, ewentualnie zamówić coś przez telefon. Przybiłem Okrawianowi piątkę, a mały nadymał swoje pucołowate i ponownie uderzył, tym razem z całej siły w moją wystawioną rękę, a ja poczułem, że czekają mnie dwa tygodnie ciężkiej harówki.

10 komentarzy:

  1. Marcin ma doskonały plan, człowiek który wymyślił takie coś, nie może być głupi.
    Z kolei już kiedyś o tym pisałam, nie da się zrobić z człowieka prostego, inteligenta w 2 tygodnie, ucząc go na pamięć kilku ciekawostek, których w dodatku jemu wcale nie chce się nauczyć. Jemu się nawet książki nie chce przeczytać i trzeba go zachęcać, jak małe dziecko, że tam jest dużo obrazków.

    OdpowiedzUsuń
  2. No co on się tak na tą Ankę uparł? Ona taka denerwująca... Nejta by się dla niego lepiej nadawała. Widać, że jest mądrzejsza od Anki. Ale kurcze... znalazł przyjaciółkę idealną. Daje mu rady, daje mu seks i nie żąda niczego w zamian, żadnego związku. No, to się nazywa mieć szczęście. A on woli jakąś durną Ankę... Ech... ale padłam, jak się okazało, że ta kobieta, którą zaprosił, to matka Anki. No no, żeby wciągać ją w taką intrygę. Musiał być na stówę pewny, że mu się to uda. Bo przecież ona, jako jej matka, mogłaby mu wszystko jeszcze bardziej zniszczyć, nie zgadzając się na to, by jej córka umawiała się z kimś takim. W ogóle zadziwiająco łatwo mu uległa. To aż podejrzane jest. ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie, że kumpelowie muszą sobie pomagać, Cinek to cwaniak nie z tej ziemi, szast prast i już jest developerem i wspólnikiem Roberta, ciekawe co Nawrocki na to, że w jednej chwili Cinek był jego niesubordynowanym pracownikiem, a w drugiej jakoś tak nie wiadomo jak i kiedy awansował na wspólnika. Marcin przy okazji poczynił krok w kierunku usidlenia Anki. Bo dla mnie to jest próba usidlenia, jeżeli posunąl się do umówienia z jej matką pod pozorem kolacyjki, biedna Iwona chciała Zbysiowi rogi przyprawić, ale nic z tego, była tylko i wyłącznie środkiem do celu, czyli własnej córki. Mam wrażenie, że dotknęło ją to, że tak naprawdę Marinowi nie chodziło o nią. A tak w ogóle to zastanawiam się czemu ona zgodziła się na pomoc Marcinowi, czy jako kochająca matka nie powinna próbować ochronić ukochanej jedynej córki przed takim podrywaczem jak Andrzejak?
    Gamoń jeden tu robi podchody w kierunku Anki, bo niby jakaś iskra przeszła kiedy ją ujrzał, a tu sobie idzie zaraz do Nejty. Przyjaciółki można by rzec idealnej, która nakarmi, opierze, do łóżka zaprosi. Może jestem niesprawiedliwa, ale kiedyś usłyszalam powiedzenie, że niektóre kobiety są jak pogotowie seksualne i tak w przypadku Cinka i Natalii nasunęło mi się, że właśnie ona jest takim pogotowiem seksualnym dla Marcina.
    Rozbawił mnie Marcin, tym jak zareagował, kiedy Nejta w ramach zrobienia z niego kandydata odpowiadającego wysokim standardom Anki, nakazała mu przeczytać książkę, on jest jak leniwe dziecko, które dorośli zachęcają, tekstem, że tam jest dużo obrazków i szybko pójdzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadal i wciąż będę się dziwić co Cinek widzi w tej głupiej Ance? No, ale dobra, może dziewucha się jakoś zmieni i przestanie drażnić, zobaczymy.
    Jestem ciekawa efektu całej tej nauki Marcina hahaha on oduczy się przeklinać i ładnie zdania składać??? HAHAHAHA chcę to widzieć!!! :D

    Nejta jest taka fajna, ale widać też nie ciągnie jej do związków. Chyba polubiła seks i to seks z Marcinem... hmm... Ale cieszę się, że mimo wszystko Natalia chce mu pomóc. Fajna dziewczyna, naprawdę fajna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Okej... Nie miałam zielonego pojęcia, że kobieta, z którą umówiła się Marcin, to matka Anki. Ale on naprawdę przestaje grać fair i zaczyna mnie drażnić tą swoją natarczywością. Najpierw ją zbajerował, niemal zaciągnął do łóżka, a potem w tył zwrot i wyjaśnienia, że to chodziło o Ankę. Poza tym co on pieprzy (przepraszam za wulgaryzm, ale ja tak wyrażam emocje xD) że jego intencje co do nastolatki są czyste jak łza, skoro on ją tylko przelecieć chce? Nie ogarniam go trochę xD
    Ale co do Natalki, to zgadzam się z nią całkowicie i chyba coś takiego właśnie napisałam pod poprzednim rozdziałem. To, ze ktoś nie poszedł na studia i nie ma tego magicznego mgr. Przed nazwiskiem nie znaczy, że jest gorszy, bo teraz mieć dyplom to nie żadna sztuka. Jeszcze rozumiem, jak mieć wartościowy dyplom ale iść na studia tylko po to, żeby iść, i to jeszcze bez większego zainteresowania tematem to nie warto :/
    Sorry, że tak ogólnikowo. Po prostu postanowiłam sobie, że jeszcze dzisiaj to wszystko nadrobię :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem dlaczego on tak chce ta Ankę, ale w sumie sama ostatnio byłam świadkiem gdzie dziewczyna jest wredna robi wszystko byle odstraszyć faceta a ten do niej lgnie jak cma do ognia. Moze to Cinka ciągnie inpodoba mu sie taka walka o względy. Wcześniej mowil a raczej myslal, ze on chce Ankę tylko bach bach matce jej powiedział co innego ale to zrozumiałe. Ale mnie to sie wydaje, ze on od niech chce cos więcej w końcu ile można sie starać, dawać poniżać żeby sobie zrobic bach bach 5 razy.
    A tak poza tym to Nejta jest taka super, inteligentna i taka wgl jej matka tez, cEmu Cinuś sie za nią nie wziął?

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć!
    Wróciłam do domu, rozsiadłam się z miską mandarynek pod kocykiem, więc wracam, by nadrobić rozdział :) Komentarz powinien ukazać się wczoraj, jednak nie zdążyłam go dokończyć, dlatego wracam dzisiaj, by dodać całość :)


    Część 1:
    Przyznam szczerze, że widząc, iż kolejny rozdział poświęcony jest Cinkowi – nieco się podłamałam. Osobiście wolę czytać o Szymku oraz Magdzie, ale... Ale jakoś się wezmę w garść i postaram się być wyrozumiała dla roztrzepanego i dziecinnego Marcina.

    „(...)ale pozwoliła na odwieszenie płaszcza.” – czyli, że gdyby nie była pewna siebie, to by tego płaszcza nie odwieszała? Czy wręcz przeciwnie? Niepewna – płaszcz zdejmuje, pewna – nie zdejmuje, bo woli sobie w nim posiedzieć, bo przecież jest pewna siebie i koniec. Swoją drogą, ciekawe gdzie ten płaszcz odwieszała? Na klamkę od drzwi czy może na żyrandol? XD

    Och... Pani Ocenialska się znalazła. A co cię obchodzi jak mieszka deweloper?! Co? Nie może już mieć pustego mieszkania, albo odpadającej farby w chacie? Ach te stereotypy... Ale będąc już przy deweloperach, swego czasu znałam taką panią deweloper, która swoją pracę traktowała naprawdę poważnie. Kobieta miała małe dziecko i niekiedy była zmuszona przyjmować klientów w domu, więc swoje mieszkanie miała tak wycackane, tak pięknie urządzone, że nie wiadomo było na co człowiek powinien patrzyć. W sumie, to kiedy ją odwiedziłam (jako koleżanka, nie klientka) to nie wiedziałam czy jestem godna stanąć na wycieraczce xD

    „Przechyliłem głowę i wybrałem najbardziej zabójczy z moich zabójczych uśmiechów.” – to cud, że Iwonka nie padła trupem :D
    „bron Boże” – broń Boże
    „(...)sama pani rozumie(.) – (P)rzymrużyłem oczy(...)” – nie zakończyłeś wypowiedzi kropką i nie rozpocząłeś tekstu po półpauzie wielką literą. Zaznaczyłam to w nawiasach.

    Tak Cinuś, wiemy, co ty byś tej sklepowej na zapleczu zrobił. Niewyżyty jesteś, ogarnij się i utop w łyżeczce mleka, okej? Łoł, szkoda, że Cinek nie przedstawił jeszcze całego życiorysu kumpla oraz dokładnej sumy jaką ten ma na swoim koncie. Błagam cię, Marcin, weź ty się wreszcie ogarnij.

    „(...)Uczyniłem gest zapraszający ją do pokoju.(...)” – /a gest ten wykonałem językiem, by pokazać jak bardzo jestem niewyżyty/ xD
    „zasunąłem je.” – tak mnie zastanowiło... jak to jest zasunąć krzesło? xD Przysunąć, to tak, ale zasunąć? ^^ Ja muszę zapytać Cinka, bo tylko on jest w stanie mówić takim dziwnym językiem xD

    Dziwi mnie, że Iwona jeszcze nie zaczęła niczego podejrzewać. Przecież nie trzeba być Einstainem, by zrozumieć, że Cinek nie jest żadnym deweloperem, tylko kolesiem na nowo startującym ze swoim życiem. Żaden szanujący się deweloper, nie zaprosi kobiety do niemal pustego domu, gdzie jedynymi elementami umeblowania będzie stół, parę krzeseł oraz materac. Przecież to tak logiczne jak Vampcia! → tak, Migotka oglądała „Hotel Transylwanię”.

    „(...) z którym beton królował na podłodze (...)” – w którym
    „(...) a stół i krzesła były jeszcze zapakowane w folie, bo zakupiłem je specjalnie na to spotkanie.” – więc Cinek posadził pannicę na krześle pokrytym folią? Jeżeli laska nadal nic nie dostrzega to... where's her brain?!

    OdpowiedzUsuń
  8. Część 2:

    Tak w ogóle to nie ma nic bardziej romantycznego i zapowiadającego namiętny seks niż kolacja przy meblach okrytych folią. Do pełni nastroju brakuje tylko dwóch, czerwonych świec, wolnej, romantycznej muzyki i czułych komplementów. Muszę przyznać, że za zorganizowanie kolacji Marcin powinien dostać piątkę. A nie przepraszam! Pizza i wino... Zmieniam zdanie. Powinien dostać szóstkę plus!
    Nie rozumiem jak Cinek może nie wiedzeć dlaczego Iwona zgodziła się z nim spotkać? Przecież wszystko jasne, że chodzi o noc z młodym, przystojnym kawalerem. Być może kobieta ma jakiś kryzys w swoim życiu, a jej mąż skoro tak często wyjeżdża, nie poświęca jej tyle uwagi co zwykle? Więc Iwonka postanowiła znaleźć sobie kochasia i... Ale zaraz, zaraz. Cinek nie chce bzykanka?! WTF?
    Ach... no to już wszystko wiadomo. Iwonka to matka Anki. Mogłam się tego już wcześniej domyślić, gupsia ja.

    „Kobieta, to kurwa(,) naprawdę zmienną istotą jest.” – Tysio zgubił przecinek.

    W sumie te starania o uwagę Anki nieco mnie zadziwiają. Cinek przecież sam twierdził, że chce się zbliżyć do Anki tylko i wyłącznie w jednym celu – przelecenia małolaty. A teraz urabia jej mamusię tylko po to, by ta pomogła mu się zbliżyć do Anki i twierdzi, iż to miałoby być coś na całe życie. Cinek jest... niepoprawny. Gdyby jakikolwiek facet próbował mnie zdobyć przez moją własną matkę, to byłby skreślony już na wstępie. I jedyne co by zobaczył, to moją rączkę, machającą mu na odchodnym.

    „Dobrałem kolejny z zabójczych uśmiechów(,) idealnie pasujący do chwili.” – zauważyłam brak przecinka.

    Więc jak już wspominałam, według mnie Cinek zamiast powoływać się na matkę Anki, powinien sam się bardziej postarać i zdobyć Ankę, skoro tak bardzo mu na tym zależy. W moich oczach stracił, prosząc o pomoc matkę nastolatki.
    Jeju... Nejti! Love, love, love... Miguś się cieszy i dziękuje za to, że w tym rozdziale pojawił się ktoś, kto na razie Mikotki nie zirytował. Ciekawe gdzie dziewczyna balowała, że taka skacowana jest xD.

    „– Wejdź – zaproponowała i zrobiła mi miejsce, bym mógł się dostać do środka. Ona w tym czasie piła wodę wprost ze szklanki.” – od słowa „ona” wszystko powinno być przeniesione do nowej linijki.
    „– Zaraz ci naleję. A tak w ogóle to jak było na randce? Ostatnio jak dzwoniłeś, czy możesz odebrać rzeczy, to wspominałeś o randce?! – krzyczała z kuchni.” – moc teleportacji Natalii jest niesamowita. Jeszcze sekundę wcześniej dziewczyna otwierała drzwi Marcinowi, a teraz już krzyczy z kuchni. Ciekawe czy mogłaby mnie nauczyć tej sztuczki?

    OdpowiedzUsuń
  9. Część 3:

    I ponownie Natalia się teleportowała, wracając i podając szklankę Cinkowi :D. Wiem, czepiam się, ale zabrakło mi tutaj jakiegoś dopowiedzenia, że dziewczyna weszła lub wyszła z kuchni i wgl. No chyba, że czegoś nie doczytałam, a to jest bardzo możliwe, zważywszy na to, że ten komentarz piszę od wczoraj (z przerwami na spanie xD) i tak mi mozolnie idzie... Złoszczę się sama na siebie.
    Muszę przyznać, że Natalia do całej znajomości z Cinkiem podchodzi dosyć luzacko. Wiem, że takie kobiety rzeczywiście istnieją, i rzeczywiście chodzi im tylko o dobrą zabawę w łóżku, jednak czasami zabawa może przerodzić się w coś poważniejszego. Oczywiście nie chciałabym by Natalia zauroczyła się lub zadurzyła w Marcinie. A seks... jeżeli oboje tego chcą, jeżeli wiedzą, że to ma na celu dać im obojgu przyjemność bez zobowiązań, to czemu nie?

    „– Poważnie? – uśmiechnąłem się do niej z niedowierzaniem.” – (U)śmiechnąłem (…)
    „– Tak, wiem, nie wyglądam. – Przetoczyła się (...)” – Toczy się, toczy się, wielkie koło fortuny zwane Nataliąąąąąą... sialalalala :D
    „(...) a popielniczkę wprost z parapetu postawiła na mojej klatce piersiowej.” – popielniczka była zrobiona z parapetu? I Natalia od tak ją wzięła i postawiła na klacie Cinka? Cały parapet po prostu wyjęła (bo to on był popielniczką) i położyła na klacie Marcina? So sweet ^^

    Czemu ty się Cinuś tak dziwisz? To już nie może być intelektualistki bez matury? Nie może być mądrej dziewczyny, która po prostu nie czuje się dobrze w zamkniętym światku szkolnictwa? Oj Marcin, Marcin, Marcin... kiedy ty dojrzejesz chłopie? :D
    Ojciec Natalii to sukinsyn, ale szczerze powiedziawszy po prawniku nie spodziewałam się niczego więcej. Niby to osoba, która powinna stać na straży prawa, ale... wiadomo. Prawnik = kasa, a jak kasa to całkowity zanik mózgu. Osobiście znam niewielu bogatych ludzi, którzy mimo wszystko pomagają swoim byłym partnerom, nawet jeżeli nie ma dzieci z tego związku i robią to dobrowolnie. Znacznie więcej znam przypadków, gdzie tzw. ręka rękę myje i... i jest nieciekawie po prostu, dlatego Natalii współczuję i cieszę się, że mimo wszystko zarówno ona jak i jej matka jakoś sobie radę dają, nawet jeśli toną w zadłużeniach.
    Wspominałam już, że lubię Natalię? Tak? To powtórzę jeszcze raz. Naprawdę ją lubię, a głównie dlatego, że w pewnym sensie mamy podobne poglądy. Dziewczyna ma stuprocentową rację i mierzenie kogoś miarą wykształcenia jest prymitywne i skrajnie nie na miejscu. Ja sama, patrząc na siebie, to gdybym mogła cofnąć czas, poszłabym do zawodówki, zdobyła zawód i znacznie wcześniej zaczęła zarabiać na siebie. W liceum nie można nauczyć się pracy i oprócz trylionów regułek do wyuczenia na pamięć, kilku pojęć matematycznych czy dat z historii, niewiele można stamtąd wynieść. Tak samo nie rozumiem osób, które krytyką ludzi, którzy posiadają wykształcenie zawodowe. Kiedy chodziłam do szkoły średniej często słyszałam jak koledzy naśmiewali się z osób, uczących się zawodu. Że niby zawodówka to coś gorszego, biedniejszego. A w rzeczywistości takie osoby wybrały znacznie lepiej, bo od razu zdecydowały się zdobyć zawód, zostać fachowcem w jakiejś dziedzinie i gdyby nie ta szkoła zawodowa, wielu z tych „intelektualistów” nie miałoby np. gdzie samochodu naprawić lub włosów obciąć, bo mechanika czy fryzjerstwo też w zawodówce się zdobywa.
    Ja tak jak mówiłam – gdybym mogła cofnąć czas, poszłabym do zawodówki, zdobyła zawód. Może i mam tą maturę, ale co z tego? Co mi to dało? Oprócz możliwości uczenia się na wyższej uczelni – kompletnie nic. A maturę zawsze można zrobić, nawet będąc po zawodówce. Tak więc Anka ma całkowicie wypaczone poglądy i przydałoby się, żeby ktoś kubeł zimnej wody na pysk wylał, żeby się ogarnęła. Gdyby nikt nie chciał tego zrobić, zgłaszam się na ochotnika!

    OdpowiedzUsuń
  10. Część 4:

    „ – Ona myśli, że każdy facet co siedział i nie ma szkoły, to kurwa(,) prostak.” – przecinek uciekł. Znalazłam go pod moim łóżkiem. Trząsł się ze strachu, co Tysio mu zrobił?

    Marcin nie powinien się tak bronić przed pomocą Nejti. Skoro dziewucha chce mu pomóc, skoro się zaoferowała, powinien zamknąć jadaczkę, chwycić książkę w ręce i się ukać. Nie jestem przekonana czy wiedz o kilku ciekawych zakątkach świata coś da, ale warto spróbować.
    Hahaha... od razu wiedziałam, że matka Natalii nie zrobi afery widząc obcego chłopaka w domu. No prawie obcego, bo przecież widziała go tylko i wyłącznie raz. Ciekawi mnie jak one mogą tak ufać ludziom i zostać kompletnie obcych ludzi, zupełnie samych w mieszkaniu. Przecież Marcin mógł być jakimś złodziejem albo innym przestępcą, który mógłby czyhać na życie matki oraz córki.
    Ich tolerancja oraz ufność mnie powala na kolana. Dosłownie.
    Czytając rozmowę podczas posiłku odnoszę wrażenie, że Natalia jest o stokroć mądrzejsza od Anki. Cinek mógłby się uganiać za Natalią, a nie panną „pozjadałam wszystkie rozumy, zawodówka to zło”.

    „– Czyli kilka ciekawostek i będę(,) kurwa(,) zdolny?” – Te przecinki zapukały z rana do moich drzwi. Ponoć Tysio na nie nakrzyczał, więc uciekły.
    „– To żeś mnie, kurwa(,) podsumowała.”

    No cóż Cinuś, chciałeś Ankę to się napracować musisz. Zapewne Marcin myślał, że pogada z mamusią ukochanej, ta urobi córunię i już, Anka wpadnie mu w ramiona? A to nie tak działa. Jak już mówiłam, nie lubię Anki i wolałabym by Marcin już biegał za Natalią, albo nawet Magdą, ale cóż... Nie wiem co Marcin widzi w tej panience, jednak skoro tak bardzo chce, to niech się stara. A dwa tygodnie to nie tak dużo i jeżeli się postara, to być może jakoś udobrucha Ankę i jej zaimponuje tą swoją wyuczoną elegancją.

    Podsumowując – w tym rozdziale jak zwykle Cinek mnie irytował i zezłościł faktem, że chce dotrzeć do Anki za wstawiennictwem jej matki. Według mnie to niedojrzałe zachowanie, ale po Marcinie niczego więcej się nie spodziewałam jeżeli chodzi o kwestię miłosną.
    Natomiast Natalia to zdecydowanie moja ulubiona postać w całej tej historii i przynajmniej na razie zgadzam się zarówno z nią jak i jej poglądami. Chciałabym się więcej dowiedzieć na temat Oktawiana, a mianowicie dlaczego wychowuje go babcia i ciocia.
    Pozdrawiam serdecznie i niedługo przejdę do kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń