Czytam = Komentuje

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na blog z dodatkami o "Otchłani szarości":

http://miejskie-opowiesci.blogspot.com

sobota, 5 grudnia 2015

Sezon 1 - Część 27 - Tak być nie musiało, ale tak się stało


MAGDALENA IGNASZAK

To był dzień, w którym wszystko leciało mi z rąk. Byłam rozdrażniona, choć sama do końca nie wiedziałam czym, być może po prostu nie dopuszczałam do siebie myśli, że Marcin może być powodem i oddalałam od siebie ten zbieg okoliczności, iż ja drżę i myślę o przeszłości, w chwili, gdy on się ponownie pojawił w moim życiu, choćby jako temat rozmowy między mną, a mym mężem. Liczyłam ulotki i plakaty, rozłożone na biurku w recepcji, oraz kątem oka obserwowałam jak Szymon ucieka z naszą trzylatką do domu, tylko po to by potem wrócić do swojej pracy, a następnie przyjechać po mnie.
Usłyszałam stukanie i charakterystyczne:
Nie przeszkadzam pani, pani Magdo?
Nie, i tak już się pomyliłam – wyznałam zerkając na rudowłosą dziewczynę, uczesaną w standardową kitkę. – Przylazł, zakręcił się i mi pomylił – poskarżyłam się.
Twój mąż? – dopytywała, choć nie rozumiałam po co, skoro doskonale znała Szymona. Nie raz nam coś przywoził, wnosił lub po prostu odbierał ode mnie dzieci, z tego miejsca, gdy ja nie zdążyłam odwieź ich do domu. Bywało też, że przyjeżdżał po mnie, gdy jeszcze nie miałam własnego samochodu. – Zawsze uważałam, że jest przystojny – wyznała. – Jak na swój wiek – dodała szybko.
Mimo woli się uśmiechnęłam.
Uroda kiedyś minie – szepnęłam. – Poza tym moim zdaniem mój mąż jest całkiem przeciętny, jeśli chodzi o wygląd. Ty jednak na wygląd nie patrz przy wyborze przyszłego partnera. Zwróć czasami uwagę na to co ten facet ma w głowie.
Mówi pani tak jakby żałowała...
Każda żona kiedyś żałuje, póki nie żałuje za długo, to jest wszystko w normie.
Ale ty pierdoły, Lena opowiadasz – wtrąciła się siwiejąca, grubsza kobieta, która z wykształcenia była prawnikiem, i pomagała w pisaniu pozwów samotnym kobietą, które nie wiedziały nawet tego jak złożyć pozew o alimenty. Wiele z nich nawet nie liczyło na to, że jakiekolwiek uzyska, żyjąc w przeświadczeniu, że bezrobotny nie będzie musiał płacić. – W dupce ci się poprzewracało dziewczyno. Masz męża co zajmuje się dziećmi, pracuje, zarabia i nie marudzi, gdy ma wyjść z rodziną na spacer.
Marudzi – syknęłam przez zęby. – Właśnie, że marudzi. Ostatnio z niego straszny maruda.
Nie większy niż mój zięć. Córka poszła się kąpać i dała mu Mikołajka, by przypilnował chwilkę, to po pięciu minutach pukał jej do drzwi, bo „Kami, bo on mi się tu rozpłakał i ja już nie chcę się nim zajmować” – Pani Krysia sparodiowała ton wypowiedzi swojego zięcia, a ja wraz z rudowłosą Oktawią zaczęłyśmy się śmiać. – Ten facet ma lewe ręce do wszystkiego. Gwoździa nie umie wbić.
Narzekasz jak każda teściowa – skomentowałam.
Magda, właśnie w jego przypadku jestem bardzo obiektywna. Przystojniak z niego jakby był modelem, ale to typ faceta co leży i pachnie, a ona sobie z nim nie tylko ślub wzięła, ale też dziecko zrobiła. I ktoś teraz uwierzy, że moja córka ma moje geny? Sąsiedzi całe życie się na nie patrzyli jakbym ją od kosmitów adoptowała, gdy ta chodziła w glanach i krzyżach wywieszonych na szyi, a teraz? Ja już się cieszyłam, że się normalnie ubiera, a tu nagle mąż darmozjad i dziecko, co... ten maluch nawet godziny nie prześpi.
Leon też taki był – skomentowałam. – Dwie godziny lulania, pół godziny spania i znowu ryk. Wyrośnie z tego – pocieszyłam.
A mój zięć, kiedyś wyrośnie? Znaczy się dorośnie?
To zależy, jest typ mężczyzn, co uważają, że dzieci i ojcowie to nie idą w parze, że ojciec ma zarabiać na dom, a nie wstawać do niemowlaka, karmić i przewijać. Uważają, że godzinka spędzona z dzieckiem na tydzień, to jest wystarczająco.
A ty co sądzisz?
Ja sądzę, że jeśli kobiecie to nie przeszkadza, to niech sobie żyją tak dalej, ale ja bym tak nie mogła. I tu nie chodzi o to, że lubię wygodny czas tylko i wyłącznie dla siebie, choć lubię go bardzo, ale... gdyby Szymon nie zajmował się dziećmi wcale, to on nie miałby z nimi żadnych relacji, nie da się nawiązać więzi bez wspólnie spędzanego czasu. Ja z moim ojcem nie mam żadnych więzi, co widać było na każdym kroku, a teraz to jesteśmy sobie tak obojętni jak zeszłoroczny śnieg. Bliskość to nie geny, ani zapewnienie bytu, a czas spędzony wspólnie.
To co tak na niego narzekasz?
Ja narzekam? Ja nie narzekam, ja mówię prawdę. Jest dziwny, ma poglądy, które mnie wkurwiają i się mądrzy czasami jakby zjadł wszystkie rozumy.
Ty tak o własnym mężu? – zdziwiła się Oktawia.
No – przyznałam. – Jestem obiektywna – wyjaśniłam ze sztucznym uśmiechem na ustach. – No, proszę was, zrozumcie też mnie. On mi dzisiaj wyskoczył z tekstem, że nie akceptuje rozwodów.
A on czasem nie jest rozwodnikiem? Nie chcę się wtrącać, ale tak coś kiedyś... – zaczęła Krysia, ale jej przerwałam:
Jest. Jest rozwodnikiem i wdowcem, i przy okazji też hipokrytą. Kolejny pogląd mojego męża, dotyczy tego by bezrobotnych publicznie przywiązywać do pręgierza i gnać batem do roboty, jak takie bydło na polu. I ja nie żartuje, on naprawdę ma takie poglądy, i sam chętnie wykonywałby wyroki, dla dobra naszych podatków, które jego zdaniem idą na darmozjadów i kobiety co tylko potrafią rozkładać uda, i wydawać na świat kolejne pokolenia bez przyszłości. On by te wyroki wykonywał bezpłatnie, tak charytatywnie, jeszcze z uśmiechem na ustach.
Przerażające – wtrąciła Krysia.
Właśnie, więc jak widzisz, każdy, nie tylko twój zięć, ma wady – stwierdziłam. – Policzcie te ulotki, bo ja nie mogę. Troją mi się w oczach.
Ja policzę – zaoferowała się Oktawia. – A jak wy się w ogóle poznaliście?
Dziwnie – odpowiedziałam, zakładając torbę na ramię i zbierając się do wyjścia. – Kiedyś ci opowiem – rzuciłam na do widzenia i zeszłam schodami na sam parter. Ruszyłam do postoju taksówek, który był nieopodal, a w mojej głowie pojawiły się obrazy z przeszłości.
To była tylko pewna kradzież w galerii handlowej, przy stoisku z salonem gier. Facet płacący za bilard miał dużo kasy w portfelu i po uiszczeniu opłaty schował go do plecaka, a ten odłożył na krzesło przy stoliku. My z Marcinem się ugadaliśmy. On podszedł i zabrał plecak, a potem dał w długą, w międzyczasie sądząc iż zmyli okradanego i pociągnie go biegiem za sobą, rzucił plecakiem do mnie, a ja miałam lecieć na parking i stamtąd do domu. Facet jednak się połapał o przekazie i nie biegł dalej za Marcinem, a przeskoczył przez barierki wprost na ruchome schody. Ja czując jego oddech niemal za swoimi plecami i widząc ochroniarza, który wyrósł przede mną niczym spod ziemi, skręciłam i skoczyłam na niższe piętro, odbijając się od stolik i wpadając na jakiegoś mężczyznę jedzącego tam deser. Wtedy sądziłam, że nikt mnie już nie dogoni. Co prawda kulałam na nogę, ale parking był blisko, a na parkingu czekał Piotr, na motocyklu, który miał mnie odwieź do domu, po drodze zaszywając się gdzieś w celu zrzucenia czapki z daszkiem, którą miałam wciśniętą na ciemną perukę. Dotarłam do celu, czyli do podziemi. Uśmiechnęłam się i nagle moja mina zmieniła się diametralnie, gdy usłyszałam:
Stój!
Nie zamierzałam go słuchać, kimkolwiek był.
Zatrzymaj się, powiedziałem!
Wyjęłam niezauważalnie portfel z jego plecaka, pełnego jakiś papierzysk. Cały czas jednak szłam do przodu, tylko już znacznie wolniej. Liczyłam na to, że Iwan zaraz podjedzie, wsiądę na motor i tyle nas widziano.
Do kurwy nędzy stań! – wrzasnął. – Bo ci łeb odstrzelę! – padła groźba, w którą nie wierzyłam.
Rozległ się strzał, a znak z napisem parking został zerwany z jednej linki i teraz bujał się bezwiednie na ostatniej. Znajdował się naprzeciw mnie. Zatrzęsłam się na dźwięk huku i nie przestawałam się trząś, wiedząc, że ten, którego chcieliśmy okraść cały czas ma mnie na muszce.
A teraz się odwróć! – wrzasnął rozkazującym tonem.
Zacisnęłam pięści i zebrałam się w sobie, by spojrzeć mu w twarz.
Ty jesteś, koleś pojebany?! – zapytałam. – Lecz się na nogi, bo na łeb za późno, może ci przy okazji wytną coś z tego twojego pół mózgu! – darłam się jak opętana, na zmianę lejąc łzy i pociągając nosem. – To jest tylko plecak, mogłeś mnie zabić o głupi plecak.
Nie mogłem cię zabić – stwierdził. – Chodź do mnie!
Pokręciłam głową na boki i już miałam rzucić mu tym plecakiem pod nogi i ponownie dać w długą. Zaczęłam już nawet spełniać swój plan, ale drzwi parkingowe się zasunęły i to wszystkie naraz. Nas otoczyła ochrona i padło z ich strony pytanie, czy wezwać policję.
Ja jestem z policji – wrzasnął ten, który ciągle we mnie mierzył pistoletem. – Ja tu jestem władzą – stwierdził. – Jestem właścicielem tej budy, więc możecie się rozejść i zostawić nas samych. – Uśmiechnął się szyderczo, ale przynajmniej schował pistolet, wsuwając go w chyba tylną kieszeń spodni.
Czułam się jak w pułapce. Nie było dokąd uciec, ani kogo prosić o pomoc, bo szybko zostaliśmy całkiem sami. Spojrzałam w twarz szatyna o szaroniebieskiej barwie oczu, która pomimo słabego oświetlenia, była dokładnie widoczna, bo się tak mocno kontrastowała z tą szarością, jaka nas otaczała.
Nie podejdziesz do mnie? – zdziwił się.
Nie – odpowiedziałam i zaczęłam się cofać.
No proszę, a taka byłaś odważna. – Szedł naprzód, a ja w końcu dotknęłam plecami najpierw murku, a potem ściany, gdy go wyminęłam, bo ta była zaraz za nim.
Poczułam bolesny zacisk obcej mi dłoni na nadgarstku. Dalej wszystko potoczyło się szybko, za szybko, bym mogła chociaż minimalnie zareagować. Zostałam dociśnięta biustem do ściany, ręce miałam skrępowane na plecach, a kilka szybkich i mocnych razów posypało się na moje pośladki i uda. W tamten dzień pierwszy raz ktoś podniósł na mnie rękę, a zaraz potem pchnął mnie na przód, wprost do windy.
Do domu, dziewczynko, zanim się rozmyślę i naprawdę wezwę policję!
Spierdalaj! – wrzasnęłam, gdy drzwi się zamykały. Płakałam bo naprawdę bolało, trzęsłam się bo emocji było za dużo, ale wciąż miałam w kieszeni męskiej bluzy jego portfel. Wyjęłam go i policzyłam gotówkę. – Prawie dwa tysi. Było warto – powiedziałam sama do siebie i pierwsze co kupiłam za kradzione pieniądze to była wódka, po to by się znieczulić.
W portfelu był też dowód, a w nim adres zamieszkania i nazwisko. Dopiero dwa dni później, gdy wytrzeźwiałam, to wzięłam ten plastik do ręki i przeczytałam:
Szymon Ignaszak.
Zastanawiałam się wtedy czy go odwiedzić, czy też nie. Z pewnością nie byłam w pełni trzeźwa kiedy szłam na przedmieścia Gdańska, te nieopodal morza. Nie wiem co miałam w głowie. Może po prostu chciałam zobaczyć jak mieszka facet, który nie bał się wyciągnąć broni na podziemnym parkingu galerii handlowej, albo byłam mu wdzięczna, że jednak nie wezwał policji, choć mógł i z tego powodu chciałam mu zwrócić portfel i dokumenty, by oszczędzić mu biegania i wyrabiania nowych. Byłam przy skrzynce na listy i usiłowałam wepchnąć do nich portfel, kiedy jakaś kobieta wyszła i ładowała kolejny karton do bagażnika. Nie zauważyła mnie. Facet, ten którego już miałam okazje poznać, wyszedł za nią, coś krzyczał, ale ostatecznie pomógł z ostatnim kartonem, zamknął bagażnik i otworzył furtkę. Wtedy mnie zobaczył.
Cześć – zaczęłam.
Zaśmiał się w sposób wskazujący na zdziwienie.
Wyglądasz inaczej – skomentował.
Faktycznie, bo nie miałam na sobie za dużej męskiej bluzy, ani adidasów, ani nawet peruki i czapki.
Wróciłaś po poprawkę? – zapytał, wsuwając papierosa do ust. Odpalił go i zaciągnął się dymem. Zakasłał. Widać było, że nie jest nałogowcem.
Wróciłam by oddać ci to co zgubiłeś wtedy, w galerii. – Wyciągnęłam dłoń z portfelem przed siebie. Ręka mi drżała.
On jednak był pewny. Odebrał ode mnie bez żadnego trzęsienia się swoją własność i zajrzał do środka.
Karty i dowód są wszystkie, nie martw się, nie musisz ich nawet bukować. Nie miały pinu nigdzie zapisanego, to były dla mnie takie... bezwartościowe.
Bezwartościowe – powtórzył z niedowierzaniem. – W życiu już mnie chyba nic nie zdziwi. Złodziejka, przyszła mi oddać...
Nie ukradłam! – krzyknęłam. – Zgubiłeś to...
Zostawiłem na krześle! – przerwał unosząc się.
Swoich rzeczy trzeba pilnować – skwitowałam dumna z siebie i pewna swojego zdania. – Jestem uczciwa to ci je oddałam. Przyszłam, pofatygowałam się, a ty nawet dziękuję nie powiesz.
Uczciwa złodziejka, to sama przyznaj, wyszukany oksymoron. – Wsunął portfel do tylnej kieszeni dżinsów, które miał na sobie, a ręce splótł na piersi. – Zanim powiesz, że nie jesteś złodziejką, przypomnę, że w portfelu były pieniądze.
Wzięłam. Znaleźne mi się należało.
Drogo sobie liczysz.
Trzeba się cenić – stwierdziłam.
Zawsze musisz mieć ostatnie słowo?
Ty także?
Nie, ta kobieta, co właśnie wyjechała stąd przed chwilą, musiałaś ją widzieć, to moja żona. Złożyła pozew o rozwód, a ja pozwoliłem jej odejść. Jak widzisz, nie zawsze muszę mieć ostatnie słowo, w tym przypadku ostatnie należało do niej. – Rzucił papieros na kostkę brukową i przygniótł góralskim klapkiem, który miał na stopach. – Nie zawsze da się mieć ostatnie słowo... – zaczął i sięgnął do kieszeni mojej kurtki dżinsowej, tej umiejscowionej na piersi, miałam tam legitymacje. Chciałam zaprotestować, ale nie dałam rady wykonać nawet kroku w tył. – Magdaleno – przeczytał i schował moją legitkę z powrotem. – Dziękuję za zwrócenie niemal całej zawartości portfela i powodzenia – dodał sięgając dłonią furtki. Otworzył ją i wszedł na swoją posesję. – Żegnamy się, czy wejdziesz na herbatę i papierosa?
Żegnamy się – zadecydowałam wtedy, ale przez jego upartość i zawziętość nasze drogi ponownie się przecięły i dzięki temu teraz, po zapłaceniu taksówkarzowi, chwytałam za tę samą furtkę co on wtedy i wstępowałam na posesję.
W samym progu przywitała mnie Pola i Leon. On w czapce kucharza, a dziewczynka w kolorowym fartuszku w kwiatki.
Lobimy ciacha – pochwaliła się moja córka.
Szymon mówił, że poczekasz na niego w pracy, i że... – zaczęła moja mama.
Daj spokój. On wystarczająco dziś się namęczył i napracował. Wróci to pewnie będzie zbyt zmęczony, by gdziekolwiek ze mną jechać, tak więc jak przyjedzie, to mu powiedz, by został, poszedł spać, czy odpocząć na górę, a ja sobie sama poradzę – wyjaśniłam. – Wpadłam się tylko przebrać – dodałam zmierzając na górę, idąc po dwa schody.

9 komentarzy:

  1. To chyba najlepszy rozdział do tej pory. Zrobił z Magdę bardziej ludzka osobę, niz tylko zainteresowana seksem i kasa. Choc widać było i wcześniej, ze jakas inteligencje posiada, to jednak jej nie lubiłam. A tutaj... Popieracze dostrzega wady Szymona, moze tez jest dość ostra w słowach, ale jakby noe była, to chyba by z nim nie mogła sie związać. Ponadto okazała sie w przeszłości o wiele mniej ułożona niz sie spodziewałam. I choc nie popieram tego, ze kradła, w jakis sposob robi to ja bardziej ludzka. Aż jej żałowałam, jak Szymon jej dał klapsy, to byli co najmniej dziwne. Ale szacun, ze poszła oddać ten portfel i w ogole... Choc kase zabrała. Tyle ze mam wrażenie, ze dla niej to nie jest zabawa, tylko ze naprawdę potrzebowała pieniędzy wtedy. Choc lepiej byłoby pracować, nie da sie ukryć, to jednak w jakis spsob ta retrospekcja udowodniła, ze i ona, i on maja ludzkie twarze. Ciekawe, jak Szymon ją pozniej znalazł... No i wifac, ze z Marcinem to ona sobie kradła... Ciekawe, co jeszcze, liczę, ze sie dowiemy w następnych rozdziałach.
    Zapraszam na zapiski-Condawiramurs na świeżo dodana dziewiątkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli w poznaniu Szymona i Magda raczej nie pojawiły się zmiany aczkolwiek nie pamiętam, żeby w poprzedniej wersji wtrącili się w to ochroniarze i chyba nie było, że akurat wtedy pakował ex-żonę. Jednak Magda nadal pyskata i to nawet zabawne było jak się z nim droczyła XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma to jak babskie ploteczki. Lenka trochę ponarzekała na męża i wcale się temu nie dziwię. Te jej koleżanki z fundacji takie zachwycone Szymonem, ale one tak naprawdę go nie znają, nie wiedzą jaki jest. To co one widzą to tylko pozory, taki wizerunek publiczny, jaki Szymon chce przedstawiać postronnym. Ona faktycznie była szczera, jeżeli chodzi o jego poglądy, nie kłamała, przedstawiła go takim jakim jest. Ja nie twierdzę, że ona ma z nim źle, ale nie ma też tak różowo jak widzą to Krysia i Oktawia.
    Jeżeli chodzi o pierwsze spotkanie Magdy i Szymona , to o ile dobrze pamiętam chyba nic się nie zmieniło. Magda i Cinek źle wybrali klienta do obrobienia i dzięki temu Lenka poznała Szymka. Swoją drogą to po tym ich pierwszym spotkaniu każda rozsądna dziewczyna uciekałaby od niego jak najdalej, bo która chciałaby być straszona bronią i dostać po tyłku jak dziecko? A jednak Lenka poszła oddać portfel, oczywiście pobierając wcześniej wysokie "znaleźne". Zastanawiam się, czy to była odwaga, czy głupota. Ale podobało mi się, jak z nim rozmawiała,taka pyskata bestia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szymon widzę jest ideałem w oczach koleżanek Magdy i chyba dalej nim pozostał mimo iż podzieliła się z nimi namiastką jego poglądów. Podoba mi się, że Magda obiektywnie patrzy na Szymka i nie boi się tego wypowiedzieć. Fajnie, że nie jest taka...wpatrzona w niego jak w obrazek i nie stara się go wybielać przed koleżankami.
    Co do wydarzeń z przeszłości to straszny ten Szym, widzi, że jakaś nieduża i niegroźna istota ucieka z jego plecakiem a i tak strzela. W ogóle dziwnie, że strzelał tak na parkingu. Dobrze, że nikomu krzywdy nie zrobił.


    PS Tak, wiem komentuje bardzo nie chronologicznie, ale mam nadzieje, że Ci to drogi autorze nie przeszkadza. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To chyba normalne, że każda żona musi sobie na męża ponarzekać. :D Ale Magda ma rację, bo z niektórymi jego poglądami ciężko się zgodzić.
    No nieźle... już wiadomo, jaką przeszłość Magda ma z Marcinem. Hahha, strasznie podobało mi się to jej wspomnienie. Nie powiem, poznała Szymona w dość oryginalny sposób. I kto by pomyślał, że została żoną faceta, którego okradła. Pewnie darował jej tą kasę, bo dla niego dwa tysiące to nic wielkiego. Chociaż chyba przesadził z tym strzelaniem. Po co to? Jest facetem, mógł ją dogonić i złapać, a nie robić takie zamieszanie z bronią. Ale udało mu się, musiała być nieźle przerażona wtedy.

    OdpowiedzUsuń
  6. To chyba normalne, że każda żona musi sobie na męża ponarzekać. :D Ale Magda ma rację, bo z niektórymi jego poglądami ciężko się zgodzić.
    No nieźle... już wiadomo, jaką przeszłość Magda ma z Marcinem. Hahha, strasznie podobało mi się to jej wspomnienie. Nie powiem, poznała Szymona w dość oryginalny sposób. I kto by pomyślał, że została żoną faceta, którego okradła. Pewnie darował jej tą kasę, bo dla niego dwa tysiące to nic wielkiego. Chociaż chyba przesadził z tym strzelaniem. Po co to? Jest facetem, mógł ją dogonić i złapać, a nie robić takie zamieszanie z bronią. Ale udało mu się, musiała być nieźle przerażona wtedy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie myślałam, że Lena w przeszłości kradła. Serio, w życiu by mi to nie przyszło do głowy, ja po prostu myślałam, że ona z takiej trochę patologii pochodziła, no i popijała sobie, wiadomo, rozrywkowe życie, no i głównie dlatego jej dzieci odebrali. A, że ona razem a Cinkiem się kradzieżami trudniła, to nie miałam pojęcia. Ale pyskata była, to trzeba jej przyznać. Ja bym chyba w życiu nie zdobyła się na jej miejscu na odwagę, żeby ten pusty portfel jeszcze właścicielowi zanieść. A ona jeszcze mu go do ręki dała.
    Ale nie ogarniam, czemu ona sama do tej kobiety pojechała. Nie jestem jakąś wielką zwolenniczką Szymona, ale tutaj niestety muszę mu racje przyznać, bo Magda postąpiła cholernie lekkomyślnie. Ja mam tylko nadzieję, że jej się tutaj nic nie stanie. Choć w sumie pewnie nawet, jak nikt jej nic nie zrobi, to i tak od mężulka oberwie xD Lecę do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  8. Magda to w sumie dobra kobieta, pomaga ludzią, jest dobra matką, żoną tez nie najgorsza a to ze sobie ponarzekać to logiczne jak sie ma zły dzień to sie nawet na dywan narzeka.
    Złodziejką co prawda była urocza, Szymon chyba tez to docenił, bo mógł jej koło dupy narobić. Ciekawi mnie dlaczego Szymek pozwolił żonie na rozwód i czemu ta żona go złożyła.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hehe, pogawędka Magdy z koleżankami z fundacji bardzo mi się podobała. Zgadzam się z jednym: ładna miska jeść nie da. Co z tego, że facet będzie piękny, jak cukiereczek, jak nawet w męskich czynnościach, jak wbicie gwoździa, sobie nie poradzi. To p[rawda! Mężczyzna musi być mężczyzną, a nie lejbą. To kobieta ma wyglądać ładnie, facet nie musi. Facet ma być FACETEM!
    Fakt faktem Szymon ma surowe zasady, a niektóre z nich są wręcz nieludzkie, ale mimo to Magda z nim jest.
    A więc tak się poznali... ulalaa Ciekawa historia :)

    OdpowiedzUsuń