Czytam = Komentuje

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na blog z dodatkami o "Otchłani szarości":

http://miejskie-opowiesci.blogspot.com

czwartek, 3 grudnia 2015

Sezon 1 - Część 26 - Sport, wspólnik, Anna Karenina i bycie rodziną



MARCIN ANDRZEJAK


Wieczorem wyciągnąłem jeszcze Roberta na jogging. Wzbraniał się cholernie, ale Kaśka sama go wypchnęła. To było dla mnie nieco dziwne, bo przecież brunetka nie pałała do mnie sympatią i zawsze zdawało mi się, iż chce bym ja się trzymał od jej męża jak najdalej. W głowie już układałem prawdopodobne scenariusze i jednym z nich było, że chce się pozbyć męża alkoholika, i że gdy wrócimy, to Robert będzie miał walizki przed drzwiami, a ja będę zmuszony go do siebie przygarnąć. Szybko musiałem pozbyć się tych czarnych wizji, bo usłyszałem głos mojego zdyszanego przyjaciela:
O czym tak marzysz? – zapytał Robert stając i przeciągając się. Słyszałem jak mu strzelają wszystkie kości, a mnie na sam ten dźwięk dreszcze przechodziły. Nigdy nie lubiłem tego odgłosu, bo kojarzył mi się z łamaniem kończyn, co było ulubioną torturą Szymona. Do dziś miałem w uszach krzyki jego ofiar i ten chrzęst łamanych palców, rąk, nóg... ohydztwo i okropieństwo.
O tym czy dasz radę przebiec ze mną pięć kilometrów – skłamałem.
Jeszcze tak do końca nie zdziadziałem – zapewniał.
Ale kaca czuje na kilometr – dogryzłem.
Ty nie mów jak Kaśka.
Ty przestań pić. Masz rodzinę, żonę, dzieci…
Chcesz…
Nie! Ja właśnie nie chcę. – Podszedłem do niego i poklepałem go po plecach. – Nie chcę byś utracił znowu kontrolę jak za dzieciaka. Biegniemy, dajesz!
Ruszyłem truchtem, później nieco przyspieszyłem, ale wydawało mi się, że tempo nadal jest znośne, nawet dla kogoś kto nie słynie z najlepszej kondycji, ani nie trafił ze sportem w swój szczęśliwy dzień. Okazało się, że Robert nie jest w stanie utrzymać nawet takiego tempa. To był idealny przykład na to co nadmiar alkoholu robi z ludźmi.
Stój, stój, bo nam serce wysiądzie! – nawoływał.
Uśmiechnąłem się pod nosem i odrzuciłem w jego kierunku:
Chyba tylko tobie!
Abyś się nie przeliczył. Ja ci tylko mówię – dyszał tam daleko w tyle.
Ja ci tylko mówię, ja ci tylko mówię. A co ty masz kobiecą intuicję?
Nie, ale mój organizm nie jest stworzony do takich ekstremalnych wyczynów.
Zatrzymałem się i spojrzałem na mężczyznę w żółtej bluzie opierającego się dłońmi o swoje kolana.
Ekstremalne wyczyny? To ja specjalnie biegam tutaj, a nie po przełajach. Beton to żaden ekstremalny wyczyn, dziadku – dogryzłem. – Dziwne, że nie dostajesz zawału zaraz po seksie. Przy takiej żonce już powinieneś być po trzech co najmniej.
Kiedyś nie wytrzymam i ci mordę obiję, jak jeszcze raz coś powiesz o mojej żonie.
Jasne – nie dowierzałem.
Jeszcze wspomnisz moje słowa! – krzyczał za mną.
Tak to mówiła moja prababka, przed moim narodzeniem, do mojej matki, jak poznała mojego szanownego tatusia.
Czy ty możesz chociaż raz rozmawiać ze mną poważnie? – zapytał opierając się o barierki, oddzielające trasę od rzeki.
Tak to mówiła moja babka, gdy matka jej powiedziała, że znowu jest w ciąży, a to nie długo po moich narodzinach było.
Ty jesteś, kurwa, nie do wytrzymania, i jeśli to nie są żarty, tylko mówisz poważnie, to jesteś w stu procentach nienormalny.
Coś podobnego powiedziała moja matka, gdy ojciec jej wyznał, że nie robi na budowie, tylko jest tajniakiem.
Ja cię kiedyś zabiję! – ryknął, bo przyspieszyłem tempa.
Nagle się zatrzymałem, zamyśliłem i przyznałem:
A to chciałem powiedzieć mojej żonie, kilka miesięcy temu, ale nie powiedziałem.
Ruszyłem biegiem przed siebie, czym prędzej, byleby nie kontynuować tego tematu, ale Robert nagle dostał powera i mnie dogonił.
Co?! Coś ty powiedział?! – dyszał i usiłował mnie chwycić za kaptur.
W końcu się zatrzymałem, podszedłem do barierek i oparłem o nie plecami oraz łokciami.
To co słyszałeś – warknąłem.
W życiu nie słyszałem o twoim ślubie.
Niewiele straciłeś.
Co to za kobieta? Gdzie ją poznałeś?
Uśmiechnąłem się krzywo.
To już moja sprawa.
Rozwiedliście się?
Chciałbym, ale cholernie trudno ją złapać. Jest sprytniejsza niż Harski w umykaniu wydziałowi sprawiedliwości. – Założyłem kaptur na głowę i już miałem ruszyć dalej, ale Robert ścisnął za materiał na moim rękawie i pytał dalej:
Jak to trudno ją złapać?
Wolontariuszką jest. Na misję pojechała do Afryki, albo innego kraju trzeciego świata. Pierw wyjechała, by się sprawdzić i chcieć pomagać, potem wyjeżdżała coraz częściej, aż w końcu z krajów trzeciego świata nam przyszwędała trzecią wojnę małżeńską.
Dlaczego trzecią?
Bo troje to już tłok. – Chciałem ruszyć dalej, ale Robert ponownie mnie zatrzymał. Musiałem przyznać, że upierdliwy był bardziej niż wrzód na dupie.
Była w ciąży?
Nie, debilu! – wrzasnąłem. – Ostatnia jej misja, to wiesz co było? Była kurwa piętro wyżej, u sąsiada. Dlatego wróciłem z Anglii, nic mnie tam już nie trzymało.
Przepraszam, nie wiedziałem, że… sądziłem, że cały czas byłeś we więzieniu, a nie...
Byłem, trzy lata, a potem trochę w Gdańsku u przyjaciół, następnie w Anglii.
Okay, po prostu nie sądziłem, że ciebie może kobieta...
Że mnie też może kobieta zdradzić? – dopytywałem.
Przytaknął ruchem głowy.
Widocznie nie jestem tak dobry w łóżku jak wystękiwały jej poprzedniczki. Biegamy czy będziemy pieprzyć trzy po trzy, bez sensu, o nawet chuja niewartych dupach?
Biegniemy – zadecydował, ale jakieś sto kroków dalej ponownie złapał zadyszkę, jeszcze kolka go chwyciła, a do mnie dotarło, że Robert, to nie Szymon i w nim kompana do porannych i wieczornych biegów nie znajdę.
Dziwiło mnie to, bo Robi był jednak młodszy od Ignaca, więc teoretycznie powinien mieć lepszą kondycję. Choć z drugiej strony, jakby mierzyć takimi kategoriami, to ja powinienem być szybszy i sprawniejszy od Szymona, a nie byłem, bo fajki, alko, imprezy, fatalne odżywianie zrobiły ze mną swoje. Szymek bardziej o siebie dbał, musiał, bo miał młodą żonę i za wszelką cenę nie chciał zdziadzieć. Wtedy przyszło mi do głowy, że kobiety jednak czasami się przydają do czegoś więcej niż prania, gotowania, sprzątania i seksu. Czasami bywają też nie tylko sprzętem AGD i erotycznym, ale też umieją być ozdobą i cholernie silną motywacją.
Zabrałem Roberta do mnie, a Kaśka po niego przyjechała, bez Lili, bo ta została u mamy. Brunetka weszła do mojego domu z małym, czarnym kudłaczem na rękach.
Co to za wypłosz? – zapytałem.
Prezent na nowe mieszkanie – odparła i wcisnęła mi tego kocura do rąk.
Uniosłem stworzenie do góry, trzymając w jednej dłoni i obejrzałem je dokładnie. Miało niebieskie gały, za duże uszy i jakiś taki za duży łeb jeśliby patrzeć przez pryzmat całego tułowia. Łapy to też miało chuderlawe, ale nie przeszkadzało temu czemuś wbijać we mnie pazurów. Poprawiłem kocisko, by leżało sobie wygodnie na mojej ręce i zapytałem:
Jaki prezent?
Marcin, powiem krótko, jeśli jej nie chcesz to ją utop, ale tak bym tego nie widziała. Błąkało się po ulicy, głodne, zaniedbane, Lili się uparła, wzięliśmy do domu, ale ja mam uczulenie na koty. Wierzę, że dla tego stworzenia będzie lepsza śmierć z twoich rąk, byle szybka i możliwie bezbolesna, niż jakby miało głodne się szlajać ulicami i mieliby w nie kamieniami rzucać.
Ale kto kamieniami rzuca w takie niewinne? – zapytałem i spojrzałem ponownie na tego wypłosza, co wyglądał jak skrzyżowanie szczura ze skunksem.
Wypłosz westchnął i zamruczał.
Chyba mnie nie lubi, warczy – skomentowałem.
Mruczy – sprostowała. – Koty mruczą, jak są szczęśliwe. Jak możesz tego nie wiedzieć?
No nie wiem, bo jak mi ojciec Mruczka do wrzątka wrzucił, to miałem trzy latka, to tylko pamiętam jak ten kot się darł i jak cierpiał.
Jak to kota, do wrzątku? – zdziwiła się. – Twój ojciec był debilem – skomentowała i czekała aż Robert ostatni raz się przeciągnie i wstanie z kanapy.
W jednym się z sobą zgadzamy – stwierdziłem, a Nawrocki podszedł by obejrzeć tego wypłosza.
Jak ją utopisz to ci nogi z dupy powyrywam – zagroził. – Może sobie chyba u ciebie zostać, prawda? Jej dużo nie trzeba, mleka dasz...
Koty mleka nie piją – przerwała Kaśka.
Nie odpowiedziałem na to nic, ale jak na mój gust, to ona nienormalna była. Od wieków, przecież każdy wiedział, że kot pije mleko i mleko lubi. Idiotka się nie znała, a się wymądrzała.
Nic mu nie zrobię. Zostawię go. Już się na mnie zadomowił. – Ponownie spojrzałem na śpiące, mruczące, do niczego niepodobne.
To ona, Anna Karenina ją nazwałyśmy.
Anna? – zapytałem krzywiąc się. – Okropnie cię nazwali, współczuję – powiedziałem do stworzenia i poszedłem zamknąć drzwi za Kaśką i Robertem, bo ci już wychodzili, a moje drzwi, to jak się nie przekręciło klucza w zamku, to same się otwierały, gdy tylko mocniej wiatr dmuchnął.
Położyłem kocisko na ziemi i wyjąłem z nowej, dopiero co pół doby temu zakupionej lodówki karton mleka i kabanosy oraz piwo dla siebie. Białą ciecz przelałem do żółtej, porcelanowej miski, ale kiteł ani trochę się jedzonkiem nie zainteresował.
Nie wiesz co tracisz – rzuciłem do wypłosza i usiadłem na materacu, opierając się o chłodną ścianę. Obok położyłem kabanoski w foliówce i otworzyłem piwo. – Człowiek pić musi, jak nie będzie pił, to zemrze! – krzyknąłem do kota. – Zwierzak też pić musi.
Zwierzak, do którego się wydzierałem, wczepił się pazurami w brzeg materaca i wdrapał na niego. Z trudem przeszedł po kocu, wysoko podnosząc łapska do góry i zaczął skubać zębami o foliówkę z kabanosami.
Wolisz to? – zapytałem i ułamałem jej kawałek.
Miaukał, więc podzieliłem na mniejsze kawałki. Zjadł, nawet się obliznął i czekał na więcej. Właściwie to czekała. Jak jej tam było? Anna Karenina.
Kareninka? – zawołałem pytająco.
Kocisko nie zareagowało, dopóki nie otrzymało kolejnej porcji. Dopiero wtedy się odwróciło pyskiem do mnie i znowu zaczęło szamać.
Ciekawe czy piwo lubisz? – zapytałem. – Bo za mlekiem to chyba faktycznie nie przepadasz, czyli ta przemądrzalska okularnica miała racje. I wyobraź sobie, że mój kumpel z nią wytrzymuje. Wyobrażasz sobie? Nie? Ja też nie.
Po chwili poczułem, że mi odbija, więc przestałem się odzywać, bo w końcu kto normalny rozmawia z kotem? Przypomniało mi się, że jeszcze Roberta nie wprowadziłem w temat taki, że my to już właściwie jesteśmy wspólnikami. Postanowiłem to zrobić jak najszybciej, najlepiej SMS-em, ale zanim to uczynię, musiałem jeszcze skontaktować się z Szymonem, bo jakby to delikatnie ująć – potrzebowałem gotówki na start, a on w końcu pożyczał niektórym na duży procent. Po przyjacielsku mnie powinien pożyczyć na dużo mniejszy, właściwie to mnie powinien pożyczyć bez żadnych odsetek, w końcu jakby na to spojrzeć z innej strony, to my tak właściwie byliśmy rodziną.

10 komentarzy:

  1. hoho, dwa rozdziały. Marcin nie przestaje mnei zaskakiwać. I Natja też. tutaj wudawala mi sie zniacznie bardziej racjonalna, choc nadla fascynuje mnie, dlaczego uważa Marcina za dobrey material na łozko, skoro wedle jej wiedzy kogos wczesniej zdradzil. ale dosc racjonlanie do tego podchodzi.Szczereze mu powiedziala, jakiego ukladu oczekuje i na razie oboje wydaja sie szczesliwi. tylko mnei zastanawia, czy Natja aby na pewno nic nie czuje//nie poczuje do Marcina, bo moze oszukiwac sama soebie. nie mniej jednak,stara sie chlopakowi pomoc. Rozwalilo mnie,jak namowila go do przeczytania opisow trzech meijsc, a dla niego to hardkorowe jak nie wiem xDxD Ale faktycznei, musi sie jakos przygotowac na zdobycie Anny. nie zalaplaam wczesniej, ze Iwona to jej matka i ze Marcin wcale nie chcial sie z nia rpzespac, tylko zbawic do domu w innych celach. Merkantylny on, jak nie wiem, ale podstep zadzialal, ponadto ja zaczelamk nieco bardziej go lubic, skoro jednak nie chce uprawiac seksu z kazda. ale i tak za nim, nie przepadam, perla intelektu to on nie jest, za duzo kombinuje, cwaniak z niego jak nie wiem, no i ma te kryminalna rpzeszlosc, ktora pozwala mi myslec, ze potafi byc bardzo okrutny niekoniecznie z dobrych pobudek... a przede wszytskim ten gwalt. fascynuje mnie, kto jest jego zona. To naprawde intrygujacy watek... Z niecierpliwoscia czekam na kolejne szczesci, teraz pewnie z perspektywy Magdy albo Ani. ale pewnie Magdy. Zapraszam na sweizo dodany rozdzial na zapiski-condawiramurs.blogspot.com JEstem ciekawa Twojej opinii

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to kto normalny? A jak ja gadam do kota, psa i nawet do pająka potrafiłam, to normalna nie jestem? hahahha xd Koty są najlepsze <3 I bardzo dobrze, że Marcin dostał kiciaka, będzie miał towarzysza, do którego będzie mógł głupoty pierniczyć, jak ja do swojego psa, bo kota już niestety nie mam.
    Ale jak to miał żonę?????? No nie... no nie, serio? Aż ciężko w to uwierzyć. Nie sprawia wrażenia faceta, który zgodziłby się na ślub. Wdaje się być raczej taki... wolny. Kurde no, zaskoczyłeś mnie nieźle. Aż jestem ciekawa, która go tak usidliła. Hahah, może Ance też się to uda. Chociaż nie... ja im nie kibicuję.;/ Nie pasują do siebie. ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Robi dał się przyjacielowi namówić na jogging i mam wrażenie, że się facet poczuł jakby miał zaraz życie zakończyć z nadmiernego wysiłku. Ciekawa jestem, czemu Kaśka tak go wysyłała z Marcinem, bo przecież go nie lubi, może uznała, że jak mąż pójdzie biegać, to nie będzie wtedy pił.
    Czyżby Cinek martwił się o Roberta, że za dużo facet pije, na to wygląda, przyznam szczerze, że nie spodziewałam się po Marcinie, że będzie udzielał Nawrockiemu dobrych rad, że powinien przestać chlać, bo ma rodzinę.
    To się Robert zdziwił, jak Marcin tak przypadkiem wyznał, że ma żonę, a już najbardziej się zdziwił, że zrobiła z Cinka rogacza, tego się nie spodziewał, a jednak, nawet takiego wytrawnego podrywacza jak Cinuś może kobieta zdradzić.
    Nie ma to jak żywy prezent, ale jest taka zasada, że prezentów się nie oddaje, nawet jak są mruczącym wypłoszem. Będzie miał teraz Cinek z kim pogadać, kabanoska zjeść, a może nawet i piwkiem z Kareninką się podzieli.Tak w ogóle to Anny prześladują biednego Cinusia.

    OdpowiedzUsuń
  4. A Marcin jak zwykle do tego kota.z.większa czułością, niż do ludzi hehe :) to taka namiastka Ani:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale zazdroszczę Marcinowi, że ma kota. Też bym chciała. Niestety wszyscy w moim domu nienawidzą kotów... więc bardzo ucieszyłam się, że Cinek będzie miał takiego fajnego towarzysza. Kurde, czy to tylko głupi zbieg okoliczności, że nazwali go Anna Karenina? Bezsens.

    Że co? Marcin ma żonę??? Łooooo normalnie aż mnie w fotel wbiło... W życiu bym się nie spodziewała... I to jeszcze ona zdradzała jego? Normalnie aż nie chce mi się wierzyć, jednak skoro naprawdę tak było, to jestem w wielkim szoku. Widocznie jeszcze duuużo o bohaterach nie wiemy. I fajnie, bo przynajmniej jest bardzo ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha! Biedny Cinuś, nawet nie ma z kim pobiegać, bo mu kolega po stu metrach na zawał pada xD Serio, też nie jestem jakimś sportowcem, ale jeszcze nie jest ze mną aż tak źle xD
    W ogóle to tak się właśnie zastanawiałam, co kot robi na zdjęciu nad rozdziałem, bardziej myślałam, że będzie chodziło o jakiegoś pechowego kota, bo w końcu czarny... Mi by bardziej jednak pasowało do niego wypłosz.
    I w ogóle to się muszę przyczepić, bo koty nie zawsze mruczą, jak są szczęśliwe. Młode kocięta mruczeniem próbują przywołać swoja matkę ale mogą również mruczeć, kiedy są zestresowane. I to mi bardziej pasuje do sytuacji, bo taki mały kociak, który jest w obcym miejscu, przekazywany z rąk do rąk, on pewnie nie jest szczęśliwy, tylko wystraszony. Uznałam, że skoro u ciebie tak modne jest poprawienie jeden drugiego (bo to się rzuca w oczy xD) to i ja mogę dorzucić swoje trzy grosze i poprawić Kaśkę.:D
    Ale wracając. Nie myślałam, ze Cinuś tak na serio weźmie to zajmowanie się kotem. Bardziej myślałam, ze go gdzieś zostawi, albo odda, a patrze, że nawet swoimi kabanosikami się z nim podzielił xD Podobno ludzi powinno się oceniać przez to, jak traktują zwierzęta, a skoro Cinuś nawet swoim przysmakiem jest w stanie podzielić się z małą sierotą, to żeby nie wiem, jak się starał, to w moim przekonaniu nie ma szans na bezdusznego bandziora xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny cinuś, jakas sucz go tak potraktowała, mam nadzieje, ze jej nie kochał a tak sobie tylko wziął. Nią ślub :D koteczek jest przesłodki i taki super przyjaciel Cineczka bedzie np milszy niż Człowieczek Anusia. Jestem tylko ciekawa czy Szymonek pożyczy Cinusiowi bez procentu. I tak ogólnie to sie zastanawiam czy te niektóre błędy jak zemrzeć to Cinek mówi specjalnie czy naprawdę aż tak kiepski jest?

    OdpowiedzUsuń
  8. Przybywam wreszcie napisać coś na temat Marcina. Zacznę może trochę z dupy i nie na temat, ale chciałam ci powiedzieć, że im więcej rozdziałów czytam, tym jestem pod większym wrażeniem twojego talentu i tego, co ty wkładasz im wszystkim do głowy. Nawet nie chodzi mi o właściwą akcję, ich podejście do życia itp. tylko o te takie niby nieważne rozmowy, mało znaczące teksty i tak dalej. Każdy z nich ma coś do powiedzenia, każdy zna się na czymś innym, jeden uważa tak i ma argumenty, które go popierają, a inny uważa inaczej i też ma argumenty! Twoje opowiadanie jest bardzo życiowe, bardzo... normalne, a jednak opisujesz to ludzkie życie w taki prawdziwy sposób. Pomijając oczywiście fakt, że oni wszyscy mają jakieś szemrane interesy za sobą, a to w takim typowym, normalnym życiu nie zdarza się tak często. Ale taka tematyka. W każdym razie, chodzi mi o to, że bardzo prawdziwie to wszystko przedstawiasz... Masz wielką wyobraźnię i trochę ci tego zazdroszczę! ;)
    Pierwsze co... Marcin miał żonę!? O jacie... Tego się nie spodziewałam! Było o tym w tej wersji, którą czytałam wcześniej? Bo nie przypominam sobie, a jeśli przeoczyłam taką ważną kwestię, to niezły ze mnie frajer xD
    " Marcin, powiem krótko, jeśli jej nie chcesz to ją utop" - sama się utop głupia babo!! Nie daje się zwierząt na prezent, do cholery!
    Uwielbiam ten fragment, w którym Marcin gada z kotem. To takie... słodkie, hah;D Ale od początku... ja serio myślałam, że on się chce z tą Iwoną przespać... A tu taki zonk - matka Anki! Wolę sobie nie myśleć jaka ona musiała być zażenowana całą tą sytuacją. Wstyd jak cholera! Ania jest wegetarianką? Przybij piątkę! Ogromnie podobał mi się opis tej randki. Dlaczego? Bo była nietypowa, ciekawa i tylko czekałam aż Anka wyleci z jakimś nieciekawym tekstem. W sumie nawet mnie to śmieszyło. Widać, że ma charakterek i choć nie podoba mi się, że stawia siebie ponad innych, to już kiedyś pisałam, że nie dziwię jej się trochę, że nie chce być z Cinkiem. A jemu się chyba przyda taka ochłoda. Niech nie myśli, że może zdobyć każdą. Poza tym jak czytałam o tych jego wyobrażeniach na temat Anki, o tym jak ma jego penisa w ustach i w ogóle... To było obrzydliwe! Dla faceta może normalne, ale dla mnie kobiety- nie do przyjęcia. Chodzi mi o takie przedmiotowe traktowanie kobiety. Zaproszę, poderwę, zaciągnę do łóżka, a potem niech spada. Albo powtórka, a potem niech spada. Także Cinuś, dobrze ci tak!
    Ciekawa jestem czy Natalia pomoże mu w zdobyciu Anki. Ogólnie zgadzam się z tym co mu mówiła, oprócz tych mięśni. Jak dla mnie nie każdy facet, który ma mięśnie wygląda od razu jak debil z siłowni. Ja tam mięśnie uważam za całkiem sexy, więc ja bym ich nie chowała, tylko jakoś fajnie, z klasą, wyeksponowała ;D
    " – Marcin, ta książka ma dużo obrazków.
    Otworzyłem na pierwszej lepszej stronie.
    – Ma też dużo napisów – wyznałem." - padłam!!! :D
    Jak ja nie lubię tej Wiki! Puszczalska małolata, która myśli, że jej wszystko wolno i nic nie musi. Nie znoszę takich postaci, grrrr

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć! Pomiędzy pisaniem jednego rozdziału i drugiego, postanowiłam chwilę odpocząć i wpaść nadrobić chociaż jeden rozdział. I się załamałam. Normalnie zwiesiłam ramiona, bo już miałam nadzieję, że Cinka nadrobiłam, skończyłam i teraz przejdę do innych bohaterów, a tu się okazuje, że Cinka jeszcze mam, a on mnie tak irytuje... Ale jakoś przez niego przebrnę i mam nadzieję, że przejdę do wątków, które bardziej mnie interesują w tej historii :D

    Część 1:

    Ja się nie dziwię, że Kaśka wypchnęła Roberta z chaty. Podejrzewam, że chciała się go pozbyć, bo miała dość patrzenia na skacowanego męża, a dwa... chciała by mu kac szybciej minął i by mogła się na niego trochę powydzierać, jaki to on nieodpowiedzialny, jaki chlajus i wgl :D Wiem, wiem... Migotka feministka.
    No Szymuś, nie gadaj, że po Szymonie spodziewałeś się milusiej, cieplusiej pogawędki. Przecież to Szymon! U niego łamanie kości jest równie normalne co zjedzenie śniadania czy obiadu!
    „– Ale kaca czuje na kilometr” – A nie mówiłam?! :D Robi ma kaca i wszyscy się z niego nabijają :D Kaśka zua, bo Kaśka skacowanego męża na dwór wyrzuciła ^^
    „To był idealny przykład na to(,) co nadmiar alkoholu robi z ludźmi” – przecinek Tysiowi uciekł.
    „Abyś się nie przeliczył. Ja ci tylko mówię – dyszał tam daleko w tyle.” – i tutaj Miguś ma problem. Bo skoro dyszał czyli tak chuchał szybko tak... uch, uch, uch, uch, uch. I co za tym idzie, skoro tak szybciutko dyszał, to nie był w stanie krzyczeć ani wołać do Cinka, a skoro był gdzieś w tyle to... Cinek ma radary w uszach? Albo słyszy dzięki jakimś ultradźwiękom? Bo gdyby ktoś biegł „tam daleko w tyle” i dyszał i jednocześnie mówił to... kompletnie bym go nie zrozumiała i nawet nie słyszała. Wiem, bo na ostatnim treningu koleżanka coś tam do mnie mamrotała, a była z tyłu i zadyszana i też jej nie słyszałam, to później mi w drodze do domu gadała, że ja zua i niedobra, bo ona mówi, a ja ją zlewam potem. Dosłownie potem.
    „A co ty masz kobiecą intuicję?” – A co Cinuś ma do kobiecej intuicji? A chce Cinuś w czambo dostać?
    „(...) zapytał(,) opierając się o barierki, oddzielające trasę od rzeki.” – brak przecinka. Kiedyś ktoś Migotce zwrócił na to uwagę i teraz Miguś zwraca uwagę Tysiowi. Imiesłowowe równoważniki, czyli wyrazy kończące się na -ący, -wszy, -łszy, -ącymi itp. oddzielamy przecinkami. Jakby Tysio chciał, to może sobie wujka googla zapytać, on chętnie pomoże i wyjaśni głębiej to zagadnienie. Wiem, bo sama go pytałam :D
    „(...)nie długo po moich narodzinach było.” – niedługo.
    Cinek żonaty? Buahahahaha. A po jakie licho mu żona? Ja tam nie widzę Marcina jako romantycznego pana, który jest gotów się ożenić z miłości i wieść porządne, pełne przykładu życie. Raczej węszę tutaj jakiś podtekst, coś co powiedziałoby, że Cinek wziął ślub z jakichś konkretnych powodów... coś w stylu mojej Majki i Wiktora :D W dodatku żona Cinka jest niczym cień... nieuchwytna xD Już babkę lubię :D
    Ojojoj... żigolaka zdradzono... mogłabym mu nawet współczuć ale... Ale to Cinek i mnie irytuje, więc moje współczucie upycham w kieszeni. Należało mu się. Nosił wilk razy kilka... ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Część 2:

    „(...)Robert, to nie Szymon i w nim kompana do porannych i wieczornych biegów nie znajdę.” – jeżeli chodzi o to zdanie, musiałam poprosić znajomą o pomoc. Ale teraz już wiem, że tutaj przecinka przed słowem „to” nie powinno być, ponieważ porównujesz dwie osoby. No chyba, że w tym przypadku zaznaczasz tak zwaną „pauzę oddechową” to przecinek przed „to” może być ;)
    „Wtedy przyszło mi do głowy, że kobiety jednak czasami się przydają do czegoś więcej niż prania, gotowania, sprzątania i seksu. Czasami bywają też nie tylko sprzętem AGD i erotycznym, ale też umieją być ozdobą i cholernie silną motywacją.” SZOWINISTA!!! Czuję urażona takim stwierdzeniem i Cinek ma natychmiast mnie przeprosić. Cham! Normalnie, serialnie, CHAM!
    Kaśka przyniosła kociaka? Ja ogólnie za kotami nie przepadami, chociaż to też zależy którymi, bo nieraz trafiam na miłe i fajne kociaki, i sama bym chciała kota mieć, ale mi w domu mówią, że mi jeden kot, ten w głowie, wystarczy i jak sprowadzę do domu takie zwierze to mnie przed dom razem z tym kotem wystawią (z tym prawdziwym, nie tym w mojej głowie). Dlatego mi smutno, bo ja mam psy i kotka bym chciała, a nikt nie chce na niego pozwolić :( Źli ludzie.
    Ojciec Cinka był debilem. Kota do wrzątku? Siebie mógł do tego garnka wrzucić idiota jeden.
    Cinuś, jesteś idiotą. Każdy głupi wie, że koty mleka nie piją, tylko wodę, normalną, z kranu ewentualnie z butelki jeśli ktoś woli. I wiadomo, że kot będzie wolał mięcho niż micha pełna mleka, bo mleko przeleci, wyleci z drugiej strony i koniec, a kabanosem to się przynajmniej zapcha na parę godzin. I Anna Karenina to bardzo ładne imionko i do kota mi pasuje idealnie.
    Ja bym na miejscu Cinka od Szymona nie pożyczała, ale skoro koleś chce to... a niech pożycza. Ciekawa tylko jestem jak zareaguje Magda jak się dowie, że Szymek i Cinek robią razem interesy, a przecież ona i Cinek mają jakąś tajemnicę, bo ona coś dziwnie zareagowała jak podczas tego śniadania Cinek zadzwonił i o te herbaty i filiżanki pytał. Ha, widzicie? Miguś pamięta! ^^
    Rodzina nie rodzina, ale jest takie przysłowie... „z rodziną najlepiej na zdjęciu”, więc ja bym sobie zbyt wielkich nadziei nie robiła.

    Nadrobiłam jeden i zostało mi jeszcze... no zostało mi. Powoli będę szła na przód i może kiedyś będę na bieżąco xD Tymczasem wracam do swoich zajęć.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń