ROBERT
NAWROCKI
Może
wróćmy do czasów, gdy internet nie był w modzie
Był
zamulony modem, a nie net na światłowodzie
Może
włóżmy tą odzież, przetarte życiem szmaty
Gdy
w chowanego, nocą, na podwórku, małolaty...
Zbuku
& Efter– Pozostały wspomnienia
Z
samochodu wysiadł mężczyzna, który miał względnie poukładane
życie. W ciągu niespełna trzydziestu lat jego trwania, dorobił
się córki, żony w ciąży i domu z ogrodem, oraz własnej firmy,
która nie tonęła w zadłużeniach i nieopłaconych ZUS-ach. Można
by więc rzec, że Robert był facetem, który z powodzeniem spełniał
polski sen, pomimo nieprzychylnych okoliczności, które dotykały go
od samego poczęcia. Nie był ani chcianym, ani planowanym dzieckiem,
ale był ponad wszystko kochany przez matkę, która samotnie go
wychowała.
–
Nie
zamykasz garażu? – zapytał Marcin, który wysiadł z torbą
sportową, tą samą, która całą drogę spoczywała na jego
kolanach.
–
Nie,
będę potem wyjeżdżał. Wiem, że powinienem posiedzieć z kumplem
i pogadać, ale... muszę podjechać do firmy – wyjaśnił
wypinając córkę z fotelika samochodowego.
–
Jasne,
stary, spoko, mną się nie przejmuj.
–
Kaśka
cię w tym czasie zabawi. – Wyprostował się i zdał sobie sprawę
z dwuznacznego brzmienia własnych słów. – Rozmową zabawi –
sprostował i wskazał kierunek.
Blondyn
uśmiechnął się łobuzersko i ruszył przodem, za małą Lili,
która stawała na paluszkach, by móc dosięgnąć do klamki. Z
trudem i ledwo, ledwo, ale jej się to udało i z dumą wkroczyła
pewnie do środka.
–
Jeśteśmy!
– krzyknęła radośnie, dziecięcym głosikiem, by móc
przekrzyczeć muzykę.
W
całym mieszkaniu pobrzmiewała nuta znana chyba wszystkim Polakom i
to bez znaczenia na ich zarobki, stan urodzenia czy wiek. W końcu
ile osób wskazałoby palcem kogoś nieznającego słynnego Więc
chodź, pomaluj mój świat, na żółto i na niebiesko...?
Robert Nawrocki nie znał takiej osoby, ale teraz nawet nad tym nie
gdybał, tylko wymijał osłupiałego kolegę, by móc przywitać się
z żoną muśnięciem w policzek.
Kobieta,
którą muskał miała na głowę kolorową chustę, na tyłku stare,
przetarte dżinsy, a bluzka, w którą się wcisnęła mimo sporych
rozmiarów brzucha, była typową, męską koszulką. Obok niej, na
komodzie, poukładane były różnego rodzaju farby i pędzelki,
oczywiście na rozłożonym, białym prześcieradle, by nie ubrudzić
mebla. Katarzyna właśnie zdobiła ścianę, malując na niej drzewo
z zawieszonymi na gałęziach różnorakimi, wyglądającymi na
stare, ramkami.
–
Cześć
– rzekła i wyciągnęła dłoń w stronę blondyna, a dopiero
potem zorientowała się, że ma ją całą ubrudzoną w brązowej
farbie.
–
Cześć
– odpowiedział Cinek i pochwycił żonę przyjaciela, z którym
znał się od najmłodszych lat, za nadgarstek. Uśmiechnął się
przy tym łobuzersko.
Nawrocki
już pędził, by przedstawić swoją Kasię, swojemu kumplowi, ale
okazało się to być całkowicie zbędne, bo wyszło na to, iż tych
dwoje, pomimo sporawej różnicy wieku, zna się z korytarza
szkolnego.
–
Byłaś
w czwartej klasie, gdy ja byłem w gimnazjum – wspominał
Andrzejak. – Byliśmy razem na jednej wycieczce. Miałaś krzywe
zęby, jak taki zając i pucołowate policzki. Zmieniłaś się, na
lepsze. – Łobuzerski uśmiech rozświetlił całą twarz blondyna,
ale Kaśka pozostała odporna na jego urok osobisty i postanowiła
odbić piłeczkę.
–
Ty
też już nie przypominasz tego chuderlaka z odstającymi uszami. A
tak w ogóle, to jak wam się podoba? – Pokazała na ścianę, więc
obaj panowie skrupulatniej się jej przyjrzeli.
–
Całkiem,
całkiem – zaczął Cinek, ale Robert mu przerwał i zaczął
wytykać wyimaginowane wady typu: tu krzywo, to nie równo, tutaj
coś jakby...
Młoda
brunetka, będąca bardzo zadowoloną ze swojej pracy ani myślała
go słuchać. Lewą, czystą dłonią uderzyła męża w ramię i ze
śmiechem nakazała przestać, i najlepiej to wstawić wodę na
herbatę.
–
Zrobiłam
obiad. Nic specjalnego, ale to typowe polskie danie. Po pobycie w
Anglii, powinno ci... – zwróciła się w stronę Marcina z
wyraźnym naciskiem na słowo Anglia i
nagle przerwała, jakby oczekiwała, iż on sam coś wtrąci.
–
Tak
– przytaknął, choć wiedział, iż Katarzyna nie do końca to
chciała usłyszeć.
Z
daleka widoczne było, iż kobieta oczekiwała przyznania się przez
mężczyznę, że ten collage w Anglii to ściema, którą sprzedał
jej Robert, tylko po to, by przyjęła pod swój dach jego
przyjaciela z dzieciństwa, a tym samym wielowymiarowego przestępce.
–
Tęskniłem
za typowym polskim schabowym z ziemniakami – dodał, uśmiechając
się do gospodyni.
Brunetka
zrobiła dobrą minę do złej gry. Wytarła dłonie w białą,
poplamioną w kilku miejscach szmatkę i zdjęła chustę z głowy.
–
Pójdę
się przebrać i znaleźć Lili. Możecie w tym czasie zjeść.
–
Nie
zjesz z nami? – zapytał Robert, chwytając kobietę za rękę. Był
zdziwiony jej reakcją.
–
Mnie
od południa zapach mięsa odrzuca – wyjaśniła, patrząc znacząco
na Andrzejaka.
Oboje
z panów wyczuli co jest prawdziwym powodem, i że odrzucający
zapach mięsa był tylko nieudolną wymówką.
–
Który
miesiąc? – zagadnął Cinek, jak gdyby nigdy nic, przyjaciela.
–
Szósty,
prawie siódmy.
–
Słuchaj,
jeśli wam tutaj przeszkadzam, to...
–
Daj
spokój, znamy się ponad dwadzieścia lat. Kaśka jest w ciąży.
Baba w ciąży ma zawsze humorki. Po piwku do obiadku? – zapytał
Nawrocki, prowadząc kolegę do salonu, urządzonego w ładnym i
ciepłym, takim góralskim stylu.
Kuchnia,
która była widoczna przez małe okienko, wyryte w ścianie i
okalane grubą, drewnianą ramą, także nie była urządzona na styl
nowobogacki.
–
Ładnie
tu, tak... rodzinnie – pochwalił blondyn i odsunął sobie krzesło
spod stołu. Zasiadł na nim i oparł łokcie o blat. – Popytałeś
już dla mnie o mieszkanie. Pamiętasz? Pisałem ci w listach.
–
Tak,
tak, ale nadal nie rozumiem dlaczego ci się tak spieszy. Możesz tu
zostać ile tylko chcesz i Kaśką się naprawdę nie przejmuj. Przy
bliższym poznaniu...
–
Przecież
ją znam, ona mnie też. Po prostu niepotrzebnie wkręciłeś jej to,
że byłem w angielskiej szkole, zamiast w mamrze. No i chciałbym
być na swoim, choćby wynajętym, ale swoim.
–
Spoko,
dziś będę wjeżdżał do dwóch administracji, to się rozpytam.
Tak jak zawsze, małe, niedrogie, w kiepskiej dzielnicy?
–
Dokładnie
tak. Nie rzucające się w oczy, może być do remontu i w miejscu,
gdzie mógłbym jakiś małolatów zwerbować do roboty. Muszę
wrócić do gry.
–
Nielepiej
byłoby wrócić do jakieś szkoły, choćby zaocznej i... –
Przerwał na moment wstawiania obiadu do mikrofali. – Rozejrzeć
się za jakąś pracę – dokończył. – Legalną – syknął.
– A
ty to niby legalnie żyjesz? – zapytał blondyn, rozglądając się
jawnie, kręcąc głową na wszystkie strony. – Jeśli ty żyjesz
tak legalnie, jak cały jesteś legalny, to ni kurwa grosz legalnie
nie żyjesz.
Robert
wykorzystał moment przygrzewania się posiłku i położył dłonie
na blacie stołu nieopodal przyjaciela. Przychylił się do Marcina i
przez zaciśnięte zęby, wyjaśnił:
–
Robienie
czasami na podatkach, tak by nie oddawać wszystko temu
złodziejskiemu państwu, to jedno. Przymykanie oczu, na niektóre
rzeczy, raczej drobnostki, to drugie. Jednak posiadanie przy sobie
broni, potrafienie z niej strzelać i nie wahać się, by to zrobić
oraz handlowanie narkotykami, to trzecie i zupełnie inne od dwóch
pierwszych. Jest legalnie i jest legalnie, ja żyje legalnie, a ty
cóż... tylko legalnie. – Odbił się od stołu i położył dwa
talerze. Z lodówki wyciągnął zimne, butelkowe piwo.
–
Będziesz
pił i prowadził? – zdziwił się Marcin. – A tak, legalnie i
legalnie. – Uśmiechnął się łobuzersko, otworzył kapsel
zapalniczką i złączył szyjki butelek z sobą. – To w takim
razie, za łamanie naszego urokliwego i sprzyjającego ludziom prawa
– wypowiedział toast i zabrał się za jedzenie. – Dobrze ta
twoja gotuje. Schaboszczak pierwsza klasa – pochwalił.
–
Wiesz,
nie chcę jej niczego ujmować, ale nie jest sztuką ubicie mięsa,
namaczanie w rozbełtanym jajku i obtoczenie go panierką.
–
Rob,
ty mówisz do człowieka, który nawet wodę na herbatę potrafi
rozgotować.
–
Co?
– zapytał brunet i zaśmiał się w głos.
–
Nieważne.
– Marcin zrobił łyk piwa i zagryzł ogóreczkiem. – Opowiadaj
mi lepiej jak tam z Kaśką? Jak to się w ogóle stało, żeś ty
się związał z taką gówniarą?
–
Zważaj
na słowa, dobrze? A to wyszło zupełnie przypadkiem. Po śmierci
Wioli zostałem sam z małą, a Kasia przychodziła, pomagała mi,
bardzo mi wtedy pomagała, ona i mama, i któregoś dnia po prostu
została na noc, jedną, drugą...
–
Ona
czy mama? – wtrącił Cinek uradowany. – Zawsze lubiłem twoją
mamę. Bywałem u was częściej niż we własnym domu. Pamiętam jej
zajebiste naleśniki.
–
Ta.
Czasy naleśników z cukrem i plendz.
–
Była
też pomidorówka, ta taka na rosołku – zamarzył się Cinek i
niemal czuł tamten smak na końcu języka. – Chyba muszę
odwiedzić twoją mamę.
–
Pewnie
by się ucieszyła. Zawsze miała cię za łobuza, ale bardzo cię
lubiła.
–
Biegałem
z jej synem po podwórku, goniłem z nim za piłką, skakałem z
daszków drewnianych garaży i częściej bywałem u was niż we
własnym domu. Nawykła do mnie, a nie mnie lubiła.
–
Zawsze
mówi o tobie synek.
–
Serio?
– zdziwił się Marcin i nawet ucieszył na tę wzmiankę. Musiał
przyznać sam przed sobą, że jakoś cieplej mu się zrobiło ze
świadomością, iż ta kobieta ciągle darzy go sympatią, mimo tych
wszystkich odsiadek i wyroków, które miał na koncie.
–
No
tak. Zawsze jak do niej jeździmy w niedzielę, to pyta A co tam u
mojego drugiego syneczka?.
– I
co? Też jej powiedziałeś, że jestem w Anglii, w collage-u?
Robert
zmarszczył czoło tak mocno, iż jego ciemne brwi niemal złączyły
się z sobą. Uśmiechnął się krzywo i pokręcił głową.
–
Ona
by nie uwierzyła – odpowiedział. – Przygotowałem ci pokój na
poddaszu. I naprawdę możesz tu zostać ile potrzebujesz.
–
Potrzebuję
pracę. Kurator będzie mnie cisnął ciągłymi pytaniami z czego
żyję i z czego żyję, i...
–
Umowę
chcesz? – zgadywał Robert i nie czekając na odpowiedź wstał od
stołu, i podszedł do komody w kolorze ciemnego orzecha. Chwycił za
okrągłe rączki i rozsunął górną z nich.
Chwila
moment i przed Marcinem objawił się biały papier z czarnymi
napisami. To było kilka kartek, spiętych spinaczami.
–
Tyle
treści? – zdziwił się. – Ile mam czasu, by to wszystko
przeczytać?
–
Nie
musisz czytać, po prostu podpisz – zażądał lekko zirytowany
postawą przyjaciela. – Biegaliśmy razem w używanych ubraniach, w
takich samych rynkowych halówkach, i trwało to lata... niemal dwie
dekady. Nie oszukałbym cię.
Blondyn
potarł palcem miejsce pod dolną wargą i z zafrasowaną miną
wyglądał tak, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał.
–
No
dobra, w sumie, to mogę podpisać...
–
Marcin,
nie rób mi łaski. Wyciągam do ciebie rękę, daję ci umowę, choć
do pracy zapewne chodził nie będziesz, więc... no kurwa, chłopie,
ogarnij się!
–
Nie
krzycz, nie krzycz. Na Cinusia nie wolno. – Przybrał minę
niesłusznie zbitego psa i chwycił za długopis, trzymany przez
Roberta w dłoni. Łypnął jeszcze uważnym okiem na bruneta, który
zdawał się być rozbawiony wcześniejszym zdrobnieniem, którym
Marcin sam siebie uraczył.
Podpis
zawitał na każdej stronie, zawsze w prawym dolnym roku i w asyście
daty, która Andrzejakowi otworzyła drzwi do wolności. Klamka
zapadła niczym gilotyna, bo chwilę po zabraniu papierów, Nawrocki
oznajmił:
– I
od poniedziałku widzę cię w robocie, albo zgłoszę twojemu
kuratorowi, że się nie wywiązujesz z podpisanej umowy, poza tym,
za to grozi grzywna, jak sam zresztą wiesz, bo zapewne przeczytałeś.
–
Żart?!
– oburzył się i poczuł niczym w ukrytej kamerze, tyle tylko, że
wersji hard.
–
Nie.
– Robert pokręcił głową i wstał od stołu, by móc schować
dokument do wewnętrznej kieszeni marynarki, a na siedząco
niewygodnie mu było tego dokonać. Poza tym musiał się już
zbierać, by dostarczyć dokumenty, także tę świeżo podpisaną
umowę, do biura. – Robię to dla twojego dobra, przyjacielu –
dodał, dopił piwo do końca i wyszedł.
–
Też
mi przyjaciel. Tak wkręcić biednego, niczego nieświadomego Cinusia
– rozpaczał niemal ze łzami w oczach, oczywiście łzy były
udawane, ale wypowiedziane słowa wcale nie miały bawić.
Małą
Lilianę stojącą za Marcinem jednak rozbawiły.
–
Czemu
Cinuś? – zapytała.
–
Bo
Marcin, Cin, Cinek, Cinuś – odpowiedział, a potem uśmiechnął
się szeroko i niezwykle szczerze do czterolatki. Puścił do niej
oczko, a ona pod wpływem zawstydzenia, poczerwieniała niemal na
całej twarzy.
–
Marcin,
ja już ci chyba coś mówiłem, tak? – wtrącił podniesionym
głosem Nawrocki, który wrócił się po teczkę spoczywającą na
komodzie w salonie.
Blondyn
spojrzał na niego pytająco, był bardzo zdezorientowany, gdyż
niczego nie rozumiał ze słów przyjaciela.
–
Prosiłem
byś nie podrywał mojej córki – objaśnił z wesołymi iskierkami
w oczach i ponownie wyszedł.
Tym
razem już się po nic nie wrócił, więc zdaniem Marcina, pewnie to
co zapomniał, nie było aż tak ważne, by musieć się po to
wracać, bo że czegoś Robert zapomniał, był pewien, bo Robert
zawsze czegoś zapominał.
Szczerze? Jak mnie tego typu blogi nie interesują to ten przypadł mi do gustu. Na pewno mam już wyrobione postacie które polubię, a jedną z tych postaci jest Marcin :)
OdpowiedzUsuńNa pewno będę czytać jednak nie obiecuję (zawsze tak piszę, nigdy się nie stosuję xD), że będę komentować.
Mam nadzieję że niedługo pojawi się nowy rozdział :)
Cieszę się zatem, że mój blog przypadł ci do gustu, zwłaszcza, że nie jest o twojej ulubionej tematyce.
UsuńPoczekaj z tymi postaciami, poczekaj, bo jeszcze kilka ich się pojawi, a o Cinku możesz jeszcze zmienić zdanie xD
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz. Są już dwie kolejne części, a dziś postaram się opublikować kolejne dwie ;-)
Kasieńka Nawrocka ma całkiem cięty język, przygadała Marcinowi, aż miło. Widać, że kobieta nie jest głupia i naiwna, nie uwierzyła Robertowi, że Marcin przez ostatnie pięć lat chodził do collegu w Anglii. Dała Marcinowi szansę, żeby sam się przyznał, w momencie kiedy mówiła, że przygotowała specjalnie dla niego tradycyjny polski obiad, ale Cinek nie skorzystał, więc Kaśka sie wycofała, niby wymówiła się mdłościami ciążowymi, ale tak naprawdę, nie chciała po prostu siedzieć z Marcinem przy jednym stole. Myślę, że ona zwyczajnie obawia sie, że Marcin może zburzyć jej w miarę uporzadkowane życie rodzinne, że wciągnie w coś Roberta. Bo może Robi nie prowadzi na 100 % legalnych interesów, czasem skarbówkę na jakąś kasę oszuka, ale nie sprzedaje narkotyków, tak jak to planuje Marcin. Ja jej się wcale nie dziwię, że jest niechętna w stosunku do Marcina, zwłaszcza, że mąż ją okłamał, nie był z nią szczery. Z drugiej strony myślę, że Robert nie chciał zdradzić przyjaciela, a przede wszystkim, nie chciał martwić żony.
OdpowiedzUsuńUbawiłam się, jak czytałam, w jaki sposób Robert podszedł Marcina, potrzebujesz pracy, umowy, bardzo proszę, czego nie robi się dla przyjaciela. Jak przeczytałam słowa Cinka, ile ma czasu na przeczytanie tylu kartek to aż mi się buzia śmiała, wyobraziłam sobie taką scenkę, a już to Robiego, łaski mi nie robisz, to było naprawdę dobre. Biedny Marcin, Robert go wkręcił, podpisałeś to w poniedziałek do roboty, a jak nie to do kuratora doniosę, czyżby Nawrocki chciał sprowadzić przyjaciela na uczciwą drogę, tylko ciekawe czy Marcin się posłucha, bo, że mu się ta cała sytuacja nie podoba to pewne.
A i jeszcze bym zapomniała, na Cinusia nie można krzyczeć, normalnie trzylatek w krótkich majtkach.
Kaśka jest the best. Ja tam tę postać bardzo lubię, bo jest taką normalną, niewywyższającą się kobietą, która ma jasne cele, ambicje i zasady. Świetna matka, świetna żona i więcej chyba nie trzeba mówić, bo tyle superlatyw wystarcza, by móc sobie ją wyobrazić.
UsuńCinuś to Cinuś, ale do pracy pójdzie, choćby po to by Robertowi nad uchem marudzić, jak to mu się pracować legalnie nie chce i nie opłaca.
Robert widać sporo rozrabiał za dzieciaka razem z Cinkiem, tylko, że minęło pięć lat i chłopak spoważniał i się ustatkował, a Cinek ani poważny, ani ustatkowany. I zamiast doceniać pomoc przyjaciela to jeszcze jakieś fochy ma, no ale cóż taki już jest i ciężko, żeby się zmienił. Pieknie go wkręcił z tą umową i punkt dla Roberta. Oby tylko teraz on nie dał się wciągnąć Cinkowi w jakieś lewe interesy, bo zdecydowanie mu to niepotrzebne.
OdpowiedzUsuń"a Cinek ani poważny, ani ustatkowany" - glebłem przy czytaniu tego zdania xD
UsuńPoczekaj na pierwszy dzień Cinusia w pracy. Cinuś będzie zmęczony, niewyspany, i jeszcze ciągle do czegoś goniony. Nie będzie mu się to ani trochę podobało.
Myślałam, że Robert jest taki ustatkowany, ma rodzinę, domek z ogródkiem i płaci abonament telewizyjny, ale jednak nie! Oczywiście, domyślałam się, że on ma jakąś ciemną przeszłość, ale przyznam, że jestem trochę zaskoczona jego postawą. Oszustwa podatkowe i cięty język zburzyły mi jego wyobrażenie, ale to dobrze. Według mnie człowiek nigdy nie może się tak na 100% zmienić i jeśli jest się patologią, to nie da się jej tak całkowicie pozbyć. Robert stał się dla mnie bardziej wiarygodny teraz przez te niepłacone podatki i tak dalej. Zresztą, zgadzam się z nim, że są różne poziomy przestępstw i jego podatki nie przyrównują się do posiadania broni czy handlu narkotykami. Podoba mi się jednak jak Robert wyrolował Marcina z tą umową xD Ciekawa jestem na czym będą polegać jego obowiązki i jak sobie poradzi na tym stanowisku. Widać, że Robert się o przyjaciela troszczy, zobaczymy czy pomoże mu wyjść na jako taką prostą. Z jednej strony to byłoby lepsze dla Marcina, ale z drugiej podobał mi się jego wątek gangsterski. Jak pisałam wcześniej nie spotkałam się nigdzie z takim punktem widzenia i będzie mi chyba trochę przykro, gdy tutaj też on się gdzieś zatraci.
OdpowiedzUsuńRobert nie do końca nie płaci podatków, tylko robi tak by nie oddawać większości co zarobi państwu i gwarantuje ci, że większość firm, spółek i prywaciarzy stosuje takie uniki, bo inaczej po prostu nasze polskie prawo gospodarcze by ich okradło i wycisnęło jak cytrynę. Jednak mogę ci zdradzić, że Robi też pierze brudne pieniądze.
UsuńNie zatraci się tu ten gangsterski wątek i chcę możliwie jak najlepiej przedstawić mafijny klimat i jego półświatek, bo to główny temat opowiadania - bohaterowie są gangsterami.
Pozdrawiam.
Nie jestem zaskoczona, że Robert jednak ma coś tam na sumieniu. Ale podoba mi się ta postać, lubię go. Lubię też Kaśkę i potrafię ją zrozumieć. Musi być jej naprawdę ciężko robić dobrą minę do złej gry i nie dziwię się, że nie jest zadowolony z przyjazdu Marcina. Jakby nie patrzeć to gangster, osoba z podejrzanego światka, a ona nie wygląda na fankę takiego stylu życia. Ma jedno dziecko, drugie w drodze i jakoś nie wydaje mi się, żeby mieszkanie z kryminalistą było jej największym marzeniem.
OdpowiedzUsuńPff jak dla Roberta zrobienie kotleta to takie nic, to niech sam se robi. Jakieś 'dziękuję' albo pochwała mogłaby czasem z jego ust wypłynąć, nawet jeśli kotlet filozofią nie jest.
Marcin... lubię go. Jest zwariowany, mało odpowiedzialny, roztrzepany, zapatrzony w siebie, ale lubię go. Ma w sobie coś, co mnie bawi. Jakieś takie luzackie podejście do życia. I jakoś nie sądzę, że będzie chodził do tej pracy. Robert go podszedł po mistrzowsku. Oj Marcin musi się chyba jeszcze wiele nauczyć;D
Czy ja wiem, czy Robert ma coś na sumieniu? Myślę, że oszukiwanie państwa nie ma porównania z lataniem z bronią, zabijaniem, handlowaniem. On tak naprawdę nikogo nie krzywdzi swoimi przekrętami, no bo szczerze - kto traci na jego machlojkach? Państwo? A co to państwo by mu dało? Dziurawe chodniki, kolejnych polityków co wyprowadzają kasę z rządu, czy sprowadziło do naszego kraju uchodźców? Jego przestępstwo, to tak naprawdę moim zdaniem żadne przestępstwo, bardziej przekręt, taki bez większego znaczenia.
UsuńKaśka i Robert, to chyba najbardziej normalna para na tym blogu. Także lubię Kaśkę i masz rację, że ona chce spokojnego, rodzinnego i stabilnego życia, a nie gangstera pod własnym dachem. Nie ma co się jej dziwić, bo chyba większość kobiet na jej miejscu także nie skakałaby pod sufit z tego powodu, że przestępca, który wyszedł z więzienia sprowadza się do ich domu.
Trzeba też zaznaczyć, że Liliana nie jest biologiczną córką Kaśki i tu też należy jej bić brawa za to, że wychowuje nie swoje dziecko, że związała się z facetem z dzieckiem i była gotowa je nie tylko zaakceptować, ale i pokochać.
Haha, ubawiłem się przy twoim komentarzu na temat kotleta. Ale jak widzisz mężuś starań żony nie docenił, a Marcinek obiad pochwalił xD
Będzie chodził do pracy będzie i myślę, że się ubawisz z relacji jego pierwszego dnia w pracy xD
Ja to nie wiem co mogę napisać, wgl pewnie bd miała problemy z komentowaniem najbliższych rozdziałów bo przeczytałam jej juz milion razy zwłaszcza te z udziałem Cinusia :D najpierw mialam ochotę skopiować komentarz z miejskich o ile jeszcze ten rozdział tam jest ale stwierdziłam, ze standardowo napiszę jak bardzo kocham Cinka i jak bardzo chce swojego żywego, nawet bym dzieci mu urodzić byleby był mój. :D obiecuje bardziej sensowne komentarze w rozdziałach gdzie cis sie tam jakos pozmieniało albo przy jakiś pominiętych albo nowych :)
OdpowiedzUsuńNormalnie fanclub Cinkowi załóż xD Czuję, że byłyby chętne, dużo chętnych.
UsuńRozbawiłaś mnie z tym "nawet bym dzieci mu mogła urodzić byleby był mój" xD
Oj Cinuś, Cinuś, Cinuś <3 Lubię Roberta. Jakoś tak mi przypasował do tej historii. Rozbawiło mnie, kiedy tak wrobił Cinka w pracę. Niby daje mu umowę do podpisania, aby chłopak miał się czym bronić przed kuratorem, a tu ruch, cuch i w poniedziałek do roboty ^^
OdpowiedzUsuńOdniosłam wrażenie, że Kaśka doskonale wie, gdzie ostatnimi czasy był Cinek, ale czeka aż on sam się do tego przyzna. W sumie na jej miejscu robiłabym tak samo, rzucała jakieś sugestywne spojrzenia i mówiła z naciskiem. Dziewczyna przecież w prost nie może zarzucić, że Cinek i jej mąż kłamią, dlatego pozostaje jej dawanie do zrozumienia, że wie jaka jest prawda. Cały dom Roberta wydaje się być taki... normalny, rodzinny. Ciekawa jestem tylko, czy obecność Cinka nie zakłóci jakoś życia małżeńskiego tych dwojga. Kaśka jest nieco uprzedzona do gościa, więc nie zdziwiłabym się gdyby też zaczęła kontrolować Liliankę aby zbytnio się do niego zbliżała.
P.S Wybacz jeśli niektóre komentarze mogłyby być mało logiczne. Mój mózg dzisiaj nie pracuje.
Pozdrawiam!
Wybaczam, bo mój mózg też dzisiaj ma jakiś zastój.
UsuńRobert jest taki zwyczajny i jego małżeństwo z Kaśką też jest takie zwyczajne. To najnormalniejsza para w całej tej historii. Tylko mają problemy, jak wszyscy, bo nie ma ludzi bez problemów.
Kaśka, to Kaśka - i tu koniec komentarza, bo to mówi jakby wszystko. Ja z mojej strony ją uwielbiam xD
Cinek to gdziekolwiek się pojawi, to zakłóci.
No i jestem! Wiesz co? Nie wiem, czego Ty chcesz od biednego Cinka. On naprawdę fajny jest! Serio, taki łobuz, który chwilami się jak dzieciak zachowuje. Mój typ xD Taki był biedny, że jednak jak normalny człowiek, tak i on musi iść do legalnej pracy, że aż mi się go szkoda zrobiło! Ale popieram Roberta w stu procentach. Widać, ze zależy mu na tym, żeby przyjaciel wyszedł na prostą. Chociaż nie wiem, czy w tym przypadku jakiekolwiek zabiegi coś dadzą, taka natura xD
OdpowiedzUsuńA Kaśkę polubiłam. Lubię takie bohaterki, które na ubogość słownictwa nie narzekają i mam wrażenie, że ona jest właśnie taka postacią. No i widać, że jest bystra, bo nie od razu uwierzyła mężowie, że Marcin z Anglii wrócił. I uważam, że mimo wszystko Robert powinien jej powiedzieć, że kumpel z kryminału wraca i nie ma gdzie się podziać, bo chyba powinna wiedzieć, kogo w domu trzyma, tym bardziej, że Marcin się nie nawrócił, tylko w dalszym ciągu ma chęć kombinować.
Lecę do trójki, właściwie, to zaczęłam już czytać, tylko nie wiem, czy skomentuję teraz, czy aż wrócę z zakupów, ale postaram się zaraz xD
Twój typ? I nie bałabyś się z takim związać, ze go zamkną i zostaniesz sama? Albo, że ci dokopie za byle bzdurę, bo np będzie na prochach? Ja lubię go jako postać, ale jako człowieka... bałbym się mieć z kimś takim bliższą styczność.
UsuńKaśka jest bardzo normalna, bardzo, bardzo. Jest taka zwykła, zwyczajna.
Oczywiście, że Robert powinien powiedzieć żonie prawdę, ale on często żonę kłamie, więc to już mu tak weszło w nawyk iż dzień bez kłamstwa uznałby za dzień stracony ;-)
No i już lubię Roberta;) Jego zagranie było mistrzowskie i mam nadzieje, że przez to uda mu sie wyprowadzić Cina na dobrą drogę.
OdpowiedzUsuńCo do Kaśki to w ogóle jej sie nie dziwie. Ma dziecko,drugie w drodze. Też nie byłabym zadowolona gdyby mi sie kryminalista po domu pałętał a u niej jeszcze jest to podbite hormonami. No i widać, że ewidentnie w szkołę w Angli nie wierzy.
www.swiatlocienn.blog.pl
coś tam chyba pisałeś w notce informacyjnej żeby Cie informować o nowych rozdzialach. Więc informuję. Rozdział 10 już jest.
Co do Roberta, to on z wyglądu przypomina mi trochę też tego twojego Roberta xD
UsuńDobrze,że informujesz o 10, to jutro przeczytam. Pozdrawiam.
Widać że robert pomaga Marcinowi jak może. Pozwala mu u siebie zamieszkać i jeszcze daje mu umowę o pracę. Dobrze że chce mu pomóc. Tylko ciekawe czy Marcin z tej pomocy skorzysta.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Kaśce że nie jest za bardzo zadowolona z tego, że Marcin ma z nimi zamieszkać. Bo kto by chciał mieszkać z przestępcą w jednym domu. Też myślę, że domyśliła się, że tak naprawdę Marcin przez te wszystkie lata był w więzieniu a nie w Anglii i chce żeby sam się do tego przyznał.
Będę czytać dalej.
Marcin i praca... to będzie niecodzienne i zabawne zjawisko. Zapewniam.
UsuńRobert wydaje mi się być dobrym przyjacielem dla Marcina. Trochę rozbawiła mnie reakcja Marcina jak Robert mu powiedział, że od poniedziałku widzi go w pracy. Kaśce trochę nie podoba się to, że Marcin ma z nimi mieszkać i nie ukrywa tego. Zastanawia mnie czy Marcin jej powie, że był w więzieniu a nie w Anglii i czy odwiedzi matkę Roberta.
OdpowiedzUsuńRobert i Marcin byli niegdyś wspaniałymi przyjaciółmi, to widać. Nic dziwnego jak dwóch młodych chłopaczków z sąsiedztwa biega razem przez cały dzień. Każdy w swoim dzieciństwie miał takiego przyjaciela. Ważne jest, żeby wyrosnąć z łobuza na dobrego człowieka. Jak widać po rozdziale udało się to tylko Robertowi. Ma córkę z poprzedniego związku, żonę w ciąży, dorobił się i zarabia uczciwie... po prostu wyszedł na ludzi. W odróżnieniu do Marcina. Powiem szczerze, że Marcin mocno mnie drażni. Nie myliłam się: siedział w więzieniu. Zastanawia mnie tylko co takiego zrobił, że tam trafił. Narkotyki, broń? To chodziło o to, o czym rozmawiali? Ale wracając do tego, że jego zachowanie mnie wkurza: dobra, siedział w pudle i widocznie nie zmienił się tam wcale. Jest arogancki, bezczelny i kompletnie niekulturalny. No, ale... czego można się spodziewać po przestępcy? :/ Najbardziej jednak dziwi mnie, że Robert tak po prostu mu pomaga. Ja wiem, że byli kumplami, że całe dzieciństwo spędzili razem itd, ale bez przesady! Marcin był albo nadal jest przestępcą. Skoro Robert się ustatkował (o ile nie ma również niczego na sumieniu) nie powinien ładować się w TAKIE znajomości. No chyba że... panowie siedzieli w "gównie" razem, a karę poniósł tylko Marcin i teraz... teraz Marcin oczekuje zadośćuczynienia? Ooooo, to jest dobra idea :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Przyznaję, że Cinek ma swój urok i w sumie to nie wiem czy bardziej bym się go bała, czy bardziej by mnie bawił. Pewnie by mnie bawił, a zaraz potem bym się musiała go bać, bo on pewnie nie lubi jak się z niego śmieją. Nie dziwię, się, że Kaśce nie podoba się, że były kryminalista u nich zostaje na dłużej. Robert mógłby żonę uprzedzić wcześniej i jakoś na taką wizytę przygotować, ale z drugiej strony Rob wydaje mi się rozdarty między żonę i rodzinę, a kumpla, który jest mu niemal jak brat. Polubiłam małą Li i jej macochę. Robert też taki fajny, rodzinny facet. Taki bardzo zwyczajny, jeśliby porównać go do Marcina.
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że nie podpisałeś cytatu, a wcześniej je podpisywałeś (te na obrazku). Jakbyś nie podpisywał każdego, to nie miałabym pretensji, sama tak robię na "Się nie zdarza...", by potem je wszystkie przepisać i napisać na końcu z jakich piosenek były, by stworzyć taki soundtrack.
UsuńPostanowiłam, że będę czytała te, które poprawisz, czyli te z obrazkami, tak już na bieżąco (mniej więcej), więc informuj mnie jak tylko dodasz.
Pozdrawiam :)
No dobra, teraz masz mnie już w całości. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału nie mogłam tak po prostu wyjść.. Więc proste rozwiązanie- zostałam i przeczytałam kolejny rozdział i nadal podtrzymuje, to co napisałam w poprzednim komentarzu- to nie moja bajka, ale coś w Twoim opowiadaniu ( jeszcze nie wiem co, ale się dowiem) jest intrygującego. Potrafisz zaciekawić każdego (moim zdaniem) czytelnika. Bardzo to cenię i naprawdę gratuluję talentu. Mam nadzieję,że nie stracisz weny ani " tego czegoś", co czyni twoje rozdziały tak wyjątkowymi :)
OdpowiedzUsuńDzień dobry!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Kaśkę za jej cięty język, widać że nie do końca ufa Cinkowi ale to moim zdaniem dobrze :) Fajnie że dała mu szansę, żeby przyznał się do bycia za kratkami tylko szkoda, że on się do tego nie przyznał. Może zyskała by w nim więcej zaufania? Córeczka Roberta jest urocza!
Pozdrawiam i lecę czytać dalej!
http://klatwa-blizniakow.blogspot.com/
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Kaśkę za jej cięty język, widać że nie do końca ufa Cinkowi ale to moim zdaniem dobrze :) Fajnie że dała mu szansę, żeby przyznał się do bycia za kratkami tylko szkoda, że on się do tego nie przyznał. Może zyskała by w nim więcej zaufania? Córeczka Roberta jest urocza!
Pozdrawiam i lecę czytać dalej!
http://klatwa-blizniakow.blogspot.com/
Nie wiem dlaczego, ale na samo wspomnienie o ZUSie zaczęłam się śmiać jak głupia xD Nie mówiłam tego wcześniej, ale strasznie mi się podoba to, jak piszesz o typowych rzeczach :D Nie ma jakiegoś odbiegania do kolorowego życia, ble ble ble niemalże kraina miodem płynąca, ale że jest właśnie tak przyziemnie, jak np ZUS :D
OdpowiedzUsuńHA! Wiedziałam! Na początku to też się sama zdziwiłam, że może faktycznie pojechał do Anglii, a tu proszę, pojechał ale do kratkowego spa xD (w zasadzie to chętnie dowiem się za co go zamknęli) A tak poza tym, to jak dla mnie Kaśka wygląda na typową artystkę :D Och ten Cinek mi się źle kojarzy xd W sensie przezwisko, tak dla sprostowania :D No jestem ciekawa, czy tak na serio zacznie pracować u Roberta.
Pozdrawiam :D