MARCIN
ANDRZEJAK
Za
złamane serce czy za złota góry
Ktoś
nacisnął spust, wysyła lśniącą kule
Żeby
powiedziała całemu światu
Że
zdrada to zbrodnia, która nie popłaca...
The
Analogs – Miejskie opowieści
Szedł
wąską uliczką, ze sportową torbą na ramieniu. W rozpiętej
skórzanej kurtce i białym T-shircie. Wyszedł wprost na główny
chodnik i przeszedł średniej ruchliwości, jednokierunkową ulice,
nawet się przy tym nie rozglądając.
Pod
starą, obdrapaną bramą papieros wypadł mu z ust. Przydepnął go
białym jak śnieg, sportowym adidasem i ruszył dalej, w głąb.
Minął niewielką część betonowo-kamienistego podwórka. Wbił
się w klatkę schodową, której drzwi zdawały się rozlatywać.
Powinni
je wystawić zanim kogoś przygniotą – pomyślał, a że bywał
egoistą, to zaraz w myślach dodał – Takiego mnie na przykład
mogą zgnieść, a wtedy to by szkoda było.
Zatrzymał
się na moment na pierwszym stopniu. Wyjął z kieszeni paczkę
papierosów i odpalił srebrną zapalniczką z motywem czarnego
kruka. Lubił takie gadżety, ale nie kupował ich sam sobie. Każdy
z nich miał swoją historie. Nie miał jednak czasu by zastanawiać
się nad historią zapalniczki. Wrzucił ją ponownie do kieszeni i
pokonał nieśpieszno dwa piętra. Z tylnej kieszeni dżinsów wyjął
klucz. Chwile mocował się z zamkiem próbując otworzyć drzwi, ale
nic nie pomagało, ani napieranie, ani odchylanie.
Zmienili
zamki, sukinsyni – przeszło mu przez myśl.
Odsunął
się na odległość dwóch kroków i przyjebał z buta w sam środek.
Jedna z desek, z których zbite były drzwi, odpadła. Wsunął dłoń,
po omacku znalazł łucznik. Otworzył, sam siebie zapraszając w
skromne progi ciasnego, dwupokojowego mieszkania, które niemal nie
miało umeblowania.
Zasiadł
na jednym z krzeseł, rzucając torbę na ziemie. Wypalił w spokoju
papierosa i wyrzucił niedopałek na betonową podłogę. Co jakiś
czas patrzył na zegarek. Znudzony czekaniem spoglądał na cyferblat
coraz częściej, a irytacja wzrastała z minuty na minutę.
W
końcu usłyszał kroki, a ten chód był mu dobrze znany. Uniósł
kąciki warg ku górze, wykrzywiając usta w krzywym, wrednym
uśmieszku. Wyczekiwał obracając zapalniczkę w dwóch palcach i
popychając trzecim. W końcu wsunął przedmiot do kieszeni. Wyjął
zza paska pistolet i spokojnie dokręcił tłumik, niczym
profesjonalista. Stanął na równe nogi i przeszedł na palcach pod
ścianę. Wiedział, że mężczyzna, który wkroczy od razu zwróci
uwagę na rozwalone drzwi i sportową torbę leżącą naprzeciwko
wejścia. Spodziewał się, iż pierwsza wysunie się broń. Miał
rację. Uderzył więc przegub dłoni rywala korbką, łokciem
zdzielił podbródek wątłego faceta, wyrwał mu pistolet, a nos
przeciwnika pękł po jednym, szybkim uderzeniu z główki.
Brunet
odpadł, położył się na plecach i zwijał z bólu. Blondyn w
skórze stanął nad nim i wycelował. Cięgle żuł gumę i zdawało
się jakby ten pojedynek wcale go nie zmęczył. Ominął nogi
leżącego i przykucnął przy jego boku.
–
Kto?
– zapytał, nakierowując przyszłą trajektorie lotu pocisku na
skroń ponad dziesięć lat starszego od siebie mężczyzny.
–
Nie
wiem – padły słowa, wypowiedziane przez łzy spowodowane bólem i
bezsilnością.
–
Nie
rycz i nie ściemniaj. Chłopaki nie płaczą. – Uśmiechnął się
łobuzersko i sprawdził czy tłumik jest dobrze dokręcony.
Wiedział, że tak, ale zwlekał z oddaniem strzału naumyślnie. To
była znana wszystkim gangsterom gra na czas.
–
Nie
wiem – powtórzył brunet, za co otrzymał cios z pięści w
brzuch. Uderzenie weszło na tyle gładko, że zdawało się oderwać
mu przeponę.
–
Nie
zabiję cię jeśli powiesz ile wiesz. Słowo honoru. – Marcin
poklepał się w pierś dłonią, w której trzymał pistolet. –
Pamiętasz chyba, że jestem honorowym człowiekiem?
–
Jeden
z twoich wspólników – zabrzmiała rozdygotana odpowiedź. – Ale
nie wiem...
–
Który?!
– przerwał warknięciem.
–
Nie
wiem, naprawdę, nie wiem. – Brzmiało jak rozpaczliwe wołanie o
pomoc.
–
Okay.
– Blondyn wstał, a jego usta ponownie wykrzywił złowieszczy
uśmiech.
Wycelował
w głowę bruneta i oddał strzał, ale kulka rozprysła się na
betonie, a jej niektóre fragmenty utkwiły w różnych miejscach.
Leżący na podłodze mężczyzna znieruchomiał, pomimo że ciągle
żył. Był przerażony.
–
Jak
mówiłem jestem człowiekiem honoru. Nie zabije cię. – Puścił
oczko w tak uroczy sposób, że większość kobiet teraz byłaby
wstanie wzdychać na jego widok, ale żadnej nie było w pobliżu. –
Powiedz wszystkim, że wróciłem do gry i wszystkiego najlepszego z
okazji nadchodzących świąt – Uśmiechnął się. – Za kilka
miesięcy pierwszy listopada – dodał nawiązując do swojej
wcześniejszej wypowiedzi, wrócił się po sportową torbę i
wyszedł, jak gdyby nigdy nic.
Szedł
schodami powoli, nie czuł strachu, wiedział, że nikt nie będzie
go gonił. Wyszedł przed bramę odbierając telefon jednocześnie.
–
Załatwione
– wypowiedział, bez żadnych uczuć i emocji, wprost do słuchawki,
a potem się rozłączył.
Wypluł
gumę na chodnik i wyczekiwał. Nie minęło pięć minut jak
podjechało po niego nowe BMW, S klasy.
–
Co
za żałobny kolor – skrytykował wsiadając.
Odwrócił
się, by wrzucić torbę na tylne siedzenie i zaniemówił.
–
Żona
taki chciała – wyjaśnił blady brunet z kilkudniowym zarostem.
Jego koszula była zapięta pod samą szyję, a kołnierzyk obwiązany
krawatem, ale pomimo tego tatuaż, który wystawał i niemal dosięgał
policzka był widoczny.
Blondyn
wcale nie zwrócił uwagi na odpowiedź przyjaciela. Usilnie starał
się wyjść ze zdumienia. Patrzył szeroko otwartymi oczami na małą
blondyneczkę, siedzącą w dziecięcym foteliku. Jej włosy
przybierały kształty pierścieni i były długie niemal do samego
pasa.
–
Cześć
– powiedział po chwili i uśmiechnął się ciepło do dziecka.
–
Ceść
– odpowiedziała zawstydzona i nieco przestraszona. Jej zdaniem
kolega taty wyglądał bardzo groźnie, niczym panowie z tych filmów,
w których nieustannie się strzelają, a których ona nie powinna
oglądać.
–
Czyj
to dzieciak? – zapytał, ponownie sadowiąc się na fotelu pasażera
w taki sposób, by patrzeć w przednią, lekko przyciemnioną szybę.
–
Mój.
Ma na imię Lili – odpowiedział Robert.
–
Co
to, kurwa, za imię?!
–
Liliana
– objaśnił.
–
Jak
te chwasty pływające na wodzie? – Marcin odwrócił się do tyłu
i spojrzał jeszcze raz na jego zdaniem trzy... może czteroletniego
kurdupla. – Za ładna jesteś by nosić takie imię, laleczko. –
Puścił dziewczynce oczko i uśmiechnął się znacznie szerzej niż
za pierwszym razem.
Liliana
dostrzegła, niewielkie ukrychnięcie jednego z przednich zębów
umięśnionego pana, dlatego postanowiła milczeć. Nawet nie
odwzajemniła jego uśmiechu.
–
Nie
podrywaj mojej córki! – krzyknął karcąco, ale jednocześnie
rozbawienie Robert.
–
Pobraliście
się z Wiolką? – dopytywał Marcin i przychylił się, by móc
wygodnie operować przy odtwarzaczu Mp3.
–
Nie.
Wiolka nie żyje. – Słychać było, że to bolesny temat i każdy
normalny wiedziałby, że nie należy drążyć, ale Marcin nigdy nie
był do końca normalny i nawet nie pragnął się takim stać.
–
Jak
musiałem zniknąć, to była w ciąży. Chyba, że coś pomyliłem.
–
To
było pięć lat temu, nie rozdrapujmy starych ran – uciął
niewygodną dyskusję brunet. – Poznasz Kaśkę, polubisz ją –
dodał dla podtrzymania rozmowy.
Głupio
mu było w towarzystwie przyjaciela, którego taki szmat czasu nie
widział. Wcześniej Cinek był mu jak brat, a teraz? Teraz miał
wrażenie, że siedzi obok niego zupełnie obcy mu człowiek.
–
Na
pewno – słychać było wyraźne niedowierzanie w głosie
jasnowłosego dwudziestosześciolatka. Otworzył schowek i zaczął
szperać.
–
Czego
tak szukasz?
–
Jakieś
normalnej muzyki. Wybacz, ale Arka Noego mnie nie kręci.
–
Lili
ich lubi.
Zamknął
schowek i wbił się wygodnie w fotel. Założył ręce za głowę i
patrzył przed siebie.
–
No,
ewentualnie dla tak uroczego bachorzyska się mogę poświęcić –
wymruczał żałobnym głosem. Rozsunął automatycznym guzikiem
szybę i wyrzucił jakiś papierek, który walał mu się po
kieszeni.
–
Zamknij,
mała nie lubi przeciągów.
–
Ja
pierdole! – wrzasnął, ale nie za głośno. Zamknął szybę. –
Stary, nie widzieliśmy się pięć lat, a tyś tak zdziadział? Nie
wierzę. – Żywo gestykulował. – Co za specyfik tak zmienia
ludzi?
–
Kobieta
– padła odpowiedź.
–
Pierdolisz.
Mnie żadna nie zmieni.
–
Nigdy
nie mów nigdy – odpowiedział brunet w idealnie skrojonym
garniturze. Zatrzymał się pod niewielkim, jednorodzinnym domkiem i
za pomocą pilota otworzył bramę wjazdową.
–
Jesteśmy
w domku – odezwała się po raz pierwszy w towarzystwie Marcina,
teraz niezwykle szczęśliwa czteroletnia Lilianka.
Marcin
natomiast wyjął zapalniczkę, ale słysząc, że w domu Roberta się
nie pali schował ją. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni skórzanej
kurtki po portfel, z którego wyjął zdjęcie młodziutkiej, około
piętnastoletniej blondynki. Zapatrzył się na nią i zamyślił,
ale nie trwało to dłużej niż wjechanie samochodem do garażu.
MAGDALENA
IGNASZAK
Dziewczyna
ze zdjęcia na pożółkłych stronach
Dziś
kochana matka i bogacza żona
Gdy
przypomni sobie tamte, dawne dni
Uśmiecha
się słodko, uśmiecha przez łzy...
The
Analogs – Dziewczyna ze zdjęcia
Miała
jasne blond włosy, niemal w pełni idealnie wyprostowane, z
wyjątkiem dwóch kosmyków na przedzie. Te dwa kosmyki lekko
falowały i jako jedyne nie były odrzucone do tyłu. Magdalena
pozwoliła im opadać na piersi, z których wielkości średnio była
zadowolona, ale nie miała teraz czasu nad tym rozpaczać, bo
jednocześnie prowadziła samochód i wysuwała słomkę z foliowego
opakowania, która doklejona była do soczku w kartoniku. Podała ją
swojej trzyletniej córce, a już w jej dłoni wylądował drugi
kartonik.
–
Teraz
mnie otwórz – zażądał pięcioletni Leon.
–
Babcia
ci otworzy – wtrąciła się kobieta siedząca z przodu na miejscu
pasażera. Wcale nie wyglądała na babcie, bardziej na nieco
spóźnioną mamę, która odkładała ciąże w czasie, by móc
najpierw zrobić karierę. Prawda jednak była zupełnie inna, bo
Gabriela była babcią, a nie matką, tych dwóch uroczych urwisów.
–
Dzięki,
mamo – syknęła średnio zadowolona blondyna i zaczęła nawracać,
bo po tej stronie nie znalazła żadnego wolnego miejsca
parkingowego, które byłoby w stanie pomieścić jej Land Rovera. Od
zawsze lubiła duże samochody, najlepiej terenowe, z napędem na
cztery koła i automatyczną skrzynią biegów.
Kiedy
w końcu udało jej się zaparkować, to poświęciła jeszcze
dosłownie minutkę na przejrzenie się w lusterku. Poprawiła usta
błyszczykiem wartym nieco mniej niż sto dwadzieścia złotych i
wysiadła. W tym czasie jej matka zajęła się już dziećmi, czyli
wypięciem ich z fotelików i założeniem czapeczek. Był dopiero
maj, ale słońce już mocno przygrzewało.
Szykuje
się piękne lato – pomyślała zadowolona dwudziestojednolatka
i podała dłoń swojemu pięcioletniemu synowi.
Blondynek
ubrany w kremowe, garniturowe spodnie, białą koszulę i błękitną,
zapiętą na wszystkie trzy guziki kamizelkę, szedł dumnie z głową
wysoko uniesioną do góry. W ten sposób chciał pokazać o ile
dokładnie jest wyższy od swojej siostry, która teraz prezentowała
się równie elegancko co on. Mała Pola dała się bowiem przekupić
własnej babci i wcisnęła się w kremową sukienkę z kokardą na
plecach, tylko dzięki trzem Jajkom Kinder, które zjadła z samego
rana zamiast śniadania. Dreptała więc teraz w lakierowanych
balerinkach, stukając niedużymi, płaskimi obcasikami o krzywy
chodnik.
W
końcu całej czwórce objawił się alabastrowy cherubinek
przymocowany do ściany starej kamienicy, w taki sposób iż dawał
złudzenie, jakby dopiero co przyleciał i tylko przysiadł na jej
gzymsie. Galeria sztuki – głosił napis pod aniołkiem.
Magda z dumą go przeczytała na głos, tak by i dzieci wiedziały,
gdzie się znajdują, a potem otworzyła przed nimi drzwi i pozwoliła
wbiec do środka.
Mężczyzna,
który właśnie rozliczał swoich pracowników z powieszonych
kinkietów, sprawdzał dokładnie, za pomocą poziomicy czy wszystko
jest równo i pod linijkę, czyli tak jak to lubił najbardziej. Po
usłyszeniu wesołego „tata” zaprzestał swych praktyk, a dwóch
mężczyzn w roboczych ubraniach odetchnęło z ulgą.
Szymon
obrócił się w stronę biegnących szkrabów i przykucnął by
mogły go dosięgnąć, czyli Leonowi dał się uścisnąć, a Poli
nawet zawiesić na swojej szyi i dzięki temu podciągnąć tak iż
dała radę przysiąść na jego jednym kolanie. Musnął trzylatkę
w policzek, a pięcioletniemu chłopcu najpierw zdjął beret w
krateczkę, by dać radę pocałować go w czoło.
–
Oddaj
– polecił Leoś i założył z powrotem czapkę na głowę, tym
razem tył na przód.
– A
z żoną to się już nie przywitasz – rzuciła z udawaną urazą
Magda.
Ponad
trzydziestoletni mężczyzna jeszcze zanim wyprostował nogi i wstał
z kucek to łypnął pełnym magnetyzmu i erotycznego podniecenia
spojrzeniem na czerwone szpilki na platformie z przodu, które
blondynka miała na sobie.
Uśmiechnął
się i musnął żonę w policzek, a potem tak samo powitał
teściową, z którą miał całkiem dobry kontakt.
–
Jak
widzisz, nie jestem jeszcze gotowy. – Wskazał dłońmi na siebie
samego, odzianego w proste dżinsy, koszulkę z obcym Magdzie logiem
i sportową marynarkę.
–
Ale
ja dziś występuje, musisz przyjść! – wykrzykiwał Leon i
podskakiwał przy tym, gdyż był wielce zniecierpliwiony i
zdenerwowany.
–
Musisz
– poparła syna Magda i jak na jej zawołanie do galerii wkroczył
brunet o śniadej karnacji, w sportowym obuwiu, spodniach dresowych i
najzwyklejszej popielatej bluzie. – Iwan! – ucieszyła się na
jego widok. – Wiedziałam, że na brata to zawsze można liczyć. –
Ucałowała go w policzek i przejęła od niego zapakowany, odebrany
wprost z pralni garnitur. – Piotrek przywiózł ci ubranie, nie
będziesz musiał już tracić czasu na powrót do domu. – Wcisnęła
dostarczoną przed chwilą, prywatną, ekspresową przesyłkę w
dłonie męża w sposób niezwykle agresywny.
–
Przestań
– syknął. – Nie powiedziałem, że nie pójdę, tylko, że nie
jestem gotowy. Nie stresuj dziecka i sama też nie zachowuj się jak
dziecko – burknął średnio uprzejmie, a potem całkiem normalnie
podziękował Piotrkowi, na którego każdy mówił Iwan, nawet matka
chłopaka przywykła do jego ksywki bardziej niż do imienia, które
sama mu nadała.
Szymon
udał się do gabinetu, który jeszcze nawet w połowie nie był
urządzony, by się w spokoju przebrać, a Magda w tym czasie szukała
w głowie odpowiedzi na pytanie matki, brzmiące:
– O
coś wam poszło?
– O
cokolwiek by nam nie poszło, to zaraz mu przejdzie – odparła z
dużą dozą pewności siebie, nakazała rodzicielce i bratu zająć
się jej dziećmi i samotnie ruszyła w wiadomym kierunku.
Do
gabinetu męża wkroczyła bez pukania, ale za to z głośnym hukiem
zamknęła za sobą drzwi.
–
Straszysz
– rzucił w jej kierunku z nieprzyjemnym uśmiechem na ustach i
kontynuował wsuwanie białej koszuli do ciemnopopielatych spodni.
–
Tak?
Naprawdę? – nie dowierzała. Wyrosła przed nim niczym spod ziemi
i podskoczyła, by móc usadzić zgrabne cztery litery na masywnym,
zapewne równie drogim co starym biurku. – A ja myślałam, że
podniecam. – Zacisnęła dłonie na idealnie wyprasowanej i
dopasowanej do muskularnego torsu koszuli. Przyciągnęła męża do
siebie i usiłowała wedrzeć się językiem między jego wargi.
Szymon
jednak nie odwzajemnił pocałunku. Nawet nie rozchylił ust, jakby
nie chciał ułatwiać jej sprawy.
–
Nadal
chodzi ci o wczoraj? – zapytała zabierając dłonie z jego
ubrania. Nerwowo zaczęła postukiwać czerwonymi paznokietkami o
blat biurka, na którym siedziała.
–
Nie
może tak być, że urządzisz teatrzyk, a na drugi dzień się
pokochamy i będzie dobrze – objaśnił i powrócił do zapinania
najpierw rozporka, a potem koszuli.
Magdalena
wypuściła powietrze z ust niczym z balonu. Z niezadowoleniem
przewróciła oczami i to dwukrotnie, a potem zdobyła się na słowa:
–
Daj
spokój. Wieczorem dasz mi klapsa i ci minie. – Nie czekając na
odpowiedź Szymona zaczęła rozpinać guziki, które dopiero co
udało mu się zapiąć. – Po co udawać? Po co sobie odmawiać? –
dopytywała.
–
Nie
mogę mieć dzieci – przypomniał. – Nie ma sensu chodzić po
lekarzach, bo to nic nie da, tak więc nie ma też sensu rzucać
szklankami w odpowiedzi na to, że ja nie chcę tam iść.
–
Nigdy
nie mów nigdy. – Puściła oczko w sposób niezwykle uwodzicielski
i wyciągnęła koszule męża ze spodni, tylko po to by potem zsunąć
ją z jego ramion i dać ubraniu możliwość opaść na podłogę. W
myślach, nie mogła już się doczekać, aż z jej chabrową
sukienką stanie się to samo.
WYJAŚNIENIE
Długo
zastanawiałem się nad poprawianiem zarówno Otchłani szarości
jak i Miejskich opowieści, i po dłuższym okresie czasu
doszedłem do wniosku, że nie ma sensu ciągnąć czegoś z czego
nie jestem zadowolony, bo gdy tak się robi, to od razu traci się
chęci do pisania danego tworu. Dlatego przestawiam wam całkiem nawą
Otchłań szarości, zbudowaną na początkach Miejskich
opowieści, co znacznie ułatwi
sprawę nowym czytelnikom.
Mam
nadzieję, że nowych przybędzie, a ci starzy zostaną ze mną mimo
wszystko. Planuje stworzyć bardziej wyraziste postacie, oczywiście
z tych bohaterów, których już znacie (o ile wcześniej
czytaliście).
Kiedy
można się spodziewać kolejnej części? Nie wiem, bo nie wiem
kiedy ją poprawię i kiedy namyślę się jak to dalej pociągnąć.
Póki co mam tylko plan, mizerny i wątły i ani trochę nie
zamierzam tego przed wami ukrywać. Jednak każdy komentarz, czy to
pozytywny, czy krytyczny, to daje autorowi kopa do pisania, taką
motywacje. Myślę więc, że to kiedy pojawi się kolejna część
zależy od mojego czasu, zdradliwej weny i waszego odzewu.
A
teraz pozdrawiam i zachęcam do komentowania.
A to ci niespodzianka, wszystko znikło, ale cóż autor dąży do doskonałośći i nie można go za to winić. Tylko przyznam szczerze, że nie wiem co w tym komentarzu napisać, bo dziwnie mi się komentuje coś co już czytałam i raz skomentowałam.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o pierwszą część to chyba tam się nic nie zmieniło, pojawił się Marcin, który wrócił, jak na razie nie wiadomo do końca skąd, po pięciu latach nieobecności i jak widać zaczął od wyrównywania rachunków.
Za to Madzia i Szymon się wcześniej objawili. Po tym co przeczytałam to Madzia bardzo wyraziście została przedstawiona, bardziej niż w poprzedniej wersji. Wyszła na apodyktyczną snobkę. Dzieci zebrała jak na jakąś wielką galę, a o ile dobrze zrozumiałam to oni chyba idą do szkoły na przedstawienie Leona. Pomyślałam sobie przez chwilę, że biedne te dzieci są, bo jak ta Pola ma biegać bawić się, w eleganckiej kremowej sukience i lakierowanych bucikach, ale może to nie zawsze tak wygląda, przynajmniej mam taką nadzieję.
Madzia mnie rozwaliła, tym jak odbijała argumenty męża, on na fochu, bo żona awanturę poprzedniego dnia zrobiła, szklankami rzucała, bo nie chciał iść do lekarza, a ona kwituje to wszystko , daj spokój, wieczorem dasz mi klapsa i ci minie, takie podejście, nie marudź, ubieraj się, wieczorem bedziesz mógł sobie klepnąć, sama sie doprasza, zeby jej przyrżnął, bardzo lekko to traktuje, jakby taką zabawę. Tylko jak pamiętam z wcześniej przeczytanych części, to Madzia może być niezadowolona z siły klepnięcia mężowskiej ręki. Może się kobieta przeliczyć.
No tak, w pierwszej części nic się właściwie nie zmieniło.
UsuńMagda faktycznie jest wyrazista i mam nadzieję, że reszta postaci będzie równie wyrazista, ale pamiętam, że pierwsze wrażenie często może być złudne.
Magda i Szymon wraz z dzieciakami żyją raczej na takim poziomie, na jakim żyje mniejszość Polaków i ja starałem się to pokazać w każdy możliwy sposób, nawet po przez ubiór dzieci, ich zachowanie, ich czas wolny i zajęcia pozaszkolne.
Super, super, super.
OdpowiedzUsuńŻartowałam oczywiście, który to już raz zaczynasz od nowa? 3?
Uwielbiam twoje poczucie humoru.
Usuń"OS" poprawiam pierwszy raz.
"MO" poprawiałem raz.
Tak więc wychodzi na to, że to jest taki drugi raz poprawiania "MO" a przy okazji pierwszy raz poprawiania "OS", jakby to dodać, to faktycznie wychodzi trzy xD
Pozdrawiam.
Oooo tego to się nie spodziewałam, ale faktycznie jeżeli nie byłeś zadowolony z tamtej wersji to nie ma co na siłe pisać dalej ;) Aczkolwiek trochę mi szkoda bo chciałam wiedzieć jak to się wszystko dalej potoczy z Magdą i Szymonem i z Cinkiem i Anką XD No, ale poczekam jak to rozegrasz w nowej wersji. Czy można liczyć na to, że Szymon będzie mądrzejszy i wierniejszy? ;)
OdpowiedzUsuńW tej wersji Cinek nie robi zbyt dobrego wrażenia na początku i jestem ciekawa czy dalej coś się zmieni.
Ale ja bardzo szybko dobrnę do tego co było, po drodze będzie jeszcze kilka ciekawych wydarzeń. Po prostu z początku drążyłem do destrukcji, do uśmiercenia niemal wszystkich, a zmieniłem zdanie, bo mam pomysł, ochotę i pewnie też znajdę czas na pisanie kolejnych części, więc wtedy przygoda z tymi bohaterami potrwa dłużej.
UsuńCinek jawi się tak samo jak na początku Miejskich opowieści, zaczyna od zapowiedzenia iż wrócił do gry.
Szymon będzie mądrzejszy... znaczy on zawsze był mądry, tylko popełniał głupoty. Wierny... pomyślę, może będzie wierny, może skoczy w bok tylko raz, ale wątpię. On musi Magdę zdradzać, by ta zdecydowała się odejść. To takie pokazanie jej z innej strony, jako kobietę co mimo wszystko się szanuje i ma jakąś godność - pozwoliła sobie by mąż wymawiał jej pieniądze, sypiała z nim na pstryknięcie palców, dała się lać i w sumie to też mocno się pod niego dostosowała, ale zdradzać się nie pozwoli! Taka jej prywatna granica.
Cały rozdział jest dobrze napisany, widać, że masz talent! Fajnie się to czyta.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że byłam zaskoczona, gdy się okazało, że Marcin jest gangsterem. Jednak zaliczam to na plus, bo zawsze czekałam na opowiadanie, gdzie byłoby spojrzenie z tej drugiej strony i to zły typ będzie głównym bohaterem. Cieszę się, że u Ciebie mogłam na to trafić. Polubiłam go jednak. Wiadomo, że nie akceptuję jego złych uczynków, ale śmieszą mnie jego myśli i riposty. Widać, że on też nie ma zahamowań, większość ludzi nie przeklinałaby przy dziecku ani nie wypytywała o przeszłość, widząc, że to średnio lubiany przez rozmówcę temat. Ciekawa jestem historii Roberta. Myślę, że miał jakąś przestępczą przeszłość, bo skądś Marcina znać musi, a potem musiał przejść metamorfozę, interesuje mnie kobieta, która tego dokonała. W drugiej części działo się trochę mniej. Magda wydaje się taką paniusią, myślę, że jeśli moje przypuszczenia wobec niej się potwierdzą, to raczej się nie polubimy. Ne skreślam jej jeszcze, zobaczymy jak się rozwinie akcja :)
Dużo tutaj bohaterów, ale myślę, że wszystko powoli sobie ogarnę, a póki co niczego nie pomylę :D
Do talentu to mi chyba wiele brakuje, póki co mam tylko kilka ciekawych pomysłów. Moim zdaniem ciekawych, bo innym mogą nie przypaść do gustu.
UsuńCała opowieść jest o gangsterach, tu nie ma do końca grzecznych chłopców, bo każdy ma mniej lub więcej za uszami.
Myślę, że nie trzeba akceptować poczynania danego bohatera i popierać jego działań by go lubić, by fascynował i by był ciekawy.
Z tym przeklinaniem to zależy od środowiska. Ja akurat ze swoich obserwacji widzę, że większość właśnie przy dzieciach przeklina, a nawet klnie na dzieci.
Myślę, że zarówno Robert i jego żona, jak i Magda cię jeszcze zaskoczą. Pamiętaj, że pierwsze wrażenie często bywa mylne.
Pozdrawiam i cieszę się, że jesteś i postaram się by tych bohaterów przedstawić tak, by się w nich nie pogubił nikt xD
No więc zacznę, że ja jestem tu całkiem nowa, nigdy tu nawet nie zaglądałam, no chyba że migiem. Tak więc ja NIGDY nie będę porównywać do wcześniejszej wersji.
OdpowiedzUsuńDoskonale cię rozumiem, że chcesz pokazać coś komuś, z czego sam jesteś zadowolony.
Pierwszy akapit i dwa pierwsza zdania. Szedł. W kurtce. < A czemu by nie połączyć tego w jedno zdanie? Tak tylko wygląda to... nieprofesjonalnie.
Wbił się w klatkę schodową < można się w klatkę schodową wbić? Chyba zabrakło ci synonimu i tylko to wpadło do głowy...
Powinni je wystawić zanim kogoś przygniotą < przecinek przed zanim, zd. złoż.
zamkiem próbując otworzyć drzwi, ale nic nie pomagało, ani < przecinek przed próbując, zresztą o tym już wspominałam i myślnik/półpauza przed ani zamiast przecinka.
Strasznie szczegółowy jesteś. Jestem ciekawa, czy te zapalniczki będą mieć jakieś znaczenie, bo jeżeli nie, to niepotrzebnie o tym wspominasz.
przyjebał z buta < ale że tak narrator... co? Jakoś mnie już to odpycha.
To była znana wszystkim gangsterom gra na czas. < no ej, no. xD
Nie zabije cię < on tego nie zrobi, on to mówi, więc zabiję. Ja nie zabiję, on nie zabije. Taka różnica.
Puścił oczko w tak uroczy sposób, że większość kobiet teraz byłaby wstanie wzdychać na jego widok < myślę, że na pewno nie, gdyby zauważyły broń. XD Jego atrakcyjność mogłeś podkreślić w inny sposób, a nie taki... nielogiczny. XD
nadchodzących świąt < kropeczka, kropunia etecera.
Pamiętaj o imiesłowach.
może czteroletniego kurdupla. > ale narrator wcale nie musi myśleć tak jak bohater. XD Po co nazywa ją w taki sposób.
– Pobraliście się z Wiolką? < no widać, jaki z niego przyjaciel. :-D
Chyba, że < bez przecinka, bo to człon
tylko dzięki trzem Jajkom Kinder, które zjadła z samego rana zamiast śniadania < haha! :-D Ja mojego brata też tak przekupywałam. xD
Magdalena jest nad wyraz... niedojrzała. Kurczę, za drzwiami są dzieci, chłopczyk ma przedstawienie, a ona chce się jeszcze kochać. No moim zdaniem to ta wyrośnięta dziewczyna przesadza.
Wiesz, co ci poradzę? Nie publikuj tak szybko rozdziałów. Jeden na tydzień wystarczy, potem na drugi kolejny, bo jak tak szybko dodasz, to potem ci zabraknie i nawet z miesiąc będzie trzeba czekać.
No dobra, resztę przeczytam za tydzień czy w weekend, ale mam nadzieję, że do tej pory nie dodasz nie wiadomo ile notek, bo nadal Jabłka i Śniegi, no i zabieram się jeszcze za to. xD
PS gdzieś wspominałeś, że wklejasz tekst do czegoś i to ci czyta, kiedy ty w tym czasie coś robisz. Co to takiego, bo z chęcią skorzystam?
Pozdrawiam!
Ja myślę, że w tekście zawsze będą błędy, bo jednak jestem amatorem i nie zastanawiam się po kilkakroć nad jednym słowem, ale obiecałem sobie, że jak już opublikuję taką pierwszą część "Bohaterowie spod szarych gwiazd" to wtedy poprawię błędy, które czytelnicy zauważyli.
UsuńZ tego opowiadania wcześniej nie byłem zadowolony, bo brnęło do destrukcji i śmierci wszystkich bohaterów, poza tym było kontynuacją "Miejskich opowieści" i nie każdy nowy czytelnik ogarniał sprawę, więc... zacząłem teraz od początku "Miejskich opowieści", by wszystkim było łatwiej.
Zapalniczka ma znaczenie, inaczej bym jej nie opisywał tak dokładnie. Nawet adidasy będą wspomniane, bo ktoś mu wysyłał paczki do więzienia.
Z tym "zabije" i "zabiję" to racja i to akurat wiem, ale przy pisaniu musiał mi umknąć ogonek. Przy mówię, proszę, itd, też mnie umyka, więc super, że zauważasz i nade mną czuwasz xD
"Wbił się w bramę" - często w tym opowiadaniu są zdania tego typu, bo większość jest pisana mową potoczną, a już moment, gdy Marcin będzie mówił sam za siebie (rozdziały pisane w pierwszej osobie) są pełne slangu i słów nieistniejących, typu "kradziej". W narracji też wplatane są myśli bohatera i narrator jakby dostosowuje się do postaci, stąd też ten kurdupel.
Tak, przekupywanie dzieci xD Niby nie wolno, niby to złe, a każdy choć raz powiedział "zjedz obiadek, to kupimy jajo", albo coś podobnego xD
Ja bym nie powiedział, że Magda jest nad wyraz niedojrzała, choć po części z pewnością tak. Nie widzę nic złego w uprawianiu seksu z mężem, gdy mieli jeszcze czas i byli na osobności. Przecież ludzie mieszkający w kawalerkach całymi rodzinami też jakoś uprawiają seks.
Rozdziały, a właściwie części będą dodawane nieregularnie, choć będę się starał co kilka dni. Nie wymagam jednak od nikogo bycia na bieżąco, więc nie ma problemy, by ktoś czytał pierwszy wpis, gdy ja będę publikował setny, więc tu się nie martw.
Aż tak ci się spodobały poruszane przeze mnie tematy, że postanowiłaś czytać moje dwa opowiadania?
Tak, jest takie coś jak IVONA Reader. Ja sobie tam często wklejam trzy-cztery rozdziały, zgrywam na Mp3 i idę biegać, po powrocie komentuję. Tak po prostu jest łatwiej, bo jakbym miał tylko czytać, to bym zwyczajnie nie miał na to aż tyle czasu. Choć z początku trudno mi było się przyzwyczaić do takiej formy.
Też się uśmiałam, że Cinek to właściwie niewiele wie. Niby taki kumpel od serca, a i dziecko go zdziwiło i że przyjaciel ma inną żonę... no cóż. Się siedziało to się nie wie co się działo.
UsuńGangsterski klimat zemsty i zdrady bardzo mi się spodobał, ale i tak wolę tę drugą część, tę o Magdzie. Natomiast na wstępie zanim do niej przejdę, to mnie zaciekawiło dlaczego ty tę dwójkę razem zestawiłeś. Czy był do tego jakiś powód? Czyżby oni kiedyś razem i któreś z tych dzieci to Marcina?
Mnie zdziwiło jedno w powyższym komentarzu Irr (przepraszam za skrót, ale strasznie długi nick). Nie wydaje mi się, by uprawianie seksu z mężem, gdy za drzwiami są dzieci było czymś nienormalnym i niedojrzałym. To znaczy że kochać z mężem można się jedynie gdy dzieci nie ma w domu, czy w tym miejscu gdzie są też rodzice? Poza tym dlaczego winna jest tylko Magda? Szymon najwidoczniej nie odmówił, więc nie widzi nic przeciwko temu. Dzieci zostały pod opieką babci i wujka. Jak dla mnie to zachowali się normalnie, trochę może mało gustownie i nie tak przyzwoicie, ale nie każde małżeństwo musi uprawiać seks tylko w sypialni na łóżku, w nocy i po ciemku. Widać, że tych dwoje lubi robić to z sobą i korzystają z okazji. Może w domu mają trudno o wolną chwilę, właśnie przez to, że są dzieci.
Pozdrawiam i lecę dalej.
No, to jestem! Sporo tu się ostatnio rozdziałów pojawiło i nie wiem, czy dam radę dzisiaj wszystkie nadrobić, ale się postaram :)
OdpowiedzUsuńDobra, inaczej pamiętam Marcina, ale chyba bardziej polubię tą jego wersję. Podoba mi się, taki niebezpieczny, który musi obwieścić swój wielki powrót (na razie nie wiem, skąd wraca) i z buta wjechać (dosłownie). No i nie cacka się, tylko od razu przykłada kolesiowi spluwę do skroni. To, to ja lubię :D
A jeśli chodzi o Szymona i Magdę, to się zdziwiłam, bo wygląda na to, ze ich relacje są nieco inne niż poprzednio, albo po prostu ja odniosłam takie wrażenie. Chodzi o to, ze on mimo całego tego swojego dominowania nad kobietą, nie odrzuca mnie tak, jak poprzednio. Nie wiem... Póki co wydaje mi się to wręcz ciekawe, nie odrzucające, jak wcześniej.
Lecę do kolejnego, póki jeszcze mam czas :D
Bo to wersja Marcina z "MO", potem go troszku Aniula zmieni. Jednak cieszę się, że taki draniowaty przypadł ci do gustu, bo długi czas takim będzie.
UsuńBo Magda i Szymon, dopóki jego zdrady nie wyszły na jaw, to byli właśnie tacy i mieli w miarę dobre relacje, pomimo tego jak bardzo ich związek jest nienormalny i dziwaczny.
Jestem i ja, wreszcie. Nie wiem ile zdążę dziś nadrobić, ale wiedz, że jestem. Zresztą, chyba nie muszę tego tłumaczyć, bo akurat odnośnie zaległości, bycia na bieżąco i tak dalej rozmawialiśmy wiele razy. Także nie będę niepotrzebnie powtarzać tematu.
OdpowiedzUsuńAle muszę powiedzieć, że bardzo mnie zaskoczyłeś tym poprawianiem rozdziałów. To chyba jakaś plaga normalnie;D Mam wrażenie, że ja to zapoczątkowałam (wśród tych blogów, które czytam), a potem jakoś tak przeszło na resztę;D Masakra. Pamiętam, że wspominałeś, że nie zamierzasz zmieniać tego opowiadania i go udoskonalać, bo jest takie pisane dla przyjemności. A tu proszę. Ale popieram cię w zdaniu, że nie ma sensu pisać czegoś, co się autorowi nie podoba. Mnie się podoba, ale to twoja decyzja;) Dobra, nagadałam się, więc mogę przejść do rzeczy.
Zacznę od Magdy. Podobało mi się to zdanie, w którym napisałeś, że 21-latka podała dłoń 5-letniemu synowi. To dało fajny kontrast, zmusiło do obliczenia w jakim wieku zaszła w ciąże. I dało w miarę jasny obraz sytuacji, pozwoliło na wysunięcie pierwszych wniosków. W sumie chyba zaczynam się cieszyć, że zaczynasz od nowa, bo będzie lepiej widać przeszłość i to, co ukształtowało bohaterów. I teraz widać, że Magda jest narwana i myśli, że wszystko pójdzie jej płazem. A wcześniej za bardzo tego nie widziałam.
Co do Marcina, śmieszył mnie tu trochę;D Wyglądał mi jak taki hm... osiedlowy gangster;D Wiesz, ten styl bycia, te teksty i w ogóle. I zapewnienie, że nigdy go żadna kobieta nie zmieni. A wiemy przecież, że pojawi się Anka. No chyba, że się nie pojawi. Te teksty o dziewczynce i sformułowania skierowane do niej - świetne;D Bardzo mi sie podobało ;)
Ty przybyłaś, a ja się zająłem (w końcu znalazłem na to chwilę) odpisywaniem na komentarze.
UsuńJa nie tyle poprawiam tę opowieść, bo ona fabularnie będzie szła tak jak szła wcześniej, tylko po prostu zmęczyły mnie te powroty do przeszłości i ludzie, którzy wcześniej nie czytali "MO" mieli problem się odnaleźć w "OS" i właśnie stąd te poprawki.
Cieszę się, że spodobało ci się to kontrastowe zdanie.
Magda jest narwana, oj jest.
Marcin miał właśnie taki być, taki uliczny gangster, niepoprawny niemal w każdym względzie, z zabawnymi tekstami, a do tego na swój sposób uroczy. Od siebie dodam, że tę postać bardzo łatwo mi się pisze, bo on jest tak prostacki, że aż prosty. O wiele trudniej jest pisać Magdę i Szymona, niż Anie i Marcina, bo Ania będzie, pojawi się, przybędzie i się zadomowi w opowiadaniu na dobre xD
Też mam nadzieję, że reszta cię równie mocno zainteresuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dzięki za komentarz.
Ja tam się cieszę, że ruszyły znowu miejskie i to w wersji tasiemca, bo ja nie wiem co bym zrobiła jak byś zdestuktował mojego Cinka. Mam nadzieję, że ta otchłań się jakoś pociągnie, będziesz z niej zadowolony i nie będzie większych zastojów w dodawaniu.
OdpowiedzUsuńA co do bohaterów to standardowo powiedzieć mogę, że Cinka uwielbiam, kocham i jest to jeden z moich ulubionych bohaterów książkowych i blogowych. Jest idealny w swojej nieidealności, taki realny, prawdziwy i nie udawany.
Magdę też lubię choć momentami drażniło mnie jej podejscie.
Szymona za to nie znoszę, nie trawie choć byly momenty, że postępował jak człowiek to i tak nie darzę go sympatią.
A ja czekam na zmiany i jakieś dopiski w rozdziałach bo a nuż zmienię swoje zdanie o bohaterach :)
Popadłabyś w depresje, po uśmierceniu Cinusia?
UsuńCinek to taki prostak, ale urokliwy, przyznaje, że urokliwy.
Za co tak nie lubisz Szymona?
What the f...?! Ja mam jakieś zwidy? Co tu się stało? Jakieś inne rozdziały? Nie było mnie aż tak długo, że wszystko zdążyło się pozmieniać? O maj gad, nie przeżyję.
OdpowiedzUsuńAle co do rozdziału - Od razu wiedziałam, że tym facetem z torbą będzie Marcin :D No po prostu to czułam. Strzał z broni, czuję gangsterkę <3 Czyżby któryś ze wspólników Cinka go oszukał? Może być ciekawie.
Normalnie wyobraziłam sobie małego Leona ubranego w te garniturowe spodnie i kamizeleczkę. Cud, miód i malinki. Magda chce mieć z Szymonem dzieci, a on bidulek nie może ich mieć. Zapewne kobieta wymusza na nim wizytę u lekarza i dlatego jest taki... oziębły. Nie dziwię mu się, wie że jest bezpłodny, a żona namawia go na kolejne próby. Jej nagabywanie wiecznie mu przypomina o tej przykrej przypadłości, więc z pewnością dochodzi między nimi do kłótni.
Myślę, że powoli będę wracać i nadrabiać rozdziały :)
Pozdrawiam!
Nie po angielsku, bardzo proszę do Tysia mówić po polakowemu, bo po innemu Tysio nie kaman... xD
UsuńA poważnie, to męczące było powracanie do przeszłości bohaterów i były to takie nieustające powroty. Prościej jest po prostu przedstawić początki, stąd taka zmiana.
Marcin to taki bardziej uliczny gangster. Na takiego mafioza średnio by się nadawał.
Tak, Leoś to się musiał świetnie prezentować. Ostatnio widziałem takiego maluszka w białych spodniach, białej koszuli i czarnej marynarce, takiej jakby płaszczyk. Świetnie wyglądał. Tak, rzucał się w oczy.
Szymon nie do końca nie może mieć dzieci, ale o tym temacie jeszcze będzie. Po prostu normy płodności się zmieniają. I te z 2000 roku, a 2015 to przepaść. Ci co dzisiaj są uznawani za słabo, ale płodnych, w 2000 byliby bezpłodni.
Jednak prawda, że Magda i Szymek się frustrują wzajemnie. Ona bo chce mu udowodnić, że można jak się chce, a on nie chce po prostu ani siebie ani jej zawieść, więc... więc jest jak jest.
Spokojnie, masz czas, mnie się nigdzie nie spieszy.
PS. Jest już nowy rozdział Bestii?
Trochę się zdziwiłam gdy zobaczyłam, że "Otchłań szarości" jest przy mnie zaznaczona w czytanych blogach, bo go nie czytałam. Ale pomyślałam sobie, że czemu miałabym nie przeczytać i postanowiłam to zrobić.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału
Z pierwszego fragmentu wynika, że Marcin musi być gangsterem i nie chce tego zmieniać. A jak nie będzie chciał to kobieta sama go nie zmieni. I ciekawe dlaczego wyjechał że aż pięć lat go nie było.
Co do Magdaleny to nie powinna tak naciskać na Szymona z tym pójściem do lekarza. Jak wszystkie badania wykryły to samo to może rzeczywiście jest bezpłodny.
Magdalena ma 21 lat, a jej dzieci 5 i 3. Może miała wcześniej jeden albo dwa związki albo zaszła w ciąże z przypadkowymi chłopakami albo mężczyznami.
Pewnie to się będzie wyjaśniać.
A ja będę czytać dalej.
Cieszę się, że postanowiłaś przeczytać.
UsuńO Marcinie się jeszcze sporo dowiesz, ale jest chyba szansa, że kobieta da mu motywacje do zmiany, prawda?
Z tymi wynikami na bezpłodność to bywa różnie, bo kiedyś były inne normy niż są dziś.
Skąd pochodzą dzieciaki Magdy też się jeszcze wyjaśni, ale nie wszystko na raz i wszystko stopniowo, po kolei.
Jestem i ja;)
OdpowiedzUsuńChwilę sie zastanawiałam, czy nadrobić Sierociniec czy raczej spróbować czegoś nowego. Cóż...jak widać dzisiaj jestem tu,ale bez obaw, do sierotek też zajrzę;)
Tak ...a jeśli chodzi o rozdział, to póki co wiecej tu niewiadomych niż odpowiedzi ale to w końcu początek, więc normalne.
Jedna rzecz, która rzuciła mi sie na myśl jeszcze przed przeczytaniem to o Boże, ile tu postaci.... wiec z góry wybacz jeśli będę czasem mylić imiona.
Dalej...już odnośnie treści.
Pierwsza część to w ogóle jedna wielka tajemnica. Cinek bawi sie w gangsterkę. Tylko, że coś tam mu przestało wychodzić.... Dziwi mnie ten jego przyjaciel. Bo kurcze przyjeżdza po kumpla gangstera, który przed chwilą o mało nie zabił człowieka z małym dzieckiem na tylnym siedzeniu? To mnie zszokowało...
Druga część ... Czyli facet Madzi jest bezpłodny....a te jej dzieci to skąd? Poprzedni związek czy jakieś zdrady w miedzyczasie? Choć chyba bardziek to pierwsze. Nie wyglądaja na pierwszy rzut oka na parę, która już ma zdrady w historii związku.
www.swiatlocienn.blog.pl
Myślę, że Otchłań jest lepsza niż Sierotki, ale ja jestem nieobiektywny, bo w końcu sam to napisałem :) Sierotki są jednak bardzo do poprawy.
UsuńJest dużo postaci, ale spokojnie - nie wszyscy są główni.
Robert przecież nie był obecny przy tym co Cinek robił. Po prostu umówił się z przyjacielem w konkretnym miejscu, podjechał tam po odebraniu dziecka z przedszkola i tyle ;-)
Magda jak łatwo obliczyć urodziła Leona gdy miała 16 lat, więc wtedy raczej z Szymonem jeszcze nie była, bo jest on od niej mimo wszystko sporo starszy. Ja myślę, ze dobrze stawiasz i też bym na twoim miejscu (z punktu widzenia czytelnika) sądził iż dzieci Magdy to owoce poprzednich, nieudanych związków.
Witaj, Dariusz. Zostawiłeś na moim blogu, a właściwie na dwóch blogach kilka komentarzy. Dziękuję, że czytasz/przeczytałeś moje opowiadanie, które na dobrą sprawę już zakończyłam. Owszem, nie było to jakieś wielkie dzieło, robiłam sporo błędów, pisałam rozdziały bez sensu i często denerwowałam fabułą, ale… cóż, pisałam to, co chciałam. O to chyba chodzi, prawda? Dziękuję za wszystkie opinie. Wiedz, że zaczęłam czytać „Otchłań szarości”. Dzisiaj tylko pierwszy rozdział, ponieważ muszę szykować się do pracy na nockę, ale w tygodniu, kiedy tylko znajdę czas, nadrobię wszystko. Niedługo planuję wystartować także z nowym opowiadaniem, które właściwie też nie będzie jakimś bestsellerem. Jednak ja lubię pisać. Lubię przelewać na Worda swoje wyobrażenia pewnych sytuacji, lubię kreować bohaterów, wydarzenia, dialogi. Po prostu lubię. Nie jestem w tym mistrzem, a bardziej amatorką. Mam nadzieję, że wpadniesz i ocenisz, czy nowe będzie gorsze od poprzedniego hehe
OdpowiedzUsuńCo do Twojego pierwszego rozdziału powiem tak:
Nie znam poprzedniej wersji tego opowiadania i nie znam Miejskich Opowieści, ale to może lepiej. Jeszcze powoli ogarniam Twój styl pisania i powiem, że bardzo mi się podoba. Piszesz na temat, jest jakaś dynamika w wydarzeniach i widać, że masz konkretny pomysł. Przedstawiasz dwóch bohaterów. Nie wiem czy ich losy się zejdą, ale myślę, że tak, bo bez powodu nie przedstawiałbyś ich. Zastanawia mnie, gdzie Marcin był przez te 5 lat co go nie było. W więzieniu? Za granicą? Obstawiam to pierwsze, ale przekonam się później. Ciekawi mnie dlaczego pobił bruneta i czego tak ważnego chciał się od niego dowiedzieć. Ależ honorowy… nie zabił go… ulalala… I wiesz co? Już z pierwszego rozdziału stwierdzam, że chyba nie polubię Marcina. Facet chyba nie ma pojęcia jak to jest mieć rodzinę, jak to jest kogoś kochać i co to znaczy być ojcem. Widać, że jego przyjaciel bardzo zmienił się przez te 5 lat, a on chyba nie kuma…
Za to Magda na początku wydała mi się kobietą po przejściach. W sumie nie myliłam się, bo jasno jest napisane, iż Magda ma 21 lat, a ma 5letniego syna i 3letnią córkę. To chyba wiele.. Natomiast jej dzieci nie są chyba dziećmi jej męża (chyba że ominęłam jakieś zdanie...) Kurde, właściwie nie wiem co napisać, bo przyznam, że jestem w szoku. Nie często zdarza się, że tak młoda kobieta i już mężatka (BOŻE, ONA JEST MŁODSZA ODE MNIE!) usilnie pragnęła mieć trzecie dziecko! Muszę jednak przyznać, że z opisu wynika, że jest bardzo dobrą matką i umie zająć się tymi dzieciakami. A to ważne. Ciekawa jestem co z tego wyniknie.
Powieść zapowiada się naprawdę bardzo ciekawie i masz we mnie nową czytelniczkę. Postaram się jak najszybciej nadrobić wszystkie opublikowane rozdziały. Pozdrawiam serdecznie :)
Cześć, jak widać jestem. Początek super, bardzo mi się podoba. Marcin to trochę taki samolub, nie spodobało mi się jego egoistyczne myślenie, ani to jak nazwał małą Lilianę. Zastanawia mnie też za co chciał zabić tego bruneta. Magda wydaje mi się być dojrzałą jak na swój wiek kobietą. Potrafi zadbać o dzieci, a to daje jej u mnie dużego plusa. Zabieram się za nadrabianie opublikowanych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńEch, chciałam się do czegoś przyczepić, a tu rozczarowanie, nie ma do czego! :)
OdpowiedzUsuńA tak serio, to naprawdę dobry rozdział. Jestem na Twoim blogu pierwszy raz, tematyka opowiadania, to zupełnie nie moja bajka. Ale udało Ci się mnie zaciekawić. Brawo! :D
Mam wrażenie,że jeszcze nie raz tu zajrzę. Pozdrawiam Nancy ;)
Dopiero zaczynam, ale wydaje się, że wszystko stoi w miejscu. Wiadomo - to dopiero początek :) Bardzo przypadł mi do gustu kontrast między postaciami. Przyznam się bez bicia, że nie czytałam wcześniejszych wpisów. Jak już czytałam, to nie na bieżąco, więc to jest dla mnie nowe opowiadanie. Mam nadzieję jeszcze dziś przeczytać kilka rozdziałów, także pozdrawiam, życzę weny w dalszym pisaniu i lecę czytać drugą część!
OdpowiedzUsuńhttp://klatwa-blizniakow.blogspot.com/
Dopiero zaczynam, ale wydaje się, że wszystko stoi w miejscu. Wiadomo - to dopiero początek :) Bardzo przypadł mi do gustu kontrast między postaciami. Przyznam się bez bicia, że nie czytałam wcześniejszych wpisów. Jak już czytałam, to nie na bieżąco, więc to jest dla mnie nowe opowiadanie. Mam nadzieję jeszcze dziś przeczytać kilka rozdziałów, także pozdrawiam, życzę weny w dalszym pisaniu i lecę czytać drugą część!
OdpowiedzUsuńhttp://klatwa-blizniakow.blogspot.com/
No zaczynam czytać tą historię, bo na sierociniec chyba się nie doczekam :D
OdpowiedzUsuńTak poza tym to cześć :P
Marcin to taki trochę drażliwy facet :/ Nie było go przez 5 lat (odnoszę wrażenie, że go przymknęli), a on się tak rozgaszcza w samochodzie kumpla, którego nie widział 5 lat! Kurde pięć lat! On ma dziecko, ma żonę, ma dom, a ten Marcin (ja takie odniosłam wrażenie), że wpieprza się z buciorami prosto w czyjeś ułożone życie. Oj nie tędy droga :/
No ładnie xd Gdybym nie czytała sierocińca, szczerze teraz miałabym gały na wierzchu xD Ale że czytałam, to jestem przygotowana na wszystkie możliwe zasadzki i już mnie 16 letnie matki nie zdziwią xD (to śmiech ciut xd). No ładnie, ładnie! Skoro on nie może mieć dzieci, to czyje to są dzieci?! Pomijając to, że Magdy... xd
Pozdrawiam :D