Czytam = Komentuje

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na blog z dodatkami o "Otchłani szarości":

http://miejskie-opowiesci.blogspot.com

niedziela, 3 stycznia 2016

Sezon 1 - Część 34 - Mieć dość kobiecych humorków


SZYMON IGNASZAK

Siedziałem właśnie w sali konferencyjnej, znajdującej się na drugim piętrze mojej galerii sztuki. Rysowałem markerem po tablicy wykres, który przedstawiał ceny mieszkań i ich wzrost z roku na rok. Niegdyś pokój dało się wynająć za raptem sto złotych i to na cały miesiąc. W dzisiejszych czasach było to niemal niemożliwe, bądź graniczące z cudem i to właśnie starałem się powiedzieć inwestorom oraz dyrektorstwu kilku administracji. Tak szczerze to usilnie usiłowałem przekonać ich do mojego pomysłu inwestycyjnego, który miał na celu skupienie mieszkań po licytacji komorniczej, doprowadzeniu ich do stanu używalności, ale w taki sposób by dało się na nich zarobić, czyli zrobienie z jednego takiego mieszkania kilku klitek – jeden pokój z aneksem kuchennym, mała łazienka z toaletą i na tym koniec. Wielu studentów narzekało na współlokatorstwo. W ten sposób mieliby zachowaną prywatność i spokój, a tak mały metraż nie sprzyjał organizowaniu imprez, więc i my nie musieliśmy się martwić o straty, których delikwent nie byłby wstanie pokryć ze stypendium, czy z dorywczej pracy.
A co z tymi co chcą współlokatorzyć? – dopytywał gruby pan w okularach. – Nie uśmiecha mi się, by pan przeremontowywał moją kamienicę!
A uśmiecha się panu trzymanie w niej tych, którzy od lat nie płacą?
Mają eksmisję.
I nic sobie nie robią z papierka! – uniosłem się. – Nie ma się co dziwić. Samotną kobietę z dziećmi, albo do tego jeszcze z mężem nierobem nie wywali pan na bruk, bo media by nie dały żyć. Ja to wiem i pan to wie. Oni mogą mieć eksmisję, ale siłą ich pan nie wyrzuci. Nikt nie kupi mieszkania z wymeldowanymi, ale wciąż obecnymi lokatorami.
Proponowaliśmy im socjal, ale kręcą nosem – dodał siedzący obok grubego pana w okularach, szczupły jak szkapa pan, na bank z soczewkami, bo kolor jego oczu był za bardzo intensywny.
Socjal bez toalety, jedenaście metrów na kwadracie, na kilka osób? – zgadywałem. – Też bym kręcił nosem.
A jak pan kupi te mieszkania, czy też wynajmie, to się ich pan pozbędzie?
Kupią inwestorzy. – Tu wskazałem dłonią na Zbyszka, Huberta i dwóch innych. – Ja będę tylko dyrektorem całego przedsięwzięcia.
Do rzeczy, jak się pan pozbędzie...
Nie. – Pokręciłem głową na boki. – Tego państwu zdradzić nie mogę, bo wykorzystają państwo mój pomysł, a mnie zależy na współpracy. – Wsunąłem markera do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjąłem z niej długopis z moimi inicjałami. – Wystarczy, że państwo podpiszą umowę. Od was oczekuję wyłączności, od inwestorów remontu, a nagabywaniem klientów i pozbyciem się starych, dokuczliwych lokatorów zajmę się sam. To już nie będzie wasz problem.
Chce pan kupić te mieszkania po znacznie zaniżonej cenie.
Dziwi się pan? – zapytałem, kładąc dłonie na blacie długiego i szerokiego stołu. – Ja kupuję nie tylko mieszkania, ja kupuję też tych ludzi co w nich się gnieżdżą, a więc paradoksalnie jesteście jak te promocje więcej za mniej. – Zaśmiałem się z żartu, a większość poszła w moje ślady i wtedy drzwi znajdujące się niemal dokładnie naprzeciw mnie, otworzyły się. – Nie słyszałem pukania – wytknąłem, widząc same dobrze mi znane buty sportowe na koturnie i do tego dresowe spodnie.
Bo nie pukałam! – wrzasnęła histerycznie.
Przyjrzałem się jej uważnie. Miała wyraźnie opuchniętą wargę, nabrzmiałą i zranioną. Jej dłoń kurczowo trzymał Leon, chyba popłakiwał. Niewiele z tego rozumiałem, a właściwie to jeśli mam być szczery, to niczego z tego nie rozumiałem.
Ja pracuję – wyjaśniłem i wskazałem dłonią zarówno na wykres, co i na komputery stojące przede mną, z których jeden był podłączony do rzutnika.
Ja też bym, kurwa, pracowała, gdyby nie twoje poronione pomysły!
Zniż ton! – wrzasnąłem i na krótką chwilę nastała cisza.
Ja i Magda mierzyliśmy się spojrzeniami, a ludzie zebrani w sali szeptali coś do siebie. Jeden pytał się drugiego co się dzieje i kim jest ta pani, ale łaskawy Peterwas im wyjaśnił:
Żoną, ta pani jest żoną.
Nie patrzyłem na mojego chrzestnego, ale mógłbym przysiąc, ze gdy wypowiadał te słowa, to zapewne chytrze i niezwykle cynicznie, ale też przy tym niepodważalnie grzecznie się uśmiechnął.
Wyszedłem zza głównego miejsca za stołem, tego które zwykle zajmowałem i wskazałem dłonią na drzwi.
Wyjdźmy – zwróciłem się do żony.
Wyjdźmy? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Myślisz, że będziesz mnie śledził?! Szpiegował?! – dopytywała, a ja naprawdę nie wiedziałem o co może jej się rozchodzić, ale kiedy wyjęła telefon komórkowy, to nagle wszystko stało się dla mnie jasne. Magda wiedziała. Pytanie tylko, skąd? – Nie będziesz tak robił! Tyle ci powiem! – Darła się jak opętana, a jej ruchy były niestabilne, takie narwane i kanciaste.
Stałem i obserwowałem jak moja żona usiłuje rozmontować telefon na części pierwsze. Zdjęła tylko tylny panel, bo bateria się skutecznie zbuntowała. Lena w przypływie furii, nie trudziła się z dalszym demontażem, tylko po prostu rzuciła najnowszym modelem Sony, wprost pod moje nogi. Właściwie to oberwałbym w stopę, gdybym nie uskoczył w bok.
Dość publicznych przedstawień – powiedziałem bardziej do siebie niż do niej i ruszyłem na przód.
Leon, który dotychczas stał z boku, teraz odsunął się nieco dalej i z zaciekawieniem w ciemnych tęczówkach, obserwował całe zajście, bo zapewne zwyczajnie, na swój dziecięcy rozum i logikę starał się pojąć o co tak naprawdę chodzi.
Zbliżyłem się do Leny i starałem się ją pochwycić za nadgarstki, ale w efekcie jej pięści odbiły się od mojej klatki piersiowej, otwarta dłoń zdzieliła mnie w twarz, a jej usta wykrzykiwały „puszczaj” i „nie dotykaj mnie”. Oczywiście miałem nieodpartą ochotę jej oddać, ale utrzymanie w domu dyscypliny polegało na tym, by nie bić kobiety, gdy ma się ochotę, bo to zaburza cały rytm, a w złości i gniewie łatwo o przesadę. Powstrzymywałem się więc. Co prawda kiedyś Magdzie konkretnie strzeliłem w twarz, ale ani nie byłem z tego powodu dumny, ani nie popierałem tamtejszego mojego zachowania. Wtedy po prostu górę wziął alkohol i emocje. Odwinąłem jej się tamtego dnia przy dziecku, a teraz nie zamierzałem tego powtarzać. Byłem od niej wyższy, silniejszy, starszy i byłem mężczyzną, głową rodziny, a to znaczyło, że byłem zmuszony zachować możliwie jak najwięcej zimnej krwi.
Udało mi się pochwycić Magdę w taki sposób, by ją po prostu obezwładnić. Jej plecy dotykały mojej klatki piersiowej, a ręce były skrzyżowane i uwięzione w stalowym uścisku moich dłoni. Oczywiście ona dalej krzyczała, właściwie to darła się jak opętana, a łzy leciały ciurkiem po jej twarzy. Nigdy wcześniej nie widziałem jej aż w takim stanie, ale nie jej furia mnie interesowała, ani jej powody, bo tych się już domyślałem. Zastanawiało mnie, gdzie ona znowu polazła, że jest posiniaczona i to posiniaczona na twarzy. Martwiłem się o nią. Byłem na nią cholernie w tej chwili wściekły, ale bardziej niż wściekłość dominowała w moich emocjach szczera troska i poczucie, że powinienem się nią lepiej opiekować. Magda z mojego narkotyku w pewnym momencie stała się moją żywą obsesją. Zdawałem sobie z tego sprawę każdego dnia, ale nigdy nie chciałem się z niej wyleczyć.
Zmieniłem uścisk tak, że jej nadgarstki krępowałem w jednej dłoni, jednocześnie dociskając całą rękę od łokcia do jej ciała w okolicy brzucha. Drugą dłonią pochwyciłem za materiał jej spodni, a następnie pod kolanem. Wszystko po to by móc ją podnieść i wynieść z sali konferencyjnej. W życiu nie sądziłem, że tak drobna, niewiele ważąca kobieta może mieć taką zaciętość i wole walki. Szarpaliśmy się dobre pięć minut, zanim w końcu udało mi się ją unieść i wynieść za drzwi.
Ledwie postawiłem Magdę na ziemie, a konkretnie to na niej położyłem pośladkami, bo tak mi się wywinęła, że innej możliwości nie było, a już dostrzegłem Tomka wstającego z krzesła i zmierzającego w naszą stronę.
Nie chciałem jej wpuszczać, gdy była w takim stanie, ale...
To trzeba było tego nie robić! – wrzasnąłem piorunując spojrzeniem niższego ode mnie o półtora głowy blondyna.
Ale kiedy ona... jak ja miałem...
Tak! – wrzasnąłem i nachyliłem się po żonę. Chwyciłem za materiał jej żółtego swetra ze wzorem trzech warkoczy na przedzie i podniosłem do góry. Uniosłem lewą dłoń nad jej twarz i być może i miałem ochotę ją zdzielić, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem i chwyciłem za jej ramie. Mocno zacisnąłem i dosłownie wrzuciłem ją do pokoju obok, mając świadomość, że znajdują się tam tylko cztery, położone jeden na drugim materace. – Zajmij się Leonem i tych ludzi z konferencyjnej jakoś ogarnij! – ryknąłem do niego polecenie.
Jak?
Co jak? – Zatrzymałem się przed samym wejściem, z dłońmi zaciśniętymi na klamce otwartych drzwi.
No tych ludzi...
Nie wiem, kurwa, kawę im może zaproponuj! Wszystko ci trzeba mówić, jak wtedy gdy miałeś pięć lat? Jeszcze trochę i pomyślę, że wychowałem niedecyzyjnego nieudacznika!
Nie czekając na odpowiedź Tomka, wiedząc, że pewnie i tak by nic nie odpowiedział, tylko spuścił głowę i czekał na dalszy ciąg bury, po prostu przestałem mu ją dawać. Wszedłem do pomieszczenia gdzie była Magda i zatrzasnąłem z głośnym hukiem za sobą drzwi.
Jesteś nienormalny?! – zapytała czy też stwierdziła, zanim ja zapaliłem światło.
W końcu jednak dotknąłem włącznika, naparłem na niego dłonią i nastała jasność.
Nie masz prawa mnie... – zabierała się za kontynuacje, ale nie miałem zamiaru jej na to pozwolić.
To ty nie masz prawa! – ryknąłem, chyba po raz piąty w życiu na własną żonę i choć nie byłem z tego dumny, bo byłem przeciwnikiem podnoszenia głosu na kobietę, to nastawały momenty, gdy po prostu inaczej się nie dało. – Nie masz prawa urządzać takich scen i jeśli liczysz, że ci na to pozwolę, i że ci to ujdzie płazem, to jesteś w błędzie, dużym błędzie!
Zatrzęsła się, ale chwile potem znowu odzyskała fason. Powróciła w niej waleczność i jakaś dziwna niechęć do mojej osoby. Padły kolejne wrzaski o śledzeniu i o siniakach Leona. Po raz kolejny tego dnia dla mojej żony byłem nienormalnym debilem i po raz kolejny jej pięści spotkały się z moją klatką piersiową. Tym razem waliły w nią na oślep. Powstrzymałem ją, unieruchamiając ręce, ale miała jeszcze wolne nogi. Odebrałem kilka solidnych kopnięć, zanim chwyciłem pewnie i stanowczo za jej włosy. Owinąłem je sobie wokół jednej dłoni i szarpnąłem w dół. Nie przestawałem ciągnąć dopóki nie sprowadziłem jej na kolana. Nachylałem się do niej i nieco luzowałem uścisk, by móc pochwycić za kark. Ścisnąłem i naparłem w dół z taką siłą, iż była zmuszona podeprzeć się dłońmi, ale i tak to potem na niewiele się zdało. Ręce ugięła i przywarła łokciami do chłodnego, betonowego podłoża.
Uspokój się – wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Klęknąłem na jedno kolano, przysunąłem usta do ucha żony i powtórzyłem warknięciem – Natychmiast się uspokój, bo nie ręczę za siebie.
Poczułem smak krwi na swoich ustach, co znaczyło tylko tyle, że albo mnie niedawno w nie uderzyła, albo może zadrapała. Powściągnąłem gniew, ale pomimo tego nie odstąpiłem od Magdy. Ponownie oplotłem jej włosy naokoło swojej dłoni, szarpnięciem zmusiłem łkającą kobietę do wstania i drugą dłoń wsunąłem pod jej podbródek, ściskając jednocześnie za policzki.
Co ci się stało? – zapytałem dokładnie lustrując zasinienie na policzku, oraz krew na dolnej wardze.
Była przestraszona i drżała na całym ciele. Wola walki gdzieś z niej uleciała, więc wypuściłem jej włosy i dwiema dłońmi pochwyciłem za ramiona. Pchnąłem do tyłu, nie puszczając i postępując konsekwentnie kroki na przód. Przy końcu nieco ją uniosłem i usadziłem na białych, nowych, jeszcze ofoliowanych materacach.
Mam dość twoich humorków, wiesz? – powiedziałem kucając przy niej. – Ale to teraz nie jest najważniejsze. Najbardziej mnie interesuje kto ci to zrobił? – dopytywałem i jednocześnie sunąłem opuszkiem kciuka po jej dolnej wardze.
Zostaw – warknęła i odtrąciła moją dłoń.
Przełknąłem ślinę i zabrałem się do wstania. Musiałem wracać na konferencje, nie mogłem tak porzucić tych wszystkich ludzi, poza tym liczyłem jeszcze na to, że mimo wybuchu histerii Magdy, której byli świadkami, jeszcze uda mi się uratować sytuacje.
Na pewno tego tak nie zostawię – zapewniłem. – Nikt poza mną nie ma prawa podnosić na ciebie ręki. A jak już jesteśmy przy tym temacie, to wiesz co to znaczy przesadzić? Nie? – zgadywałem, bo milczała. – No to wiedz, że właśnie sobie to doskonale zobrazowałaś, bo właśnie przesadziłaś. Mogłaś zapytać, po prostu zapytać, a nie urządzać sceny jeszcze przy ludziach. Może powinienem pójść w twoje ślady, wparować tak do twojej pracy i na oczach twoich koleżanek zacząć się okładać? Co ty na to? – Nie czekałem na odpowiedź, chciałem otworzyć drzwi, ale Leon mnie ubiegł i wparował do środka.
Tam jest moja mama! – krzyczał wyrywając się Tomkowi. Płakał i szarpał się z moim bratem niemal tak samo jak niedawno jego matka ze mną.
Kolejny histeryk – szepnąłem z głośnym westchnięciem, w chwili gdy Leoś przekraczał próg i biegł w kierunku Leny, by rzucić jej się w ramiona.
Poczekajcie na mnie w domu. Tomek was odwiezie, moim samochodem. Wieczorem twoja mama wyjdzie z dziećmi do bawialni. Zostaniemy sami. Myślę, że doskonale zdajesz sobie sprawę z tego co to oznacza – zapowiedziałem, wyminąłem blondyna w czerwonej koszuli i granatowej marynarce. Jak gdyby nigdy nic powróciłem na konferencje.
Zasiadłem przed laptopem i wysłałem jeszcze Piotrowi e-maila, by pilnował mojej żony, czyli ją odwiedził u nas w domu. Dodałem też by tym razem nie nawalił i trzymał język za zębami, chyba że naprawdę chce go stracić. Byłem pewny, że Magda o tej całej aplikacji wie od niego, w końcu nikt inny nie miał o niej bladego pojęcia. Akurat Piotrkowi powierzyłem zadanie opiekowania się siostrą i pilnowania jej, bo czułem, że coś ściemnia z tymi bandziorami co ją napadli, a komu jak komu, ale Iwanowi na niej cholernie zależało i nie dałby jej włosa z głowy stracić. Mogłem go nie lubić, mogłem go nawet nie rozumieć, ale bratem był na medal. Przynajmniej tak sądziłem dopóki Tomasz do mnie nie zadzwonił i nie zdał relacji:
Zostawiłem Magdę i Leona w domu. Piotr na nich czekał. Nie wiem czy to mądrze, że wysłałeś tam akurat jego, skoro to on ją uderzył. Leon zdał mi relacje. Widzieli się z jakimś Marcinem i...
Marcinem? – zapytałem i zazgrzytałem zębami.
Tak, z Marcinem – potwierdził.
Gdzie byli?
W parku, na placu zabaw.
Nie mówiła mi, że...
Nie musi ci się ze wszystkiego spowiadać – zaznaczył niezwykle ostro jak na niego.
Musi, właśnie o to chodzi, że tak sobie przewaliła, że musi! – warknąłem i nie czekając na odpowiedź z jego strony, rozłączyłem się.
Poczułem jak ktoś klepie mnie po plecach. To był Zbyszek. Gratulował mi podpisania tych kilku umów i kontraktów.
Nie wiem jak tyś ich przekonał po wybuchu tej twojej pożal się Boże żonki.
Masz coś do niej?
Dużo, nadal nie wiem jak na taką idiotkę mogłeś zamienić... – Nie dokończył, bo ja nawet nie wypuściłem kubka z dłoni, z którego wcześniej popijałem letnią kawę. Przywaliłem mu z pięści pod samo oko, kubek odbił się od jego nosa, a on odleciał do tyłu.
Nie mam już siedemnastu lat, nie jestem chłopcem na twoje posyłki! – wrzasnąłem. Odłożyłem jakimś cudem cały kubek na blat czegoś co było utworzone na wzór recepcji. Zamknąłem dwie teczki i jak gdyby nigdy nic wyszedłem, rzucając za siebie krótkie – część wam i do jutra.

15 komentarzy:

  1. Hahaha ten cytat na obrazku mnie rozbroił, ale w sumie coś w tym jest XD

    OdpowiedzUsuń
  2. w końcu nadrobilam specjalnie grałam dzis jak szalona jak tylko miałam chwile żeby nadrobić jeszze w tym roku. W nowym mam juz nadzieje, ze bede na bieżąco i zacznę nadrabiam jis. Zycze tez w tym roku, który nadejdzie duzo szczęścia, milosci, pociechy z dzieci, zdrowia, weny, i przedewszyatkim czasu i cierpliwości Żebyś nam tu pisał ciagle i ciagle. I mojego Cinusia wzmacniał i często pisał :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lena miała prawo się wkurzyć, bo skoro chciał ją śledzić dla jej bezpieczeństwa to powinien jej to powiedzieć. Ona ma mu wszystko mówić, ale on już nie musi tak wygląda sprawiedliwość w oczach Szymona.
    "Nikt poza mną nie ma prawa podnosić na ciebie ręki." - ten tekst mnie normalnie powalił czy on sam zdaje sobie w ogóle sprawę co on mówi. Poza tym tej całej szarpaniny, ciągnięcia za włosy już nawet nie skomentuje.
    Mam nadzieje, że Lena się tak łatwo nie podda i będzie walczyć o swoje racje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie moge, ale tu sie akcje dzieją xd nie dziwie sie wlasciwie ani Magdzie, ani Szymonowi. Ni dobra, Szymonowi troche, Ze zostawia Magdę pod opieka Piotra, choc moze on nie wie? Ech. W każdym razie mysle, ze wieczorku to nasze małżeństwo za miłego miec nie bedzie. Szczegolnie ze Tomek moze nieco za szybko wszystko wygadał swojemu bratu... Ale moze przynajmniej my czytelnicy wiecej dowiemy się na temat przeszłości Magdy chociażby. Szacun, ze Szymknowi udało sie przekonać tego kolesia do podpisania umowy po tej akcji... A czy ignaszakowie nke mieli lrzypadkiem isc na policję ?:D . Zapraszam na zapiski-Condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się Magdalenie nie dziwię, że wpadła w taki szał. Leon był posiniaczony nie chciał powiedzieć co mu się stało a takie siniaki przy zwykłym uderzeniu są prawie nieprawdopodobne zwłaszcza, ze powstały nie pierwszy raz, więc bała się, że to Szymon, który nie ma skrupułów uderzyć jej zrobił to dzieciom. Do tego doszły jeszcze sprawy z przeszłości z Ciakiem, Janek już było wiadomo, ze kiedyś wybuchnie, na końcu dołożył się do tego Piotrek, który bez żadnych argumentów ja uderza i jej rozkazuje. Dowiedziała się, ze Szymek ja śledzi no i nie pomyślała i do niego wpadła. Dla mnie to to wgl jest śmieszne ona wpada poobijana z zapłakanym synem a on zamiast od razu wyjść przeprosić cokolwiek to mówi, ze nie słyszał pukania. Dzieckiem tez się nie zainteresował. Dla mnie to taki zimny i egoistyczny debil.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ładną Magda scenkę urządziła, ładną. W sumie aż się zdziwiłam, że tak się wkurwiła by od razu polecieć do jego pracy i zrobić awanturę. Myślałam raczej, że zrobi awanturę w domu jak Szym wróci z pracy. Zastanawiam się czy naprawdę tak ją zdenerwowała ta aplikacja szpiegowska czy po prostu na mężu wyżyła złość z całego dnia. Szymek też trochę sam jest sobie winien, bo zamiast od razu jakoś zareagować jak ją zobaczył w drzwiach, wyjść czy coś to ten ,, nie słyszałem pukania" tak to sobie może mówić jak jest sam w tym swoim gabinecie.Gdyby jego reakcja była inna może Magda zrobiłaby tą awanturę przy mniejszym gronie słuchaczy.Duży minus dla Szymona za to jak ją potraktował po tej awanturze. Rozumiem, że ciężko mu było nad nią zapanować, ale mógł to jakoś inaczej rozegrać nie musiał od razu szarpać za włosy. Jestem ciekawa co zrobi Piotrkowi skoro już wie, że to on ją tak urządził. ,,Nikt poza mną nie ma prawa podnosić na ciebie ręki" ten tekst sprawił, że mnie normalnie ręce opadły. Martwię się o Ciebie, martwię się o Ciebie i nagle takie coś. No momentami to mi na niego naprawdę brak słów.
    Jestem ciekawa czy Szymon mówiąc, że Magda sobie przewaliła miał na myśli to co teraz, ten teatrzyk jaki odpieprzyła czy było jeszcze coś. Mam nadzieje, że nie będzie bardzo surowy dla Magdy kiedy już zostaną sami... Może by jej tak znowu odpuścił?
    No i pod koniec Szymek zarobił plusa za to piękne uderzenie w Zbysia.
    A wracając jeszcze do początku to dobry pomysł z tym remontem mieszkań i zamianie ich na mniejsze. W końcu łatwiej się żyje w mniejszym, ale samemu niż gdy trzeba się składać na czynsz i mieszkać z kilkoma czasami nieznajomymi ludźmi.Tu trzeba pochwalić pomysł Szymka. Jestem tylko ciekawa jaki sposób na pozbycie się tych lokatorów wymyśli.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się Lenie wcale nie dziwię, że się wściekła na męża za to śledzenie przez telefon, też na jej miejscu bym była. Nie ma co ukrywać, przedstawienie dała niezłe, audytorium było liczne. Chociaż ją rozumiem, to uważam, że nie powinna się tak awanturować przy obcych, nie pierze się brudów rodzinnych na forum publicznym. Krytykuję ją, a sama nie wiem, jak bym postąpiła, chcę wierzyć, że nie zrobiłabym takiej awantury przy ludziach, ale jakbym się tak na maksa wściekła to nie wiem czy bym się opanowała. Madzia była już w takim stanie emocjonalnym, że nie mogła już tego zatrzymać, ta złość była od niej silniejsza, poza tym ona jest bardzo impulsywna. Przynajmniej dobrze, że on się stara opanować.
    Ja go rozumiem, że jest wściekły, ma prawo, bo Madzia przesadziła, ta scena nie powinna mieć miejsca przy tych wszystkich ludziach, ale powinien wziąć pod uwagę, że nie był do końca w porządku, miała prawo być wkurwiona na niego.
    Nie podoba mi się tylko, że on nią szarpie, a już to, że ciągnął za włosy, to okrutne, tylko sama sie zastanawiam jak miał postąpić, czy musiał aż tak drastycznie?
    Poza tym Madzia jak mu strzeliła w twarz przy tych wszystkich ludziach, to go zwyczajnie upokorzyła, bo co to za facet, co daje sie prac po pysku swojej kobiecie, na dodatek jeszcze publicznie. On po tym to nie miał wyjścia jak tylko ją brutalnie wynieść z sali konferencyjnej, żeby chociaż w małym stopniu odzyskać twarz.
    Kolejne co musze wytknąć, to to, że jak wparowała i zobaczył, ze ma posiniaczoną twarz, a Leoś płacze, to chyba powinien sie najpierw zainteresować, co im się stało, a nie czepiać się, że nie zapukała.
    Brawo Leoś, obrońca Magdy, nie dał się wujkowi zatrzymać, wyrwał się odważnie, bo tam jest jego mama.
    Cieszę się, że Szymon przywalił Zbyszkowi Kamińskiemu, bo on nie miał prawa komentować zachowania Lenki, to nie jego sprawa. Myślę, ze on chciał sie wymądrzać, ze nie rozumie jak Szymek zamienił Marlenę, na Magdę, to było nie na miejscu i za to należało mu się, żeby zarobił w ryj.
    Teraz po tym wszystkim to ja bardzo współczuję Madzi, bo czeka ją nieprzyjemna przeprawa z Szymonem, jak on wróci do domu. Nie będę ukrywać, że ja na jej miejscu to bałabym się do tego domu wrócić, po takich groźbach jakie padły ze strony Szyma. Przynajmniej ma Lenka czas do wieczora, zeby coś wymyślić, żeby jej mąż nie wlał.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozumiem Lenę, nie popieram, ale rozumiem. Niby mówią, że zemsta lepiej smakuje na zimno. Może Szymona bardziej by ruszyło jakby zrobiła mu takie piekło jak on czasami jej. Spokojna i opanowana.
    Teraz to on jest wściekły, a ona ma kłopoty. Szymon ma prawo być zły, bo nie można wpadać do pracy do kogokolwiek i urządzać awantury (szczególnie do pracy męża).Jak człowieka dopadnie taka furia i szał to nie myśli co robi. Zaraz ktoś powie, że jest dorosła i powinna panować nad sobą. Tylko nawet dorosłych ludzi może coś przerosnąć i nie dziwię się, że w przypadku Leny tak było. Jak można śledzić własną żonę? Dla Szymona mała nauczka: prawda zawsze wyjdzie na jaw.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale akcja! Od teraz Magda jest moim mistrzem, hahahha, ale mu awanturę urządziła, w pracy, publicznie... Musiała być nieźle wkurzona, ale trudno jej się dziwić. Która by się nie wkurzyła, gdyby dotarło do niej, że jest śledzona przez męża? hahaha, oj, działo się w tym rozdziale. ;d Ale zaraz... dobrze zrozumiałam? On jej groził, że znów dostanie? Nie za często ją bije? O ludzie... Ty, jestem ciekawa, co to wszystko oznacza dla jej brata, w sensie to, ze uderzył Magdę. Przecież Szymon mu tego nie podaruje. I tak już jest wkurzony na Magdę, a jeszcze taka informacja... pewnie wybuchnie, hahaha. ;d Nie no, ale Magda przebiła wszystko. :D Miałam niezły ubaw. ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale on ją jeszcze tak właściwie nie pobił od czasu trwania tego opowiadania, chyba, że liczysz to na cmentarzu? Bo tak to policzek był wspomniany, manto za spóźnienie też. By nie było, broń Boże nie popieram jego wszystkich słów i czynów, ale to tylko bohater, gangster, więc chyba nie ma co liczyć na to, że będzie się cackał z kobietą, nie?

      Usuń
  10. Dobra, tutaj zachowani Magdy nie do końca mi się podobało, bo co by się nie działo, to nie miała prawa Szymkowi w pracy urządzać takich scen. Jeszcze jakby weszła, chciała z nim pilnie pogadać, to spoko, ale urządzać takie awantury przy jego pracownikach, to już co innego.
    Ale poniekąd się z nią muszę zgodzić, bo Szymek nie miał prawa jej szpiegować. Skoro on sobie może robić co chce, to ona tak samo. Bo ciekawa jestem, czy byłaby zachwycona, gdyby się dowiedziała, że jej Szymuś wynajmuje mieszkania dziwkom i jeszcze je zatrudnia. Nie wspominając już o tym, że odwiedzał jedną, kiedy inna zszywała Cinka i tylko on jeden wie, co się tam działo.
    Ale mam nadzieję, że Szymon mimo wszystko nie tylko w stosunku do niej postąpi jak facet i Piotrkowi też wpieprzy za to, że pobił siostrę. Należy mu się. Wcześniej jakoś go lubiłem, ale teraz to już chyba zmienię swoje nastawienie. Wkurzył mnie. Za to Szymek zaskoczył, bo spodziewałam się, że spoliczkuje Magdę, czy coś, żeby ją trochę postawić do pionu, a on wyjątkowo znosił te jej krzyki i wypominania. Naprawdę, nie spodziewałam się tego po nim. Ciągle czekałam tej chwili, aż jej przyłoży, a tu nici...
    Ale za to, jak temu cwelowi pod koni9ec przyłożył, to bije mu brawo! Należało się!
    Aaa, i byłabym zapomniała. Ostatnio zauważam u Ciebie sporo literówek i takich drobnych błędów. Na przykład te końcowe „część wam i do jutra” zamiast „cześć...”. Niby nic, ale się zdarza.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Teraz krótko, ale powiedziałam sobie, że pod każdym rozdziałem (z tych, co mam teraz zaległe) zostawię chociaż dwa zdania. Magda rzeczywiście zachowała się jak histeryczka. Przynajmniej w mojej ocenie. Dziwię się, że zdecydowała się na taką scenę przy współpracownikach Szymona. Nie było jej wstyd? Bo mnie by było. Rozumiem takie ataki w domu, gdy są sami, a nie przy tylu obcych ludziach... W sumie to się nie dziwię, że Szymek się wkurzył.

    OdpowiedzUsuń
  12. Magda jest chyba większą idiotką niż się spodziewałam. Nie rozumiem jak może pozwolić tak się traktować, poniżać. Nie dość, że ją bije to jeszcze kontroluję, zmusza się do tłumaczenia z każdej bzdury. Dlaczego go nie zostawi i nie ucieknie daleko stąd. Naprawdę nie rozumiem. I te siniaki u Leona. Nie podoba mi się to. M.

    OdpowiedzUsuń