SZYMON
IGNASZAK
Nieczęsto
wspominałem własną matkę, ale tej nocy nie mogłem zasnąć
pomimo niebotycznego zmęczenia. To dlatego od początku nie chciałem
tego seksu. Wiedziałem, że będę miał wyrzuty sumienia, albo
raczej poczucie winy. Nie chodziło nawet o to, że rano miałem ją
ukarać, ale po prostu... nie byłem w stanie jej zadowolić i coraz
częściej odbijało się to echem w mojej głowie. Niby mówiła, że
jest zadowolona z naszego seksu, a mięśnie jej cipki kurczyły się
i zaciskały wokół mojego penisa, ale nie było w tym pasji, takiej
jak podczas rozpoczynania gry wstępnej. Brakowało... nie wiem czego
brakowało jej, bo robiłem wszystko, by jej dogodzić. Kajdanki
pojawiły się w chwili, gdy powiedziała, że podnieca ją sam
szczęk ich zaciskania na nadgarstkach, potem były dilda, wibratory,
analne kulki, kuleczki Venus i inne zabaweczki, ale i tak nie było
oczekiwanego efektu. Mnie po prostu brakowało jej zaangażowania. W
pewnym momencie Magda przestawała działać, a zaczynała myśleć.
Miała jakąś blokadę, której nie umiałem rozgryźć, ale ona
skutecznie odbierała jej możliwość wydawania z siebie
głośniejszych jęków, krzyków ekstazy, czy ruchów wicia się po
całym łóżku. Za każdym razem, nie ważne jak dobrego wstępu
byśmy nie mieli, ona po prostu w pewnym momencie sztywniała. Co
miałem zrobić? Co właściwie mogłem zrobić więcej? W chwili
wzburzenia, wyrzucić jej, że kurwy lepiej udają orgazm niż ona go
przeżywa? Czy to byłoby fair? Była moją żoną, a więc czy
naprawdę na sto procent udany seks jest taki ważny? Czy w ogóle
istniał udany na sto procent seks? Właściwie to odpowiedzi na te
pytania nie były ważne, bo miałem do Magdy, jak i do kobiet
prostytuujących się za duży szacunek by nazywać je kurwami. Co
innego, gdy jakaś puszczała się w barze z dopiero co spotkanym –
tak, to była kurwa, bo ona nie miała powodów, tylko chcicę jak
kotka w rui. Prostytutki były inne, wyłączały umysł, traktowały
seks jak zadanie, niczym prawdziwą i legalną pracę, którą
starały się wykonywać jak najlepiej.
Właśnie
rozmyślanie o prostytutkach, przywołało do mojej głowy
wspomnienie matki. Moment, gdy siedziałem przy stole i odrabiałem
lekcje, jednocześnie popijając ciepłe kakao. Ona zmywała
naczynia. Miała na sobie krótką spódniczkę i brak bluzki. Biały
jak śnieg stanik.
– Wymyśliłeś
już co chcesz dostać na urodziny? – zapytała. – Tylko jak
znowu powiesz, że tatę, to zapewniam, że cię odstrzelę, przy
pomocy twojej procy.
– Nie
mam już jej – odpowiedziałem dalej kreśląc ślaczki. – Gumka
strzeliła. Uderzyła mnie w nos.
– Ale
nie krwawisz? – zapytała odkładając ostatni talerz na
plastikową, zieloną suszarkę. – Szyć też nie trzeba.?
– Jestem
cały – odpowiedziałem radośnie.
– No
to wróćmy do twoich urodzin, królewiczu. Łyżwy by cię
ucieszyły? W tamtym roku chciałeś łyżwy, a ja nie miałam na nie
pieniędzy.
– A
teraz masz?
– Mam
– odpowiedziała, uśmiechając się, wytarła wilgotne ręce i
zaczęła się obracać w poszukiwaniu bluzki.
– Właśnie
jej użyłaś, mamo.
– Nie
mądrz się, bo cię żadna kobieta w przyszłości nie zechce, a ja
nie doczekam się wnuków – warknęła zirytowana i wrzuciła
bluzkę do pralki wirnikowej, pomimo że ta nie była włączona. –
Nie ucz się dziś. Jutro sobota. – Zabrała zeszyt sprzed moich
oczów. – I tak już jesteś mądry. Nie możesz być mądrzejszy,
bo będę się głupio czuła, gdy będzie mnie poprawiało własne
dziecko – zażartowała.
– Będziesz
jutro w domu? Wyjdziemy na sanki?
– Szymek...
za tydzień – odpowiedziała poważnie i usiadła na drugim,
ostatnim krześle jakie mieliśmy w kuchni. – Obiecuję, że za
tydzień nawet z tobą pozjeżdżam, ale jutro idę do pracy.
Sąsiadka przyjdzie do ciebie, odgrzać ci obiad, tylko ją wpuść,
a nie tak jak ostatnio, krzyczałeś z pokoju, że nikogo nie ma w
domu.
– Bo
byłem sam – rzekłem uskarżając się. – Samemu nie wolno
otwierać.
– Tylko
obcym. Znajomym możesz.
– Kto
jest znajomy?
– Sąsiadka.
– Każda?
Westchnęła
i przewróciła oczami.
– Taki
upierdliwy to chyba jesteś po mojej matce. – Sięgnęła do
lodówki po czerwony lakier do paznokci. – Jak możesz to przynieść
mi lusterko i szminkę, tylko czerwoną.
– Wychodzisz
do pracy? – zapytałem wstając, ale poszedłem na korytarz i
przyniosłem całą jej kosmetyczkę i lusterko w plastikowej
obudowie, takie z nóżką do postawienia.
– Dlaczego
tak sądzisz?
– Malujesz
się. – Oparłem się łokciami na krześle i zabujałem, a potem
dostrzegłem zielony samochodzik i wsunąłem tam rękę z zamiarem
dosięgnięcia go.
– Ktoś
do mnie przychodzi.
– Będzie
twoim mężem?
– Nie,
będzie klientem. Poczekasz w kuchni i nie będziesz przeszkadzał,
dobrze? Zrobię ci wcześniej budyń na kolację.
– Przed
chwilą był obiad.
– To
zjesz na deser! – uniosła się. – Szymon, przepraszam.
Usiadłem
na krześle i położyłem podniesiony z podłogi samochodzik na
stole.
– Za
co?
– Nie
powinnam na ciebie krzyczeć, królewiczu. – Przyłożyła dłoń
do mojego policzka i potarła delikatnie, następnie pocałowała
czoło i usta. – Dziś przyjdzie do mnie praca do domu.
– Jaka?
– Taki
pan, ale nie wychodź z kuchni, dobrze?
– Chcesz
go poderwać i się z nim ożenić?
– Wyjść
za mąż. Mówi się wyjść za mąż i nigdy nie wyjdę za mąż, to
ci mogę obiecać.
Była
to jedna z wielu obietnic jakich nie dotrzymała, ale wtedy nie
mogłem o tym wiedzieć i jak każde dziecko, ciekawe wielu spraw,
dopytywałem dlaczego i dlaczego.
– Bo
nie chcę aby mi obcy mężczyzna mojego dzieciaka tłukł i po
kątach rozstawiał. Jak jakiś frajer ma się panoszyć po moim
domu, tylko po to by było mi lepiej, to ja pierdolę takie lepiej. Z
kulą u nogi w postaci mężczyzny wcale nie jest kobiecie lżej, ale
ty będziesz wyjątkiem. Wychowam cię na dżentelmena.
Nie
miałem wtedy pojęcia co znaczy słowo „dżentelmen”. Matka
jeszcze jedynie rzuciła, że zamiast mieć męża, to ona już woli
dalej robić to co robi i przerwał nam dzwonek do drzwi. Przyszedł
klient, za wcześnie, a ona nawet nie zdążyła mi zrobić budyniu.
Próbowałem sam i nawet się udało, bo wiele razy ją obserwowałem
jak robiła, ale gdy chciałem ściągnąć garnek z gazu i przelać
ulubiony czekoladowy smak do głębokiego talerza jak do zupy, to
rękaw mojej rozpiętej koszuli się zajął ogniem, a ja krzyknąłem
przerażony. Wtedy wbiegł Hubert Peterwas. Odkręcił kran i zalał
ogień letnią wodą. Płakałem ze strachu i z bólu, bo choć mocno
się nie oparzyłem, to mężczyzna bez koszulki w sposób żelazny
ściskał moją dłoń.
– Nie
znoszę dzieci – rzucił wsuwając drugi rękaw koszuli na siebie i
zapinając ją. – Ale i tak już skończyliśmy – dodał rzucając
banknot na stół.
Matka
była oszołomiona. Zupełnie nie zwracała uwagi na jego słowa ani
czyny. Była zajęta uspokajaniem mnie i oglądaniem z każdej
strony, czy oby na pewno jestem cały.
– Spierz
go, to w przyszłości będzie ostrożniejszy – dorzucił Hubert na
odchodne i trzasnęły za nim drzwi.
– Nie
lubię go – poskarżyłem się.
– Ja
też go nie lubię, ale nie martw się, bo on tu nie zamieszka. Nie
będziemy też słuchali jakiegoś gówniarza z bogatego domu, jednak
póki ma forsę, to będzie tu przychodził, rozumiesz Szymon?
– Będę
wtedy u pani sąsiadki! – krzyknąłem z pretensją i odepchnąłem
rodzicielkę od siebie.
– Ale
nie pokazuj humorków, chcesz iść do komunii, muszę cię ochrzcić,
a Hubert to jedyna osoba, którą znam i która ma bierzmowanie. No i
jest jeszcze sąsiadka, ale musisz mieć dwóch rodziców
chrzestnych.
– Nie
chcę by był moim tatom! – krzyknąłem zbulwersowany i zacząłem
tupać nogami. – Nawet chrzestnym! – dodałem nieco ciszej, ale
za to krzesłem rzuciłem z taką siłą, że doleciało do drzwi.
Zabrałem swój samochodzik i wyszedłem na klatkę schodową, do
kolegów, który siedząc na schodach oglądali świerszczyki
ukradzione z samochodu ojca jednego z nich.
– Wolisz
brunetki czy blondynki, Szymek? – zapytał jeden z nich.
– A
co to znaczy? – zapytałem, przysiadając się do nich. Zbiłem
wzrok w goliznę przedstawioną na fotografiach, a niedługo później
zacząłem ją rysować. Najpierw szkicowałem ołówkiem, potem były
kolorowane kredkami, w końcu zacząłem malować, a nauczyciele,
zamiast uznać mój talent, gdy chwaliłem się swoimi dziełami
kolegom na szkolnym korytarzu, to szarpali mnie za uszy i wpisywali
uwagi do dzienniczka, a jeden taki, katecheta to nawet mi kilka razy
trzcinką po wewnętrznej stronie dłoni przeciągnął i modlił się
o to, by mi Bóg z głowy wybił te bezeceństwa. Wtedy oczywiście
nie wiedziałem jeszcze czym są „bezeceństwa”, ale przed oczami
miałem wizję siebie, jako sławnego malarza, pijącego szampana
wprost z kieliszka, w towarzystwie najseksowniejszej kobiety na całym
świecie, oczywiście na tle tych wszystkich aktów, które wtedy
utworzyłem. Z biegiem lat nie uważałem ich już za takie
doskonałe, ani za godne tego, by pokazywać je światu, zwłaszcza
na jakieś z moich wystaw. Reszta z marzeń, jednak się spełniła,
bo przecież miałem nie tylko swoje wystawy, ale i własną galerię,
no i przy moim boku była naprawdę seksowna kobieta, inna sprawa, że
nie dawała mi tego seksu na ile powinna, na ile miała możliwości.
Gorąca była tylko na początku gry wstępnej, a potem chłodniała,
jakby sama penetracja ją krępowała, zawstydzała i zamieniała w
kłodę.
Po
tak sromotnym się niewyspaniu, przywitał mnie poranny budzik, potem
Leon w piżamie, którego dostrzegłem zaraz po otworzeniu drzwi
sypialnianych, a potem to już była paleta nieudanych czynności,
zaczynając od oparzenia się o parę czajnika elektrycznego, gdy
sięgałem po kubek stojący za nim, poprzez wylanie mleka i to na
siebie, bo kartonik nagle zaczął przeciekać, a skończyło się na
niebotycznym korku i spóźnieniu Leona do szkoły, przez co nie
miałem szans porozmawiać z wychowawczynią, bo z nią mieli tylko
pierwszą godzinę, a potem szli z nauczycielem od W-F do parku, na
drabinki. Ledwie zdążył na tę wycieczkę, a na pożegnanie
szepnął mi:
– Nie
ma niedobrego Julka w szkole.
Oczywiście
mówił o koledze z klasy, co wyśmiał jego matkę, a potem jak
każdy tchórz bez honoru nasłał na młodszego nawet od siebie,
jeszcze starszych braci. Nie lubiłem niehonorowych zachowań, bo sam
przestrzegałem pewnego kodeksu, dzięki czemu tak długo utrzymałem
się w nielegalnym zawodzie o nazwie gangster. Zbych był inny.
Działał bez hamulców i jego zdaniem zbędnych zasad, dlatego byłem
pewny, że wcześniej lub później, ale z pewnością go ktoś w
końcu odstrzeli. W duchu obawiałem się, że mnie przyjdzie to
zrobić, że po prostu na mnie spadnie ten przykry obowiązek
czyszczenia. Postanowiłem jednak nie martwić się na wyrost i
zawróciłem do domu, by jeszcze przed pracą rozmówić się z żoną.
Właściwie to rozmowę mieliśmy już za sobą, pozostało ją
jedynie przypomnieć, a potem wymierzyć konsekwencje.
Ledwie
wjechałem na podjazd, a Magda już wyszła przed dom. Wysiadłem z
samochodu i stanąłem przed żoną, która miała na sobie żółtą
bluzę, popielate dresy i buty do biegania.
– Wybierasz
się dokądś? – zapytałem bardzo powoli.
– Chciałam...
– zaczęła. – Myślałam, że nie wrócisz tak szybko i... o
kondycje dbam, może na basen jeszcze dziś pójdę.
Na
wzmiankę o basenie się zaśmiałem, bo to było niedorzeczne, by
szła pływać w stroju kąpielowym ze zbitym tyłkiem. Na dodatek
ciągle robiła inaczej niż prosiłem. Gdyby chodziło o jakąś
bzdurę, to bym odpuścił, ale tutaj gra toczyła się o wysoką
stawkę. Magdę ktoś dwa dni temu napadł na klatce schodowej, a ona
ciągle nie powiedziała mi dlaczego. Poza tym od wtedy mieliśmy
umowę, że gdy będzie chciała gdzieś iść, zmienić miejsce
pobytu, dokądś pojechać, to miała dać mi informacje SMS-em. Czy
to było, kurwa, tak wiele? Nie odwołałem tej decyzji, więc skąd
pomysł na kolejną serię samowolki? Nie miała telefonu. Dobra, ale
czyja to była wina? Jej! Więc mogła przetrzymać do mojego
powrotu, siedząc na dupie. Poza tym w domu była komórka, mogła
skorzystać z niej, mogła nawet ją wziąć! Czułem, że się
zapowietrzam z gniewu i złości. Jakieś nagłe gorąco we mnie
uderzyło i sprawiło, że dostałem wypieki na twarzy. Dosłownie
było tak jakbym poczerwieniał, na dodatek zapewne miałem chęć
mordu w oczach, bo gdy schowałem kluczyki do kieszeni dżinsów i
ponownie łypnąłem na Magdę, to ta cofnęła się o dwa kroki,
potykając przy tym o stopień, ale szybko utrzymała równowagę.
– Stało
się coś? – zapytała siląc się na normalny ton.
– Nie
– odszepnąłem niewyraźnie. – Jeszcze nie – dodałem
niezwykle twardo i pochwyciłem ją za ramie.
Napierając
na przód zmuszałem, by się cofała i ani trochę nie przejmowałem
się jej protestami, które zresztą szybko ustały. Zatrzasnąłem
drzwi używając drugiej dłoni, a w tą, którą wciąż miałem
zaciśniętą na Magdy ramieniu włożyłem więcej siły.
– Dlaczego
zawsze robisz inaczej niż każę? – Starałem się nie krzyczeć,
przyszpilając ją jednocześnie do ściany. – Na górę! –
warknąłem popychając ją w kierunku schodów, oczywiście to
uczyniłem na tyle delikatnie, by się nie wywaliła i nie wybiła
sobie zębów.
Poszła,
dosłownie pobiegła w stronę sypialni, jeszcze z przestrachem
oglądając się za siebie. Takie zachowanie było raczej u mnie
nowością. Przy Magdzie i przy innych starałem się nad sobą
panować. Gdy stres się pojawiał, a problemy się piętrzyły,
wyładowywałem się w piwnicy na worku bokserskim, albo w walce na
ringu, z kimś równie wściekłym co ja sam. Byłem zdania, że na
kobietę się raczej nie krzyczy, co najwyżej unosi. Poza tym
mężczyzna powinien być mężczyzną, a jego wybranka znać swoje
miejsce na tyle, by wystarczył ostrzejszy ton, albo nawet tylko
spojrzenie. Dziewczyna powinna być pewna faceta, a ciężko być
pewnym kogoś, kto chce panować w domu, a sam nad sobą nie umie
zapanować. Musiałem więc trzymać nerwy i emocje w ryzach, co dla
mnie nie było łatwym zadaniem, bo od dziecka byłem narwany i
rzucałem zabawkami, albo rozwalałem krzesła. Alkohol pomagał.
Mnie pomagał, choć dla wielu był zapalnikiem, bo podwyższał im
poziom agresji. Mnie obniżał, dlatego i teraz zdecydowałem się na
napełnienie jednej piątej szklanki dobrą, choć tylko trzyletnią
whisky. Pilem ją powoli, zapatrując się w okno. Cierpki posmak
spływał po moim języku, a ja wpatrywałem się w punkt, gdzie
wczoraj napotkałem Jaszczura. Nie wiedziałem kim facet był, ale
wiedziałem, że czegoś ode mnie chciał i ten mały, spalony
Mateusz był kluczem do rozwikłania zagadki. Teraz jednak miałem
inne sprawy na głowie niż obce dzieci. Ważniejsza była Magda i
musiała w końcu stać się posłuszna, choćby na tyle by samej
sobie nie zagrażać. Potrzebowałem kobiety, która w chwili
niebezpieczeństwa, nie będzie się narażała, tylko się schowa,
tak jak ja nakażę. Pragnąłem ją tylko chronić, a że nie
mówiłem jej co robię. Wszyscy wiedzieli, że jej o tym nie mówię,
dlatego była względnie bezpieczna, a i moje tajemnice były ukryte.
Gdyby Lena o nich wiedziała, to bardzo szybko skończyłbym w pudle,
bo miała długi język, zwłaszcza w rozmowach z koleżankami, a
gdyby do tego jeszcze doszedł alkohol, to już w pewnością, by
mnie przyskrzynili na dożywocie.
Odłożyłem
szklankę i udałem się do sypialni. Magda siedziała na łóżku,
wyraźnie załamana, bo łokcie trzymała oparte na kolanach, a
dłońmi trzymała się za głowę. Zerknęła na mnie, a ja
dostrzegłem łzy w jej oczach. To był kolejny moment, w którym nie
należało okazywać uczuć i emocji.
– Kładź
się – poleciłem, chwytając niechlujnie za jedną poduszkę i
rzuciłem ją na środek łóżka. Wyprostowałem się i dodałem
ostrzej – Magda, nie będę się powtarzał.
W
końcu przestała się użalać sama nad sobą i postanowiła ponieść
konsekwencje z godnością, czyli bez zbędnej szarpaniny, która
tylko by jej zaszkodziła, bo nie ma co się oszukiwać, że nie
miała ze mną żadnych, nawet najmniejszych szans.
Kiedy
Lena klękała na łóżku, z zamiarem położenia się na nim, w
taki sposób, by jej biodra spoczęły na ułożonej na środku
poduszce, ja zająłem się wyjmowaniem paska ze spodni i składaniem
go na pół. Skróciłem go nieco w dłoni, by nie trzymać za
klamrę, ani nie poobijać nią sobie nadgarstka. Przeszedłem z
drugiej strony, bo w tym przypadku byłem akurat praworęczny i nim
Magda uniosła się ponownie do klęczek, ja położyłem swoją
wolną dłoń między jej łopatki.
– Spokojnie.
Żadnej, trwałej krzywdy ci nie zrobię – oznajmiłem. – To
będzie tylko nauczka.
Wsunąłem
palce jednocześnie pod gumkę jej dresów ja i majtek. Szarpnąłem
na tyle mocno w dół, że pozbawiłem ją okrycia na pośladkach.
Nie chodziło o nagość, o to by napawać się widokiem, ani o
uczucie jakieś podniety. To były po prostu względy bezpieczeństwa.
Bijąc na materiał, nigdy się nie wie jakich obrażeń się
dokonuję. Oczywiście można przyłożyć nawet na dżinsy, ale
klapsa, czy pasa, albo ze dwa. Lać na ubranie? Ja bym się bał, że
naczynie jej niebezpiecznych krwiaków i nawet nie będę o tym
wiedział. Poza tym Magda lubiła przesadzać. Wyć i szarpać się
jakby ją rozdzierano na pół, albo obdzierano ze skóry, w chwili
gdy ledwie dwie pręgi zdobiły jej pupę. Nie mogłem więc polegać
na jej reakcjach, to musiałem na swoim wzroku.
– Liczysz
każde uderzenie – zapowiedziałem. – A w międzyczasie ja ci
przypomnę za to tak naprawdę obrywasz.
Głośny,
charakterystyczny trzask odbił się od ścian naszej sypialni. Magda
już miała zamiar się poderwać, ale moja dłoń ciągle spoczywała
między jej łopatkami, skutecznie jej to uniemożliwiając.
– Ja
wiem, że zabolało, ale to nie jest wymówką, by nie powiedzieć
jeden – zaznaczyłem i w końcu doczekałem się pierwszego
odliczenia.
Padł
i drugi pas, i kolejna liczba. Trzeci i następna. Powoli, nie
spiesząc się, nie szarpiąc. Bez krzyków i awantur. W końcu
zabrałem dłoń z pleców żony, wyprostowałem się i przyłożyłem
tak jak naprawdę należało, czyli tak by odczuła więcej niż
lekki dyskomfort.
– Cztery
– wypowiedziała płaczliwym tonem.
Przy
piątym widziałem jak walczy sama ze sobą, albo raczej z dłońmi,
które do tej pory trzymała przy swojej twarzy. Chciała się nimi
osłonić, ale skutecznie nad tą chęcią zapanowała, a ja
przeciągnąłem miękką skórą brązowego pasa w miejsce gdzie
pośladki łączą się z udami. O dziwo nie było to naumyślnie.
Nie miałem wprawy w biciu kobiet. Nie czyniłem tego na tyle często,
by precyzyjnie wymierzać razy, dlatego zawsze trzymałem się bliżej
dołu, by w razie czego, jakiegoś jej zawiercenia, albo mojego
omsknięcia zasinieć uda, a nie obić nerki.
Przy
siódmym Magda krzyknęła i okręciła się na bok, by uniknąć
kolejnego razu. Oczywiście tego siódmego też nie policzyła.
Nachylił się więc, by móc pochwycić ją za ramie i bez żadnych
ceregieli przywrócić do pozycji.
– Siedem
– powiedziałem za nią. – I osiem – dodałem, tym razem
przykładając się szczególnie do uderzenia, dlatego też z
wyjątkowo słyszalnym echem powróciło ono do nas po odbiciu się
od ścian. – I nie rób takich cyrków. Kara to kara, jak
powiedziałem, że leżysz i liczysz, to leżysz i liczysz. Nie boli
jeszcze na tyle byś musiała uciekać.
– Boli
– uskarżyła się, pociągając jednocześnie nosem, ale całkiem
nie zwróciłem na to uwagi.
Moim
zdaniem jak zwykle przesadzała i wyolbrzymiała sprawę. Biłem więc
dalej, a ona liczyła, co prawda coraz głośniej przy tym krzyczała
i mówiła niezwykle niewyraźnie, bo przez łzy, ale przynajmniej
się nie wierciła za mocno, nie osłaniała i starała utrzymać
pozycję. Było tak do momentu, dopóki nie padł siedemnasty raz.
Kiedy ten odbił się ze znacznym hukiem od już mocno
zaczerwienionych pośladków, to Magda po prostu czmychnęła na
drugą stronę łóżka i zapłakana, ze spoconymi włosami,
klejącymi się do jej twarzy, prosiła mnie bym już przestał. Nie
mogłem tego uczynić, zwłaszcza na jej żądanie. Po prostu nie jej
było decydować o tym ile razy obrywa, jak i kiedy. W końcu gdyby
to zależało od niej, to w jej mniemaniu zapewne nigdy nie
zasłużyłaby nawet na klapsa.
Stałem
więc niewzruszony, spokojny i opanowany, i patrzyłem na kobietę,
która klękała na podłodze i opierała się o łóżko.
– Wrócisz
się sama, czy mam ci pomóc? – zapytałem bez wrzasków, ale na
tyle ostro, że sama podniosła się z kolan i ponownie uklęknęła
na środku.
– Kiedy
skończysz? – wypowiedziała ledwie słyszalnie.
– Kiedy
skończę, to będziesz o tym wiedziała – odpowiedziałem.
Magda
ledwie się położyła, a ja przyłożyłem osiemnasty raz,
odczekałem chwilkę, przypomniałem o liczeniu, bo gdybym tego nie
zrobił, to pewnie nigdy nie usłyszałbym tej liczby na głos.
Uderzyłem kolejny raz, i jeszcze jeden. i następny, a dłonie Magdy
powędrowały na pośladki, zakrywając bordowy odcień, którym
pokryta była niemal cała jej pupa. Kolor ten oczywiście nabierał
na intensywności, ciemniejąc po każdym kolejnym uderzeniu. Tym
razem nie mogłem jednak wykonać kolejnego, bo Lena okręciła się
na bok i krzyknęła.
– Nie
tu, tylko nie tu!
Szczerze
to nawet nie wiem, gdzie dokładnie uderzyłem. Zapewne tam, gdzie
obszar był najbardziej siniejący, bo z pewnością nie w miejsce,
gdzie mógłbym uczynić jej krzywdę, bo w takie nie biłem wcale.
Nie mniej jednak nieposłuszeństwo mojej żony, powoli zaczynało
wyprowadzać mnie z równowagi. Nad tym wyprowadzeniem zapanowałem,
ale za wszystko w życiu ponosi się konsekwencje. Jeśli nakazałem
jej spokojnie leżeć i liczyć, to chyba należało zacisnąć ząbki
i znieść karę od początku do końca, z godnością, bez cyrków,
uciekania na koniec łóżka i krzyczenia, bym przestał, czy
mówiącego o tym, że mam bić gdzie indziej.
Tym
razem Magdy nie przywoływałem do porządku słownie. Bardziej
skróciłem pasek w dłoni. Nachyliłem się po żonę z zamiarem
pochwycenia jej za ramie, ale za pierwszym razem mi się to nie
udało, bo czmychnęła. Za drugim już jednak skutecznie złapałem
i szarpnięciem położyłem ją na łóżku. Już nawet nie na tej
poduszce, która miała zapewniać wypięcie jej pośladków, a obok
niej, bliżej brzegu, o który opierałem się kolanami. Pochyliłem
się i smagnąłem konkretne trzy razy.
– Myślisz,
że ty będziesz o tym decydować?! – zapytałem ostro,
podniesionym tonem. – Że będziesz mi mówiła, co, kiedy i jak? –
Uderzyłem kolejne dwa razy, w akompaniamencie jej rozdzierającego
wrzasku. Poczekałem chwilę, aż się uspokoi i kontynuowałem. –
Sądzisz, że nawet podczas kary, to ty będziesz decydowała o tym
ile ma trwać i jak ma być wykonywana? – zapytałem i kolejny raz
trzasnąłem.
Lena
jednak się szarpała i w końcu zasłoniła jeden z pośladków
wolną dłonią.
– Zabierz
rękę – zażądałem.
Nie
wykonała polecenia, więc odrzuciłem pasek na podłogę i
wymierzyłem silnego klapsa otwartą dłonią, w ten nieosłonięty
pośladek.
– Zabierz
rękę – ponowiłem.
– Nie!
– krzyknęła, łkając. – Szymon, przestań.
Dotarło
do mnie, że to nie ma sensu, że i tak nie uczyni tak jakbym chciał,
bo oczywiście nawet w takiej sytuacji musiała być kapryśna i
pokazywać swoje JA chcę, JA muszę, JA żądam. Sam pochwyciłem za
jej nadgarstek i oba unieruchomiłem na jej plecach, tuż nad
siniejącymi już w niektórych miejscach pośladkami. Moja dłoń
jeszcze dwunastokrotnie zderzyła się z obolałą skórą jej pupy,
seriami po trzy klapsy na każdy z pośladków. Uczyniłem to mimo
wrzasków i ryków. Magda usiłowała wyszarpnąć dłonie, a nawet
podnosiła nogi, by to nimi się chociaż odrobinę osłonić, ale na
nic jej się to zdało.
– Skończyłem
– oznajmiłem, szarpiąc ją za ramie i podnosząc do siadu. –
Zrobię herbatę i wrócę ci przypomnieć za co tak naprawdę
dostałaś – poinformowałem czerwoną i mokrą od płaczu. – Bo
chyba nie do końca się ostatnio zrozumieliśmy, skoro nakazałem ci
informować mnie o tym, gdzie jesteś, a dziś już chciałaś
czmychnąć jedyny Bóg wie dokąd i to bez żadnej informacji. Nie
słuchasz mnie, więc będziesz bita, czy ci się to podoba, czy nie
– dokończyłem i wyszedłem z sypialni.
Jeśli chodzi o Aż Szymona matkę to mnie to trochę zdziwiło, ja myślałam,że Ona miała dzieci gdzieś,a to.wspomnienie Szymka pokazało,że ona próbowała robić cokolwiek,aby jemu było lepiej. A nigdy bym nie przypuszczała,że klientem jego matki był Peterwas. Jeśli chodzi o to co zrobił z Magda to zachował się okropnie. Wiedziała, że dostanie lanie,ale takiego się chyba nie spodziewała, on zachowywał się tak,jak by nie miał uczuc,jak by bił obca kobietę,a nie własną żonę. Tak mi się jeszcze nasunelo, że Szymek zdradza Magdę, bo tam czuje,ze kogoś on sam podnieca,a przy Magdzie tego nie czuje. Ciekawe czy przyjdzie moment, kiedy Magda go pozytywnie w takim momencie zaskoczy
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że Szymon był rozpieszczonym dzieckiem, który wygląda na to, że w dzieciństwie nie miał żadnych konsekwencji. Bo serio rzucanie krzesłem? Trzaskanie drzwiami? Przecież teraz on coś takiego traktuje jak brak szacunku i znowu pojawia się motyw zapomniał wół jak cielęciem był.
OdpowiedzUsuńSkoro Szymon widzi, że nie jest idealnie w ich życiu łóżkowym to może skorzystali by z porady specjalistów. Albi chociaż zaczęli rozmawiać jak ludzie, a nie zasady i kary tu nie ma żadnego zrozumienia. Tak więc nic dziwnego, że tego zrozumienia nie ma też w seksie.
Szymon sam orientuje się, że Lena nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia, ale jej nie powie, bo by się wygadała. To przecież totalny brak zaufania? To szokujące, że ten związek w ogóle trwa zero zrozumienia, zaufanie to praktycznie na poziomie ujemnym, nie satysfakcjonujący seks. Człowiek zaczyna się zastanawiać co ich trzyma razem?
Szymon był bardo surowy dla Magdy o ośmielę się stwierdzić, że przesadził. Poza tym sam sobie zaprzacza najpierw mówi o tym, że skoro mężczyzn chcę być głową rodziny to sam ma być opanowany, a potem drze się na nią bez opamiętania. To miało być to całe opanowanie? I skąd on możę wiedzieć, że udaje, że ją aż tak boli. Czyżby Szymon miał też nadprzyrodzone moce i odczuwał czyjś ból? Zdenerwował mnie tą całą karą i tym jak się podczas niej zachowywał. Jak faceta, który twierdzi, że kocha swoją żonę mogą nie ruszać jej łzy, albo to, że ucieka przed nim.
Poza tym skoro już żyją w takiej relacji i można powiedzieć, że obydwoje wyrazili na to zgodę to po tych całych konsekwencjach ma być wybaczenie i pocieszenie. No chyba, że Szymuś swoje ostatnie słowa traktuje jako wybaczenie i pocieszenie to wtedy po prostu bez komentarza.
A ja myślę, że on pamięta jak cielęciem był i jak się na nim odbiło takie wychowanie. Nie zapominajmy, że chciał się powiesić, że w młodości wiele razy zaszkodził sam sobie. On po prostu czerpie naukę z własnych doświadczeń. Nie podobało mu się to jak matka go wychowywała. Długi czas traktowała go jak partnera, jak równego sobie, a on jednak był dzieckiem.
UsuńCzy oni sobie nie ufają i się nie rozumieją. Myślę, że to zależy od interpretacji i danego wydarzenia. Moim osobistym zdaniem nigdy nie ma się 100% zaufania i zrozumienia małżonka.
A czy seks ich nie satysfakcjonuje? Ona się czuje usatysfakcjonowana. Nie każda kobieta podczas spełnienia krzyczy i się wije. Nie każda też musi odczuwać spełnienie zakończone orgazmem by było jej przyjemnie. Jest wiele kobiet z problemami jak Magda, które lubią seks, lubią się kochać, ale nie jest to tak jak na pornosach czy filmach, że "och, ach, ja pierdolę, dochodzę", można więc powiedzieć, że jest po prostu bardziej skryta, nie umie się otworzyć, odblokować, jest skrępowana. Sek więc ich satysfakcjonuje, ale nie w pełni. Nie jest tragicznie, nie jest też cudownie.
Jakie drze się bez opamiętania? Ostrzej mówił, krzyknął by ją opanować. Nie stracił panowania, cały czas się kontrolował, choć trochę zagniewany ton tam miał przy końcu, gdy ją prał po tyłku.
Przytulenie i pocieszenie. Przecież powiedział, że zrobi herbatkę i wróci, tak? Po prostu ja nie opisałem tego końcowego etapu, więc nie bądźmy znowu tacy drobiazgowi ;-) Zapewniam cię, że jej wybaczył zanim w ogóle zaczął bić, a zbił, by ją chronić - on tak to sobie tłumaczy.
Może i pamięta, ale wiem dlaczego od razu zakłada, że jego styl wychowania i rządzenia rodziną będzie lepszy od tego jaki sam miał za dziecka. Chociaż w stosunku do dzieci Szymonowi nie można wiele zarzucić fakt mógłby być bardziej czuły i wyrozumiały, ale i tak poświęca dzieciom dużo uwagi i czasu po mimo, że to nie jego dzieci.
UsuńFaktycznie może 100% zaufania to nie, ale to nie mówimy o jakichś głupotach. Oni ukrywają przed sobą naprawdę bardzo ważne rzeczy o sobie czy swojej przeszłości. To w sumie straszne, że możesz żyć z człowiekiem przez wiele lat i nie mieć pojęcia, że jest niebezpiecznym gagsterem. Trochę przerażająca wizja co nie? Chociaż Len też święta nie jest bo coś jednak nabroiła z tymi dziećmi i obawiam się, że prawda przekroczy nasze wyobrażenie.
Może i masz racje ciekawe jak się zachowywała przy Cinku w tych sytuacjach, bo może po prostu już taka jest. Jednak żeby nie było wątpliwości nawet jeżeli Szymon nie jest usatysfakcjonowany współżyciem z żoną nie jest to żadne usprawiedliwienia dla zdrady.
Ja odniosłam wrażenie, że w pewnym momencie mu puściły nerwy i zaczął wyładowywać swoją frustracje.
To ja bym wolała więcej końcowego etapu niż środkowego ;)
To przekaż mu, że źle to sobie tłumaczy XD
Ona nie wyraziła zgody na to konkretne bicie. Kazała przestać. Jak para nie ma ustalonego słowa bezpieczeństwa, to każde "nie" znaczy, że należy przerwać to co akurat się robi. Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz. Rytuał pocieszenia jest znacznie mniej ważny niż ustalenie słowa bezpieczeństwa. Ani ja, ani moi znajomi w życiu, by sobie nie pozwolili na rozpoczynanie czegokolwiek ostrzejszego, bez ustalenia słowa bezpieczeństwa, bo to prosta droga do kryminału. Rytuał po jest mniej ważny niż słowo bezpieczeństwa.
Usuńa
Przede wszystkim to ja nie uważam, że Magda ma problem z tym, że nie jęczy i się nie zachowuje tak, jak oczekuje tego Szymon. To on ma problem. Możliwe, że Magdzie załącza się z jakiegoś powodu blokada, ale wcale nie musi tak być. Ona może taka być i już. Nie ma jednego wzorca zachowania podczas orgazmu. A jeśli Szymon woli udawane przez dziwki, to problem ma on.
UsuńMożliwe też, że zachowanie Magdy z czegoś konkretnego wynika. Może wcale nie jest to wina Szymona. Ona wiele przeszła. Może też właśnie problem leży w Szymonie. Myślę, że rozmowa by wiele rozwiązała, ale taka umiejętnie poprowadzona. Tylko Szymon chyba nie umie z Magdą rozmawiać. Tyle ode mnie w tej dyskusji. Za chwilę będzie ciąg dalszy.
Drogi Anonimie, obawiam się, że nie czytasz ze zrozumieniem. Szymon ustalił z Magdą przed ślubem, że gdy już będzie jego żoną i jego zdaniem zasłuży, to on ją ukarze i ma możliwość to zrobić także fizycznie. To bicie to kara a nie ostrzejsza zabawa typu BDSM czy spanking, więc w jakim celu słowo bezpieczeństwa, skoro to kara a nie zabawa i nie ma jej się podobać?
UsuńDariusz Tychon
Biedny Szymonek, jeszcze chwila i wszyscy zaczną mu współczuć i usprawiedliwiać jego zdrady, bo nie dostaje w domu od żony takiego seksu jakby chciał i jakiego by oczekiwał. Odniosłam wrażenie, jakby on czuł się przegrany, bo nie jest w stanie rozpalić tak do końca żony i z tej frustracji zdradza. Ale to może zamiast chodzić na dziwki należałoby porozmawiać tak szczerze z żoną, znaleźć przyczynę jej zachowania, bo to jemu się wydaje, że coś jest nie tak, to jemu czegoś brakuje, Madzia jest zadowolona. Nie oszukujmy się każdy jest inny, jedna kobieta krzyczy i jest głośna w czasie seksu, a druga nie, nie uzewnętrznia swoich odczuć. To co, ma głośno krzyczeć, robić coś wbrew sobie, sama nie wiem, poza tym jeżeli on sie czuje niepewny, bo żona nie uzewnętrznia swoich odczuć to niech do cholery z nią porozmawia, może ją trzeba tylko trochę zachęcić, ośmielić.
OdpowiedzUsuńJa nie mam nic przeciwko zabawkom w sypialni, to wszystko może urozmaicić życie seksualne, może być odskocznią, ochroną przed popadnięciem w rutynę, ale nie jest moim zdaniem najważniejsze w związku.
Wydawało mi się, że matka Szymona była zwyczajnie złą matką, która zaniedbywała swoje dzieci, a po tych jego wspomnieniach to wychodzi, że ona nie była taka najgorsza, widać było, że się starała dla niego, może w niezbyt konwencjonalny sposób, ale jednak. Rozbawili mnie oboje tymi tekstami o procy i o tym, że ma się nie uczyć bo jest sobota, a poza tym to będzie za mądry, haha.
A więc w ten sposób Hubert Peterwas pojawił się w życiu Szymona, był klientem jego matki, no i najważniejsze kandydatem na ojca chrzestnego, nie dziwię się, że nie spodobał się wtedy Szymonowi, jak widać od zawsze był wredny.
Swoją drogą to z Szymka był niezły gagatek, jak mu się coś nie podobało to dawaj rzucać czym popadnie, jakby jemu tak dzieci rzucały to by chyba normalnie rozszarpał.
Zastanawia mnie zachowanie Magdy, wiedziała że Szymon jej nie daruje, zdawała sobie sprawę, że przecież on wróci jak odwiezie Leona do szkoły, to po co wylazła z domu, żeby go jeszcze bardziej wkurzyć?
Krytykuję ją, może niesłusznie, bo tak naprawdę to nie wiem czy będąc na jej miejscu dałabym radę spokojnie czekać na nieuniknione, może strach jej nie pozwolił na bezruch.
Ja wiem, on jej obiecał że jej wleje i niestety wiedziała od zawsze, że takie zasady panują w ich domu, ale mam wrażenie, że on się jednak na niej troszku wyżył, że przesadził z ilością i mocą tych razów. Moim zdaniem to było o wiele za dużo, nie dość, że w ogóle ją bije, to jeszcze ją rozebrał i każe liczyć, brr, okropność.
Zacznę od tego, co mnie ubodło już w poprzednich częściach. Co niespełna pięcioletnie dziecko robi w szkole? Jest maj, Leon nawet jeśli pójdzie do zerówki wzorem poprzedniego rządu, to we wrześniu, więc za 4 miesiące. A tu niespodzianka! Jest w szkole, mało tego, biega sam do szatni! Wychowawca nie ma prawa zostawić dziecka samego w szatni. Samo tylko do toalety idzie. Rażące niedopatrzenia jak na standardy współczesnych placówek. Ale to jeszcze nic! Dzieci dokonują obliczeń w pamięci i to nie na jednościach, ale na dziesiątkach. Rozwiązują więc zadanie mniej więcej takie, jak pod koniec 2. klasy, a mają niespełna 5 lat. Banda geniuszów. Trzy lata dla takich dzieci to przepaść nie do pokonania. Niemożliwe, żeby same zrobiły w pamięci takie obliczenie. Mówię to jako pedagog.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, tak już mam, że jak nie ma szybkiej akcji, to wychwytuję niezgodności w fabule. Jak widać części o niczym nie są na mnie dobrym sposobem :)
Znowu mam wrażenie, że ktoś kłamał, tym razem nie Szymon, a Magda. Ona wcale nie szła biegać. Pewnie też nawet nie chciała uciekać. Przypuszczam, że coś się wydarzyło, ale może nad interpretuję. Po prostu moim zdaniem za dużo ryzykowała takim wyjściem i byłaby głupia, podejmując je ot tak, dla kaprysu. Może jednak za dużo wymagam od intelektu Magdy.
Zachowanie i myśli Szymona... Ok, chciałeś, żeby był surowy, ale wyszedł bezduszny. I nie chodzi o to, że miałby odpuścić, ale jak można słuchać ryku kochanej osoby, jej błagań, widzieć siniaki i... nic nie czuć? To jest zwierzę, nie człowiek. Już chyba nigdy nie uwierzę, że on Magdę kocha. Może kocha pozę, którą Magda przyjmuje, kogoś, kogo chce w niej widzieć, ale jej samej, całej, na pewno nie. I to jego myślenie, że powinna się poddać konsekwencją, bo on tak chce. Człowiek instynktownie ucieka od bólu. Tak, może się powstrzymać siłą woli, ale nawet siła woli ma swoje granice. Nazywanie tego kaprysem jest nieludzkie. Szymon chyba właśnie chciał pokazać, że będzie jak on chce, choćby nie wiadomo co i nie miało dla niego znaczenia, jak bardzo Magda Cierpiała. On sobie coś zamierzył i wykonał. Jak robot. Też jak robot się zachowywał.
I te słowa na koniec. A co jeśli jej się właśnie nie podoba? Co jeśli przesadził i ona odejdzie? Będzie ją więził? Siłą zmusi do zostania? Ale ona już wtedy nie będzie wyrażać na to zgody, więc jego teoria runie.
Myślę też, że warto, żeby sam Szymon wiedział, za co konkretnie wymierza karę. Dzień wcześniej twierdził, że za awanturę, teraz, że samowolne wychodzenie. Ale to głupie, bo ona nie zdążyła wyjść, więc za chęci? Wcześniej szła do Leona do szkoły. W nerwach to ja też bym zapomniała o wysłaniu sms, tylko leciała do dziecka. Więc za co ją zbił? Jeśli za tę scenę w pracy, przesadził. Jeśli za samowolkę, nie powinien podnieść na nią ręki, bo jechała po posiniaczonego syna.
Ktoś w komentarzach pisał o wybaczeniu. Szymon miał wybaczyć. Pytanie, czy Magda wybaczy teraz jemu? Bo moim zdaniem zostały przekroczone pewne granice.
Ja nie będę tłumaczył Szymka, bo on jest jaki jest i nie trzeba, a nawet nie powinno się z nim zgadzać.
UsuńCo do Magdy masz racje, wyszła po coś.
Leon poszedł rok wcześniej do szkoły, rocznikiem ma już 6 lat, jest więc w pierwszej klasie. Takie dzieci już liczą, zapewniam cię. Nie wszystkie ale wielu już wie ile reszty ma odebrać gdy np chipsy kosztują 4.99 a oni dają 20 zł. Przynajmniej moja 6 latka liczy. I też to dziecko chodzi samo do szatni bo ma kartkę i sama nawet wraca, bo przychodzi do mnie do pracy i ma niedaleko. Tak więc to zależy od dziecka, syn mojej koleżanki ma 4 lata i po literkach czyta - szok nie? Leon poniekąd też jest przeze mnie prowadzony na takiego małego geniusza, on jest bardzo inteligentny, a przy tym też ciekawy świata i pyskaty.
Dariusz Tychon
Matka Szymona jednak nie była taka zła, starała się by miał dobre życie, dbała o niego, starała się poświęcać mu czas,coś musiało się potem stać skoro teraz nie chcę jej znać. Zaskoczyło mnie,że Peterwas sypiał z jego matką, czego jak czego, ale tego bym się nie spodziewała.
OdpowiedzUsuńSzym powinien zrozumieć, że nie każda kobieta wrzeszczy jak jest jej dobrze, może niech z nią na ten temat szczerze porozmawia skoro ma z tym problem. W sumie na pewno powinni szczerze porozmawiać, bo to może być powodem jego ciągłych zdrad.
A Magda to co znowu wymyśliła z tym bieganiem? Chciała go jeszcze trochę podkurwić? Przecież gdyby wrócił i nie zastał jej w domu to byłoby jeszcze gorzej. Ten jej plan pójścia na basen... ciekawy. Choć może myślała, że skoro się tak spóźnili rano do Leosia szkoły to ta kara będzie po jego pracy, dlatego miała takie szerokie plany.
Szymon przesadził z tym laniem, jakby tak policzyć to tych wszystkich uderzeń ze 40 było, a on jednak ma sporo siły. To takie trochę nieludzkie. Co do tego jej ,,nieposłuszeństwa" podczas kary to Szymek przesadza, bolało ją, to naturalne, że się zasłaniała,mało kto by leżał i spokojnie to znosił, mógłby być trochę bardziej wyrozumiały.
Pojawiło się pytanie za co ją zbił mnie się wydaje, że tak... jak to mówią za całokształt twórczości. Nie wiem czy Magda będzie chciała z nim rozmawiać i w ogóle go widzieć jak przylezie z tą herbatą.
I tak w ogóle na kij mu to liczenie? Bo szczerze nie widzę w tym sensu, sam sobie mógł liczyć jak chciał wiedzieć ile razy już uderzył.
Sprawdziłam raz jeszcze. Data ur Leosia 12.12.2009. Rocznikowo 5 lat. Więc zerówka. Nie sądzę, żeby policzyli. Pod koniec pierwszej klasy tak. Ale też na konkretach. Pieniądz to konkret, składa się z monet. Rodzice dbają żeby dzieci liczyły pieniædze, ale lata to już abstrakcja. Wiem, obliczenia takie same, ale nie dla dziecka. Pracuję z takimi, które majæ z tym problem nawet w 3 klasie.
OdpowiedzUsuńA co do wychodzenia to wychowawca jest odpowiedzialny za dziecko w szkole. Nie ma prawa zostawić go samego w szatni. Musi przypilnować, żeby wyszło bezpiecznie sam albo zlecić to woźnej. Ale jakby coś to on za to odpowiada. Takie jest prawo.
Wiem, że są dzieci zdolne, ale to zdolne to przeważnie grzeczne więc pewnie by się nie śmiały.
A Szymon tu jest taki jakby nie wiedział o co mu chodzi i czego chce od Magdy. Ja na jej miejscu miałabym chaos informacyjny.
Przeważnie grzeczne, to nie to samo co zawsze. Niektóre dzieci liczą i dla nich liczby to liczby, nie ma abstrakcji. Wszystko zależy od edukacji, a jakby nie patrzeć to dzieciaki Magdy są dużo uczone, ciekawe świata, zadają pytania, dostają odpowiedzi. Leon nawet gra na skrzypcach i koncertuje. Nie sugeruj się zakładką bohaterów, bo ja muszę ją zmienić. Magda jest rocznik 93 wiec i Leoś będzie rok starszy, choć nawet jak ma 5 lat i 5 latki idą do zerówki, to on poszedł do pierwszej klasy, bo zerówkę zrobił w przedszkolu, był zdolny to go przenieśli. Zdarzają się takie przypadki, że nawet 12latkowie są w gimnazjum.
UsuńDariusz Tychon
To znaczy tak, jeżeli rozmawiamy o Leonie jako pięciolatku, to jestem w stanie powiedzieć, że jest nieprzeciętnie inteligentny. Jak na sześciolatka jest raczej zgodnie z wiekiem. Uzdolniony, ale nie jakoś mega. Tak myślę akurat, żeby iść do pierwszej klasy. Emocjonalnie jest jednak niedojrzały i dałabym mu 5 lat.
UsuńZ tym że ja nie uważam go za chłopca niegrzecznego. On jest po prostu ruchliwy i ciekawy świata.
Czy Ty widziałeś klasę sześciolatków w pierwszej klasie? To są takie lamusy, że bójka na pewno nie mieści się w ich kodeksie szkolnym :) Albo ja na takich trafiałam. Chyba że Leoś jest w klasie mieszanej z siedmiolatkami. Ale teraz się odchodzi od takich rozwiązań, jeśli można.
Nie mniej jednak uważam, że to nauczycielkę powinni Magda i Szymon osiągnąć do odpowiedzialności. O ile w ogóle planujesz ciągnąć ten wątek.
Szymon, serio? To Magda myśli "ja chcę, ja muszę"?! Może czesciowo tak, ale z pewnością nie jako jedyna... Przesadzil, zdecydowanie; jest niesamowicie uoarty no i chyba nie zdaje sobie sprawy, ze kazdy odczuwa ból inaczej... Choc w ogole nie powinien tego robic, wierzę, ze on naprawdę robi to , bo sie o nią troszczy, ale to go nie usprawiedliwia, on to planuje, to jest wg niego jedyna kara... Brak slow. W ogole to jest bez sensu, bo i on, i ona będą robic, co chcą, nie mowiac drugiemu ; to jasne jak słońce, ze Magda na żaden basen sie nie wybierala... Nie wydaje mi sie bowiem , by mieli się zaczac sobie nawzajem zwierzać, dlatego obawiam sie, ze stanie sie cos naprawdę strasznego, albo ze strony sekretów Magdy, albo Szymona, albo naraz, i dopiero wtedy się dowiedzą, co i jak... A Piotruś to widzę walczy o swoje...dzieci bywają niesamowicie okrutne. Zapraszam na zapiski-condawiramurs
OdpowiedzUsuńTzn. Inaczej, wirzę, ze on to robi, bo sądzi, zd w ten sposob ochroni Magdę ja przyszłość. Ale to nie jest normalne uczucie. nie... Czyste. Jak mozna pozostawać tak niewzruszonym? To nie jest normalne.
UsuńMoim zdaniem przesadził i to bardzo. Może gdyby go nie podburzyła tym, ze znowu nie pisała, ze się gdzieś wybiera to by był mniej ostry ale co ty gdybać. Ja wiem, ze to kara a kara z reguły ma nas nauczyć, żeby nie robić tego ponownie ale tak naprawdę ile osób z tych karanych siłowo nie zrobi tego ponownie? Czy wgl karanych inaczej? No ale pomijając, rozumiem te dziwne podejście do życia Szymona, ale nie zapominajmy tez o tym, ze każdy ma inny próg bólu jednego zabolą te 2 uderzenia a ktoś inny te dwa odczuwa po 15 swoich. Nie powinien o tym zapominać i jak już tak żyją to niech będzie trochę bardziej ludzki i kiedy ona prosi żeby w to miejsce już nie bić bo ma widocznie dość to niech w nie dalej nie uderza. Ale co do tego godzenia wybaczania i przytulasków to brakuje mi tego zakończenia może bym sobie o nim troch zdanie zmieniła. Bo tak naprawdę każdy teraz sobie dopisze własną końcówkę nie wiedząc jak postąpiłby Szymon
OdpowiedzUsuńHubert był klientem matki Szymona? I mimo to on utrzymuje z nim kontakty? Chore te niektóre relacje... Na miejscu Szymona trzymałabym się z daleka od takiego faceta, tym bardziej, że Hubert to zwykły śmieć, a nie facet. I jeszcze z jego matką sypiał... "...a nie tak jak ostatnio, krzyczałeś z pokoju, że nikogo nie ma w domu." hahahah, piękne. Szymon jako dziecko nie popisał się inteligencją, no ale był mały, wiec można mu to wybaczyć. :D ahahha xd
OdpowiedzUsuńDenerwuje mnie to jego bicie. Nie widzę w tym żadnego sensu. Magda nie powinna się na takie coś godzić. Co z tego, że on jej to mówił przed ślubem? Na takie traktowanie się nie godzi. On nie może traktować jej jak dziecko... zresztą nawet dziecka się tak nie traktuje i nie bije. Jego zachowanie nie jest normalne. Powinno to kiedyś do niego dotrzeć. I jak ona mu mówi, że tam nie, to nie. Proste!! ://
Dobry wieczór panie Dariuszu!
OdpowiedzUsuńChciałyśmy odpowiedzieć na pana ostatni komentarz. Bardzo przepraszamy za nie nadrabianie braków i całkowite nieodzywanie się w komentarzach u pana na blogu. No ale brak czasu robi swoje. Przez ostatni miesiąc w ogóle nie ingerowałyśmy w rozwój naszego, a tym bardziej czytania innych, ponieważ szkoła, inne zajęcia... Ale teraz powracamy i obiecujemy ostro wziąć się za 'Otchłań szarości'. Postaramy się komentować jak najwięcej, aby jak najszybciej nadrobić zaległości w tym opowiadaniu.
Pozdrawiamy i życzymy weny!
Tak się zastanawiam co by Szymon zrobił jakby Lena się teraz zbuntowała wobec tych zasad i postawiła mu ultimatum: albo zmienia te swoje zasady, albo zabiera dzieci i się wyprowadza. Ciekawa jestem co by zrobił...
OdpowiedzUsuńzlałby ją pasem
UsuńJestem tutaj szczerze zła na Szymona, choć rozumiem całą tą śpiewkę, że on taki jest, a Magda o tym wiedziała, jak wychodziła za niego za mąż, ale mimo wszystko. Po prostu takiego czegoś znieść nie mogę, więc tego fragmentu o karceniu to nawet nie będę poruszać.
OdpowiedzUsuńNatomiast jeśli chodzi o dzieciństwo, to rzeczywiście nie miał łatwo. Rozumiem, że jego mama mimo wszystko chciała zapewnić mu normalne życie, bo przecież mówiła, że trzeba go ochrzcić i tak dalej, nie chciała dla niego źle. Choć i tak nie popieram sposobu w jaki zarabiała, to tłumacze sobie to właśnie tym, że chciała dobrze dla syna.
A jeśli chodzi o Szymona teraz, to on chyba naprawdę ma jakiś problem, chociaż w sumie może on naprawdę jakiś kryzys wieku średniego przechodzi? Moim skromnym zdaniem, skoro uważa, że w życiu erotycznym jego i Magdy czegoś brakuje, to powinien z nią jakoś pogadać. W końcu to nie para małolatów a normalni, dorośli ludzie. Tak czy owak nie uważam, żeby było to coś, co miałoby spędzać mu sen z powiek.
Lecę do następnego, bo nie uda mi się nadrobić xD
Jeśli po takich akcjach Szymon się jeszcze dziwi, że nie jest mu w łóżku z Magdą tak, jak powinno, to ja nie mam pytań. Nie no pewnie, jebnij żonę 18 razy w dupę, a potem się dziw, że wam się nie układa.
OdpowiedzUsuńTen rozdział mnie rozwalił. I o ile nie rozumiem tego, że Magda wiedząc o stylu bycia i rozumowaniu Szymona, nadal jest nieposłuszna, to jego zachowanie jest dla mnie grubą i niezaprzeczalną przesadą!