Czytam = Komentuje

Anonimowi – podpisujcie się!


Zapraszam was na blog z dodatkami o "Otchłani szarości":

http://miejskie-opowiesci.blogspot.com

piątek, 15 stycznia 2016

Sezon 1 - Część 35 - Tematy, które naprawdę bolą



MAGDALENA IGNASZAK

Siedziałam na tylnym siedzeniu Mazdy, należącej do mojego męża. Pewnie gdybym była w innym, mniej rozdygotanym stanie, to zwróciłabym uwagę na to, że pozwolił komuś poprowadzić swoją „dziewczynkę”. Byłam rozchwiana emocjonalnie i jako przyszły psycholog zdawałam sobie z tego sprawę, ale sama sobie nie umiałam wypisać recepty na lepsze jutro i wymazanie wczoraj. Psycholodzy nie zapisują leków, ich lekarstwami są słowa otuchy, albo motywacji do działania, dodanie wiary w to, że warto się podnieść. A ja teraz właśnie tonęłam. Nie tylko zanurzałam się w głąb siebie, a topiłam we własnych myślach. Tego było o wiele za dużo jak na kilka osób, a ja byłam z tym sama, ale miałam dzieci, czyli kogoś dla kogo warto brać się w garść.
Zerknęłam na Leona. Był smutny, taki melancholijny. Głowę miał wspartą na szybie, w dłoni trzymał grę, ale nie klikał w klawisze. Wszystko wskazywało na to, że się zamyślił. Zagadnęłam, czy chce soczek, bo takowy miałam w torebce. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że nie mam przy sobie mojej torebki!
Tomek, musimy się wrócić! – krzyknęłam szybko do szwagra.
Akurat zatrzymywał się na światłach, więc szybko odwrócił głowę i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
Co się stało? – padło z jego ust, jak zwykle bez cienia gniewu czy zdenerwowania.
Tomek był typem choleryka, który długo się rozpalał, tak więc jego wybuchy nie były częste, za to były mocne. Ja jednak nie musiałam się obawiać. Nigdy nie skierował swojego gniewu na mnie. Gdy mieszkał z nami to zazwyczaj wykłócał się z Szymkiem.
Zostawiłam torebkę.
Gdzie?
Nie wiem! – uniosłam się. – Chyba w parku – dodałam, przypominając sobie, że to tam byłam ostatnim razem.
Blondyn spojrzał na drogę w chwili, gdy ktoś stojący za nami zatrącił. Ruszył, ale już po chwili zjechał na bok i zatrzymał się. Podał mi swoją komórkę, a ja zdezorientowana nie wiedziałam po co on to czyni. Zerkałam to na niego, to na nowoczesny smartphone i tak pewnie czyniłabym bez końca, gdyby się nie odezwał.
Do Szymona dzwoń.
Nie – szepnęłam tylko i pokręciłam głową.
Magda...
Poszukajmy jej – zaproponowałam, mając na myśli moją torebkę.
Trzeba zabukować kary – stwierdził ostro.
Mam tylko jedną... dwie – poprawiłam wszystko.
Nieważne, możesz mieć nawet pół i tak trzeba zabukować. Zacznij ogarniać. – Pstryknął palcami tuż przed moimi oczyma.
Miał rację, więc drżącym kciukiem wybrałam numer swojego męża i spojrzałam na zaciekawionego całą sytuacją Leona. Miał dzikość w oczach, taką specyficzną mgłę, jakby miał zamiar się rozpłakać, albo był naćpany. Obiecałam sobie, że stanem Leosia zajmę się później i nie miałam na myśli tylko jego mętnego wzroku, ale przede wszystkim siniaki, które szpeciły jego pięcioletnie ciałko.
Wysiadłam z samochodu, aby Leon nie słyszał jak brzmi rozmowa moja i Szymona. Cholernie się bałam i słysząc czwarty sygnał miałam nadzieję, że nie odbierze, ale odebrał.
Coś nie tak? – zapytał niby rzeczowo, ale z nutką takiej ostrości w głosie, że na myśl przychodziło mi jedynie porównanie do papryczki chilli. – Pytałem o coś! – warknął i nagle zmieniłam zdanie. Nie brzmiał ostro jak papryczka chilli, a jak piła mechaniczna.
Szy... Szy... Szymon – zaczęłam, czując jak słowa nie chcą mi przejść przez gardło.
Tak? – dopytywał.
Muszę... muszę coś ci powiedzieć, ale się zdenerwujesz – uprzedziłam.
Nie wiem czy bardziej się da – stwierdził chamowatym tonem. – Ale proszę bardzo, próbuj, może jednak się mylę i uda ci się ustanowić nowy rekord. No dalej, kochanie, czekam – popędzał.
Musisz karty zabukować – wyjawiłam szybko, bo wiedziałam, że jak będę przedłużać i gdzieś się zatrzymam, to już nie dam rady powiedzieć ani słowa.
Szymon zamilkł. Wydawało mi się, że dosyć długo milczał, ale w rzeczywistości pewnie nie trwało to więcej niż jakieś pół minuty.
Zgubiłaś karty? – wywnioskował, ale jednocześnie zadał pytanie.
Tak – odpowiedziałam szczerze z kolejnymi łzami cisnącymi mi się do oczu i przeszłam na przód samochodu. Wsparłam się pośladkami o maskę i wyczekiwałam czy powie coś jeszcze, choć szczerze korciło mnie, by się rozłączyć. – Przepraszam – szepnęłam, chcąc załagodzić jego gniew.
Ile ty masz lat? – zapytał z nutką cynizmu. – Sama siebie i swoich rzeczy nie umiesz upilnować i jeszcze masz pretensje do mnie, że cię w tym wyręczam? – jak zwykle w takich momentach uraczył mnie stanowczym, mocnym i pewnym siebie tonem, w którym gniew był wręcz wyczuwalny, ale nie było krzyku. Szymon taki już był, prawie nigdy nie zdradzał swoich emocji.
Nie czekał na moją odpowiedz, rozłączył się.
W tamtej chwili pomyślałam, że gdy już będziemy sami, to on z całą pewnością mnie rozszarpie. Sam był nieuczciwy. Uciął temat o siostrze, nigdy nawet nie wspomniał, że ma siostrę, kłamał, że jego matka zmarła wraz z ojczymem w wypadku samochodowym, śledził mnie, ale to on był górą i to on rozdawał karty, a ja się na to zgodziłam w dniu przyjęcia jego oświadczyn.
Teraz mogłam narzekać bez końca i niczego tym nie zmieniać, albo spakować się i odejść, najzwyczajniej wnieść o rozwód i się z nim rozstać. Zawsze jednak wybierałam tę trzecią opcje, czyli co najwyżej popłakałam sobie w kącie, czy do poduszki, a potem prostowałam się, stawałam na równe nogi i szłam przez to życie dalej, u boku męża, choć nie było łatwo. Nie będę jednak kłamała, że bywało tragicznie, bo nie bywało. Szymon nie był agresywny, nie rzucał się na mnie z pięściami o byle gówno i nie przyszpilał moich pleców do ściany. Miał po prostu swoje wymagania i jego główną wadą było to, że potrafi podnieść na mnie rękę, ale ponad tym były zalety, dużo zalet, które posiadał. Miałam jego miłość, jego zainteresowanie, chęć tworzenia rodziny, opiekowania się moimi dziećmi, czas dla siebie, wspólne wypady do kina i na miasto, inteligentne rozmowy i tą bliskość, której niektórzy nie wytworzyli między sobą nawet po połowie wieku, spędzonej obok siebie, bo to właśnie było ich błędem – byli obok siebie, a nie razem. Szymon też tylko raz ośmielił się nad sobą nie zapanować i uderzyć mnie w twarz, wtedy gdy ja uczyniłam to pierwsza. Nigdy wcześniej, ani nigdy później taka sytuacja się nie powtórzyła. Bił, fakt był faktem – byłam żoną człowieka, który mnie bił, ale nie byłam żoną typowego damskiego boksera, ani też despoty. Czasami miałam wrażenie, że na psychice mojego męża, tylko i wyłącznie Freud byłby wstanie zrobić doktorat, bo wszyscy inni, nawet najlepsi, byli za bardzo znacznymi laikami, by w ogóle się odważyć go przebadać. Ci inni za to mogliby przebadać mnie. Nie miałam syndromu Sztokholmskiego, nie byłam ofiarą, która pokochała swojego oprawcę, bo ja nigdy, przenigdy nie myślałam ani o Szymonie jak o kacie, ani o sobie jako o ofierze. Nie usprawiedliwiałam go też w swojej głowie, bo to nie było konieczne. On się nade mną nie znęcał. On posuwał się do ostateczności, tylko w chwili, gdy naprawdę musiał i wiedziałam, starałam się zrozumieć, że tym sposobem okazuje miłość, troskę, chęć chronienia mnie. Nigdy jednak nie pozostawał głuchy na argumenty i właśnie nimi mogłam się posłużyć, zamiast wpadać do jego gabinetu i urządzać karczemną awanturę.
Jedziemy dalej – zapytał Tomek, wychylając głowę poza samochód.
Tak – przytaknęłam i jeszcze chwilę wpatrywałam się naprzeciw, w tylne światła mijających nas samochodów, a potem ponownie zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu, obok Leona.
Tomasz milczał, skoncentrowany był na drodze, a ja dalej myślałam, zarówno o tym co już za mną, jak też o tym co mnie czeka.
Przeproś go – szepnął jakby się bał to na głos zaproponować, a jego myśli po prostu przepadkiem wydarły się na powierzchnie i dotarły do mojego ucha.
Spojrzałam na szwagra niezrozumiale.
Przeproś go – powtórzył. – Schowaj dumę i godność do kieszeni, dla swojego dobra. Po prostu go przeproś, bo w życiu nie widziałem go tak wkurwionego – wysyczał z odrazą ostatnie słowo.
Ja już kiedyś widziałam – wspomniałam.
I przeżyłaś?
Siedzę tuż za tobą. – Uśmiechnęłam się, a potem lekko zaśmiałam.
Czasami po prostu pozostawał tylko śmiech i miałam gdzieś to, że mój własny syn, zaspanymi oczami, patrzy na mnie jak na skończoną wariatkę, którą czasami miałam wrażenie, że naprawdę byłam, a jeśli jeszcze jakoś się trzymałam brzegu racjonalizmu, to i tak zapewne było tylko kwestią czasu i w końcu stanie się nieuniknione – utonę w oceanie absurdu.
Możesz jeszcze zgłosić to na policje – zaproponował nagle Tomasz. – To mój brat i... i nigdy nie widziałem nic na własne oczy, ale... skłamię, dla ciebie skłamię. – Zatrzymał się przed automatycznie otwieraną furtką, do której żadne z nas nie miało pilota.
Słowa Tomka docierały do mnie dziwnym echem, jakby znajdowały się wraz ze swoim właścicielem za taflą szkła. Dotarło do mnie, że on wie, że najprawdopodobniej od zawsze wiedział. Mój nieobecny wzrok zaczął błądzić po jego twarzy, która teraz znajdowała się naprzeciw mnie, bo jej właściciel uklęknął na przednim siedzeniu i wychylił się tak mocno, że nasze nosy niemal się zderzały. Szymonowi brakowało zagłówka przy siedzeniu pasażera. Dziwiło mnie, że nigdy nie naprawił tej wady w tej starej Maździe, która była jego oczkiem w głowie. Myślałam o samochodzie, bo nie chciałam stawić czoła myślom, że Tomasz wie, że od zawsze wiedział.
Blondyn skrzywił się, zamlaskał, a potem wyjaśnił:
Prawie trzy lata. Mieszkałem z wami prawie trzy lata, a Szymona znam całe moje życie. Wiem jak traktował swoje żony.
Żony? – podłapałam ostatnie ze słów.
Leon zatkaj uszy – polecił nagle Tomek, ale Leoś już przymykał oczy i ani myślał spełnić polecenia. Było dziwnym, że nawet się nie wybudził na zapowiedź tak ciekawej nowiny. Gdy Szymek kazał mu zatykać uszy, to zawsze się ożywiał i nadmiernie wręcz przysłuchiwał, a nawet wtrącał.
Z nim coś jest nie tak. – Wskazałam brodą na syna.
Może jest zmęczony – zbagatelizował i ja także pragnęłam w to wierzyć, ale jednak instynkt matki nakazał mi złapać Leona za ramie i nim potrząsnąć.
Synek! – zawołałam. – Leon jesteśmy w domu, obudź się!
Byłam w szoku, że nie reaguje na moje potrząsania, choć usilnie drgały mu powieki i unosiły się ku górze, by ponownie opaść. W końcu zatrybił i spojrzał na mnie niemal trzeźwym, ale takim aż za bardzo agresywnym wzrokiem.
Co?! W domu?! – dopytywał i zaczął wypinać się z fotelika.
Moje serce, które dłuższą chwilę stało w miejscu, ponownie zaczęło bić, a ja nabrałem głębiej powietrza do płuc i starałam się unormować oddech.
Mówiłem, że jest zmęczony. – Blondyn się uśmiechnął i pognał wzrokiem za moim synem, który w istocie nawet nie był jego bratankiem.
Mówiłeś też coś o żonach.
O tobie i Milenie – wyznał. – Byłem raz światkiem jak ją uderzył, domyślam się, że ciebie traktuje podobnie, bo coś co z początku, jako kilkunastoletni gówniarz wziąłem za perwersje i fetysz, zostało przez niego zbrukane wyjaśnieniem, że od wieków żony mężowie od czasu do czasu, dla zachowania porządku...
Nie kończ – syknęłam. – Znam teorie Szymona i jego podejście, jakby wciąż trwał dziewiętnasty wiek.
Ten system sprawdzał się od lat, więc...
Nie zamieniaj się w niego! – krzyknęłam, a on się zaśmiał.
Nie chciałem, tylko cytowałem – wyjaśnił i pomachał mi na pożegnanie, wskazując jednocześnie palcem za moje plecy, tuż na drzwi domu.
Piotrek już na mnie czekał.
Wzięłam Leona za rękę i wyminęłam mojego brata, rzucając do niego:
Nie odzywaj się do mnie.
Przepraszam, puściły mi nerwy. – Lazł za mną niczym natrętne psisko, które się przyczepiło i nie chciało zboczyć z drogi, skręcając w inną stronę. – Magda, naprawdę przepraszam, ale Marcin to nie jest dobry pomysł.
Marcin, to nie pomysł, to człowiek. – Podniosłam Leona by go posadzić na komodzie i zdjąć mu buty, bo mały ponownie jakoś tak zaczął opadać z sił i dosłownie usypiać na stojąco.
To zły człowiek! – wrzasnął tak, że niemal ogłuchłam, bo jego usta znajdowały się przy moim uchu.
A ty? Lepszy jesteś?
O stokroć – zapewnił.
Spojrzałam na niego, miał rozchylone lekko usta i rozbiegany wzrok, ale po chwili skupił swoje jasne tęczówki tylko na mnie, a dokładnie na samym punkcie centralnym moich źrenic.
Iwa – powiedział szeptem.
Od lat nikt mnie tak nie nazywał, choć kiedyś wszyscy na podwórku tak za mną wołali. Potem byłam już tylko Magdą, aż w końcu pojawił się Szymon ze swoim Lenka.
Nie mów tak do mnie, odwykłam i jeszcze się pomylę i pomyślę, że to nie do mnie.
Mówię do ciebie i cię ostrzegam. Tu nie chodzi tylko o to w co Marcin cię wpakował. – Ponownie zaczął za mną leź, bo ja wzięłam Leona na ręce, by zanieść go do łóżka. – Daj go, jest ciężki. – Wyrwał mi dziecko z dłoni i sam zaniósł go do pokoju, gdzie położył na czarnej pościeli w kolorowe, małe jabłuszka i zaczął go rozbierać.
Ledwie zsunął Leosiowi spodnie do kolan, a cofnął się o krok i zamarł przykładając rękę do ust.
Zostawiłaś go samego z Marcinem? – zapytał z pretensją.
Nie. – Pokręciłam głową. – Z Szymonem i z tobą.
Skąd ma...
Mówi, że uderzył się.
Ze sto razy? – dopytywał. – Co mu się stało?
Nie wiem i też się o to martwię! – wrzasnęłam. Miałam już dość tych oskarżeń.
Nigdy, przenigdy, nie zostawiaj go samego z Marcinem. Żadnego dziecka z nim nie zostawiaj – wywarczał przez zaciśnięte kły, niczym wilk gotowy do skoku i walki, byleby tylko uchronić swoją watahę.
Dlaczego? – Byłam naprawdę zdezorientowana.
Może dlatego, że przez niego wychowujesz dziecko, które twoje nie jest! – ryknął. – A może dlatego, że wiem o nim więcej niż ty i on jest niebezpieczny! – uniósł się jeszcze bardziej i uderzył palcem wskazującym w powietrze. – Oddałbym za ciebie życie, on też, ale ja bym ci go nie odebrał, a on o mały włos tego nie zrobił.
To nie była jego wina! – odpowiedziałam.
Nie jego? Jesteś chora czy nie do końca normalna? – zapytał znacząco, a ja zerknęłam na Leosia, który sam pozbawił siebie spodni, wszedł pod kołdrę i obrócił na bok.
Mały przyłożył kciuk do ust i dotknął go czubkiem swojego języka. Uroczo wyglądał zawsze gdy tak spał, ale ja nie miałam teraz czasu i możliwości by się na tym rozczulać, bo przed sobą miałam rozwścieczonego brata, który na siłę próbował we mnie weprzeć, że coś za co ja też ponosiłam odpowiedzialność, było tylko i wyłącznie winą Marcina. Musiałam jednak powiedzieć Piotrowi coś jeszcze.
Był w fundacji pewien facet. Pytał o Leona.
Cudownie. Dlaczego o Leona? W sumie to dobrze, że pyta o żyjących, a nie umarłych.
Przestań!
Zabiliście Magda i nie przestanę, a wiesz dlaczego? – zapytał podchodząc do mnie. – Bo w przeciwieństwie do Marcina, nie jestem dwunożną bestią.
Chciał mnie ratować.
Zabił faceta, który chciał swoje dziecko.
Chciał moje dziecko!
Nie jest twoje! – wrzasnął z taką mocą, iż chyba tylko cud utrzymał ściany na swoim miejscu. – To dziecko nie jest twoje – powtórzył ciszej, ale znacznie dobitniej.
Urodziłam je – przypomniałam.
Jesteś chora – wysyczał ze łzami w oczach. – Wydanie na świat cudzego potomka, nie czyni z ciebie jeszcze matki tego dziecka. Gdzieś tam w świecie jest kobieta, której to dziecko ma geny, oczy, włosy i nie ty nią jesteś, ty to dziecko tylko urodziłaś, za duże pieniądze – przypomniał dobitnie, wyminął mnie i wyszedł z pokoju dziecięcego.
O czym wujek mówił? – wyszeptał słabo Leon, który ponownie toczył walkę z opadającymi powiekami.
O niczym. – Przyklęknęłam przy jego łóżku, wcześniej ocierając łzy, tak by ich nie widział. – Coś ci się przyśniło, synku. – Starałam się go uspokoić, więc przeczesałam jego włoski tak jak lubił najbardziej. – Jesteś moim synkiem – zapewniłam i nachyliłam się bardziej, by móc musnąć Leona w czoło, było dziwnie słone.
Postanowiłam jeszcze trochę przy nim posiedzieć i co jakiś czas doglądać, czy wszystko jest z nim w porządku. Piotrek w końcu zjawił się ponownie w pokoju dzieciaków i oznajmił, że pojedzie po Pole do przedszkola.
Tylko uważaj na swoich wierzycieli – powiedziałam do jego pleców. – No co się tak patrzysz? – zapytałam, gdy wbił we mnie jasne, pełne niewiedzy spojrzenie. – To przez ciebie Szymon mnie śledzi, bo zaczął się niepokoić, bo mnie napadli, a to było przez ciebie i twoje długi.
Może, w takim razie sorry. Spłacę.
Z czego, skoro znowu bierzesz?
Nic nie biorę.
Tak, tak, a ja jestem prywatną wróżką Piotrusia Pana. Chwilowo możesz mnie uznać za swojego anioła stróża. Jak liczne są twoje długi?
Nie mam...
Ile im stoisz!? – ryknęłam, podchodząc do niego z nieprzejednaną miną. Leon zawiercił się, gdy usłyszał mój krzyk, ale dalej stał. – Powiedz ile, a ci pomogę, jeśli będę mogła.
Nie masz tyle.
Może mam. – Uśmiechnęłam się triumfalnie.
Siedem tysięcy i jakieś osiem stów.
Otworzyłam usta zszokowana.
Jakim cudem zdążyłeś się na tyle zadłużyć? – zapytałam.
Dziwki i prochy kosztują – przypomniał.
Dziwki? – Zaśmiałam się. – Piotrek... skończ udawać. – Zaśmiałam się lekko, a potem po prostu uśmiechnęłam wyrozumiale. – Przestań w końcu przede mną udawać, że nie lubisz kobiet.
Męskie burdele też kosztują. Nawet więcej niż damskie. – Poruszył szybko głową na tak, jakby dostał delirki i zaczął iść szybko w kierunku schodów, a następnie po nich zbiegać.
Pojedź taksówką! – krzyknęłam za nim.
Tym właśnie jeżdżę! – odkrzyknął. – Samochód zajął komornik! – dodał.
Uderzyłam głową o ścianę, bo dotarło do mnie, że dla Piotra nie ma ratunku. Do mojego brata można było wyciągać pomocną dłoń tysiąckroć razy, a on i tak zawsze upierdolił całą rękę, pożywił się nią i szukał kolejnej pomocnej dłoni. Wszyscy w końcu go skreślali, tylko moja ręka ciągle odrastała, bo był moim bratem, bo zawsze był przy mnie co by się nie działo i na swój sposób mi pomagał... bardzo mi pomagał. Poza tym rozumiałam dlaczego bierze. Ojciec się od nas odsunął, gdy pojął, że ja jestem owocem zdrady, a Piotr jest... pedałem. Musiałam to w końcu przyznać sama przed sobą. Piotr prowadzał się z dziewczynami na pokaz, by ukryć swoją orientacje, ale był gejem, nigdy nie interesowały go kobiety i pocałował tylko dwie w życiu, tak naprawdę po męsku, z tym wyczuciem i językiem niemal w samym gardle. Pierwszą taką dziewczyną była ta co z nią chodził jeszcze w czasach gimnazjalnych, ale ona go zostawiła, bo przy niej mu nie stawał. Drugą taką dziewczyną byłam ja, gdy chciałam się pozbyć jednego natręta i poprosiłam Piotrka o przysługę, by udawał mojego chłopaka. To też tamtego dnia, gdy się całowaliśmy w loży, w jednym z najbardziej tłocznych klubów, poznaliśmy Marcina. Potem nieco zabawiliśmy się jego kosztem, bo chcieliśmy sprawdzić jego tolerancje i... w efekcie Marcin do dziś sądził, że ja i Piotr... nigdy nie wyprowadziłam go z błędu. Z początku chciałam, ale potem ten błąd, mógł sprawić, że będziemy razem, że... nieważne. Ja byłam tutaj, Marcin ciągle gdzieś w świecie i poza moim zasięgiem, i w głębi duszy wiedziałam, że tak powinno pozostać, że nie było nam pisane by być razem. Poza tym był też Szymon, którego na swój sposób naprawdę bardzo mocno kochałam. Zupełnie inaczej niż Marcina, ale jednak... kochałam i nie byłabym w stanie go porzucić, i tak po prostu od niego uciec.

14 komentarzy:

  1. Szymon nie musiał od razu tak pojechać po Magdzie, chyba każdemu może się zdarzyć coś zgubić i to nie jest koniec świata. Czasami mam wrażenie, że on po prostu lubi gnoić ludzi i pokazywać im, że są głupsi i mniej odpowiedzialni od niego.
    Cały czas zastanawiam się kto tak urządził Leona? Czy Szymon mógłby skrzywdzić dziecko?
    Czyli, że Magda zgodziła się urodzić dziecko dla kogoś, a potem Cinek zabił, żeby go im nie odebrali? To się robi starsznie skomplikowane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadania, z niecierpliwoscia czekam na kolejna część. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. ok. trochę trudno mi to wszyustko ogarnąc. a więc Leon nie jest dzieckiem Magdy. Była czyjąś surogatką. Ale najwyraźzniej pokochała chłopca i nie chciała go oddawać. Interesujace, skoro poxniej chcicała gozabić poduszką. kim jest prawdziuwa matka? o co w tym wszystkim chodzi? może Leon to dziecko Emili? Ech, trudne do zrozumeinia... Przynajmniej tyle z tego dobrego, że Piotrek nie spał z Magdą. ale i tak nie jarzę, po co się w tej łoży do konca całowali, ale dobra... W kazdym razie Piotrek... ja tam nie do końca jarzę, czemu bierze, dlatego że jest gejem? a coż to za powod własciwie... Boże, to naprawdę porypane. podejrzewam, że Magda nie znajdziej juz swojej torebki. Biedna tylko sobie dodaje problemów przed spotkaniem z Szymonem. właśnie, co z tą policją, kiedy oni tam pójdą w ogóle? no i co sie stalo leosiowi? raczejk nie sądzę, by to była robota Marcina, ale czyja? nie podoba mi się to.
    Zapraszam na zaspiki-condawiramurs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Szok... Szymon mnie wnerwia, on zachowuje się jak Pan wielki,przy poprzedniej części juz ktoś zauważył,że dla niego Było ważniejsze ze ona nie zapukała niż to,że jest Pobita I rozstrzesiona. Teraz ta jego przemocą,kiedy zadzwoniła powiedzieć k tych kartach yo tez było przegięcie. On ją traktuje jak mała dziewczynkę. Piotr gejem? Pamiętam,ze Patryk tez byl gejem może zrobisz z nich parę?;) szok i niedowierzanie co ta Magda z Marcinem zrobili, jak Szymek się dowie całej prawdy o Magdzie To cienko z nią będzie. Ta rozmowa z Marcinem na tym placu zabaw,co powiedział, że nie potrafił pokochać nie swojego dziecka,dotyczyła Poli,ale dlaczego Jan dopisywal o Leona i Magda się tym strasznie denerwuje? Coś czuje,ze to nie wszystkie tajemnice Magdy. Co do Leona to nie sądzę,że to SZYMEK go bije ale kto w takim razie? I dlaczego on się on nie chce o tym mówić,Magds powinna to jak najszybciej z Szymkiem wyjaśnić. Ale dobrze,że się wyjaśniło chociaż dlaczego Magda calowa się z Piotrem

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się dopominałam więc komentuję.
    Taka pierwsza myśl jaka mi się nasunęła: streszczenie i inne dodatki do otchłani się jednak przydadzą. Na początku wydawały mi się zbyteczne. Szkoda Twojego czasu i wysiłku. Jednak po przeczytaniu tej części sama się zakręciłam. Piotr pedałem? Trudno mi w to uwierzyć, on mi się zawsze taki męski wydawał. Tak samo z Leonem, pokręcona historia. Tego wątku w ogóle nie ogarniam.
    Szymon standardowo mnie wkurzył. Każdemu może zdarzyć się coś zgubić. Nawet coś tak ważnego jak torebka z kartami. Sama muszę się zabezpieczyć i ogarnąć numer do banku w razie ,,w''.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piotrek gejem? W życiu bym się tego po nim nie spodziewała.Po kim jak po kim, ale nie po nim, zawsze wydawał mi się męski, taki stuprocentowy mężczyzna tylko trochę nieogarnięty. Szymon widzę płonie ze złości a Magda go jeszcze niechcący podkurwiła. W sumie może by nie był taki wściekły za tą torebkę gdyby go wcześniej nie doprowadziła do szału. W końcu każdemu się może zdarzyć coś zgubić, a już zwłaszcza w nerwach. Ja też kiedyś torebkę zgubiłam, właściwie to zostawiłam w sklepie tylko zauważyłam jej brak kilka godzin później XD
    Tak właściwie z tą Magdy torebką to po części Szymona wina, jakby jej nie szpiegował to może by się aż tak nie zdenerwowała a tym samym o niej nie zapomniała. Tylko dlaczego Lena nie pojechała na jej poszukiwania? Torebka jak torebka, kupi nową, stać ją, ale jednak dokumenty czy jakieś inne rzeczy, które miała w środku to problem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szymon mnie wkurza, mógłby sobie darować i nie traktować Magdy w taki chamski sposób. Rozumiem zdenerwowanie całą tą wcześniejszą awanturą, ale to nie powód, żeby się na niej w ten sposób wyżywał. Ktoś słusznie zauważył, że on zachowuje się jak wszystkowiedzący i niomylny, który niemalże na każdym kroku musi pokazać, swoją wyższość, tak jakby nigdy Panu Idealnemu nie przytrafiło się nic zgubić, jakby gnojenie innych sprawiało mu przyjemność i utwierdzało go w tym, jaki jest wspaniały. Nie musiał już jej tak dokopywać, trudno, stało się, zgubiła torebkę i najważniejsze to zablokować karty.
    Podoba mi się zachowanie Tomka, on byłby gotowy pójść na policję i zeznawać przeciwko swojemu bratu, nawet skłamać. Tylko co z tego, jak Lenka nie chce skorzystać z jego propozycji, a przecież on sam nie może nic zrobić, nawet jak domyśla się w jaki sposób Szymon traktuje Magdę, nawet jak nie godzi się z poglądami brata, a nawet brzydzą go, to nic nie zrobi, dopóki Lenka nie wykona pierwszego kroku. Ajć, prawie się Tomuś wysypał, jak powiedział, że wie jak Szymon traktował "żony", liczba mnoga, ładnie wybrnął, a Lenka jest tak zdenerwowana, że nie drążyła dalej tej mnogości żon swojego męża.
    Piotrek gejem, przyznam szczerze, że nie przyszłoby mi to do głowy, on tak afiszuje się z dziewczynami, żeby nikt się nie domyślił. Trochę mi go szkoda, bo on żyje cały czas w strachu, że ktoś się dowie. Oboje z Magdą cały czas są w stresie, każde ma swoje tajemnice.
    Przynajmniej się wyjaśniło, dlaczego Magda całowała się z Piotrkiem, trochę mi ulżyło, że jednak świadomie nie uprawiała seksu z własnym bratem, ze w ogóle go z nim nie uprawiała. Nawet po tamtych rewelacjach miałam podejrzenie, że może Piotr jest ojcem Poli, ale teraz już wiadomo, że nie, więc kto, oto jest pytanie?
    Niepokoi mnie Leoś, z nim coś jest nie tak, nie wydaje mi się, żeby te siniaki były dziełem Szymona, nie zbiłby aż tak dziecka, wierzę, że mógłby uderzyc, strzelić pare klapsów, ale nie do tego stopnia. Leoś w ogóle zachowuje się jak nie Leoś, jakby chory był, mam nadzieję, że Magda coś z tym zrobi, że nie zostawi tego tak. Mi jego stan nie dawałby spokoju.
    Nie wiem czy dobrze zrozumialam, Magda była surogatką, miała urodzić komuś dziecko i oddać, tylko teraz to już nie wiem, co myśleć, czy to Leon jest tym dzieckiem, czy Pola. No bo byłam pewna, że Leon jest synem Cinka, więc wychodziłoby, że to nie chodzi o niego i że to Pola nie jest jej, ale teraz to już nic nie wiem, zwłaszcza po tych słowach Lenki, jak siedziała przy Leonie, że jest jej synkiem, jakby na siłę chciała przekonać o tym i Leona i siebie samą.
    Zapomniałabym, o co chodziło Piotrkowi, jak zapytał czy Lenka zostawiła Leona samego z Marcinem, co on o nim takiego wie? Czyżby był pewien, że Marcin byłby zdolny do takiego okrucieństwa wobec dziecka?

    OdpowiedzUsuń
  8. Obejrzałam jakaś zapowiedź otchłani szarości, bo coś mi się kojarzyło, że było wspomniane o hemofili, jako następstwie kazirodztwa i dobrze mi się skojarzyło,było wspomniane tez kiedyś, że Leon jest z związku kazirodczego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że masz rację co do tej hemofili. Przynajmniej wszystko na to wskazuje. Biedny Leoś, mam nadzieję, że Magda szybko coś z tym zrobi.

      Usuń
  9. No hej :)
    Na początku to, co mnie najbardziej zszokowało, czyli fakt, że Piotrek jest homo. Naprawdę, zawsze myślałam, ze to taki typowy podrywacz, każdej nocy z inną laską i tak dalej, a tu niespodzianka, bo to wszystko tylko pokazówa. Ale mnie zdenerwował, bo to już nie jest przypadek, że on się na taką sumę zadłużył. ja rozumiem, że można raz, bo człowiek głupi i naiwnie myśli, ze jakoś to spłaci, ale jak się non stop te same błędy popełnia mając nadzieję, że siostra spłaci, bo ma bogatego męża, to ja wysiadam. Żeby on się jeszcze za jakąś robotę wziął, żeby się chociaż starał jakoś z tego wykaraskać, to nawet bym była za tym, żeby Magda mu pomogła, ale ja mam praktycznie stuprocentową pewność, że jeśli ona go spłaci, to za jakiś czas problem długów się ponownie pojawi, więc nie warto. Niech sobie sam radzi, tylko, że przez niego Magda też może ucierpieć, bo Szymon może kiedyś nie zdążyć, i ktoś ją albo dzieci naprawdę skrzywdzi.
    A co do Leosia, to ja się nie znam, bo z taką chorobą miałam do czynienia tylko na lekcjach biologii, ale rzeczywiście nie wydaje mi się, żeby Szymek był aż takim katem, żeby się nad dzieckiem znęcać, ale te siniaki nie mogły wziąć się znikąd. I tutaj w ogóle trochę się pogubiłam, bo wcześniej było, że Leoś to jest Marcina syn, tylko nie wiem, skąd się Pola wzięła... nie ogarniam trochę, ale może to dlatego, że wczoraj późno czytałam i jak ochłonę, to uda mi się to wszystko jakoś posklejać.
    I jeszcze dodam na koniec, że Magdę miały prawo ponieść emocje i Szymek nie powinien się na niej tak wyżywać, bo święty nie jest. Na jej miejscu przystałabym na tę pomoc Tomka i zastanowiła się nad pójściem na policję, na poważnie.
    Uciekam :D Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie musiał tak na nią naskakiwać. Jejku... każdy może coś zgubić, a Magda była pod wpływem silnych emocji, właśnie przez niego, wiec miała prawo zapomnieć o torebce. A on jak zwykle musi pokazać swoją złość. ;/ Nie pojmuję, jak Magda może go kochać. ;d
    Leon faktycznie jest jakiś dziwny. Coś mu się musiało stać, tylko co? Wątpię, żeby to Szymon go tak urządził. Ale w takim razie kto? Tak się zastanawiam, czemu miałaby nie zostawiać Leona z Marcinem. Bo jest nieodpowiedzialny? Nie skrzywdziłby chyba dziecka? No jest z lekka nienormalnym facetem, ale chyba nie aż tak? No, ale skoro potrafił zabić... Ale szok... Magda miała komuś urodzić dziecko. Leona? Polę? Pewnie kasy potrzebowała. Ale chyba musiała wiedzieć, że to ryzyko, że może jej zacząć za bardzo zależeć na dziecku, a to wszystko skomplikuje.
    Trochę mi ulżyło, że to między Piotrkiem a Magdą było udawane, co nie zmienia faktu, że się całowali, feee xd

    OdpowiedzUsuń
  11. Co do zgubionej torebki to rozumiem i ja i go. Ona była w nerwach nie myślała wtedy o torebce bo i jakoś tak się jej zgubiła. Go tez rozumiem czemu tak się wkurzył za torebkę. Był już tak zdenerwowany, że pewnie bzyczenie muchy by go wkurzyło.
    Tomek zachował się super. Ma super plusa dla mnie. Nawet Piotrek rodzony starszy brat Magdy trzyma zawsze stronę Szymona a tu taki Tomek spokrewniony z Szymkiem pewnie dużo mu zawdzięcza chciał wstawić się za nią. Nie spodziewałabym się po Piotrku homoseksualizmu, no ale życie pokazuje jak zaskakujące ono jest. Nie podoba mi się to, ze z mojego Cinka robią potwora. To wszystko były ich wspólne błędy przeszłości każdy błąd powodował kolejny i Piotrek nie powinien obwiniać tylko Cinka. Siniaki na Leonku to zakładam, ze wynik hemofilii jak już ktoś tam wyżej zauważył i mama nadzieje, ze szybko sie Magda z nim do lekarza wybierze. Ale zaczęłam się gubić. Rozumiem , że Magda robiła kiedyś za surogatkę? i czyżby to Pola była tym dzieckiem? Zaczynam sie w tym gubić i mam nadzieję, ze niedługo coś się rozwiąże. Zdecydowanie domagam się więcej Cinka :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Aha, więc ten pocałunek z Piotrem był na pokaz. Trochę mi ulżyło, ale w dalszym ciągu Magda całowała brata. Ciul z tym, że na pokaz. Całowała brata.
    Czy ja dobrze zrozumiałam, że ona urodziła Leona dla pieniędzy, a potem zabiła z Marcinem faceta, który chciał to dziecko dostać?
    Zaczynam się zastanawiać czy jest jakiś czyn, którego Twoi bohaterowie nie byli by w stanie zrobić...
    Ominęłam 34 z nieuwagi, wrócę do niego niebawem. Zaczęłam czytać 35 będąc przekonana, że to 34, a potem już postanowiłam dokończyć.

    OdpowiedzUsuń
  13. Magda surogatką, Piotrek gejem. No potrafisz szokować. Magda nie widzi problemu w zachowaniu Szymona, nie słucha rad Tomka, nie zostawi Szymona, mimo iż kocha Marcina. Czyżby Leon był na coś chory? M.

    OdpowiedzUsuń